Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2009, 17:15   #209
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Byla wsciekla. Fakt, ze glownie na siebie sama wcale nie poprawial jej humoru. Wstajac starala sie robic dobra mine do kiepskiej gry, ale watpila by sie jej to udawalo w najmniejszym chociaz stopniu. Krol wiedzial kim byla. Zdziwilo ja to nieco i nieco ucieszylo. Jezeli bowiem wiedzial to musial rowniez znac inne, takie jak ona. Jezeli je znal to znaczylo, ze jej siostry przetrwaly, ze nie wybito ich do nogi. Miala nadzieje, ze siedziba znajduje sie tam gdzie zawsze. Miala ochote czym predzej tam czmychnac by odpoczac wsrod mrokow i ognia jaskin. Tarmir stwierdzil, ze nie potrzeba mu wrzodow na dupie zwlaszcza gdy sa nimi Wiedzmy. Cudownie.. Zatem moze niech najpierw wsadzi sobie ta swoja przepowiednie w swoj krolewski, owrzodzony tylek. Ona sie tu nie wpraszala.

- Dodatkowo wrócicie, skąd przybyliście. Kiedy przybyliście. Czy to was zadowala? Czy może wolicie stąd wyjść i żyć w świecie bez przyszłości?

Zupelnie jakby ktorykolwiek ze swiatow mial przyszlosc i jakby ta przyszlosc cokolwiek ja obchodzila. Brakowalo jej jednak rzeczy, ktore utracila wiec zgodnie z zyczeniem krolewiatka nie rzucila zadnej kasliwej uwagi. Szkoda, bo jezyczek mial juz kilka na swoim koniuszku.


Byla wsciekla i miala ochote dac to komus odczuc. Niestety nikogo poza tym glupim wojakiem nie bylo w poblizu, a on.. No coz, nie miala ochoty na kolejne obrazenia z jego powodu. Cudownie...
Westchnela zrezygnowana ruszajac w glab pokoju. Drzwi zostawila otwarta. Jak bedzie chcial to wejdzie. Jak bedzie madry to pojdzie do siebie. Jego wybor. Ona miala juz dosc meskiego przebrania jak na ten dzien. Pospiesznie i ze zloscia wyszarpala ze spodni koszule i przelozywszy ja przez glowe rzucila w kat. W chwile pozniej dolaczyly do niej spodnie oraz buty. Nareszcie odetchnela z ulga. Ba! Udalo sie jej nawet usmiechnac. Rzecz calkiem nieslychana bo odkad tu przybyla miala wrazenie, ze twarz zamarla jej w grymasie wiecznej wsieklosci. Tesknila za domem, za swoim woreczkiem, za rozdzka, za rzeczami, ktore znala i rozumiala. Nie mogla nawet dac upustu tkwiacym w niej emocjom. Szczerze watpila by skonczylo sie magicznym policzkiem gdyby nagle ktorys z dworzan zginal w niezbyt przyjemnych okolicznosciach. Oto skutki pchania sie do dziwnych miasteczek, ktore spowija mrocznie kuszaca aura. Pomyslec, ze mogla je sobie zwyczajnie ominac.
Zrezygnowana podeszla do lozka i zamiast sie na nie rzucic opadla przed nim na tylek. Podciagnela kolana pod brode i otoczywszy je ramionami oparla na nich czolo. Dlugie, biale wlosy opadly w dol okrywajac ja niczym lsniacy plaszcz. Dla postronnego obserwatora mogla wygladac jak mloda, zagubiona i gleboko nieszczesliwa dziewczyna wyplakujaca w samotnosci swe zale.
Stan takowy przerwalo jej dopiero pukanie do drzwi. Dziwne, bo byla pewna, ze zostawila je otwarte. Widac ktos postanowil sie pobawic w dobre maniery. Ona takiego zamiaru nie miala. Nie podnoszac glowy burknela cos co rownie dobrze moglo byc serdecznym zaproszeniem jak i poslaniem w diabli.

