Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2009, 17:19   #19
Garzzakhz
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Od popołudnia do około piątej nad ranem Agromannar obserwował okna komnaty maga z ciemnej uliczki. Słońce wschodziło leniwie. Półwampir był bardzo zmęczony. Mag ani razu nie wyszedł ze swej komnaty z tego co zauważył. Już miał dość tych obserwacji, zmęczonym krokiem wyszedł z ciemnej uliczki i ruszył w stronę najbliższej karczmy. Na ulicach o tej porze było bardzo mało ludzi. Większość rzemieślników przygotowywało swoje sklepy i pracownie do otwarcia. Mężczyzna wtoczył się do karczmy o nazwie „ Ziemska wyrwa”. W karczmie, w sali biesiadnej siedziało tylko trzech trubadurów przy palenisku. Kosztowali oni mięso z jakiegoś zwierzęcia. Przy barze stała młoda, ładna kobieta.
- Niech to… - pomyślał Agromannar. Po czym podszedł do lady.
- Czego pan sobie życzy - zaświergotała zaspana barmanka. Półwampir stłumił w sobie męczące go uczucie i odpowiedział
- Czy jest pokój dla jednej osoby do wynajęcia na tydzień?
- Owszem mamy tak ową kwaterę.
- Ile by mnie kosztowała?
- Na tydzień będzie 70 sztuk złota.
– odpowiedziała barmanka. Mężczyzna chciał roześmiać się jej w twarz ale przypomniało mu się że jest w stolicy, w obcym mu świecie. Rzucił po chwili milczenia wyliczone pieniądze po czym dodał.
- Ile by mnie kosztowała podwójna porcja śniadaniowa, dwa drewniane kubki mleka, wypożyczenie dzbana ciepłej wody, ręcznika, i dwóch mis kąpielowych ? Kobieta zapisała zlecenie i szybko obliczyła cenę :
- 21,5 sztuki złota. Agromannar znowu odliczył monety po czym rzucił na ladę. Barmanka zgarnęła wszystkie monety, po czym rzuciła na ladę klucz.
- Proszę za chwilę, przyniosę panu do pokoju zamówione rzeczy, pokoje znajdują się na piętrach. Półwampir wziął klucz i poszedł odszukać swój apartament. Gdy wszedł do pomieszczenia uderzył mu do nozdrzy zapach suszonych kwiatów. W pokoju było bardzo przyjemnie. Porządne duże łóżko, puszysta miła w dotyku pościel, wełniany dywanik, porządna, drewniana szafa i mała półka. Zdjął płaszcz i przepoconą koszulę. Był skonany. Po jakimś czasie barmanka zaczęła znosić zamówienia. Gdy wszystko już przyniosła stanęła w progu z figlarnym uśmiechem i zapytała
- Jeszcze coś pan życzy?
- Tak , proszę o kubek wody i mały woreczek soli.
Kobieta wróciła po chwili z kubkiem pełnym wody i woreczkiem soli. Agromannar od razu chciał dać jej zapłatę lecz szybko rzekła
- to na mój koszt. Mężczyzna chciał się uśmiechnąć, lecz gdyby to zrobił zobaczyłaby jego kły. Więc szybko wrzucił jej drobniaki do kieszeni w fartuchu i zmierzył złym wzrokiem. Karczmarka posmutniała i szybko opuściła pomieszczenie. Półwampir wstał i zamknął drzwi na klucz. Zjadł dwie porcje przepysznej jajecznicy z chlebem, wypił mleko dolewając do niego wyjęte z plecaka porcję zwierzęcej krwi. Nalał ciepłej wody do miski i umył się w niej. Po wytarciu się z wody wskoczył w samej bieliźnie do łóżka i poszedł spać.
***
Obudziło go pukanie, głośnie pukanie do drzwi.
- Kto tam - wykrzyczał.
- Już czwarta godzina po południu, już dawno po obiadowej porze, czy życzy sobie pan czegoś? – usłyszał za drzwiami głos tej samej barmanki, z którą rozmawiał rano. Zerwał się z łóżka, podszedł do drzwi , otworzył zamek kluczem i uchylił je lekko. Kobieta wścibsko wepchała głowę do pokoju i zaczerwieniła się lekko widząc go w samej bieliźnie.
- wytrwała – pomyślał półwamipr. – Ma pani jeszcze tę jajecznice co dziś rano? – spytał.
- Owszem ale mamy…
- To poproszę jedną porcje i kubek ciepłego mleka. – przerwał kobiecie Agromannar. Gdy odchodziła, dodał – Ma może pani jakąś starą szatę? Ma wyglądać jak najgorzej. Karczmarka spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Jakąś znajdę na zapleczu – opowiedziała zmieszana.
- O, to proszę przynieść, zapłacę za nią sowicie.
Niedługo trzeba było czekać na powrót barmanki. Wręczyła mu kubek z mlekiem i jajecznicę na talerzu.
- To najgorsza jaką mam. – powiedziała, podając starą, długą , lnianą szatę. Po czym dodała – będzie pan wyglądał w niej jak kloszard.
- Nie będę jej nosił, potrzebuję starego materiału. – skłamał półwampir i wręczył kobiecie 10 sztuk złota. Gdy wyszła wlał kolejną porcję krwi do mleka i wziął dużego łyka. Następnie sięgnął do swojego podróżnego plecaka i wyciągnął małe drewniane pudełko. W plecaku nie miał wiele rzeczy ponieważ zazwyczaj wszystko kupował w tym momencie gdy było mu potrzebne, a ubrań nie miał za wiele. Otworzył małe pudełko i wyją jedna z fiolek wielkości środkowego palca. W środku chlupotał fioletowy płyn. To były jego magiczne mikstury, które wielokrotnie ratowały mu dupę. Lecz w tym świecie, w którym się znajdował, magia mogła być troszkę inna i zbyt duża ilość specyfiku mogła spowodować wybuch jego serca lub inną nadczynność, która spowoduje jego rychłą śmierć. Agromannar przyjrzał sie fiolce, po kolorze wiedział że to mikstura na spowolnienie magii. Drugą pustą miskę do kąpieli postawił przed łóżkiem. Całą sól wysypał z mieszka do kubka z wodą. Siadł na łóżku przed miską i wymieszał sól w kubku. Odetkał korek od mikstury i szybko wlał sobie całość do ust. Połknął. Przez chwilę czuł się bardzo dobrze, lecz po chwili w powietrze z jego skóry wzbił się jasno niebieski dym. Żyły mu napęczniały, a do mózgu zaczęło się dostawać zbyt dużo krwi. Mężczyzną zaczęły majtać silne konwulsje. Agromannar szybko chwycił kubek z wodą i solą i wypił do dna. Gdy ostatnie krople napoju wlały mu się do żołądka, wszystko nagle wróciło do jamy ustnej i półwampir zwymiotował do miski przed sobą. Zdołał wyrzygać miksturę i zmęczony padł na łóżko.
- kurwa, trza zmniejszyć dawkę – powiedział do siebie cicho. Magia w tym świcie jest gęściej skupiona i jest jej ogółem więcej. Dobrze że przygotował wodę z solą, inaczej wybuchłby od środka. Gdy przelał mikstury do mniejszych fiolek zatkał je szczelnie i wsadził z powrotem do drewnianego pudełka. Pudełko wsadził do plecaka, a plecak do szafy. Swój długi czarny płaszcz także powiesił w szafie. Zakrzywiony miecz w pochwie i sztylet wrzucił pod łóżko. Zjadł, wypił mleko ze zwierzęcą krwią, obmył miskę po wymiocinach i ubrał się. Nie nakładał płaszcza było dziś bardzo ciepło. Nałożył swe czarne skurzane rękawice i wyszedł z karczmy. Troszkę błądząc po wschodniej dzielnicy znalazł kowala. Nabył u niego jeden litr oleju do rozpałki w piecu i jedną pochodnię. Następnie ruszył do północnej dzielnicy i kupił tam zwój - strumień wody. Wrócił do karczmy, gdy wszedł do swego apartamentu, tak jak się domyślił karczmarka wszystko uprzątnęła. Na wypadek sprawdził czy wszystkie jego rzeczy nadal są w pomieszczeniu. Wszystko było na swoim miejscu. Agromannar postawił na półce naczynie z litrem oleju, zwój i pochodnie położył na zwiniętej, lnianej szacie. Usiadł na podłodze przygotowując się do medytacji. Musiał być gotów psychicznie. Obecnie było w pół do siódmej wieczór. O tej porze roku ściemnia się po dziewiątej wieczór. Trzeba czekać.
 
Garzzakhz jest offline