Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2009, 16:31   #14
Erthon
 
Erthon's Avatar
 
Reputacja: 1 Erthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znany
Gdy tylko pozbył się starca, ponownie zajął się przygotowywaniem mikstury.
-Jeszcze tylko troche tego...-mówił do siebię- No w końcu!
Powiedział przelewając zawartość do menzurki.
Zbliżała się noc...Wyjątkowo zimna tego dnia, Sataner wyszedł z domu by określić sytułację zadania które ma wykonać dla starca.
Rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze by udać się w stronę kasty ziemni (gdyż tam znajdował się jego następny cel). Leciał pomiędzy budynkami spoglądając od czasu do czasu na wspaniałe konstrukcje architektury Nieskończonych. Nie miał o nich dobrego zdania...nie pogardziłby również zabiciem jednego z nich, ale przyjemności potem pomyślał sobie w locie.
Mijając centrum miasta udał się w stronę kasty ziemi. Niepostrzeżenie ominął strażnice udając sięw prost do domu Rodgara.
Przystanął w locie widząc jedną z jego córek.
Była śliczną białowłosą kobietą. Nie była jedną z nieskończonych ale i tak potrafiła powalić na kolana nie jednego z nich. Satanerowi ogólnie nie chodziły po głowie kobiety. Miał tylko wykonać zlecenie nie przejmował się kto nim jest. Wylądował obok bramy domu po czym udał się do środka.
Ku jego zdziwieniu nie było strażników pilnujących domu „Tym lepiej dla mnie” pomyślał.
Nie marnując cennego czasu wszedł do domu przez frontowe drzwi.
Ujrzał wtedy Rodgara siedzącego w swoim fotelu zajadając się cytrusami.
Sataner gdy tylko wszedł zrzucił kaptur by ukazać się oczom jego ofiary.
-Sataner! Jakże się ciesze że Ciebie widzę- wykrzyknął z radością Rodgar.
-A nie powinieneś- odparł ciężkim tonem Sataner
-Ależ co ty za głupoty wygadujesz mój drogi- uśmiechnął się- Zawsze będziesz mile widziany w tych progach które dzięki tobie są dziś bezpieczne- Powiedział wstając z fotela.
Sataner sięgnął pod płaszcz by dobyć miecza lecz nim zdążył to zrobić ujrzał przed sobą Rodgara z talerzem pełnym smakołyków.
-Poczęstuj się przyjacielu- powiedział Rodgar podsuwając talerz pod nos Satanera.
-Nie komplikuj tego!- Krzyknął Sataner wytracając talerz z ręki Rodgara.
-Sataner Co się stało?- zapytał przerażony.
-Czyż nie widzisz tego „mój przyjacielu”- Podkreślił.- Jestem teraz jednym z Upadłuch ślepcze.
-Więc po co tu tak naprawdę przybyłeś?- zapytał domyślając się odpowiedzi.
-Za chwile się dowiesz.-powiedział wbijając miecz w ciało Rodgara.
Ten chwytając się płaszcza Sataner osunął się powoli na ziemie krwawiąc niemiłosiernie na podłogę z grubo ciosanych kamieni marmuru.


Chwile później gdy Sataner wytarł ostrze zakrwawionego miecza o drogocenną szatę martwego Rodgara udał się do górnych pokoi by odnaleźć dwie kolejne ofiary.
Gdy szedł krętymi schodami na górę ujrzał na ziemi błyszczący się pierścień.
Podniósł go i obejrzał dokładnie, krótką chwile poświęcił pierścieniowi lecz przypomniał sobie po co tu jest. Jakby odruchowo wsunął pierścień do kieszeni i poszedł dalej.
Schody jakby nie miały końca...w końcu wszedł w długi korytarz, po prawej i po lewej stronie było masę drzwi które prowadziło to do spiżarni to do jakiegoś pomieszczenia gdzie trzymano różnego rodzaju zapiski (Księgi rodu P'Wana jak sadził Sataner), których Sataner nie miał czasu czytać.
W Ostatnich drzwiach znajdował się pokój Mirandy. Sananer porzucił wszelkie skrupuły daleko w tyle i z impetem wyważył drzwi pokoju które pękły w futrynach.
-Co się dzieje?!- Wrzasnęła Miranda przyglądając się postaci Satanera z mieczem w ręku.
-Gdzie Artena?- zapytał Sataner przygotowując się do ciosu.
-Nie wiem gdzieś w ogrodzie.-wybełkotała przerażona.-Czego tu szukasz?
-Ciebie.-powiedział Zostawiając w jej smukłym ciele ogromna ranę ciętą. Ta jakby piórko upadła na podłogę i z jej ręki wypadła pewna kartka. Na tej kartce nie wiele można było wyczytać gdyż była poplamiona krwią Mirandy. Sataner jedynie zgniótł karteczkę i wrócił się droga którą się tu dostał.
Tym razem droga schodami była przyjemniejsza gdyż z lżejszym sercem oraz pewną nagrodą Sataner schodził w dół. Do ogrodu dostał się przez drzwi prowadzące od kuchni. W ogrodzie ujrzał Artene która zbierała kwiaty oraz wiązała z nich różnego rodzaju bukiety (których Sataner wręcz nie cierpiał).
Przestraszona Artena widząca Sataner z zakrwawionym mieczem w ręku upadła na ziemie. Czołgając się pośród kwiatów uciekała od zbliżającego się oprawcy, Sataner był tego wieczoru bezlitosny, nie zwracał uwagi na błagania dziewczyny. Jednym potężnym zamachnieciem wbił miecz w brzuch Arteny. Ta ostatnim tchem wydobyła z siebie ogłuszający pisk który na pewno nie jeden Nieskończony usłyszał będąc w pobliżu.
Tak też się stało, do domu Rodgara wpadło kilku nieskończonych mieszkających niedaleko, każdy z nich dobył swego miecza bezszelestnie przeszukując dom. Znaleźli jedynie martwe ciała domowników które później pochowano według tradycji rasy którą byli Rodgar i jego siostry.
Gdy tylko tylko pisk ustąpił głowa Arteny osunęła się bezsilnie na ziemie.
Sataner wsuwając miecz do pochwy wzbił się w powietrze uciekając jak najdalej od miejsca zbrodni którą popełnił.
Uciekając do swego domu ujrzał pod sobą kilka patroli nieskończonych którzy brnęli wśród tłumu ludzi do rezydencji Rodgara.
 
Erthon jest offline