Egon Siwobrody
Egon ze znudzeniem przysłuchiwał się formalnej rozmowie, ukradkiem przyglądając się gobelinom na ścianach. Nagle coś przykuło jego uwagę. Nie zważając na zdziwione spojrzenie gospodarza i przyciszone napominanie towarzyszy, podszedł do jednego z dzieł, przedstawiającego postawnego mężczyzne z brodą, w bogato zdobionej zbroi i wpatrywał się w nie ze zdumieniem. Postać najwyraźniej kogoś mu przypominała. - Przecież to... - zaczął - Psia mać, toż to Merlon 'Kapucyn'! Jego chędożona mać, co on tu robi?! - Nagle spojrzał na podpis pod gobelinem - "Merlon, Pan na Verden, dziedzic księcia de Compositien" ?! Że co?! - starzec wyraźnie tracił panowanie nad sobą - Jaki pan?! Jaki, cholera, dziedzic?! Ten zawszony skurwysyn panem? Co to, kurwa, za porządki?! - dziad zręcznym machnięciem kostura zerwał gobelin ze ściany i zaczął skakać po nim z pasją. - Gamratka! Jego! A masz! Mać! A masz! I jeszcze raz!
Zasapał się, nie zrobiwszy mu większej szkody. Rozejrzał się po pomieszczeniu i spostrzegł na ścianie płonącą pochodnię. Z szaleństwem w oczach rzucił się w jej stronę. |