Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2009, 21:30   #205
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Żołnierz zadziwił się lekko słysząc komendę, najwidoczniej sądził, iż usłyszy coś innego. Na szczęście o nic już więcej nie pytał, tylko posłusznie odmaszerował. Lenard nigdy nie piastował wysokich stanowisk w żadnej armii, należał co prawda do oddziału najemników Seamus'a, jednak tam liczyło się tylko stanowisko ich szefa. Sam Spoon nie miał okazji wydawać jakichkolwiek rozkazów, jego zadaniem było tylko je wykonywać, skąd miał więc wiedzieć jakie polecenie powinien wydać żołnierzowi?

Czuł coraz większy stres, wciąż zastanawiał się kiedy wreszcie ktoś odkryje, że nie jest tym za kogo go uważają? Wyrwać się z tego piekielnego miejsca, rzucić to wszystko w cholerę, tylko to mu teraz zaprzątało głowę. Z każdą chwilą coraz bardziej żałował, że zgodził się na podróż do Sarrin, gdyby wtedy nie uległ namową Marcus'a. Zmierz się ze swoją przeszłością i zostaw ją za sobą - tak prawił i w końcu przekonał Lenard'a. Co im z tego przyszło? Marcus najpewniej zginął wraz z pozostałymi mieszkańcami miasta, Spoon dowiedział się co prawda co się stało z Sally, lecz zaraz potem zatęsknił za dawną niewiedzą. Gdyby tylko nie wyruszyli do Sarrin...

Kolejne myśli i złe przeczucia sprawiły, iż przygnębienie opanowało go niemal w pełni. Zapewne właśnie dlatego, poważnie roztargniony Spoon prawie przegapił swoich dawnych towarzyszy, którzy szli w towarzystwie kilku wojskowych.

*Valrod, Vanya i Dantlan! Więc nie tylko ja tu trafiłem!*

Dobrze było wiedzieć, że nie siedzi w tym bagnie sam. Powoli ruszył za nimi, miał nadzieję, że wiedzą coś więcej o tym co się wydarzyło, Stavin był przecież magiem, być może miał domyślał się dlaczego tutaj trafili. Wszelkie pytania musiał jednak odłożyć na później, kiedy znajdą się wreszcie sami.

Na dworze wcale nie było lepiej, wszędzie tylko flagi z herbem płonącej korony na błękitnym tle. Niedaleko znajdował się wypełniony straganami z różnorakimi towarami plac handlowy, ludzi było tam od groma, tak że ciężko było by się tam komukolwiek przecisnąć. Istny raj dla małych złodziejaszków. Dalej rozpościerał się już widok na domy mieszkalne i zbudowane z czerwonej cegły masywne mury obronne.

Kilka kroków od Lenarda stali jego towarzysze, rozejrzał się wokoło i uznał, iż czas im się pokazać. Już miał zaczepić Dantlana, kiedy nagle tuż przed nimi pojawiło się mocne, oślepiające światło. Początkowo miało ono kształt owalny by wreszcie przybrać postać niewysokiej elfki. Kobieta była co najmniej tak zaskoczona jak Spoon i reszta zgromadzonych.

- Co tu się do cholery dzieje? - spytał patrząc na elfkę.

Widocznie nie tylko Lenard i jego towarzysze zostali przeniesieni wbrew własnej woli, mógł się tylko domyślać ile jeszcze osób pojawiło się w tym mieście w ten sposób. Dantlan postanowił porozmawiać z dziewczyną, ta jednak nie wiele wiedziała o tym jak się tutaj znalazła, zresztą nie wiedziała praktycznie nic.

Zdaniem Stavina nie trafili tutaj przypadkiem, zostali przeniesieni w czasie do miasta z ich wizji. Do miasta obleganego przez demony dodajmy. Czego więc mieli dokonać? Tylko jedna myśl przychodziła Spoon'owi do głowy, mieli uratować to miasto lub zginąć wraz z jego mieszkańcami. Innego wyjścia nie było.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline