No i zagrzmiało, prawda?
Spacerek, jaki mieliście tutaj odbyć, okazał się porządną zaprawą bojową a
Micheal z czytającego o wojnach przeszedł do formy bojownika. Co prawda szczęka
Nikołaja okazała się być solidna. Ale ból pozostał. Z tym, że to był pikuś w porównaniu z nogą. Mimo to
Nikołaj spojrzał na
Jareckiego i rzekł:
- Jakbyś mnie nie obchodził strzeliłbym przez Ciebie, nie zarobiłbym wtedy kulki.
Groźnie brzmiące słowa odbiły się echem od ścian. Gdzieś leżała latarka, gdzieś któryś z was miał na głowie drugą, i jeszcze jeden.
Colin, Ty podszedłeś do
Nikołaja i odwaliłeś fachową robotę. Nie raz i nie dwa spotkałeś się z różnymi urazami. Ta nie wyglądała najlepiej. Ale uważasz, że warto dmuchać na zimne i zarządzasz odwrót. Znaczy przynajmniej byś chciał. Jednak
Nikołajowi nie śpieszno na powierzchnię.
-
Dzięki ja jednak nie wracam. Musimy odnaleźć Benza i dowiedzieć się o co do cholery chodzi. Tak, wiem co mi grozi bez pomocy lekarskiej. - Powiedział.
No tak, trzeba coś począć. Siedzicie rozglądacie się jeden na drugiego. To posępnie to z pobłażaniem. Opatrunek założony więc jeden z was,
Colin, udaję się na kilku krokowy zwiad.
Korytarz szeroki. Gdzie dokładnie jesteście? Ciężko powiedzieć z racji, że cała sytuacja okazała się zajść tak szybko, że się pogubiliście. Rozglądacie się w poszukiwaniu jakichś wskazówek dotyczących tego gdzie jesteście. Ale czy ten stalagmit albo tamten widzieliście wcześniej? Tak i nie - każda odpowiedz jest prawidłowa z waszej perspektywy. Najprawdopodobniej tu byliście, bo wracaliście korytarzem, z którego przyszliście. Tak wam się przynajmniej wydaje. Z tym, że nie wiecie, w którym dokładnie miejscu. Czy mogliście dojść daleko? Szliście może 2 minuty prawda? Prawda?
Nikołaju, wziąłeś pod uwagę zaginionych i nadałeś przez radio. nie wiedząc czy usłyszą:
- Leblanc oszalał, próbował nas zabić. Uważajcie na niego!
Jak na potwierdzenie Twoich słów rozległ się strzał, i kolejny. Gdzieś daleko ale spotęgowany przez echo. Gdzie to może być? Tobie,
Mike, wydaję się, że jakby z lewej a siedzisz do
Nikołaja przodem. Po prawej
Mike siedzi
Jarecki. Z twarzą ukrytą w rękach zastanawiasz się co tu robisz do cholery. Do JASNEJ cholery! Wszyscy mieli oczy spłoszone oprócz ciebie. Twoich oczu, ukrytych za dłońmi, nie było widać. Latarkami badaliście każdą część korytarza, w którym się znaleźliście. Bo skoro był strzał, to znaczy, że ktoś do kogoś strzelał. A skoro ktoś taki gdzieś łazi, a łazi na pewno, to może wam zagrażać.
Nikołaju, wstałeś jakoś. Ale napinanie mięśnia czworogłowego uda sprawia ból i nie wydaje się zbytnio proste. Zrobiłeś krok i podniosłeś upuszczony przez francuza nóż.
Ciemność jest nie przenikniona.
Mike, masz na głowie kask i latarkę.
Nikołaj, nie masz nic świecącego, za to w prawej gnata a w lewej nóż.
Colin, masz latarkę w ręku i na kasku na głowie.
Michael, nie masz nic przydatnego - ani latarki ani broni. Za to masz głowę, w której huczy. Nie wiecie gdzie jesteście. No w korytarzu, którym wcześniej szliście ale gdzie konkretnie. A wiecie przynajmniej co dalej?