Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2009, 12:51   #7
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze



Ślepiec, a za nim w szeregu pomniejszych ślepców gromada...

Gotfryd siada na ławie obok niej.
Jego wzrok chwile błądzi po zdewastowanym przez czas i deszcze wnętrzu. Spojrzenie wychwytuje szczegóły, które dotąd mu umknęły : rozbitą na pół kamienną płytę służącą za ołtarz, wymalowane tu i ówdzie brunatnym kolorem odwrócone, przeklęte krzyże (czyżby to była zaschnięta krew ? Niemożliwe, po tylu stuleciach ?).
Zmurszałe belki stropu i ściągnięte w jeden kąt porozbijane ławy. Ślady ogniska na środku kapliczki (co za szaleniec ważył się tu nocować ?) i odór śmierci.
Nie tej z pola bitew, pełnej słodko, mdlącego zapachu krwi i dymu, ale starej, tkwiącej wokół w uśpieniu, jakby to miejsce wybrał sobie Czarny Żniwiarz na miejsce swego wypoczynku.

Przechodzi go zimny dreszcz, czuje jak lodowe igiełki wędrują od karku gdzieś niżej, w dół kręgosłupa. Wzdraga się nieznacznie i zaczyna opowieść :
- Setki, setki lat temu, gdy nasz lud dopiero zasiedlał te ziemię mieszkały tu plemiona wyznające wiarę w jednego boga. Czcili swych proroków i kapłanów i składali im krwawe ofiary w ohydnych ceremoniach. Dziś już nikt nie wie jak wyglądały, nawet najstarsi uczeni, których o to pytałem nie potrafili nic powiedzieć, wiadomo natomiast że przejmowały grozą i obrzydzeniem naszych przodków.
Czekali na wcielenie swego boga, który poprowadzi ich przez ogień i śmierć do świata szczęśliwego. Jego symbolem był krzyż - znak nieba i ognia, ziemi i wody, przed którym się modlili.
Ich zwierzchnikiem, któremu wszystkie te ludy były posłuszne, była kobieta. Nie wiadomo czy była nieśmiertelna, czy utrzymywała ja przy życiu magia, wszyscy są tylko zgodni, że była bardzo piękna, długowieczna i ciągle młoda. Ponoć piła krew wybranych dziewcząt i młodzieńców ze szlachetnych rodów by zachować wieczną młodość.
Jej pałac lśnił od złota i klejnotów, otaczały ja przepych i bogactwo, jakiego nie możemy sobie nawet wyobrazić.
Gdyby przybył ich bóg miała się przed nim ukorzyć, oddać władzę nad plemionami i spłonąć na wielkim stosie wraz ze swymi skarbami i dworem.

Nazwali ten rytuał katharsis - oczyszczeniem.

Toczyli z nami ciężkie wojny, ale nasi przodkowie byli dzielnymi ludźmi i powoli spychaliśmy poprzednich mieszkańców tej krainy coraz dalej na południe zadając ich wojskom klęskę za klęską. Na próżno błagali swych zmarłych kapłanów i proroków o rade, na próżno składali krwawe ofiary ich bóg ich opuścił jak im się zdawało.
Doprowadzeni do rozpaczy wydali ostatnia jak się zdało bitwę, która skończyła się straszliwą rzezią. Ich królowa nie chcąc się poddać wzniosła całopalny stos i gdy nasze wojska obległy ich stolice wstąpiła nań ze swym dworem, doradcami, sługami. Olbrzymi pożar spustoszył miasto a nasi kapłani orzekli że jest to miejsce przeklęte i nakazali zrównać ruiny z ziemia, zaorać i posypać solą by nic już tam nigdy nie wyrosło.

Przerwał na chwile, zaczerpnął kilka haustów powietrza i kontynuował.

- Dziesięć lat później pojawił się śród nich pewien ociemniały młody człowiek. Przepowiadał, że ich naród powstanie, tłumaczył że wszystkie klęski to kara za to, że nie dość mocno czcili swego boga. Wieszczył że ich naród odrodzi się gdy wszyscy z nich spełnią pokutę - tu Gotfryd zadrżał ze strachu czy tez obrzydzenia - gdy poświęcą swemu bogu swój wzrok.

Niedługo otaczały go już tysiące, dziesiątki tysięcy i pewnej nocy, najkrótszej nocy roku wszystkie te tłumy zaprzysięgły pokutę. Wcześniej zasłonili wzrok tez posagom swych świętych i kapłanów by i oni pokutowali wraz z nimi, odwrócili symbol któremu bili pokłony uznając że na razie nie są go godni czcić w dawnej postaci.
I stało się coś strasznego. Po kolei każdy z tych dziesiątków zgromadzonych ślepł, a gdy ostatniego otoczył mrok, ich nowy prorok odzyskał możność widzenia. Poprowadził swą ociemniałą armię do walki ich świątynie znowu rozbrzmiewały bluźnierczymi inkantacjami, a ołtarze spływały krwią.

Zdobywali jedno miasto po drugim, nie zostawiając nikogo przy życiu, potworna armia ślepców. I gdy zdawało się, że już naszego ludu nic nie uratuje pojawiła się ich królowa. Nie wiadomo jak ocalała, odziana była w łachmany, ale wciąż była młoda i nieziemsko piękna. Prorok, czy tez wcielenie ich boga ujrzawszy ją zakochał się bez pamięci. Nie wiedział, że kobieta nosi w sercu tylko zemstę za stracone pełne przepychu życie i wspaniałe skarby.
Dzień przed ostatnia bitwą gdy przeciw tysiącom ociemniałych stanęło ledwie tysiąc naszych rycerzy wydała go nam.
Przed frontem naszej armii postawiono olbrzymi krzyż na którym zawisł przeklęty prorok. Ich królowa sama oznajmiła ślepcom co wniesiono przed nimi, po czym zniknęła. Jak gdzie, w jaki sposób, nikt nie wie, jej zemsta się jednak dopełniła.

Pokonała swego boga jego własną bronią.

Gdyby jej lud nie uwierzył, nie poddał się pokucie, jego wysłaniec nie odzyskał by wzroku by móc ich poprowadzić do walki.
Gdyby nie widział, nie zakochałby się w niej.
Gdyby nie pokochał i uwierzył, nie mogłaby go zdradzić...





- Złamani, wierzący teraz że są naprawdę przeklęci na wieki ślepcy nawet się specjalnie nie bronili. Nasze wojsko wyrzynało ich jak stada owiec, tropiąc ocalałych dzień i noc.

Myśleliśmy dotąd że wyginęli już wszyscy, ale jak widać -
tu szlachcic zatoczył krąg dłonią - myliliśmy się.

Przerwał mu cichy okrzyk Akwicjusza:
- Panie ! Ta chusta - z dłoni zwieszała się jedna z zasłaniających dotąd oczy posągów tkanin - ta chusta jest świeża. Nie może tu wisieć dłużej niż kilka dni.

Gotfryd poderwał się z ławy:
- Pani musimy uciekać. Błagam Cie przyjmij gościnę w naszym zamku, a przysięgam że nie zabraknie Ci niczego - uklęknął przed nią na jedno kolano.
- Pani zaklinam Cię... Proszę...
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 22-10-2009 o 19:35.
Arango jest offline