Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2009, 22:39   #241
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Konrad Hahn. Ktoś odpowiedzialny za wmieszanie Nicolasa w cały ten syf. Przynajmniej według wizji wywołanej nadmiarem innych światów. Z drugiej strony, skąd znałby to nazwisko?
"Stanowczo za dużo tych Hahnów w okolicy..." - stwierdził.
Jeśli będzie miał okazję, to zapyta tego tam, czy to faktycznie on go wystawił za sprawą Kowala. Jeśli odpowiedź lub sposób jej udzielenia go nie zadowoli, to może będzie o jednego Hahna mniej.

* * *

Dalej było piekło.
Sceny niczym z kiepskiego horroru, składającego się głównie z wciąż umierającej, jednak wcale nie martwej dziewczynki, oddziału żołdaków walących portalowymi pukawkami, umierających na życzenie najemników, pieprzonych demonów i mutantów Triarii, z dodatkiem masy wybuchów, płomieni i wyjących alarmowych syren.
"Szkoda, że nikt więcej się nie przyłączył..."

Siedem osób w windzie poczuło się odrobinę bezpieczniej do czasu, gdy zaczęło brakować podłogi. Po upadku Heintza zostało ich sześcioro. Jak w piosence o murzynkach. I pewnie jak w tej piosence, w końcu nie zostanie żaden z nich.

Pojawienie się Kowala przyjął właściwie bez większych emocji. Fakt, że szanse na przeżycie pięciu następnych minut zmniejszyły się znacznie, jednak przynajmniej nie będzie musiał się zastanawiać co robi i gdzie jest ten popapraniec.
- Zawsze byłeś brzydki, ale teraz przeszedłeś samego siebie, Kowal! - rzucił do niego, krzywiąc się przy tym. Cybrog nie pozostał mu dłużny. Na jego wzmiankę o wypstrykanym granatniku upuścił żelastwo na ziemię, zastanawiając się, po grzyba jeszcze toto tachał.
"Zmęczony jestem" - wytłumaczył się.

Kowal znowu zaczął wywijać wyżynarką do artystycznej obróbki drewna. Miał widać jakiś sentyment do takiego oręża. Przez chwilę Nowy widział w nim jakiegoś mitycznego zakutego w zbroję rycerza z mieczem, ale wizja prysła, gdy Kowal omal nie rozpruł go na dwoje.

Mimo żalu, że nie dołoży swoich trzech groszy do śmierci cyborga, postanowił nie włazić pomiędzy wódkę i zakąskę. Zastanawiał się też, kto zostanie zakąską w zmaganiach dwóch paskud... - nie na tyle jednak, by zostać i popatrzeć.

"Świder!" - pomyślał.
- Wiejemy świdrem! - wrzasnął do stojących najbliżej, pokazując pojazd pod ścianą. Nie zastanawiając się dłużej pobiegł w stronę jedynej, wydawało się, drogi ucieczki. Do środka wsunął się przez właz z tyłu pojazdu i potykając się w ciasnym wnętrzu przedostał się na miejsce kierowcy. Nie ryglował włazu za sobą, dając innym szansę na wspólną przejażdżkę. Kowal i ten drugi i tak by się nie zmieścili.
- Ciekawe, jak się prowadzi świder jedną ręką... - mruknął, spoglądając na niemal bezwładne ramię.
Rozejrzał się po pulpicie i dla próby powciskał kilka przełączników. Konstruktorzy byli na tyle mili, żeby opisać większość z umieszczonych tam przycisków.
- Jazda! - krzyknął triumfalnie, gdy po przekręceniu kluczyka w czymś w rodzaju stacyjki dało się słyszeć pomruk potężnego silnika gąsienicowego pojazdu.
Zanim przesunął przypominającą dżojstik dźwignię do przodu, poszukał wzrokiem przycisku uruchmiającego świder.
- Świder Włącz - to musi być to... - powiedział do siebie. Nacisnął. Odpowiedziało jeszcze głośniejsze buczenie i drganie całego pojazdu. Najpierw delikatnie, potem coraz mocniej pchnął dżoja do przodu. Ruszył.

Fajnie byłoby jeszcze wiedzieć, jaki kierunek byłby odpowiedni, ale nie było na to czasu. Nicolas starał się, by nie skierować pojazdu w stronę reaktorów, a reszta była dziełem przypadku. Zresztą na niedużych monitorach dających obraz z kamer rozmieszczonych wokół samojezdnego świdra i tak niewiele było widać.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline