Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2009, 20:07   #24
Garzzakhz
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Medytował równo półtora godziny. Wstał z podłogi. Była ósma. Wyjął z szafy swój stary, czarny płaszcz. Ubrał go, wziął swój jedyny zwój przemiany w nietoperza i opuścił tawernę. Doszedł do budynku gdzie mieszkał cel, lecz nie przyszedł jeszcze nikogo zabić. Poszedł do biblioteki, która znajdowała się w tym samym budynku. W ogromnym pomieszczeniu krzątały się dziesiątki magów. Agromannar przyuważył jednego podstarzałego, siedzącego z księgą na kolanach. Półwampir zdecydował że mag ma przyjazną twarz i podszedł do niego. Szybko się przysiadł i rzekł.

- Witam cię dobry człowieku, potrzebuję kopi tego zwoju, płace 150 sztuk złota. Wyjął zwój i wyciągnął go szybko przed siebie. Mag zdziwiony bezpośredniością mężczyzny spojrzał niepewnie na zwój.
- Nie grzeszysz pohamowaniem młody człowieku - stwierdził po czym chwycił i rozłożył zwój.
- Nie wiem na co to czar, ale przekopiowanie go będzie proste. Nie trudna to magia. Na te słowa Agromannar wyciągnął szybko sakiewkę z obliczonymi sztukami złota. Mag zważył w ręce.
- Mam nadzieję że nie będzie to użyte w złych intencjach? - spytał
- Skądże znowu. Zwój potrzebny mi jest do pracy. - szybko odpowiedział półwampir.
Mag schował zapłatę w poły szaty i zaczął magicznie kopiwaoać zwój. Po pięciu minutach był gotowy.
- Dzięki ci zacny magu - pożegnał się zabójca i pośpiesznie wrócił do karczmy. Miał niesamowite szczęście że znalazł tak szybko, nie zadającego wiele pytań czarownika. W swoim apartamencie wyciągnął małą fiolkę połowy małego palca. Poskładał nowo nabyty zwój i wsadził go do do danej fiolki. Napełnioną papierem wsadził pod łóżko. Wziął sztylet, naostrzył i skrócił nim dolny koniec pochodni. Płaszcz wsadził z powrotem do szafy, a starą, wyświechtaną szatę, którą kupił od barmanki ubrał na siebie. Broń schował pod łóżko w to samo miejsce co fiolkę ze zwojem. Do głębokich kieszeni szaty wrzucił pochodnię i zakręcany dzban z olejem do paleniska. Siadł i czekał. Gdy tylko zrobiło się ciemniej ( około 21 30) Agromannar wypił duszkiem z 10 minutowym odstępem dwie mikstury w małych ampułkach. Miksturę na spowolnienie magii i na rozproszenie średniej magii. Jeszcze jedną na rozproszenie średniej magii wrzucił sobie do kieszeni oraz zwoje: zamiany w nietoperza i strumień wody. Zszedł na dół do głównej sali karczmy. Na jego widok barmanka parsknęła śmiechem. Agroamannar ku jej zdziwieniu kupił od niej drewniany kubek i wyszedł z karczmy. Mimo zbliżającej się 10 godziny wieczór, na ulicach było pełno ludzi. Półwampir przedzierał się przez tłumy aż doszedł po raz kolejny do budynku ofiary. Wszedł do środka. Szedł spiralnymi schodami wijącymi się wkoło pięknej fontanny. Mijał ludzi. Nie przejmował się dziwacznymi strojami, ani piękną fontanną. Był w pracy. Musiał ją dobrze wykonać. Musiał! Im wyżej wchodził, tym mniej spotykał ludzi. W końcu znalazł się na 86 piętrze. Piętrze ofiary. Na tak wysokich piętrach była kompletna cisza i pustka. Czuł jak jego mikstury działają. Pobiegł na koniec korytarza i podszedł do drzwi maga, którego miał zabić. Zapukał i przykrył szczelnie twarz kapturem. Cisza. Zapukał jeszcze raz.

- Noż kurwa idę, idę. - odezwał się nieprzyjemny głos. Mag lekko uchylił drzwi i spytał - Ktoś ty kurwa?

- Ja jestem biednym żebrakiem. Panie zlituj się i wrzuć mi parę monet - grając łachmaniarza, półwampir wystawił drewniany kubek w stronę czarownika.

- A idź mi stąd, ino chyżo. - zaskrzeczał czarodziej i zamknął drzwi. Agromannar słyszał oddalające się kroki. - Typowy, arogancki mag, już wiem dlaczego krasnolud chce jego śmierci. - pomyślał przebrany mężczyzna - ale mieszka sam, gdyby miał sługi lub gości to raczej nie on by otwierał drzwi. Półwampir schował się w rogu korytarza i zaczął się oporządzać. Ktoś schodził po schodach lecz z takiej odległości nikt nie mógł go zauważył. Zbójca rozpalił pochodnie, jedną ręką odkręcił łatwo palny olej i troszkę wlał go sobie do buzi. Odkręcony wsadził do kieszeni, lecz trzymał prawą ręką dzban by ciecz się nie rozlała. W lewej ręce trzymał z jednej strony rozpaloną z drugiej naostrzoną pochodnie. Kubek wrzucił do kieszeni. Po chwili załomotał do drzwi.

- To znów ty? Ty pierdolony żebraku. - usłyszał głos - zaraz ci porachuje kości. Agromannar usłyszał zbliżające się kroki. Mag po raz kolejny uchylił drzwi i ... Półwampir z całej siły pchnął drzwi barem. Magiczna pułapka nałożona na drzwi, mająca za zadanie zabić przeciwników, została zneutralizowana przez mikstury zabójcy. Mag odtoczył się do tyłu i spojrzał na niego ze złością. Lecz nim zdążył cokolwiek zrobić, półwampir chlusnął na niego olejem z dzbana i przybliżając pochodnie do twarzy splunął w jego stronę resztkami z buzi. Ogień buchnął na zdziwionego maga, a on sam zapłonął jak pochodnia.
Czarownik wrzeszczał wniebogłosy. Agromannar zamknął piętom drzwi. Staruch próbował się zgasić i nie skupił się na czarach ochronnych. Zabójca wykorzystał to i po, krótkiej inkantacji wystrzelił w maga czar "wampirze kły". Trująca magiczna energia wbiła palącemu się biedakowi w brzuch. Trutka rozeszła się po ciele. By dokończyć dzieło mężczyzna wbił czarownikowi w oko zakończony ostro kraniec pochodni. Palący się mag padł na ziemię martwy. W pomieszczeniu zaczęło strasznie śmierdzieć. Poza tym wrzaski maga mogły zaalarmować parę osób. Półwampir wykorzystał zwój "strumień wody" by zgasić maga. Rozlał na około wyjętą z kieszeni miksturę rozproszenia średniej magii i ampułkę schował z powrotem. Trzeba było teraz dać nogę.
Mag miał wiele dziwactw w swoim mieszkaniu ale Agromannar nie miał czasu na to patrzeć. Otworzył okno. Wyśpiewał inkantację ze zwoju zamiany i cały ze swoimi rzeczami, jakie miał na sobie przemienił się w nietoperza. Gdy odlatywał od budynku wydawało mu się że ktoś wszedł do pokoju, z którego on wcześniej wyleciał, ale uznał że to jego wyobraźnia płata mu figle. Po jakimś czasie doleciał do swojego pokoju, w którym wcześniej zostawił otwarte okno. Tam odmienił się z powrotem w półwampira i padł wycieńczony na łózko.
 

Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 06-10-2009 o 17:00.
Garzzakhz jest offline