Pierdolić tych niezdecydowanych frajerów.
Niech zdychają. Niech babrają się we własnych flakach, rozrywani przez tych psycholi.
To by było nawet dobre ujęcie. Ostrość na ofiarę. Tamci w tle. No może trochę za mocne. Przepuściłoby się to przez photoshopa, powymazywało trochę krwi i można by puścić, w jakimś serwisie internetowym.
White nie mógł usiedzieć na miejscu. Leżenie i czekanie na śmierć, na tej kanapie nie da mu życia. Takiego, o jakim marzy.
A do sławy i pieniędzy, dorzuciłby jeszcze dziwki.
Za kilka godzin będzie z dala od Everett, z materiałem o Altmanie i fotorelacji o pięknie nowej uroczystości Boeinga.
To miało sens. - Gdyby ktoś chciał pojechać ze mną byłabym wdzięczna... trochę głupio przyznać, ale ja... hm... mam pewne lęki przed wodą...
Aleksander wstał, sięgnął po teczkę i zdecydowanym głosem odparł. - Pojadę z Panią. Może uda się nam zobaczyć, co się dzieje na drogach.
Pierdolić sytuacje na drogach. Równie dobrze mogą się topić w krwi. Musi to wszystko opisać. Zarobić na tym. Potrzebuje akcji. Sensacja zarabia.
Pierdolić pomoc zbłąkanej kobiecie. Dziś nie był rycerzem z bajki. Po prostu miał dość dreptającego mu po piętach gliniarza. Nie mógł na niego patrzeć.
Gdy wychodzili, odezwał się do kobiety. - Liberty, tak? Słuchaj, w drodze powrotnej podjedźmy pod komisariat. Stoi tam moje auto. W środku jest kilka rzeczy, których nie mogę tak po prostu zostawić. - mówiąc, to oczęstował ją uśmiechem z serii "Taki jestem kurwa roztrzepany".
Win to Win. Każdy wygrywa. Czysty marketing. Ja wskakuje do rzeki, Ty wieziesz mnie na komisariat.
A po drodze staramy się nie zginąć.
Ostatnio edytowane przez Lost : 04-10-2009 o 15:24.
|