Wątek: 13 wydział NYPD
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2009, 23:22   #406
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Ten telefon lekko go zaskoczył, nie tym że w ogóle został wykonany. Lubił Angelicę i przynajmniej ten jeden raz, słowa zostańmy przyjaciółmi, nie były tylko pustym frazesem. Naprawdę chciał żeby tak było i był zadowolony, że tak się stał. Był przekonany, że ona też tak myślała. Ot po prostu lubili się, mieli podobne zainteresowania i poczucie humoru. Nie wyszło im w głębszym związku ... cóż zdarza się, po prostu mimo wszystko dziewczyna oczekiwała czegoś w życiu, czego Chris nie mógł jej zapewnić. Nie mógł zaoferować jej pewnej monotonii i spokoju, który w pewnym momencie był potrzebny większości ludzi. Martwiła się o niego ... zbyt bardzo, on nie mógł zmienić tego kim jesteś. W końcu jednak przerwał ten pokot myśli i odezwał się ciepłym głosem

-Gratuluję ... naprawdę, szczerze powiedziawszy lekko mnie tym zaskoczyłaś, ale ciesze się twoim szczęściem. Chętnie zresztą poznam twojego narzeczonego -


-Poznałeś go, pamiętasz jak urządzałam przyjęcie trzy miesiące temu?- rzekła Angelica.- Rozmawiałeś z nim wtedy, o tutejszych barach.- Po tych słowach przez głowę De Luci przeszedł przebłysk. Przypomniał sobie młodego mężczyznę o nieco...rozwichrzonej fryzurze.


A więc to było on?

-Faktycznie ... wydawał się porządnym gościem, aczkolwiek była to dość krótka okazja do rozmowy. -
odpowiedział, po czym dodał zmieniając lekko temat - Pewnie przy takich nowinach, jakiekolwiek pytanie o prace wyda się bardzo trywialne ... ale co tam u ciebie, poza tym, ze niedługo opuszczasz stan wolności - to ostatnie zdanie było wypowiedziane żartobliwym tonem, ale wiedział na co może sobie wobec nie pozwolić. Poza tym przez całą tą nową pracę dawno nie miał okazji z nią porozmawiać.

- Na razie nic...praca praca...sam rozumiesz. Przeglądanie dokumentów. Przygotowywanie oskarżeń.- głos w telefonie przybrał nieco kpiarski ton.- Nic ekscytującego, panie "rozróba w porcie".-

No tak, można było się domyśleć, że pani prokurator o tym usłyszy. Aczkolwiek nie spodziewał się, że wszyscy będą robić z tego, aż tak wielką szopkę. Ot kolejny dzień w pracy.

-Czy ktokolwiek o tym nie słyszał? Poza tym to nie była moja wina, ja tylko znalazłem się tam przypadkiem ... -


- Tak, tak...nie przyszło ci przypadkiem przez głowę. Że właśnie takie spektakularne akcje powodują, że jeszcze nie awansowałeś?-


-Ja tylko staram się jak najlepiej wykonywać swoja robotę. Wiesz sprawić, żeby to miasto było choć trochę bezpieczniejsze, a że często przestępcy nie chcą oddawać się w ręce sprawiedliwości ... cóż to nie moja wina, a w akcji w porcie Bonano stracił kilu swoich ludzi, jak dla mnie to dodatkowa wisienka na torcie, bo raczej ich szybko nie odzyska. Mam nadzieje, ze choć trochę go to zdenerwuje -
po tych słowach detektyw roześmiał się głośniej
-Poza tym, Sierżant De Luca jakoś nie ma tego samego brzmienia, co detektyw nie uważasz?- Dziewczyna być może miała racje. Gdzieś tam w głębi duszy wiedział, że pod pewnymi względami stał się za bardzo "Brudnym Harrym", był skuteczny, ale wielu osobom, nie podobało się wykonanie, innym nie podobała się ta skuteczność, jeszcze inni go nie lubili albo zazdrościli. W każdym razie w ten sposób można było sobie zrobić wrogów. Ale niech go cholera weźmie, jeżeli dla jakiegoś awansu miałby się zmienić. Był policjantem, żeby "Służyć i Chronić" i miał zamiar to robić bez względu na koszty ... szczególnie jeżeli chodziło o ten drugi człon.

- To prawda, to prawda...a jak tak z twoim życiem uczuciowym ? Będziesz miał z kim przyjść na ślub?-

-Być może, być może ... mam teraz pewne perspektywy - detektyw był zadowolony, że Angela nie drążyła dłużej tego tematu. Poza tym wyglądało na to, że teraz będą mogli porozmawiać o czymś przyjemniejszym.

- Perspektywy co? Ta perspektywa ma jakieÅ› imiÄ™?-

-Rosie- odpowiedział po czym dodał - Moja kuzynka mnie z nią poznała, jak na razie spotkałem ją tylko raz, ale mam jej numer. Aczkolwiek w pracy tez mam mile koleżanki -

- Uważaj...jak chwycisz za dużo srok za ogony Chris. Zostaniesz tylko z piórami w dłoniach.- zaśmiała się Angelica.

-Hej, no wiesz akurat takie polowania są podobno sportem narodowym ... nie mogę się przecież wyróżniać za bardzo -


- No...wyróżnisz się jako stary kawaler.- zaśmiała się dziewczyna.- I ród de Luca wymrze na tobie.

-Nie zapominaj, że mam braci ... jeden już jest żołnierzem, a za mundurem panny sznurem - odpowiedział tym samym lekkim tonem detektyw.

