Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2009, 22:53   #34
Potwór
 
Potwór's Avatar
 
Reputacja: 1 Potwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłość
Zbrojownia

-Się masz Bruno.
-Hej Rio, czego ci znowu trzeba?
-Chłopaki chcą kamizelek, trochę pukawek ze zbrojowni i parę skrzynek amunicji. Psycho mówi że wyrzuci cię przez śluzę jeśli nie dostanie trzysta pięćdziesiątki, czegoś co nazwała kartaczownicą, granatów dymnych i jeszcze jakiś pierdół. W każdym razie mam całą listę.

Podstarzały kwatermistrz jęknął głośno widząc kartkę z notatnika w całości zapisaną drobnym maczkiem.

-Przenajświętszy proroku ograbicie mi prawie cały magazyn. Bomby do promu? Co wy tam do cholery chcecie tam robić? XO wie?
-Ta stara kutwa Maddfor nie mogłaby być bardziej sztywna nawet gdyby wsadzić jej lufę sześćdziesiątki w dupę…
-Przykro mi, nie da rady…. Powiedz słyszałaś coś o jakimś alarmie?
-No… nie, nie mam pojęcia o czym mówisz…
-Świetnie, idę do mesy po kawę, zastąp mnie przez jakieś dziesięć minut.
-Się robi, Bruno.

Mostek

-XO! Główna śluza została otwarta! Wygląda na to że prom opuszcza Thora!
-Że co? Kto nim prowadzi?
-Major Delascala, wspominała coś o ”dobrej zabawie” i przestała odpowiadać na wezwania

Maddfor przeklęła głośna, jakby mało mieli problemów z koordynacją ognia tak aby sami nie ściągnęli Pioruna to jeszcze ta cholerna Rio pcha się w atmosferę.

-Rio! Co to za samowolka? Macie natychmiast wracać na High Flyera, albo czeka cię spacerek w przestrzeni bez skafandra!
-Sorry Rachel, Psycho jest bliżej i ma załadowaną trzysta pięćdziesiątkę.
-Bonnie? Przecież ta idiotka wczoraj skręciła kostkę!
-Twierdzi że nogi jej nie są potrzebne do kierowania landmatem.
-Cooo? Jeśli…
-Sorry kotek ale coś przerywa. Wracamy za parę godzin.

Prom „Lit'l Johnny”

-To jaki jest plan?- Rio krzyczała najgłośniej jak tylko mogła by drużyna abordażowa Thora, upakowana gęsto w ładowni promu, usłyszała ją wśród ryku silników.



-Wchodzimy, zrzucamy napalm, gdzie trzeba stawiamy bombki, lądujemy i napieprzamy w to co jeszcze jest dość głupie by się ruszać. - Bonnie „Psycho” uśmiechnęła się radośnie, w zasadzie wystarczy jeśli powiedzieć że powyższy plan obrazował nie tylko jej podejście do taktyki, ale i do życia.
-Bez sensu- „Hrabia”, nieformalny przywódca drużyny abordażowej pokręcił głową wskazując na ekran znajdujący się pośrodku ładowni promu, tuż nad ladnmatem. –Tu,- Zakreślił ręką całkiem spory obszar kontynentu i oceanu - skupia się ogień Thora, nie ma sensu pchać im się pod lufy. Tu z kolei,- Wskazał na inny obszar – Pcha się Piorun, nie mamy z nimi kontaktu więc tylko byśmy sobie nawzajem przeszkadzali. Najlepiej żebyśmy polecieli do stolicy, wyrzucili landmate’a gdzieś na przedmieściach żeby nawalał z trzysta pięćdziesiątki do samolotów, a my albo pomożemy poselstwu, albo spróbujemy postraszyć ich lotnictwo jeśli nie będą mieli zbyt dużej siły ognia

Mostek

-Rio macie tu wracać natychmiast…
-Nie da rady XO, ekipa protestuje.
-Zamilcz, i słuchaj co do ciebie mówię. Macie tu wracać natychmiast jak tylko zabierzecie stamtąd kapitana. Rozumiesz co do ciebie mówię?
-A co z resztą poselstwa?
-Wisi mi to czy polecą za wami czy nie, ale kapitan ma wrócić przed świtem albo nie macie czego szukać z powrotem na Thorze.
-Rafaelowi się to nie spodoba…
-Trudno, w razie czego niech Psycho oklepie mu pysk, może być nieprzytomny, ale ma tu być cały i zdrowy.
-Zrozumiano.

Kilka minut później „Hrabia” chwiejnym krokiem wszedł do kokpitu.
-Zawracaj.
-Co?
-To przecież nieautoryzowane lądowanie na planecie
Rio tylko ryknęła śmiechem i pokręciła z niedowierzaniem głową.

Strefa powietrzna nad stolicą Hardanii

Lit'l Johnny z potwornym rykiem silników pruł niczym torpeda przez atmosferę na najwyższych obrotach rzucając co chwila na prawo i lewo by uniknąć ognia przeciwlotniczego. Dwójka kanonierów robiła co mogła by odgonić samoloty przeciwnika od promu raz po raz rozświetlając nocne niebo błyskami działek laserowych.

Już po krótkiej chwili było jasne że prom długo nie przetrwa na planecie jeśli nie uda się go szybko posadzić na ziemi. Najlepiej z dala od głównych sił najeźdźców. Po błyskawicznym i nerwowym rekonesansie najlepszą opcją wydał się magazyn z dachem z matowego szkła którego resztki pozostałe po bombardowaniach ledwo co trzymały się metalowego rusztowania. Do czasu salwy z promu która miała utorować drogę do wnętrza budynku. Kilkanaście sekund później Lit’l Johnny osiadł stosunkowo bezpiecznie na podłodze magazynu.



- No, chłopaczki i dziewczęta, bliżej nie dam rady was podrzucić. Należy się pinć pinćdzisiąt i dwie flaszki bimbru.
- Nie pieprz bez sensu i otwieraj ten właz


Pierwsza na powierzchnię wyszła Bonnie w masywnym landmate’cie omiatając wnętrze hangaru lufami broni podwieszonych pod ręce mecha.

-Czysto!

Natychmiast z ładowni wysypała się banda opancerzonych i uzbrojonych po zęby zakapiorów przeróżnych płci i ras. W sumie siedem osób.

-Zabezpieczyć teren! Psycho, lufy w powietrze, osłaniaj nas przez tą wyrwę w dachu! Czerwoni, na piętro i do okien. Chcę mieć pełny obraz okolicy za dwie minuty. Niebiescy, ubezpieczać wejścia. Ruszamy za pięć minut. – Niezbyt gadatliwy zwykle „Hrabia” z pewnością był w swoim żywiole.

Kokpit

Ponury, i tak zniekształcony przez głośniki oraz odległość głos XO nie wróżył niczego dobrego.
- Rio, wracaj natychmiast na orbitę…
- Jeszcze nie odbiliśmy kapitana, dopiero co…
- Flogiston eksplodował, potrzebni nam jesteście do zebrania kapsuł ratunkowych… Przynajmniej tych które nie pochłonął wybuch.
- Rozumiem
- Na chwilę w eterze zapanowała cisza. – A co z chłopakami?
-Prom i tak musi być pusty podczas przyjmowania rozbitków, ich zadanie się nie zmienia poza faktem że będą musieli po wykonaniu misji przeczekać gdzieś aż będziemy w stanie po nich wrócić.
- Tak jest… sir. Już grzeje silniki.
- Jeszcze jedno, mamy meldunek że w stronę lądowania piechoty z Pioruna kierują się czołgi nieprzyjaciela. Jeśli dacie radę zrzućcie tam kilka bomb.
-Tak jest…-
„Jeśli dacie radę”. Lądowanie w środku okupowanej stolicy wydawało się głupotą, ucieczka z niej może być jednak o wiele trudniejsza, nie mówiąc o bombardowaniu kolumny czołgów gdy na niebie panował taki kocioł…
 

Ostatnio edytowane przez Potwór : 05-10-2009 o 14:00.
Potwór jest offline