- To ma oznaczać "Zapraszam", "właź" czy "wynocha"? - spytał spokojnie.

Slyszac glos Keitha lekko sie wzdrygnela.

- Jak wolisz...

Warknela nieprzyjaznie. Nie mogla sie zdecydowac czy bardziej go nienawidzi czy tylko ja irytuje. Moze jednak jeszcze cos...

- Jeżeli masz ochotę mnie zagryźć, to może poczekasz, aż wrócimy do naszego świata? - spytał. - A może tak ci się tu podoba, że pragniesz zostać w tym miejscu do końca życia? A swoją drogą, do twarzy ci w tym wdzianku... Nowa moda?

Poderwala glowe wbijajac w niego dwoje blekitnych, lekko zaczerwienionych oczu.

- Chcesz czegos czy masz ochote sobie pouzywac... ?

- Porozmawiać. I dowiedzieć się, czemu zachowujesz się jak idiotka.

Wzruszyla ramionami po czym ponownie ulozyla glowe na kolanach.

- Kwestia przyzwyczajenia i sposobu osadzenia. Chcesz rozmawiac... Prosze bardzo, tylko daruj sobie kazania.

- Po co mam prawić ci kazania. To i tak by nic nie dało. Skoro zjawiliśmy się tu w ósemkę, to przepowiednia - jeśli ma się spełnić - już zaczęła działać. Jej jest wszystko jedno, czy kopniesz w kalendarz w tej chwili, czy a tydzień. Nie jest powiedziane, że wszyscy dożyjemy jej spełnienia.
Król zdaje się zapomniał o tak oczywistym fakcie. A może nie chciał pamiętać.

- Ty pewnie bys wolal, zeby zapomnial i zamiast lekkiego policzka potraktowal mnie mieczem? Spokojna glowa, wszystko jeszcze przed nami.

Po chwili milczenia uniosla glowe i niechetnie spojrzala na przybysza.

- Moze bys tak wszedl i zamknal drzwi?

Skorzystał z zaproszenia. Wszedł i przysiadł na krześle, niedaleko Miriam. Nie za blisko jednak, by w razie czego nie znaleźć się od razu w zasięgu jej pazurków.

- E tam, miecz... Prymitywne - powiedział, jakby sam nie miał przy pasie wielkiego i ciężkiego kawałka żelastwa. - Lochy, tortury... Publiczna egzekucja...
- Jest do tego specjalne określenie... "Ku pokrzepieniu serc".

- Ooo tak, ku pokrzepieniu. Cos wiem o takich egzekucjach. Doprawdy potrafia pokrzepiac serca, tylko niekoniecznie tych, ktorzy akuratnie znajduja sie przy palu, lub klada glowe pod topr. Daruj sobie, zaliczylam w swoim zyciu wiekszosc z nich. Na nieszczescie, lub szczescie w moim przypadku bylo w nich za malo prymitymizmu i skutecznosci miecza. Wlasciwie to kto wie, tego jeszcze nikt nie probowal.

Zerwala sie zla na sama siebie i ruszyla w kierunku szafy.

- Zatem o czym, poza egzekucjami, masz chec porozmawiac.. Zaraz.. Poczekaj, niech zgadne. Zapewne o przepowiedni.

Mowila z jawnym, niczym nie tlumionym sarkazmem. Jednoczesnie zas przeczesywala szafe w poszukiwaniu czegos zdatnego do ubrania. Niemal stracila juz nadzieje, ze posrod licznych, ugrzecznionych strojow cos znajdzie, gdy niespodziewanie mignal jej fragment czegos co wygladalo na zdatne do noszenia.