- Nie boisz się, że go wyślą do Iraku, albo Afganistanu?-

-Jasne wolałbym, żeby tam nie trafił, ale wiesz to on w końcu wybrał taka karierę, zgodził się, z tym że może dojść do takiej ewentualności. Poza tym wyrastaliśmy w atmosferze armii i chyba się trochę do tego przyzwyczailiśmy. Poza tym wierzę, że poradzi sobie, gdziekolwiek się znajdzie -
To był trochę bardziej poważny temat. Z pewnością nie można było tego w pełni wyrazić przez telefon. Żołnierz to żołnierz, jeżeli dostaje rozkaz, to musi go wykonać. Po prostu nie ma sensu martwić się na zapas.

- Ja się cieszę że moi bracia jednak w wojsku nie służą. Dzieciom zaś nie dam. Nie wiem jak twoja matka to wytrzymuje. Ale wybory są w nowym roku, więc może coś się zmieni -


-Moja matka mimo wszystko też jest żołnierzem, a pamiętaj, że dzieci nie zawsze da się kontrolować, w innym wypadku, nie byłbym w Nowym Yorku -

- Swoim założę obrożę ...takie jak skazanym za lekkie przestępstwa ...zobaczysz-.


-Tak jasne ... chyba już się zacznę o nie bać, ale spokojnie zawsze będzie "wujek" De Luca, żeby nakierować je na porządna ścieżkę -
Ostatnie chwile rozmowy, były oczywiście wypowiadane pół - żartem, pół - serio. Pozwalały jednak ochłonąć po ciężkim dniu.

- Na pewno nie na porządną, podrywaczu.- odparła Angelica i spytała.- I jak ci się pracuje u łowców czarownic?-

-Praca jak każda inna, ale ludzie są bardzo kompetentni. Ostatecznie moglem trafić dużo gorzej -


- Nie twierdzę że gorzej...możesz trafić gdzie indziej. Wiesz że trzynastkę zamierzają przeorganizować?-


-Nie wiedziałem, o tym -
To krótki zdanie Chris wypowiedział po chwili przerwy. Naprawdę nie miał głowy do spraw administracyjnych, ale wiadomości o reorganizacji były dużą nowością.

- Ponoć część personelu nowojorskiej trzynastki ma być wysłana do Miami. Od czasu Katriny wzrosła tam przestępczość. Choć dziwi mnie że właśnie wydział 13 w Miami ma zostać bardziej wzmocniony.-


-No tak, widać tam na górze wiedzą coś czego my nie wiemy, może huragany mają jakiś wpływ na wariatów? Zresztą to nie moja działka, ja mam ich tylko łapać, aczkolwiek mam nadzieje, że w Nowym Yorku, zdążyłem polubić to miasto-
Naprawdę zdążył je polubić, całe dzieciństwo spędził na podróżach i tak naprawdę tylko NY, był miejscem, w którym mógł zakotwiczyć na dłuższy czas.

- Możesz wkrótce zmienić miejsce pobytu...Ponoć to sprawa priorytetowa. Co prawda Rook już złożył zażalenie swym przełożonym. Ale ponoć nic nie uzyskał.-


-No cóż, zobaczymy - Powiedział ponuro detektyw. Nie zamierzał się tym co prawda martwić na zapas, ale z pewnością nie były to wesołe wiadomości. Szczególnie, że bał się, iż zadanie wzmocnienia Miami spadnie właśnie na nowych ... w tym jego.

- Wybacz że ci psuję weekend takimi wieściami. Myślałam że wiedziałeś.-


-Nic nie szkodzi, skoro nie mogę z tym nic zrobić, to nie będę się tym przejmował-


-To dobrze. Powodzenia w pracy. Wpadnij na kawę na tygodniu to pogwarzymy dłużej. A ja już wychodzę na spotkania z Jimem. Do usłyszenia Chris.-

-Do usłyszenia i mam nadzieję do rychłego zobaczenia- odpowiedział jej policjant i rozłączył się. Chwilę patrzył się w ekran telewizora. W końcu jednak usiadł na kanapie. Nie było sensu siedzieć tutaj i zastanawiać się nad tą całą sytuacją czy użalać się nad sobą. Podniósł telefon i wybrał jeden numer.

-Halo Vitorio ... jesteś zajęty? Nie, to świetnie! Słuchaj mam ochotę na małe spotkanie, nic wielkiego, chcę pogadać, bo ostatnio nie mieliśmy okazji. Nie, o niczym wielkim. Chcę się trochę rozerwać po ciężkim tygodniu ... pasuje? No to świetnie. Co powiesz na ten nasz stary klub? No tak, dobra to do zobaczyska za godzinkę. Trzymaj się stary - Kiedy tylko się rozłączył szybko się przebrał. Na bluzę wojskową, zarzucił jeszcze skórzaną kamizelkę ... bez żadnych naszywek. Wieczorami robiło się chłodnawo. Zamknął mieszkanie i ruszył na najbliższy przystanek.

Chwilę zajęło mu dojechanie do "Rock Den". Był to całkiem przyjemny klub, w którym jak wskazywała nazwa grano Rocka ... różne jego odmiany i pokrewne mu gatunki. Razem z Pozo przychodzili tutaj jeszcze za swoich studenckich czasów. Od tego czasu nie wiele się tutaj zmieniło, ale to przecież była magia tego miejsca. Poza tym w klubie zdarzały się naprawdę niezłe koncerty. Przed drzwiami czekał na niego już jego były współlokator.

-Cześć Chris - powiedział kolega wyciągając do detektyw rękę -Ja dziś nie na długo. Ostatnio mam sporo pracy i rautów ... wiesz jak to jest w tym czasie -

-Cześć - odpowiedział mu detektyw -Ja ostatnio też trochę imprezowałem, więc nie mam zamiaru szaleć. Jedno, góra dwa piwka. Głównie to chcę pogadać -

-No to wchodzimy - po tych słowach oboje skierowali się do wejścia do klubu ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline