Wątek: Cena Życia
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2009, 19:52   #20
QuartZ
 
QuartZ's Avatar
 
Reputacja: 1 QuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemu
Clint po wszystkim był chyba najbardziej zawiedziony polowaniem. Martwił się o młodego, ale dziwnym trafem żołnierska część jego osoby gdzieś w środku wyparła wspomnienie o trupie, o zastrzeleniu człowieka i minach ludzi zebranych w szpitalnym korytarzu. To było jak czysta statystyka rannych i poległych, które czytał jako dowódca. Prawie, jakby się w ogóle nie zdarzyło.

Jego wnuk był w trochę gorszym stanie i jedynie dygotał nie odzywając się ani słowem. Potrzebował czasu, żeby dojść do siebie i chyba nie należało teraz nijak na niego naciskać. Bardziej przydałaby mu się teraz jego własna matka, albo kubek gorącego kakao i coś na wyciszenie. Tak na prawdę staruszek nie był dobry w pocieszaniu. Potrafił skopać dupę każdemu żołnierzowi tak, że z załamania rzucał się w bojowym nastroju do walki, ale o dziwo nie potrafił sobie poradzić z młodym chłopaczkiem, który po prostu przechodził okropne chwile załamania i przede wszystkim ogromnej traumy.

Jechali przez miasto i po raz ostatni spróbował dobić się do zamkniętego w sobie wnuka.
- Słuchaj. - Zawahał się. - Wiem, że przeżyłeś właśnie coś okropnego. Na prawdę to wiem. Nie będę się starał tego ułagodzić, ani obrócić w żart jak w tanich filmach. Po prostu pozwól, że coś Ci opowiem.
Tim chyba po raz pierwszy spojrzał na swojego "papcia" od kiedy wsiedli do samochodu. Jego oczy były pełne łez i pod nimi zaczęły się już pojawiać nieprzyjemne, napuchnięte wory. Był w złym stanie, ale zdołał wreszcie się skupić na tym, co do niego mówiono.
- Opowiem Ci o czymś, czego na ogół wolę nie poruszać. - Spojrzał na chłopaka wzrokiem skierowanym nie na niego, ale gdzieś daleko w przeszłość. - Jak byłem w wojsku, niewiele z resztą starszy od Ciebie, wysłali nas na naszą pierwszą misję. Cały oddział młokosów tuż po szkoleniu.
Chłopak przyglądał się uważnie, był chyba całkiem zaciekawiony. Najwyraźniej pozwalało mu się to kompletnie oderwać od świeżych wspomnień pojawiających się w głowie raz po raz jak powtórki na meczu po pięknej bramce. Nie odpowiedział, ale skiną głową, więc był żołnierz ciągnął swoją opowieść dalej.
- Dowodził nami Ernest Kovalsy. Tak, tak się chyba nazywał. Stary wyga i w dodatku wredny był z niego skurwysyn. - Zaśmiał się. - Ale niestety wymagał od chłopaków za dużo. To była noc, taka okropna i ciemna jak w większości opowieści o heroizmach sryzmach. W każdym razie dostaliśmy za zadanie wykonać zwiad i wrócić do bazy. Niby nic trudnego, prawda?
Znów odwrócił wzrok od dogi i spojrzał kątem oka na krewniaka. Ożywił się lekko i wyprostował. Działało więc.
- Wpakowaliśmy się wtedy na patrol bojowników. - Odchrząknął. - Mieli nad nami trzykrotną przewagę, a ten dupek kazał nam ruszyć do ataku. Pewnie chciał jakiś medal do kolekcji za entą brawurową akcję i może by go nawet dostał, gdyby nie gniazda kaemów jakieś sto metrów dalej. Nie zauważyliśmy ich...
Chłopak już wiedział co będzie dalej i lekko wystraszony znów zaczął pogrążać się w jakiejś mentalnej blokadzie. Miał na dzisiaj dość trupów i nawet opowiadanie dziadka było dla niego zbyt drastyczne. Wyjęczał słabo:
- Dziadku, proszę ...
- Słuchaj mnie chłopcze! - Powiedział stanowczo, chociaż spokojnie. - Nie chcę Cię straszyć. Po prostu wiedz, że wtedy JA po raz pierwszy zobaczyłem jak ktoś umiera. Zobaczyłem jak na ziemi leży mój najlepszy kumpel z oddziału i widok ten został we mnie do dzisiaj. - Przerwał na chwilę, by opanować emocje. Nie chciał pokazywać łez, kiedy miał przecież być tym twardzielem. - Po prostu ... Po prostu chcę żebyś wiedział, że wiem co czujesz i że doskonale wiem jak bardzo nie chce się wtedy zostawać samemu.
W Timie nagle coś zaskoczyło. Ożywił się, otarł łzy i wziął bardzo głęboki oddech. Potem drugi i trzeci. Wreszcie odezwał się nadal łamiącym się głosem.
- Dziękuję.
- Nie ma za co mały, na prawdę. Od czego innego miałbyś takiego starucha, co?
- I tak będę na Ciebie mówił papciu. -
Zaśmiał się słabo.
W tym momencie Clint wybuchł serdecznym śmiechem i poklepał chłopaka po ramieniu. Na szczęście odzyskiwał już równowagę. Jeszcze będą z niego ludzie.

Po kilku kolejnych milach dojechali do domu sąsiadki. Stała tam ona i jakiś policjant. Poobijany samochód wskazywał na to, że miała kłopoty.
- Chodź młody, oderwiesz się już całkiem od tego wszystkiego. Pewnie usłyszymy historię o sfrustrowanej kobiecie, która staranowała jedną z tych blokad. - Puścił oko do wnuka.
- Nie chcę.
- Chodź. Potrzebujesz teraz poprzebywać z ludźmi. Nie ma innego lekarstwa.

Wysiedli więc z samochodu zabezpieczając uprzednio trzymaną tam broń przed kradzieżą i ruszyli w stronę podjazdu, gdzie trójka ludzi rozmawiała, po czym ruszyli do środka.
- Widzisz? Nie dostała nawet mandatu. Chodźmy się przywitać, w końcu nawet ja jej dawno nie widziałem.
 
QuartZ jest offline