Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2009, 13:08   #18
michau
 
michau's Avatar
 
Reputacja: 1 michau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłość
Kiedy Arnthaniel powrócił do Minas'Drillu, ujrzał opartą o łuk bramy Valerię.
- Tylko jedna osoba którą znam, mogłaby wywołać pożar w północnej dzielnicy... Arthaniel. - powiedziała smutnym tonem i spojrzała na niego spod długich rzęs.


Arnthaniel początkowo jej nie dostrzegł. Najpierw usłyszał jednak jej głos, a dopiero potem dopadło go spojrzenie jej bystrych oczu. Jej głos uderzył go swoją melodyjnością i spokojem. Spoglądał teraz na nią spode łba. Spójrzmy prawdzie w oczy, widok Valerii w tym miejscu nie wróżył najlepiej.
- Valeria? Ekhem... dawno nie widziałem cię... w tej części miasta- wykrztusił niepewnie Arnthaniel.

Dziewczyna natychmiast przestała się podpierać i podeszła przed mężczyznę.
- Nie graj ze mną. Dobrze wiem, co sprowadziłeś do Minas'Drillu. Oddaj mi to, i będzie po wszystkim. - powiedziała chłodnym tonem. Tak byłoby najlepiej, dla obu stron.

- O czym ty mówisz?- Arnthaniel nie dał zbić się z tropu.- Jedyne o czym obydwoje wiemy to fakt, że cieszymy się na to spotkanie- Arnthaniel uśmiechnął się próbując żartować, jak za dawnych czasów

Prawie się zaśmiała.
- Maks cię wydał. - powiedziała nieco łagodniej. Możemy pójść na ugodę. Oddajesz mi Treks, ja cię puszczam wolno.

Wiedziała. Cholera. Maks, skurczy... To mój najlepszy kumpel. Musiała go przycisnąć. Nie było możliwości żeby mnie zdradził sam z siebie. Mam przesrane.
-Valeria... posłuchaj. Zagram w otwarte karty. Mam ten towar, ty wiesz ze go mam. Jesli jednak nie dostarczę go dzisiaj do odbiorcy bede martwy gora za dwa dni.- Arthaniel mówił najbardziej przekonywująco jak potrafił. Nie kłamał tym razem.

To był błąd, pomyślała Veleria.
- Tym samym głosem się tłumaczyłeś, jak nakryłam cię w łóżku z tą dziwką. - rzekła twardo. Wiesz co? Dałeś mi wtedy dużo do myślenia i już nie jestem tą samą kobietą. Nauczyłam się przede wszystkim nie ufać mężczyznom. Jednemu w szczególności.

Ona znowu o tym samym....Arthaniel wysilił się na ton dobroci, chociaż nóż miał na gardle.
- Tu naprawdę nie o to chodzi... To co było.. żałuję. Wiesz o tym. Gdybym nie był tak napruty nigdy bym się z nią nie przespał. Do tego ona wykorzystała sytuację...

- Przestań!
- urwała mu machnięciem ręki.
Wiedziała, iż spotkanie Arthaniela po takim czasie na pewno przywoła ten temat.
- Już przez to przeszłam, nie zamierzam robić tego ponownie. - rzekła. -Trzeba było wieść stabilniejsze życie i nie niszczyć wszystkiego co miałeś. Jaką mam gwarancję, że tym razem mówisz prawdę?
Mimo całego uporu w jej głos wdała się nuta wątpliwości.

-Jeśli nie dostarczę towaru, będziemy mieli jeszcze pare dni, żeby pogadać. Jak dla mnie, góra dwa. Zaplanujesz coś? Lepiej coś wesołego, bo zaraz po tym będzie mój pogrzeb.

Arnthaniel patrzył jej prosto w oczy i nie przerwał nawet na moment.
- Wierz mi,Treks nie jest tani, a jak ginie paczka z narkotykiem, to traci się wiele sztuk złota. Kontrahenci nie są zadowoleni... a ci z którymi pracuje, gdy sa niezadowoleni najpierw obcinają skrzydła, a potem robią parę gorszych rzeczy. Efekt ten sam...- Arnthaniel przekręcił lekko głowę i wywróciłoczy. W tej sytuacji nie wyglądało to komicznie...

