| Nicolas le Cosse Spokojnie, bracie w wiarze, spokojnie.- powiedział, klepiąc chłoptasia po ramieniu- jak ojciec nadpobudliwego syna- Podczas 10 lat różnorakich praktyk, które uczyniły ze mnie inkwizytora, uczono nas, aby wnioski wyciągać dopiero po tym, gdy znamy zagadnienie. Toteż, bracie Albercie, proszę o spokój. Tak wielkie pobudzenie przeczy tym, czego uczono nas w seminarium, czyż nie? Po wieczerzy siądziesz z kałamarzem i spiszesz ten tekst i wtedy zastanowimy się nad jego znaczeniem, ze słusznym błogosławieństwem Jedynego. W seminarium uczono nas także, by nie mieszać dwóch czynności, wszystko ma mieć swój czas. A teraz jest czas, na zabawę, więc panowie- bawmy się!- zawołał le Cosse, poczym wlał w siebie kolejną szklanicę wina. Po chwili, gdy już ochłonął, spojrzał na dor'Liechtenberga i rzekł: - To historia niczym z romansów rycerskich, lecz tym razem prawdziwa. To historia niezrozumiała dla mnie, niezrozumiała dla samego Papieża! Ale jeżeli tego pragniecie- to opowiem wam ją...- przerwał le Cosse, poczym zmierzył spojrzeniem wszystkich siedzących przy stole. Łyknął znów trochę wina, poczym kontynuował- Ameliss Ragadańska, czy według Głównego Rejestru Julia, córka Erdypta, gdy była jeszcze urokliwą młódką zawędrowała to lasu, będącego własnością jej ojca. Była to dziewczyna wierząca, piękna i mądra. Lecz nie do końca. Bowiem porządała mężczyzny, syna szlachcica- tak, brzmi to niczym ostatnia ballada Ullisorna Cynazyjczyka, lecz nie ma tu ich miłości. Uwodziła szlachetkę, zwanego chyba Brandonem, aż w końcu jej się udało. Ten zaciągnął ją bardzo szybko do łoża, gdzie korzystał z jej wdzięków grzesznie, poczym porzucił biedną Ameliss. Dziewka była harda, mściwa, toteż w nieznanych okolicznościach zamordowała kochanka. Jedni mówią, że zatłukła go kijem na śmierć, inni że poderżnęła mu gardło poczas grzesznych uniesień. Tego nikt nie wie...- przerwał le Cosse, poczym zdjął płaszcz. Pod spodem miał piękną, jasnoniebieską koszulę, której guziki stanowiły chyba prawidzwe perły, zaś wzór- dziwny, zapewne kariński wzorek- był posypany szczerym złotem!
-Lecz namiętność dziewczyny była silniejsza niż śmierć, lecz była to namiętność prawdziwie plugawa, bowiem dziewoja odkopała zwłoki kochanka i zaczęła je wykorzystywać w dziwnej orgii. Aż nagle trup przemówił! Tak, sam Zły w niego wstąpił! Trup kazał dziewce zanieści sie do jaskini, gdzieś w górach. Tak, nastoletnia panienka zrabowała wóz jakiegoś chłopa i- z trupem swojego kochanka- popędziła w kierunku gór. Tam dokonała krwawego rytuału, poświęcając swoje nienarodzone jeszcze dziecko, bowiem była brzemienna z owym mężem. I wtedy przyjęła imię Ameliss, zaś nasi egzorcyści twierdzą, że Zły osobiście zajął jej ciało. Kazała wykopać ogromny rów na swojej ziemi, głęboko w Ragadzie, który nazwała Studnią Dusz, poczym zaczęła czarować. Tak, jej czar wychodziły poprostu z jej palców- w noc, kiedy oblegaliśmy jej mury stworzyła armię wieluset deviria! To był pogrom, nasi ludzie naprawdę ginęli niczym muchy! O działaniach i czarach Ameliss nie mogę powiedzieć wiele, tajemnica śledztwa jeszcze nie wygasła... Ze względu na sympatię do was zdradzę wam, drodzy panowie, że jej plugawe dzieła porywały ludzi i topili ich w ludzkiej krwi, która wypełniała studnię dusz... Tak, to prawdziwie plugawa historia... I co wy, jaśnie panowie, na to? |