Karczmarz cały poczerwieniał. Siedzący przy sąsiednich ławach goście, w większości torańscy kupcy, z zainteresowaniem przyglądali się, temu co działo się przy stole.
- Nie interesują mnie wasze ballady! – krzyknął karczmarz do Thorgara, po czym zwrócił się do barda. – A ty co tak stoisz? Wynocha stąd! Idź zabawiać innych, szacownych gości! Bard skłonił się i odszedł, brzdękając coś na lutni i mrucząc pod nosem.
- Dojadajcie posiłek i żegnam. Nie będę powtarzał po raz kolejny. Wasze konie, jak mniemam są w stajni. To ten budynek obok zajazdu. Odźwierny bramę wam otworzy i wskaże drogę, dokądkolwiek zdążać chcecie. A ode mnie dobrego słowa nie usłyszycie na drogę. Żegnam!
Z tymi słowy odwrócił się i oddalił się w stronę kuchni, znajdującej się na zapleczu.
- Lado, miej ten dom w swej opiece! I chroń przed takimi – wymruczał na odchodne. |