Na pokładzie wszyscy odetchnęli z ulgą dowiadując się o ataku. Gdyby nie zrezygnowano z załogowego udziału w wyprawie każdy mógłby być teraz zagrożony i nikomu nie uśmiechała się taka wizja. Teraz jednak były ważniejsze rzeczy do zrobienia i powszechna mobilizacja trwała w najlepsze. Na mostku wykrzykiwane były szybkie rozkazy i każdy miał ręce pełne roboty.
Kapitan był czerwony, chociaż nikt nie wiedział czy ze zdenerwowania, czy też z powodu kilku głębszych, które zafundował sobie przez ostatnie pół godziny. - Łączność! Sprawdźcie, czy mamy wystarczającą moc nadajników, żeby połączyć się z pilotami tego złomu. - Po chwili namysłu dodał. - Wyślijcie sondę w ich kierunku, niech sprawdzi czy w ogóle mają tam jakieś środki łączności, a potem niech leci na miejsce przewidywanego pochodzenia tych maszyn. Chcę wiedzieć co tam się dzieje! - Tak jest, kapitanie!
- Tinkle! Tinkle! Gdzie do cholery jest ten dureń?!
- Zdaje się, że dokonuje ostatecznej inspekcji reaktorów, sir.
- Jasna cholera! Weźcie pierwszego lepszego mądralę. Niech postara się ustalić moc tych głowic. Gówno mnie obchodzi jak to zrobi, niech wyślą drugą sondę jeśli muszą!
- Tak jest!
Zamieszanie z każdą chwilą rosło. Napływały coraz to nowsze dane z czujników i sondy, jednak niewiele z tego wszystkiego dało się wyciągnąć. Nie było nawet pewne, czy zdołają w ogóle dowiedzieć się czegokolwiek przed atakiem. Do uderzenia zostało już tylko 38 minut, więc nie tracąc czasu z pokładu Odyna nadana została kolejna wiadomość. Przekaz otwarty do okrętów floty. - W zaistniałych okolicznościach darujmy sobie język formalny. Jako kapitan tego statku oferuję wszystkim jednostkom o wystarczającej sile ognia pełny dostęp do naszych czujników i danych z sondy w czasie rzeczywistym. Mam nadzieję, że ktoś zdoła zestrzelić to cholerstwo prosto z orbity, jednak w grę wchodzi tylko broń laserowa z uwagi na stopień jej celności i szybkość ataku. Proszę o kontakt i dane na temat protokołów połączeń systemów każdego, kto dysponuje odpowiednio silnymi bateriami.
Sama jednostka zaczęła schodzić na najniższą możliwą orbitę, by zmaksymalizować zasięg i efektywność posiadanych sensorów. Cały manewr zajął jednak kolejne cenne minuty, które nieubłaganie upływały grożąc pełną klęską wyprawy i możliwą utratą cennego promu. Nawet wszyscy nadęci oficjele nie byli teraz tak ważni, jak ta mała jednostka pozostawiona na planecie. Produkcja nowego promu wymagałaby tygodni wydobycia na asteroidach i pewnie miesięcy produkcji i montażu części.
Ostatecznie statek zatrzymał się na niskiej orbicie zaledwie 19 minut przed osiągnięciem przez wrogie jednostki celu. To wszystko trwało zbyt długo, a odpowiedź z pozostałych statków i nawiązanie łączności zajmą minimum kolejne dziesięć minut. Przynajmniej tyle wykazywały wszelkie obliczenia i symulacje pokładowych komputerów.
Pozostawało jedynie czekać. |