Wątek: Cena Życia
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2009, 01:01   #26
QuartZ
 
QuartZ's Avatar
 
Reputacja: 1 QuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemu
Kiedy wymieniali się przeżyciami z całego dnia tylko coraz szerzej otwierały mu się oczy. Co prawda on jedyny miał okazję niemalże zostać zjedzonym, ale pozostali widzieli tego świństwa o wiele więcej. A było tego o wiele za dużo niż dosyć, żeby trzymać się od miasta z daleka. Jeszcze w dodatku całe to zamieszanie w sieci. Sam też na początku myślał, jak i wielu internautów, że to tylko cholerni ćpuni na jakimś ostrym haju myślą, że są nie wiadomo jak złymi "demonami" czy czymkolwiek jeszcze.

Pił herbatę, gorzką, żeby ani trochę nie ogłupiać się kojącym napojem. Cholera. Miał wrażenie, że zaraz zaczną się te dziwactwa przelewać oknami i atakować wszystkich w środku, a on miał w swoim rewolwerze marne 6 naboi. Co jakiś czas opanowywał się, a potem znów wyobraźnia zaczynała robić swoje i tak w kółko.

W tym czasie zdążyli już przejrzeć połowę anglojęzycznych stron w sieci, a na pewno wiele innych rzeczy pisali za granicą. Bądź co bądź wiadomości kilku podstawowych w stanach stacji można oglądać na całym globie. Niemniej jednak oprócz wiadomości sugerującej, że teraz też może się wszystko skończyć przykryte atomowym grzybem nie było już nic ciekawego, a i tą witrynę niedługo zablokowali.

Potem były już tylko telefony, wszyscy do wszystkich dzwonili i wszyscy od wszystkich czegoś chcieli. Clint jako jedyny chyba nie odebrał żadnego połączenia zostawiając rozmowę z rodzicami samemu Timowi. Wolał swoje CB radio. Nic nie było tak niezawodne i niezależne od jakichkolwiek sieci operatorskich i wież nadajnikowych. W dodatku z na prawdę dobrym radiem miało się zasięg wielu kilometrów i spokojnie starczało to, żeby wszyscy znajomi staruszka byli w polu pokrywanym przez jego stację.

W zasadzie odcięci od informacji nie mieli wyboru i jedynym punktem zaczepienia było tylko tu i teraz. Świat zewnętrzny powoli stawał się równie odległy, jakby ich samych otoczył szczelny kordon czołgów. Liberty chciała już wychodzić i zdaje się, że bardzo jej się spieszyło. Nie miał z resztą też prawa jej za to winić.
– Miałabym prośbę, czy pana wnuk mógłby pozostać tutaj do mojego powrotu? Nie wiemy czy coś nie wyjdzie nagle z lasu. Nie chcę by Nathan był wtedy sam w domu.
- Wiemy jak się poruszają. Nie powinni dotrzeć tutaj z miasta jeszcze przez dwie, może trzy godziny, a wojsko pewnie podwoi ten czas. Nie sądzę, żeby stało się coś złego.
W tym momencie jego wnuk włączył się do rozmowy. Przeklęte dzieciaki zawsze podsłuchują kiedy dorośli rozmawiają. No dobra, też był już pełnoletni, ale nie miał za grosz kultury w tym momencie.
- Dziadku, nie martw się, zostanę tutaj. I tak nie chcę nawet wracać w pobliże miasta. Szczególnie po tym ...
- A niech Cię. - Zaśmiał się. - Widzę, że szybko wracasz do sił. - Tym razem starał się mówić z pełną troską i poklepał chłopaka po ramieniu. - Skoro chcesz tu zostać proszę bardzo, ale nie zostawię Cię tutaj tak po prostu. Zaczekajcie chwilę.
To powiedziawszy wyszedł i tak szybkim krokiem jak tylko zdołał podszedł do samochodu. Rozglądał się nerwowo całą drogę, jakby chodził po centrum Kabulu i miał na głowie zamontowaną chorągiewkę z amerykańską flagą. Złapał ze skrzyni pickupa strzelbę i zdobyczną kuszę, które zabrał ze sobą do domu.
- Tim, weź swoją pukawkę. Masz tu też całe pudełko amunicji. - Powiedział podając chłopakowi. - Pamiętasz, że celujemy w głowę, prawda? W szpitalu to podziałało.
- Nathan, chłopcze, weź tą kuszę. - Wręczył drugiemu młodzieńcowi zdobytą w lesie broń. - Nie wiem, czy kiedykolwiek strzelałeś, więc wybrałem coś czym nie zrobisz sobie krzywdy na pewno.
Tutaj wyraźnie spojrzał na Panią domu, upewniając się czy aby na pewno to usłyszała, po czym dodał tak, aby jednak jego słowa do niej nie dotarły.
- Pssst, chłopaki. Pamiętajcie, że nie chcemy uszkodzić eksponatów w tym muzeum. To że są brzydkie jak trupy nie znaczy, że trzeba do nich od razu strzelać.


Chwilę później kobieta znów się odezwała.
- Gdyby ktoś chciał pojechać ze mną byłabym wdzięczna... trochę głupio przyznać, ale ja... hm... mam pewne lęki przed wodą...
~Lęk przed wodą! A to Ci niespodzianka dopiero. Boi się tych chodzących trupów jak nic!~ Zaśmiał się w duszy staruszek. Niemniej jednak poczuł się w obowiązku ochronić kobietę, a już tym bardziej dzieci jeśli zdołają je wywieźć z miasta.
- Może Pani na mnie liczyć. Ale najpierw skoczę po swój sztucer do samochodu. - W odpowiedzi na spojrzenia jeszcze dziwniejsze, niż kiedy pierwszy raz przyniósł broń dodał rozbawiony. - Spokojnie, mój arsenał na tym już się skończy. Nie mam składnicy broni na kołach.
 
QuartZ jest offline