Nie mogla wytrzymać ciągłego kontaktu wzrokowego i w końcu się poddała.
- Dobra. Mam lepszą propozycję. Ty mnie zabierasz do swoich zleceniodawców, razem pakujemy ich do paki, oddajesz Treks dobrowolnie w ręce straży. - szybko obmyśliła plan działania. W zamian możesz liczyć na wsparcie straży w razie kłopotów.
Tym razem to ona zwróciła błękitne spojrzenie w jego oczy.

Arnthaniel, po tym co uslyszał bił się z myślami.. Cholera, co robić. Propozycja niezła, ale to nie rozwiązanie.
- To nie za dobry pomysł... nie znasz ich. To nie jest tak hop. Ja mam kontakt tylko z pośrednikiem. Mogę ci tyle powiedzieć, że to skrzydlaty, na dodatek z tego miasta- Arthaniel mówiąc to, chciał się odwdzięczyć za to ze mu zaufala. Noz na gardle odsunął się lekko. Kontynuował: - Ale nie wiem gdzie mieszka. Wiem, że wywodzi się z kasty wody. To cała siatka. Nigdy nie miałem kontaktu z "górą". Ja tylko dostarczam paczki...- urwał zrezygnowany. Faktycznie nie miał kontaktu z wyższymi szychami.:- Jak ktoś dowie się, ze chociaż próbuje z wami pracować nikt mnie nie ochroni. Mogę wam wydać pośrednika- tego od którego odbieram towar i do którego go dostarczam. Możecie to wszystko sfingować i aresztować mnie razem z nim. Miałbym wtedy alibi ... więcej chyba nie mogę zrobić.

- Co próbujesz przed nami ukryć? - spytała lekko marszcząc czoło.

- Nic... mówię tylko że mnie zabiją, jak nie dostarczę towaru. Nikogo nie kryję. Nie mam w tym interesu. Kończę z tym gównem. Treks po woli robi się nieopłacalny za duże ryzyko...sama widzisz.

Valeria położyła dłoń na rękojeści miecza, obnażając go nieznacznie.
- Mogę to w tej chwili zrobić po swojemu. - spojrzała na ziemię.- Nie dajesz mi innego wyboru...
Dziewczyna na chwilę przerwała i zamyśliła się, przeglądając w pamięci wszystkie wspomnienia, szczęśliwe chwile które przeżyła u boku tego mężczyzny. W jej oczach stanęły łzy.
- ... Ale tym razem ci zaufam. - odwróciła się od Arnthaniela w chwili gdy łza wypłynęła na jej policzek.
Nastała chwila ciszy, którą przerywał tylko szum wiatru, który rozwiewał jasne włosy Valerii.
"A jednak wciąż jestem taka sama..." - pomyślała.

Arnthaniel odetchnął z ulgą. Gra gitara. Wyda się wspólników, ale może nie posadzą za kraty. Zwłaszcza, że dziewczyna chyba jednak ciągle coś do niego czuje. Dawne czasy, ale uczucie czasami wygasa. Plus że go nie zabiją. Minus że straci robotę. W sumie i tak miał ją rzucić, czyli wychodzi na zero, a w zasadzie na plus bo nagrodą jest życie.
- Świetnie. Posłuchaj. Mam ten towar dostarczyć przed 16stą. Mamy zatem nieco ponad 4 godziny, żeby ładnie wszystko sfingować. Musicie mnie aresztować w momencie, gdy będę dostarczał towar. Oczywiście przy okazji zgarniecie też dostawcę. Ja będę wtdey bezpieczny. Towar dostarczyłem, a w razie czego wasz więzień zezna, że ktoś wsypał, a ja słowa dotrzymałem. Pytanie tylko, czy jak znajdę się w waszych lochach, to czy potem zechcecie mnie wypuścić...- mrugnął prawym okiem i uśmiechnął się- Układ stoi?

Valeria skinęła głową.
- Umowa stoi, powiedz tylko gdzie masz dostarczyć towar, resztą my się zajmiemy.
 
__________________
Fortune is fickle.
"Do not follow the Dark Side"
michau jest offline