Usmiechajac sie radosnie, niczym dziecko, ktore wlasnie dostalo unudzony cukierek, wyciagnela z szafy kremowa tunike o przedluzanym tyle. Nic sobie nie robiac z obecnosci Keitha sciagnela pospiesznie spodnia koszule i kalesony, ktore zostaly jej po wczesniejszej kreacji. Po namysle uznala, ze pasowalo by zdobyc jakas bielizne wiec ruszyla w strone komody. Cudem i na szczescie udalo sie jej wyszukac odpowiednie i nie nazbyt skromne skrawki materialu posiadajace cechy konieczne by stac sie damska bielizna. Z westchnieniem ulgi zalozyla miekka tkanine, a nastepnie zdobyta wczensiej tunike. Czujac sie znow kobieta ruszyla na poszukiwanie obuwia oraz czegos co mozna by narzucic na to co miala juz na sobie. Buty znalazla wysokie do kolan, sznurowane, miekkie i doskonale wygodne. Zrobione byc musialy z kosztownej skory mlodych zwierzat. Coz.. Moze te krzesla nie poszly jednak na wojsko skoro w szafach krolewiatko miala takie skarby. Na koniec z rozmachem wyciagnela czarna peleryne z kapturem. Nie byla wojownikiem wiec nawet nie miala zamiaru szukac czegokolwiek co chocby mgliscie przypominalo zbroje. Byla artystka i jezeli przyjdzie jej zginac w tej niewdziecznej przyszlosci, to zginie majac na sobie to co lubi, a nie to co zdaniem innych powinna.
"Taaa... Daj kobiecie szafę, a zapomni i całym swiecie."
Keith rozsiadł się wygodniej, postanawiając stracić trochę czasu na obserwowanie całkiem niezłego spektaklu, rozgrywającego się przed jego oczami.
Co prawda nie do końca wiedział, czemu Miriam czekała tak długo z przebraniem się, ale nie narzekał. Gdy wreszcie widowisko dobiegło końca powiedział:

- Przepowiednia przepowiednią. Bardziej mnie interesuje ocalenie życia i powrót do mojego świata. I mam nadzieję, że swoim głupim zachowaniem, fochami i fanaberiami nie będziesz mi w tym przeszkadzać. Nie spieszy mi się umierać dlatego, ze jakaś panienka ma muchy w nosie i nie potrafi się opanować.

Miriam miala wrazenie, ze otrzymala wlasnie kolejny policzek, tym razem wyjatkowo siarczysty.

- Fanaberiami? Fochami? Glupim zachowaniem?!

Wszelkie postanowienia, ktore zaczynaly wlasnie rodzic sie w jej glowie, runely pod naporem gniewu i zawodu jakiego doznala. Bylo to na tyle silne i niespodziewane, ze nie udalo sie jej w pelni zapanowac nad moca. Dosc slaba, ale jednak wyczuwalna fala strachu poplynela w kierunku mezczyzny wprawiajac go w stan lekkiego przerazenia poprzedzajacego atak paniki.

- Rowzniez i ja chce powrocic do swiata, ktory znam i rozumiem. Nie musisz mnie obrazac by zyskac moja ewentualna w tym pomoc. Przyznaje, ze nie zawsze panuje nad emocjami, jednak sa pewne granice w przypominaniu mi o tym.

Po czym wziawszy glebszy oddech dodala nieco spokojniej.

- Przepraszam.

Keith z trudem opanował całkiem u niego naturalne pragnienie zabicia tego, co wywołuje strach.
odsunął dłoń od rękojeści miecza i wstał.

- Jak widać, rozmowa z tobą nie ma sensu. Nieopanowana i bezmyślna. Twoje szczęście, że ja taki nie jestem.

Wyszedł z pokoju.

Przygladala sie jego wychodzacej sylwetce starajac powstrzymac na nowo zbierajace sie fale wscieklosci.

- Ignorant.. Glupiec.. Niby ja tu jestem bezmyslna... Mezczyzni..

Westchnela i ruszyla w strone drzwi tylko po to by je z hukiem zatrzasnac.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline