Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2009, 11:13   #49
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Okazja... - przekonywał barman. - Prawdziwa okazja. Trochę pan dołoży i będzie ta druga... Odrobinkę...

Trwało to już kilka minut i Roger zaczął się powoli obawiać, że zniecierpliwiony Ron, który przed chwilą wyszedł z kapłanką z gospody, rzuci cały interes i na własną rękę zacznie wyduszać pieniądze z Dru.
Sięgnął do kieszeni, gdzie obok ukradkiem podniesionych kostek spoczywała ciut pustawa sakiewka Dru.

- A gdybyś kupił trzy - kusił stale barman - to wtedy cena byłaby jeszcze niższa...

Gdyby na stałe zamknął usta tego marudzącego gościa, całe miasto powinno mu być wdzięczne. Może by tak zatem...
Błysk w oku Rogera spowodował, że barman porzucił marzenia o sprzedaży kolejnej beczułki.

- Zatem ta... a z tamtą wszystko będzie tańsze o jakąś jedną trzecią...

- Prawdziwa okazja - powiedział ironicznie Roger.

- Prawda? - rozpromienił się barman, który najwyraźniej słowa 'ironia' nie miał w swoim słowniku. - To co? Ładujemy?



Koła leniwie stukały po bruku.
Dwie baryłki to w zasadzie było nawet trochę mało, jak na dość sporych rozmiarów wózek, zaoferowany Rogerowi przez barmana.
Za to obstawa była imponująca.
Ron i jego trzej kompani skutecznie odstraszali wszystkich, którzy mogliby stanąć ich na drodze. Na widok wszystkich czterech, uzbrojonych niczym piraci i przypominających nieco chłopców zajmujących się niezbyt z prawem zgodnym procederem, najbardziej nawet stęskniony zarobku czy trunku ryzykant usuwał się z drogi, dając swobodny przejazd wózkowi.
Do miejsca pobytu było coraz bliżej, i coraz bardziej zbliżała się chwila, w której trzeba było rozwiązać problem - w jaki sposób wydobyć Dru z łap Rona.

Oczywiście kapłanka musiała wszystko popsuć.
Zamiast cieszyć się, że cało i zdrowo dotarła na miejsce, w dodatku bez najmniejszego wysiłku... Oczywiście musiała zacząć się wydzierać jak zarzynana kura i wzywać pomocy.
Nic dziwnego, że Ron nabrał wątpliwości. Najbardziej nawet zamroczony alkoholem umysł zorientowałby się, że coś jest nie tak.
A wystarczyłoby, żeby poczekała troszkę na efekt, jaki wywrze na Rona i jego kompanów druga beczułka... którą Roger miał zamiar ich częstować, aż do skutku, polegającego na spojeniu całej czwórki.
Taka ilość alkoholu musiałaby zwalić z nóg największego nawet opoja.
Ale nie. Oczywiście Dru musiała być mądrzejsza.
Cholerna baba... Mała główka, mały rozumek...

Chociaż sam z przyjemnością uciszyłby 'Mówcie mi Dru' Drusillę na wieki, to miał przykrą świadomość, że chwilowo przynajmniej nie jest to możliwe. Dru była im ponoć potrzebna.
Piąte koło u wozu. Baba z wozu... jak powiadali. Żywy kłopot i tyle.
Ale gdyby...

Roger oparł się leniwie o wóz.

- Jak to mówiłeś? - spytał. - Sto sztuk złota?

Podrapał się po brodzie.

- Sto sztuk złota, jeśli zwiążesz ją starannie, by nie mogła się ruszyć. I zatkasz jej usteczka. - Uśmiechnął się złośliwie. - Plus baryłeczka jako wynagrodzenie za owe straty moralne, o których wspominałeś.

- Ta pannica - wskazał na szamoczącą się Dru - nie tylko ciebie obrobiła z kasy. Przepiła i przepuściła w kasynie więcej, niż możesz sobie wyobrazić. Jeśli ją zabijesz - rozłożył ręce - ani ty, ani my nie odzyskam swojej kasy. Poza tym będziemy musieli cię zabić. W charakterze zadośćuczynienia za straty moralne... A tak - mówił dalej - ty wyjdziesz na tym nie najgorzej, a my o nią zadbamy należycie...

- To co? Załatwiamy interes do końca?
 
Kerm jest offline