Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2009, 20:31   #14
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wstał z koi, nieco zdziwiony krótkim odstępem między komunikatem, a stukaniem. Ktoś zdawał się nie przestrzegać 'głośnikowych' poleceń, a sądząc po docierających do Gandasza emocji ten ktoś nie był członkiem załogi.
Onieśmielenie, zawstydzenie, ale i lekka desperacja...

Stłumił napływające sygnały gdy tylko przekonał się, że stojąca za drzwiami osoba nie żywi nieprzyjaznych zamiarów. Wbrew temu, co myśleli niektórzy, w 'czytaniu' cudzych uczuć nie było nic zabawnego.
Może gdyby dalej odczytywał uczucie pytanie jakie padło z ust... jakie zadała Midia by go tak nie zaskoczyło.

Rzecz jasna jego wcześniejsza oferta, mówiąca o przygarnięciu kogoś pod wspólny dach nie była takim ot tak sobie rzuceniem słów na wiatr. Czy może raczej - uwzględniając ich aktualne położenie - w kosmiczną pustkę.
Zawsze było przyjemnie móc z kimś zamienić kilka zdań. Poznać lepiej osoby, z którymi miało się spędzić parę najbliższych dni/tygodni/miesięcy. A nie ma lepszej okazji, niż wspólne zamieszkanie w niezbyt przestronnej kajucie.
Ale sądził raczej, że takim współlokatorem może stać się Ergo, czy też Tek. Natomiast Midia...
I co rozumiała pod pojęciem 'zagracone'?

- Witaj w mych progach - powiedział, starając się nie okazywać ani zaskoczenia, ani ciekawości. - Jeszcze się nie rozgościłem - dodał - więc masz prawo wyboru. Którą koję sobie życzysz - lewą czy prawą?

~ Lewą - odpowiedziała bez zastanowienia, po czym prześlizgnęła się obok Gandasza i ruszyła w stronę łóżka, na którym niemal natychmiast usiadła. ~ Tak, tu jest zdecydowanie więcej przestrzeni - rzuciła uśmiechając się w stronę Gandasza.

- Cieszę się, że ci się tu podoba - Gandasz uśmiechnął się. - Czy jako uczynny współlokator - nie użył słowa 'gospodarz', w końcu byli tu na równych prawach - mogę ci zaproponować coś do jedzenia lub picia? Zanim zaczniemy rozmowy na tematy przeróżne?

Śmiech Midii zadźwięczał wesoło w głowie Gandasza.

~ Jeżeli maja tu sok z owoców balsamicznych, to poproszę.

- Komputer! - powiedział Gandasz.

System aktywacji głosowej sprawował się znakomicie. O czym świadczyła natychmiastowa odpowiedź. Damski alt, niemal tak samo beznamiętny jak ten od komunikatów, powiedział:

- System gotowy do przyjmowania poleceń.

- Sok z owoców balsamicznych - powiedział Gandasz. - Dwa razy. Do tego bezy i sześć rurek z kremem. Mam nadzieję, że nie jesteś na diecie? - zwrócił się do Midii.

- Polecenie przyjęte - odpowiedział alt.

~ Nie, uwielbiam słodycze. Chyba dlatego inni biorą mnie za dziecko.

Podwinęła pod siebie nogi i oparła plecami o ścianę. Prawą dłoń uniosła lekko, zaś lewa sięgnęła do malej kieszonki w fałdach sukienki. Następnie wyjęła z nich ziarenko po czym położyła je w zagłębieniu prawej. Musnęła je lekko opuszkami palców po czym uniosła głowę spoglądając dziwnie widzącym wzrokiem w oczy Gandasza.

~ Lubisz kwiaty? - zapytała, po czym uniosła dłoń z ziarenkiem nieco wyżej, tak ze bez przeszkód można było zobaczyć jak wysuwa się z niego cieniutka łodyżka. Następnie pojawił się pączek i zwinięty listek, chwilę później, drugi. Roślinka rosła oplatając cieniutkimi korzeniami jej dłoń. Na koniec zalśniły białe płatki.



