Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2009, 20:41   #50
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Widok, jaki ukazał się wojowniczce gdy ta odwróciła się w stronę nadciągającego turkotu był co najmniej problematyczny. Czterech uzbrojonych drabów, związana kapłanka i Morgan stojący obok jak gdyby nigdy nic. Pierwsza myśl była: zdradził, jednak zdradził. Pierwsze wrażenie nie było mylne. Jednak dokładniesza ocena sytuacji - zwłaszcza widok wiezionego alkoholu - oraz dosłyszane słowa Logaina rozwiały myśl o zdradzie. Ostatecznie do ich pokonania przydałby się większy oddział, a poza tym... czyż ona sama nie miała ochoty związać kłopotliwej gnomki? Zresztą ta wcale nie wyglądała na ranną czy przerażoną. Jeśli już, to na obrażoną i wściekłą. Widać wyprawa po alkohol nie poszła po jej myśli - alkohol jechał obok, z dala od jej chętnych łapek, a ona sama nie wyglądała na zagrożoną gwałtem zakładniczkę. Ta myśl przeważyła szalę: Sabrie lekko oparła miecz na ramieniu, wyminęła wóz i niedbałym krokiem zbliżyła się do nowoprzybyłych. Za nią podążył Logain, równie niedbale, acz wyraźnie prezentując wielkość swojego miecza.

- No, Morgan, długo ci zeszło z tymi procentami, ale widzę żeś nie tylko beczułki przytaskał, ale i kompaniję do wypitki. - odezwała się wesołym, beztroskim głosem do stojących wokół wózka mężczyzn. - Dobrze tylko żeście tą wariatkę związali w końcu, dość kłopotów już nam narobiła!
- Nareszcie Morgan. Długo Ci zeszło, ale dobrze, że jesteś. - zawtórował jej Comyrczyk. - Cieszę się podwójne widząc tę wariatkę związaną. Moje gratulacje dla Panów.

Dru zamilkła naburmuszona i obrażona tym, że jej dzielna obstawa nie tylko nie próbuje jej ratować, ale jeszcze obraża nazywając wariatką. Mężczyzna odsunął jednak ostrze kordelasa od gardziołka kapłanki mówiąc: Blady Ron jestem, panienko. A jak ciebie zwą kwiatuszku? - wyraźnie ignorując męskie popisy Logaina. Sabrie zdjęła hełm i potrząsnęła jasnymi włosami.
- Sabrie, Blady Ronie, zwą mnie Sabrie - to powiedziawszy obdarzyła go może nie najbardziej czarującym z uśmiechów, ale bardzo sympatycznym. Zresztą nie musiała się zbytnio wysilać - w ich stanie upojenia nawet stara orczyca wydała by się marynarzom powabna.
- Widze ze Morgan ustalił już z Wami sposób zapłaty, może zaczniemy więc od zakneblowania tej knypki, co by nam nie przeszkadzała w rozmowie?
- Sabrie... bardzo ładne imię.- uśmiechnął się Blady Ron patrząc na dziewczynę nieco zamglonym spojrzeniem. Podrapał się końcówką kordelasa w czuprynie i dodał: Jasne, a masz czym?
- A co będziemy na nią własne szmaty marnować? Mało mam kosztów już przydała? Utnij jej kawałek kiecki i wsadź do pyska.Tylko nie zaduś, żywa się nam bardziej nada.
Ron obejrzał dokładnie kapłankę, której obcisły strój nie miał wielu powiewających części i w końcu zdecydował się urwać kawałek materiału wystający z plecaka Drusilli. Z wprawą wcisnął knebel w usta gnomki, która milcząco obrażona piorunowała wszystkich wzrokiem. Natomiast Roger odetchnął z wyraźną ulgą.
- Małe to, a wredne jak... Aż porównanie znaleźć trudno - to powiedziawszy wskazał pierwszą z brzegu baryłkę. - Panowie, częstujcie się!



Marynarze zgodnie przesunęli wózek z beczkami pod ścianę jednego z magazynów i radośnie odbili korek. Tymczasem Logain i Roger wtaskali drugą z beczek na wóz, a Sabrie niezbyt łagodnie doprowadziła tam obrażoną gnomkę, po czym wepchnęła ją pod plandekę szepcząc ostro:

- Jeszcze jeden taki wyskok "o pani", a na piechotę będziesz taskać to swoje żelastwo na północ. Najęto nad do ochrony ładunku, nie do niańczenia jego właścicielki. I lepiej, żebyś o tym pamiętała, bo żadne pieniądze i wynalazki nie odkupią ludzkiego życia. Więc następnym razem, gdy przyjdą Ci do głowy tego typu wygłupy miej proszę na uwadze ich konsekwencje. W końcu nie jesteś "pani" dzieckiem - każde słowo "pani" tego wykładu ociekało wprost jadem, a nieoczekiwanie ostry głos Sabrie kierowany był prosto do małego uszka gnomki. Wojowniczka zwykle była opanowana i miła, ale jedną z niewielu rzeczy, jakie wyprowadzały helmitkę z równowagi była głupota - której niestety Dru wydawała się być ucieleśnieniem. Sabrie przywiązała koniec liny do armaty - ot tak, na wszelki wypadek - po czym przykryła ją dokładnie i odwróciła się do mężczyzn.

- No to co, dotrzymamy panom towarzystwa - odezwała się dźwięcznym głosem, dodając cicho: Panie Morgan, mam nadzieję, że wkładka w tej beczułce była solidna, inaczej puścisz nas z torbami szybciej niż ta szalona kapłanka! Sto sztuk złota za przytoczenie dwóch beczek, dobre sobie - nie czekając na odpowiedź ruszyła sprężystym krokiem w stronę marynarzy, którzy uwolnieni od widoku sprytnej szulerki zgodnie opróżniali beczułkę. Sabrie ani w głowie było mamić sobie zmysły alkoholem, ale dobrze wiedziała, że w kobiecym towarzystwie nawet najgorszy sikacz szybciej wchodzi. Oparła się plecami o ścianę, rozglądając się uważnie po otoczeniu i starając się być miła dla śmierdzących marynarzy. Liczyła, że reszta nocnych odgłosów - które wcale nie ucichły - nie będzie jednak oznaczać kłopotów. Elf gdzieś zniknął, miała więc nadzieję, że chociaż on czuwa nad ładunkiem z ukrycia. Szkoda, że nie ma tu tej magiczki - westchnęła w myślach. Jej koronki i falbanki z pewnością zdziesięciokrotniły by efekt alkoholu.
 
Sayane jest offline