Sabrie wywinęła popisowo mieczem - raczej na użytek ewentualnych rzezimieszków niż Castiela, który gładko przeszedł z nią na 'ty'.
- Wojowniczką... - powtórzyła cicho za nim. Ostatecznie tak zwano tych, co zarabiali na życie młócąc mieczem, czy innym zabójczym orężem. - A co do atutu... myślę, że biegłość w walce mieczem; zarówno pieszo jak i z końskiego grzbietu. Całkiem praktyczne w trakcie podróży. Choć portowe bójki nie są moją specjalnością - uśmiechnęła się lekko, wpatrując się w mrok. Uliczne walki były mieszanką nieczystych chwytów, ciosów i kopnięć w witalne części, oraz użycia wszelkiej broni i nie-broni jaka wpadła oponentom w ręce. Tylko ci, którzy wychowali się na wąskich drogach i w ciemnych zaułkach mieli kwalifikacje do tego typu bójek. Sabrie oparła miecz na ramieniu i zaczęła spacerować pozornie leniwym krokiem w poprzek ulicy, czujnie lustrując otoczenie.
- Skoro nie lubicie miast to co was przywiało do Waterdeep, Castielu? |