Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2009, 08:18   #42
Toho
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
2028, Pflugzeit – Altdorf

Siedziba Kancelarii → Altdorf
Anna


Thersa postanowiła wyjść z tego pokoju, tej cholernej Kancelarii. W końcu nie potrzebowała już pieniędzy. Jeszcze kilka dni temu za kwotę, którą proponował jegomość podkanclerz Eickmar byłaby gotowa pobiec z widelcem na smoka, a dzisiaj? Wczoraj to iluzja, jutro mgła nieznana, jedyne co istnieje to dziś! mawiają uczeni w piśmie i pewnikiem mają rację.
To dla Ciebie panienko pomyślała Thersa wychodząc z Kancelarii.

Niestety nijak nie mogła widzieć miny podkanclerza i tego, że Sebastian grzebał w biurku. W tym samym czasie w małym, skromnym, ba nawet ascetycznym pokoiku siedział człowiek. Ubrany w szary wams, równie szare pludry oraz buty. Nawet jego twarz wydawała się nijaka, pospolita, nudna – szara. Człowiek siedział z przymkniętymi oczyma i mechanicznie gładził długie ostre ostrze mizerykordii. Jedynym wyposażeniem pokoju był nieduży taboret z niewielką piramidką na wierzchu. Piramidka zabłysła jasnym światłem, rozległ się delikatny dźwięk dzwonka. Człowiek dotychczas pogrążony w zadumie zerwał się na równe nogi, szybko i sprawnie zamknął pokoik i udał się do centralnego hallu Kancelarii. Gdy dotarł na miejsce jego twarz przybrała głupawy wygląd, a z kącika ust wypłynęła ślina. Altmar bo tak miał na imię ów człowiek sięgnął do kieszeni i po chwili pod nosem wisiała wielka koza … Altmar siadł w miejscu, gdzie zwykle siadali służący i gońcy. Każdy, kto wchodził czy wychodził z hallu Kancelarii zauważał wszystko – wszytko oprócz Altmara.

Mniej więcej po niecałych kilku minutach od zjawienia się Altmara, z pokoju, gdzie odbywało się spotkanie podkanclerza wyszła pewna kobieta – rzecz jasna była to Thersa. Jej wzrok omiótł hall Kancelarii, pewnikiem ze wzburzenia i nerwów nie zauważyła Altmara. Ten wiedział co ma czynić – poczekał aż obiekt zniknie nieco w tłumie wychodzących i dyskretnie ruszył za Thersą. Kilkoro z wychodzących potrąciło go, całkiem jakby był niewidzialny. Ale on się tym nie przejmował – nie spuszczał oka z celu.

Thersa rzecz jasna nie była w ciemię bita i nie od razu ruszyła na umówione miejsce spotkania ze swoją nową panią. Wpierw niespiesznie udała się na targ, niby oglądając to czy tamto kilka razy sprawdzała czy nikt ją nie śledzi. Niestety Altmar był w swym fachu unikatem – człek mógłby stanąć obok niego i by go nie zobaczył póki by tamten się nie odezwał. Mimo prawie granitowej pewności, że nikt ją nie śledzi, Thersa zakluczyła to tu to tam, kilka razy zmieniała przy tym tempo – od niespiesznego snucia się i oglądania po prawie kłus czy nawet galop. Kilka razy ostro i szybko wchodziła do bram … W końcu usatysfakcjonowana i pewna, że nie jest śledzona poszła na umówione miejsce spotkania z Anną.

Jej nowa pani już na nią czekała. Jadła coś niespiesznie na widok Thersy ucieszyła się, ale na tyle niewidocznie by nikt nie zwrócił na nią uwagi. Delikatnym ruchem wskazała Thersie by ta poszła na piętro. Zaraz za Thersą wszedł strażnik miejski, Anna nieco spięła się w sobie, gotowa działać. Strażnik przywołał karczmarza i wypytał o niejakiego Bodroda Brodatego opisując go przy tym sumiennie. Karczmarz, niziołek o spoconej od pracy twarzy, dokładnie wysłuchał strażnika, przytakiwał. Niestety nie znał owego Bodroda, ale obiecał zawiadomić władze, gdyby ten się pojawił.

Oczywiście akcja strażnika była zainicjowana przez Altmara. Co prawda zwrócenie uwagi strażnika nie poszło mu łatwo – ale w końcu strażnik obiecał wykonać małe zadanie. Altmar dyskretnie obserwował przez jedno z okiem wejście Thersy oraz to, gdzie poszła. Mimo kunsztu i dyskrecji Anny zauważył, że zna Thersę i że wskazała piętro. Altmar napisał krótki list do podkanclerza. Po chwili list został wysłany – znajomość półświatka w tym momencie okazała się bezcenna.

Anna uspokojona nieco słowami strażnika, patrzyła na karczmę. Krótką chwilę po wejściu strażnika do karczmy weszło trzech kupców. Jakimś sposobem Anna nie zauważyła Altmara. Być może jej uwagę rozpraszał strażnik, a być może sprawiły to inne rzeczy?
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline