Reputacja: 1 | Prom łącznikowy "Flogistona V". Przed zejściem na planetę.
Ambasador odpowiadał właśnie baronowi:
- Kapitanie Al.-Malik. Padło z Twych ust wiele nieprzemyślanych i sprzecznych deklaracji. Mówisz o posłuszeństwie cesarstwu, lecz nie Cesarzowi. Deklarujesz wierność suwerenowi, ale znieważasz jego wysokiego przedstawiciela. Powołujesz się na zdolność do reprezentowania Domu Al.-Malik jako najwyższy reprezentant w Imperze, lecz podważasz moje władztwo oparte na analogicznej zasadzie. Pominę tutaj inne kuriozalne konstrukcje logiczno-retoryczne, których łaskaw byłeś się dopuścić, w pierwszym rzędzie zaś zniewagi mniej lub bardziej otwarte. Być może przystoją one człowiekowi o Twoim urodzeniu, lecz tam, skąd ja pochodzę, świadczą raczej o miałkim umyśle i braku argumentów. Co nie przystoi osobie o Twoim urodzeniu, kapitanie. Rzekomo pragniesz porozumienia, a wciąż rozniecasz konflikty. Nie mogę na to pozwolić w sytuacji, w której znalazła się Armada.
Obun nie spuszczał wzroku z barona.
- Nie skorzystam z Twej „oferty” pomocy w dziedzinie dyplomacji, bo najwyraźniej sam talent krasomówczy tu nie wystarczy. Potrzeba też zrozumienia rządzących nią reguł i własnego w niej miejsca. Być może kiedyś zostaną wprowadzone do niej nowe, postulowane przez Ciebie standardy i będziesz mógł z radością prezentować całą swą bogatą historię rodową i naturę Twych pełnomocnictw każdemu, kto wyrazi w nie wątpliwość czy też dać upust buńczucznym deklaracjom w imieniu każdej siły politycznej, której będziesz miał szczęście być składową, nawet bez oficjalnych umocowań. Być może kiedyś… Na razie jednak pozostaniemy przy obowiązujących dotychczas zasadach.
- Dlatego też nie życzę sobie Twej osoby w delegacji, jako elementu niepotrzebnego ryzyka tam, gdzie konieczne jest ukazanie jednolitego stanowiska. W związku z tym prom zawróci teraz na „Flogiston V”, gdzie członkowie delegacji będą mogli udać się do mojego osobistego promu, który, w mojej opinii, jest bardziej stosownym do tej misji środkiem transportu. Upoważniam też komandora Desjani i podległe mu siły do użycia wszelkich środków włącznie z bezpośrednim przymusem przeciw każdemu, kto będzie chciał dokonać nieautoryzowanego lądowania na planecie, co będzie uznawane za próbę sabotowania cesarskiej misji dyplomatycznej. Proszę też kapitanów z Ligi o wybór innego przedstawiciela na spotkanie. Kapitanowi Al-Malik zostanie zreferowany jego przebieg tak, jak pozostałym. Pałac Marszałka Wojny Hardanii, godziny wieczorne
Pierwszym człowiekiem, który postawił stopę na Thetys był sierżant Ahmadi – kierowca i łącznościowiec Zespołu Alfa, obecnie pełniący rolę szpicy w oddziale ochrony Ambasadora. Żołnierz rozejrzał się czujnie i omiótłszy wzrokiem okolicę starał się ignorować grupę uzbrojonych postaci i po raz pierwszy tego dnia przeklął decyzję swego dowódcy, majora Selima, by nie zabierać żadnych widocznych pancerzy, a broń ograniczyć do osobistej. Co prawda, jak zwykle, pani Vo Delvi postawiła na swoim, ale w tej sytuacji wystarczyłby jeden nieprzyjaźnie nastawiony tubylec i… trzeba byłoby zaufać konstruktorom tarczy. Ahmadi nie ufał im jednak i żywił podejrzenia, że kapryśne urządzenie przestanie działać właśnie wtedy, gdy będzie mogło wyrządzić jak najwięcej szkód. Tak… Ahmadi był z natury pesymistą, co czyniło go wręcz idealnym do wyznaczonego mu zadania. Wprawnym ruchem poprawił przyciemnione okulary, przełączając je w tryb widzenia w świetle wzmocnionym. Rozejrzał się raz jeszcze, koncentrując się na miejscach możliwych zagrożeń i sprawdzając, czy przy każdym z nich stoi uzbrojony miejscowy. Po niespełna dwudziestu sekundach był gotów złożyć raport przełożonemu. Uruchomił językiem ukryty w plombie nadajnik:
- Alfa jeden do Szeryfa: Strefa Żółta. Powtarzam: Strefa Żółta. Gospodarze troskliwi i gościnni. Odbiór.
Śmiesznie brzmiąca wiadomość dawała majorowi podstawowe informacje na temat sytuacji na zewnątrz. Miał teraz podjąć decyzję, czy bezpiecznie jest wyjść z Ambasadorem na zewnątrz, czy też należy poprosić gospodarzy o zwiększenie środków bezpieczeństwa. Jednak w tej sytuacji decyzja została podjęta znacznie wcześniej, jeszcze na pokładzie „Słonecznego”. Ambasador zaznaczył bardzo wyraźnie, jak ważne jest dla niego to spotkanie i jakie musiałyby zajść okoliczności, by nie doszło ono do skutku. Mimo obecności uzbrojonych strażników sytuacji daleko było do tego, by przerywać wizytę. Selim odpowiedział na kanale ochrony:
- Szeryf do Zespołu Alfa: Pielgrzym wychodzi na spotkanie. Powtarzam: Pielgrzym wychodzi na spotkanie.
Od tego momentu nie było już odwrotu. Major spędził następne kilka minut bacznie obserwując reakcje ich gospodarzy. Pomimo posiadania tarcz i przewagi technologicznej uzbrojenia miał pełną świadomość, że gdyby doszło do najgorszego, los Zespołu i jego podopiecznego byłby w najlepszym razie niepewny. Gestem nakazał rozwinięcie adekwatnego szyku, po czym nałożył półmaskę przeciwgazową. Dopiero potem z promu wyszedł Ambasador wraz z nie odstępującym go na krok obunem. Za nimi pojawiali się pozostali przedstawiciele Armady.
Całą drogę aż do Sali audiencyjnej „pałacu” odbyli nie zamieniwszy ani słowa. Nie było takiej potrzeby – gospodarze okazali się wprawni w wojennym rzemiośle i pozostało jedynie baczenie, czy któryś z żołnierzy eskorty nie okazał się ukrytym zamachowcem.
W sali audiencyjnej członkowie Zespołu Alfa w skupieniu obserwowali gospodarzy podczas, gdy Ambasador udzielał im odpowiedzi.
- Panie Marszałku, przybywamy z polecenia naszego władcy Cesarza Alexiusa Hawkwooda, który pod swoim panowaniem jednoczy wszystkie cywilizowane wspólnoty. Ja nazywam się Ville HanLaati i jestem Ambasadorem Jego Cesarskiej Mości. Stanowimy część flotylli, która przybyła do tego systemu, by zaoferować Wam powrót do wspólnoty ludzkiej, by pod ochroną Cesarza rozwijać się i budować lepszą przyszłość. Przybywamy w pokoju i oferujemy naszą przyjaźń. Byśmy mogli się lepiej zrozumieć opowiedzcie nam proszę o Ojcach i Waszej historii. „Słoneczny Wiatr”. Chwilę po ogłoszeniu alarmu.
„Przeklęci. Bezbożni. Synowie. Kozła!” – zaklął w myślach Hawkwood. Mógł tylko obserwować na ekranach odczyty sensorów, zniekształcone mocno przez atmosferę planety i … kibicować prowadzącym ogień artylerzystom Armady. Nikłe systemy obronne jego statku nie miały w tej sytuacji nic do zaoferowania misji dyplomatycznej na powierzchni planety.
- „Flogiston” przesyła dane z „Odyna” i „Pioruna”! – zakomunikował znad konsoli oficer łączności.
Kapitan poderwał się i jednym, wielkim susem znalazł się przy stanowisku łącznościowca. W pośpiechu, skubiąc brodę, sczytywał pojawiające się informacje. W zamyśleniu podszedł z powrotem do swego fotela.
- Łączność! Dajcie błyskawiczną z „Flogistonem”. Chcę natychmiast rozmawiać z Desjanim!
Arystokrata czekał, niecierpliwie bębniąc palcami po oparciu fotela. Miał pewien pomysł, ale bardzo liczył się czas.
__________________ Ni de ai hao - xue xi hai shi xiu xi? |