- Piękne - powiedział Gandasz i lekko dotknął śnieżnobiałego płatka. - Mówią, że kwiaty to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie stworzyli bogowie.

~Tak.. Niewielu potrafi docenić ich moc.

Od strony Midi napłynęła silna fala ciepłych uczuć. Troskliwości, miłości, uwielbienia. Dość szybko została jednak odcięta czy raczej przytłumiona.

~ No już, wracaj do siebie... - Gandasz usłyszał szept Midii, który najwyraźniej dotarł też do rośliny. Kwiat posłusznie zwinął płatki, wycofał korzenie i zamknął swoje piękno w zwyczajnym ziarenku.

Zanim Gandasz zdążył cokolwiek powiedzieć, przy podajniku na żywność zamrugało zielone światełko.
Klapka odsunęła się z cichym szczękiem i drewnopodobna tacka wysunęła się na zewnątrz. Gandasz chwycił ją i postawił na przysuniętym w pobliże koi Midii stoliku.

- Z prawej masz sok - powiedział. - Z lewej bezy, a rurki, jak łatwo się domyślić, są pośrodku.


~ Dziękuję - odpowiedziała biorąc w dłoń kubeczek i wkładając do niego rurkę.

~ Jesteś pewien, że moja obecność tutaj nie będzie ci przeszkadzała?

Gandasz uśmiechnął się.

- Jestem pewien. Nawet jeśli chrapiesz - zażartował.

~ O to się nie martw. Ja prawie wcale nie sypiam - stwierdziła Midia. Potem sięgnęła po rurkę i zanurzyła ją w kubku z sokiem.

Gandasz z zaciekawieniem obserwował mieszaninę, jaką zamierzała sprokurować Midia. I miał wrażenie, że jego kubki smakowe uciekłyby, gdzie pieprz rośnie, krzycząc po drodze z oburzenia.

- Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to nie pójdę w twoje ślady i pozostanę przy bardziej tradycyjnych metodach konsumpcji.

Midia wydawała się być nieco zdziwiona.

~ Nie lubisz rurek z sokiem? Czy też źle oceniłam zawartość tacy i znów się wygłupiłam?

Ostatnim słowom towarzyszyła silna fala niepewności i wstydu. Dziewczyna uniosła wyżej rurkę jakby chcąc się jej przyjrzeć.

~ Nie jestem pewna... Wydaje mi się, że właściwie oceniłam, ale...

- Och nie, nie... Nie pomyliłaś się - Gandasz pospieszył z wyjaśnieniami. - Nauczono mnie, że to się je osobno, ale przecież każdy je to, co mu sprawia przyjemność, i tak, jak lubi. Mi w najmniejszym stopniu nie przeszkadza, że jesz rurkę z sokiem. I apetytu tez nie odbiera.

~ Och... Tak, w takim razie przepraszam.

Pochyliła głowę mieszając automatycznie rurka w soku.

~ To wciąż jest trudne.. Nie widzieć...

Zapewne miała dodać coś więcej gdy niespodziewanie przerwało jej pojawienie się istoty emanującej silnymi falami nieufności.

- Nie masz za co przepraszać - powiedział, nie nawiązując chwilowo do dalszej części wypowiedzi. - Jak już mówiłem, w najmniejszym stopniu nie przeszkadza mi to, w jaki sposób podchodzisz do tych rurek. I wierzę ci na słowo, że to jest smaczne.

Midia nie odpowiedziała, zajmując się jedzeniem. Gandasz patrzył przez moment, jak dziewczyna pałaszuje rurkę, potem sam zajął się konsumpcją. Po chwili spytał:

- To jakiś twój znajomy? Przyjaciel? Towarzysz? - spytał.

Midia uniosła głowę z wyrazem twarzy mówiącym jasno, że nie zdaje sobie sprawy o kim Gandasz mówi.

~ Kto?

Gandasz spojrzał na nią z zaskoczeniem.

- Przed momentem pojawił się ktoś, kto, powiedzmy, nie darzy mnie zbyt wielkim zaufaniem. Niestety nie potrafię ci opisać tego kogoś. Czuję że jest, ale go nie widzę. Myślałem, że wiesz o kim mówię...

~ Chodzi ci o... Travellera? Nie wiedziałam.. Niewielu jest w stanie go wyczuć o ile nie emituje zwiększonego nasilenia fal..

Niespodziewanie uśmiechnęła się zupełnie jakby ktoś powiedział coś zabawnego.

~ No tak, od początku tej misji stale takie emituje.. Nie stanowi jednak dla was zagrożenia. To mój Opiekun, towarzysz.

- Traveller? - powtórzył Gandasz. Sądząc po rodzaju emocji, jakie dotarły do niego na początku misji, nieco powątpiewał w ów brak zagrożenia.

- Miło mi cię poznać - powiedział w stronę źródła emanującego fale. - Nie będzie ci przeszkadzać, że rozmawiamy o tobie? - spytał.

Emocje jakie napłynęły dość ostro kontrastowały z dotychczas odczuwanymi. Było to bowiem rozbawienie.. Szczere, nie podszyte kpina czy złośliwością, rozbawienie.

~ No cóż... Mamy zgodę...

Humor Midi również nagle się poprawił. Do tego stopnia, że ... Nagle świat zawirował w rozbłysku złota i zieleni. Nie trwało to długo, jednak gdy się uspokoiło byliście w zupełnie innym miejscu.



~ To lepsze miejsce na małą przekąskę...

- Pięknie! - powiedział zachwycony Gandasz. - Idealne miejsce na piknik...
- Midio? Travellerze? Czyja to sprawka?

Midia lekko się zarumieniła.

~ Moja... Traveller odszedł zbadać pozostałe pomieszczenia na statku, a ja... Jego propozycja i... On zawsze wie jak mi poprawić humor.

Na koniec wzruszyła ramionami i z uśmiechem podkradła rurkę leżącą po stronie Gandasza.

- Paskudna istota - roześmiał się Gandasz. - Złodziejaszek-łakomczuszek.
- Ale okolica jest piękna... Pospacerować i pozwiedzać też można?

~ Hmm.. Tak, wydaje mi się, że nikt nie będzie miał nic przeciwko...

Co mówiąc wstała. Taca z jedzeniem i napojami natychmiast zniknęła. Elfka wyciągnęła dłoń w kierunku Gandasza.

- Cieszę się, że będziesz moją przewodniczką - powiedział Gandasz, ujmując dłoń Midii. - Opowiesz mi coś o tym miejscu? Tu naprawdę jest pięknie.

Było tu całkiem inaczej, niż w lasach na jego ojczystej planecie, ale mimo tego czuł się tu prawie jak w domu.

~ To las z moich rodzinnych stron. Takim go pamiętam. Tam głębiej jest jezioro z krystalicznie czysta woda. Widać przez nią kolorowe rybki oraz miasto na jego dnie. Jest tu tez rzeka. Groźna, szeroka. Jej wody zawsze są wzburzone. Jest też polana, a na jej środku stary dąb o grubych konarach i gałęziach tak szerokich ze niemal ja cala zakrywa. W jego wnętrzu jest domek. Są tu zwierzęta. Dużo zwierząt. Tak.. To piękne miejsce.

Midia emanowała całą mieszanką uczuć. Tęsknota, smutek, radość.
Mówiła prowadząc swojego towarzysza dróżką między wysokimi drzewami. Promienie słoneczne gdzieniegdzie przedzierały się pomiędzy ich konarami, rozjaśniając zieleń liści i mchu pod stopami wędrowców. Gdy Midia wspomniała o zwierzętach na drogę wybiegła sarna. Zastrzygła uszami niepewnie, zdziwiona ich widokiem. Po chwili jednak podeszła do wyciągniętej dłoni elfki i polizała kostkę białej substancji, która niewiadomo skąd się w niej pojawiła. Zwierzątko wydawało się całkiem spokojne i pewne, ze nic mu nie grozi.

Gandasz szedł za dziewczyną, rozglądając się z zaciekawieniem. Wszystko dokoła było piękne. Jak we śnie.
I takie żywe... Pochodziło z prawdziwych wspomnień, czy z czyichś opowieści?
Ale wszak o to nie mógł spytać. Jeszcze nie teraz.

Sarence znudziło się w końcu stanie w miejscu i odbiegła.
Gandasz popatrzył przez moment za nią, obserwując jak na trasie jej biegu poruszają się liście. Potem przeniósł wzrok na Midię.

- Kiedy byłaś tam ostatni raz? - spytał.

~ Dawno... Nie jestem pewna.. 200.. moze 300 standardowych lat temu..

Szli powoli ścieżką.
Do ich uszu dobiegał coraz silniejszy dźwięk - odgłos spadającej z wysoka wody.
Na lewo od ścieżki pojawiło się nagle niewielkie jeziorko. Strumień, przebijający się przez skały, tworzył malowniczą kaskadę.



- Nic dziwnego, że kochasz ten las - powiedział Gandasz. - Jest przepiękny.

- Chyba - dodał żartem - że tam, w dole, czają się jakieś stwory, chcące połaskotać w pięty nieuważnego miłośnika kąpieli.

Midia uśmiechnęła się nieco smutno.

~ Tak... Szkoda, ze nie mogę go znów zobaczyć takim jakim ty go widzisz.

Gandasz pogłaskał ją po ramieniu pocieszającym gestem. Cóż można było powiedzieć w takiej chwili.

- Najważniejsze jest to, że go pamiętasz... A... - Nie dokończył.

Obraz rozmył się nagle. Gdy ponownie powrócił do ostrości siedzieli na łóżku, a miedzy nimi stała taca.

~ Travellerze....

Gandasz uslyszał w myślach nieco zdenerwowany glos Midii, po którym nastąpiła cisza.

~ Przepraszam. Wygląda na to, że wszystko na statku, łącznie z cala misją, wzbudza jego niepokój.

Zagarnęła z tacy dwie ostatnie rurki po czym zeskoczyła na podłogę.

~ Zlodziejaszek-lakomczuszek idzie na basen. Do zobaczenia Gandaszu.

Pomachała wesoło i zniknęła za drzwiami.

- Przyjemnej kąpieli - powiedział Gandasz.

Zjadł bezy i odstawił tacę do podajnika.
A potem wyszedł z kabiny. Po spacerze w lesie przydałby mu się nieco inny rodzaj ruchu.


***

Sala treningowa była zajęta.
Ergo zmagał się z wymyślonymi przez komputer bestiami. I radził sobie całkiem nieźle. Widać było, że w razie potrzeby warto by go mieć obok siebie.
A przeciwko sobie?
To też można było sprawdzić. Żaden komputer, bez względu na to, jak bardzo skomplikowany, nie był w stanie w pełni zastąpić żywego przeciwnika. Istoty inteligentne miewały tak głupie pomysły... Rzeczy, które nie mogły się przyśnić najmądrzejszym nawet komputerom.

Był gotowy.
I to w sposób, jakiego Ergo pewnie nie przewidział...
Unik, drugi... Odrobinę spóźniony, bo piasek zeszklił się tuż u jego stóp. Skok za przeszkodę, która ułamek sekundy później zamieniła się w chmurkę molekuł.
Nim kolejna błyskawica trafiła w to samo miejsce w dłoni Gandasza pojawił się średniej wielkości, niemal przeźroczysty dysk. Jasnoniebieski pocisk odbił się od niego, by wrócić z powrotem do swego stwórcy.

Ergo zachwiał się od siły uderzenia.
Wyładowania elektryczne niczym mrówki rozeszły się po jego zbroi.
Okrzyk,jaki się wydobył z jego gardła zdecydowanie nie brzmiał jak ból. Wyglądało raczej na to, że energia stymuluje go i pobudza do działania.


- Musimy częściej się tak pobawić. Jednak nie ma to jak żywy przeciwnik. A teraz chciałem ci zaproponować coś, na co niedawno trafiłem. Zdaje się, że od dawna nikt się w coś takiego bawił... Dla odmiany mała współpraca. Co ty na to?

- Komputer! Symulacja T-1881.

Wokół nich wyrosły nagle drewniane zabudowania.



I mnóstwo ponurych typów, które usiłowały ich wysłać na tamten świat...
Po broń, ciężką i nieporęczną, sięgnęli równocześnie.



- Dzięki za współpracę - Gandasz uśmiechnął się do Ergo. Przed chwilą zniknęło miasteczko i otaczający ich mieszkańcy, dziękujący swoim bohaterom. - Musimy jutro tez spróbować. Jeśli masz ochotę - dodał.


***


Droga na basen wiodła, jak przynajmniej mówił plan, obok sali do szermierki.
I bynajmniej nie była pusta.
Gandasz stanął w drzwiach.

Pomieszczenie było dość małe biorąc pod uwagę rozmiary pozostałych sal ćwiczebnych. Szklana ściana wychodziła na basen. Pozostałe trzy obite drewnem stanowiły dobra podstawę dla stóp przy wykonywaniu bardziej skomplikowanych ćwiczeń. Nie było tu komputera, ani symulatorów. Pomieszczenie wypełniała cicha muzyka pozwalająca wniknąć w siebie i skupić się na ruchu ciała. Midia stała pośrodku ubrana w krotką, niebieską tunikę. Była bosa. Mokre włosy ściśle przylegały do jej twarzy i pleców. W dłoniach trzymała dwa sztylety.



Pod ścianą czekały na nią jeszcze miecze, drewniane laski oraz cały asortyment broni białej. Dziewczyna czekała na ruch przeciwnika. Gdy nastąpił odpowiedziała szybko. Rozpoczął się taniec.

Gandasz nie dałby głowy, ale miał wrażenie, że niewidzialnym przeciwnikiem Midii był jej Opiekun, Traveller. I sądząc z dobiegających odgłosów nie walczył gołymi rękami.

Nagle Midia przyśpieszyła. Ruchy jej nadgarstków wprawiły ostrza sztyletów w wir niemożliwy do śledzenia. Szczek zderzających się ze sobą ostrzy przybrał na sile. Przeciwnik najwyraźniej dotrzymywał jej kroku bowiem nie było widać, by posunęła się chociażby o krok w przód. Walka trwała i trwała. Zdawało się, ze może tak trwać wiecznie gdy niespodziewanie dziewczyna zmyliła krok odwracając się w stronę szklanej ściany. Ten drobny błąd wystarczył, by na jej ramieniu pojawiła się pozioma linia dość szybko wypełniająca się krwią. W sekundę później cale pomieszczenie niemal wybuchło gniewem skierowanym w stronę intruza.

Gandasza niemal odrzuciło w tył. Cios był potężny i Gandasz wiedział, że za wszystko zapłaci później solidnym bólem głowy.
Nie zważając na gniew Travellera Gandasz ruszył w stronę Midii.

- Komputer! - rzucił w powietrze. - Zestaw opatrunkowy!

Mimo wszystko nie był przygotowany na to, że Midia będzie się bawić takimi ostrymi zabawkami.

Odpowiedz nie nadeszła. Zamiast niej pojawił się spokojny glos Midii.

~ Nic się nie stało. Zaraz się zagoi. Poza tym tu nie ma komputera...

W pewnym sensie Midia miała rację. Jednak głos Gandasza był na tyle donośny, by dotrzeć do receptorów komputera rozmieszczonych w sali z basenem.
W ślad za Gandaszem wtoczył się przez drzwi niewielki robot.

W tym momencie Gandasz był już przy Midii.

- Jak możesz powiedzieć, że nic się nie stało - powiedział. - W końcu zostałaś ranna. I to przeze mnie...

Midia skrzywiła lekko usta "widząc" robota, jednak nic nie powiedziała. Zamiast tego wyciągnęła dlon i lekko dotknęła rany. Skutek był natychmiastowy. Krew zaczęła cofać się do rozcięcia, które z kolei samo się zasklepiło. Wyglądało to zupełnie jak film puszczony od tylu z tym, że działo się naprawdę.

~ Mówiłam, że się zagoi.

Gniewnie marszcząc brwi zwróciła twarz w stronę źródła gniewu.

~ Mógłbyś już przestać! To była moja wina, nie jego. Zostaw nas teraz samych, Opiekunie.

Gniew zniknął, pozostawiając po sobie dwa miecze, które głośno uderzyły o drewnianą podłogę.

~ Przepraszam cię za niego...

Sztuczka... Nie... Umiejętność okazała się co najmniej ciekawa. Podobnie było z kwiatem. Ciekawe, czy można było się tego nauczyć...

- Nie dziwię mu się... W końcu jest twoim Opiekunem. Poza tym... Jak to się stało, że tak nagle się zdekoncentrowałaś? Tak doświadczona wojowniczka...

~ Nie jestem doświadczona.. To tylko proste ruchy.. Twoja aura.. Zobaczyłam jej blask katem oka i...

Rozłożyła bezradnie ramiona

Aura... Nie pomyślał wcześniej o czymś takim.
Pokręcił głową. Gest odruchowy, w tym wypadku zgoła bezsensowny.

- To z pewnością nie były to proste ruchy. Znam się na tym, uwierz mi. Gdybym nie wiedział, nie uwierzyłbym, że nie widzisz.
- Jeszcze raz cię przepraszam. Nie powinienem był ci przeszkadzać.

~ Nie przepraszaj - rzuciła nieco już gniewnie.

~ Wszyscy wokoło ciągle mnie przepraszają.. Nie znoszę tego. Może zamiast przepraszać pomożesz mi dokończyć trening?

Gandasz zmrużył oczy, a potem nagle roześmiał się.

- Mam taki zwyczaj, że przepraszam w chwili, gdy zawiniłem. Bez względu na to, czy chodzi o ciebie, czy o kogoś innego. Więc dobrze by było, gdybyś się do tego przyzwyczaiła.
- A z treningu nici. Nie mam zamiaru dać się poszatkować jak kapusta...


Midia roześmiała się. Radośnie i szczerze jak dziecko.

~ Może jak obiecam, ąe będę ostrożna? Poza tym.. Mamy tu kije. Dawno nie ćwiczyłam walki tą bronią. No chyba ze masz inne zajęcia, to nie będę cię zatrzymywać.

Gandasz uśmiechnął się.

- Wolę sobie nie wyobrażać, co w twoim wydaniu znaczy 'ostrożna'. Już chyba wolę te kije.
- Powiedz mi jeszcze... W jaki sposób wyczuwasz ruch przeciwnika? Słuch? Intuicja? Wyczuwasz intencje?


Podszedł do ściany i chwycił dwa kije.

- Złapiesz, jak rzucę? - spytał.

~ To.. Ciężko wytłumaczyć. Świat który widzę to biała mgła. Każda osoba posiada w nim swoja aurę. Przedmioty martwe nie, ale jeżeli ktoś je dotykał pozostaje ślad, dzięki któremu mogę je zobaczyć. To jak wspomnienie. Jeżeli tych wspomnień jest dużo, obraz się zamazuje, a ja wracam do punktu wyjścia. Tak jak miało to miejsce w sali odpraw. Dodatkowo pomaga mi moja moc. Mogę zwolnic bieg czasu dla mnie samej. Widzę wtedy wszystko w zwolnionym tempie, co pozwala mi posługiwać się bronią lub łapać przedmioty.


Mówiąc to odłożyła sztylety pod ścianę i powróciwszy na miejsce pośrodku sali wyciągnęła dłoń w geście oczekiwania.

- Uważaj... Łap - Gandasz rzucił równocześnie oba kije. Sam sięgnął po trzeci.

Midia bez trudu złapała jeden, a następnie drugi. Uśmiechnęła się do mężczyzny po czym zakręciła nimi młynki. Bron natychmiast dopasowala się do jej wzrostu.

~ Daj znać gdy będziesz gotowy.

Walka kijem, wbrew temu, co myślą niektórzy, jest nad wyraz szybka i nad wyraz często kończy się kontuzją. Bez względu na to, czy kto walczy dwoma długimi kijami, z których jeden służy do obrony, a drugi do atakowania, czy też trzyma się w ręku solidną lagę, która służy tak do obrony, jak i do zadawania ciosów.
Do tej walki Gandasz nie zamierzał podchodzić z przymrużeniem oka. Widział Midię w akcji i nie sądził, by z kijami dawała sobie radę gorzej, niż ze sztyletami.

~ Bez ograniczeń? Moce? Mutacje? Przemiana? - zapytala zaczepnie wodząc za Gandaszem niewidzącym wzrokiem.

- Bez żartów, moja droga... Chcesz za wszelką cenę wygrać? Kije to kije. Chociaż kiedyś, przy okazji, chętnie bym się dowiedział, w co przemienia się taka ładna dziewczyna, jak ty.

Zważył w ręku kij.
Broń była odrobinę zbyt ciężka, jak na zwykły trening. Ale, jak sam widział, Midia potrafiła o siebie zadbać w razie jakiegoś wypadku.
Mimo wszystko wolałby, żeby nic takiego się nie stało. „Wysłuchiwanie" Travellera było na dłuższą metę męczące.

Zaatakowała bez ostrzeżenia gdy ważył kij. Wzbijając się w powietrze wykonała zgrabny obrót dodający siły uderzeniu. Drewno zderzyło się z drewnem odbijając echem wśród ścian. Nie czekając, aż przeciwnik wykona swój ruch okręciła się na piecie mierząc z pełnego obrotu w lewe ramie.

Nie silił się na żadne widowiskowe sztuczki. Obrócił się minimalnie, odbijając drugie uderzenie końcem kija.
Jego kontratak, skierowany na stopę na której opierała się Midia był lekki i mimo szybkości łatwy do odparowania. Całkiem jakby dopiero oswajał się z nowym przeciwnikiem i jego techniką.

Elfka odskoczyła omijając kij o ułamek sekundy. Stała teraz mniej więcej na odległość kija. Dwa kawałki drewna w jej dłoniach wirowały wolno gdy okrążała przeciwnika wyszukując odpowiedniego momentu do zadania kolejnego ciosu. Zaatakowała bez ostrzeżenia mierząc kijem w dłoń Gandasza, drugi trzymając w pogotowiu na wypadek kontrataku z jego strony.

Atak, kontratak, riposta...
Szczęk kijów rozlegał się od kilkunastu minut. W walce na punkty pewnie byłby remis. Każde z nich zaliczyło po dwa trafienia, które nie zrobiły na przeciwniku zbyt wielkiego wrażenia.
W walce na śmierć i życie...
Prawdę mówiąc Gandasz wolałby mieć kogo innego po tamtej stronie kija. Midia była przerażająco szybka. I gdyby do tego dorzucić determinację...

- Co byś powiedziała na remis? - zapytał po kolejnym odpartym ataku. - Mój zegar mówi mi, że trwa to już prawie godzinę.

Midia opuściła kije uśmiechając się radośnie. Oddychała znacznie szybciej niż przed rozpoczęciem walki, a i włosy były teraz mokre zdecydowanie nie od wody w basenie.

~ Zgoda. Kąpiel?

Po czym nie czekając na Gandasza ruszyła w stronę basenu rzucając kije byle jak, byle gdzie.

Gandasz uśmiechnął się.

- Bałaganiara - rzucił teatralnym szeptem.

Ustawił kije na poprzednim miejscu, a potem pospieszył w ślad za dziewczyną.
 
Kerm jest offline