Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2009, 20:33   #207
Penny
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Vanya obserwowała wszystko ze swojego miejsca. Wiedziała, że Dantlan zawsze jest zirytowany uporem innych, ale tym razem… podzielała jego zdanie, co było… dziwne. Jednakże faktem było to, że żołnierz był zbyt uparty. To przecież było OCZYWISTE, że nie zadawałaby się z jakimiś przebierańcami…

No dobra. Valrod JEST przebierańcem, ale to zupełnie co innego.
Jednak po udanym (choć niefortunnym) teście w końcu uznano ich za niewinnych. Odprowadzono ich do wyjścia, było bardzo miło i w ogóle pełen dwór, ale w umyśle Vanyi pozostało przeświadczenie, że nie chce tam wracać. Nigdy więcej. Coś fałszywego było w tych ludziach… zresztą miała dość ludzi jak na jeden raz. Ale chyba musiała jeszcze trochę się z nimi pomęczyć.

Gdy wyszli przed budynek Vanya stanęła w plamie słońca i uniosła twarz do jego życiodajnych promieni. Czuła jej delikatne palce na swojej skórze i czuła moc płynącą prosto od tej gwiazdy.

Przez kilka sekund delektowała się tym dotknięciem mocy, ale po chwili usłyszała głos Dantlana, a zaraz potem jakiś inny, obcy. I najwyraźniej sprzeczający się z czarodziejem.

Vanya otworzyła oczy i spojrzała w tamtą stronę. Ciemnowłosa dziewczyna rozmawiała z ich czarodziejem. Elfka przysłuchiwała się jej przez chwilę, a na jej ustach błąkał się złośliwy uśmieszek. Nareszcie Dantlan znalazł kogoś równego sobie.

- Co tu się do cholery dzieje? – usłyszała za sobą znajomy głos. Elfka odwróciła się i uśmiechnęła się do nadchodzącego.

- Lenard, ty też tutaj – stwierdziła, po czym wzruszyła ramionami. – Wiem trochę więcej niż ty. Chyba wyrzuciło nas do przyszłości. Sarrin nie istnieje, wiesz? A zaraz po tym jak jakaś siła starła je z powierzchni ziemi wasz kraj został zaatakowany przez demony. Niestety nie wiem dokładnie co dzieje się z moją ojczyzną.

W końcu czarodziej odszedł i zaczepił starszą kobietę. Vanya podeszła do nieznajomej wciąż uśmiechając się złośliwie. Odrzuciła na bok swoje rude włosy.

- Masz gadane – stwierdziła wyciągając rękę. – Jestem Vanya.

- Uznaję to za komplement. - Młoda kobieta odwzajemniła uścisk. - Raina z Leśnych Duchów.

- Leśne duchy? Nigdy o nich nie słyszałam, choć większość życia spędziłam w lesie. Jak to się stało?

- Nie należymy do nazbyt towarzyskich istot. Zwykle żyjemy w swoim lesie, a nasza polityka zagraniczna jest mało rozbudowana. Mój naród to domatorzy, myślę, że tak to można określić.

- Dobrze... idziesz z nami?

- Cóż, wydaje mi się to jedynym logicznym wyjściem, a więc odpowiedź brzmi: tak. Tylko pan Ciekawski będzie musiał się trochę opanować.

Vanya zachichotała złośliwie i poklepała Rainę po ramieniu.

- Byle tak dalej – stwierdziła, wciąż się śmiejąc. – Dantlan taki jest. Można go znienawidzić albo polubić, albo czasem po prostu zignorować. Chodźmy więc… właśnie.. Gdzie ten przeklęty czarodziej znowu polazł?!

Elfka rozejrzała się dookoła, ale w tłumie nie wypatrzyła czarodzieja. ostatnio widziała go jak zaczepił staruszkę, a potem… już go nie było. Dziewczyna potrząsnęła głową i zaczęła przeciskać się przez ludzką ciżbę rozglądając się wokoło. Może znajdzie resztę swoich towarzyszy?
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline