Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2009, 23:24   #41
Mizuichi
 
Mizuichi's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znany
Aurora 2, Mostek, godzina: 23:20

Robert Gale część 1


Wszyscy wpatrywali się w monitor na którym wyświetlał się olbrzymi statek Sylionów. Minęło już ponad dwadzieścia minut, wróg nie wykonał żadnego ruchu. Wszyscy żołnierze zajęli już stosowne stanowiska. Wedle rozporządzeń Roberta. Atmosfera panująca na pokładzie była co najmniej napięta. Nikt w zasadzie nie wiedział czego się spodziewać. Nagle ktoś się odezwał:
- Sir statek Rosjan rusza, oni uciekają!
- Co takiego? -wrzasną pułkownik - tam wciąż są nasi ludzie, natychmiast ich wywołać
- Tak jest Sir. - mężczyzna przełączył kilka przycisków na jednym z paneli po czym ponownie przemówił - Tu Aurora 2, czy nas słyszycie? na pokładzie waszego statku wciąż znajdują się nasi ludzie
Jedyną odpowiedzią byłą głucha cisza.
- Nie odpowiadają Sir, co robimy?
- W tej chwili nic nie możemy zrobić
- komandor spuścił nerwowo głowę.
Na radarze można było dostrzec oddalający się punkcik.
- Sir Sylioni ruszają, lecą prosto na nas, zdaje się że ich myśliwce również wylatują...
W chwilę po słowach młodego porucznika nastąpiłą mocna turbulencja spowodowana zapewne ostrzałem. Rober przewrócił się i uderzył głową o kant stołu tracąc przy tym przytomność...

Kyle Edh "Scruffy"

Mężczyzna oparł się o ścianę krzyżując ręce na piersi. Na chwilę zamkną oczy. Wyraźnie nad czymś się zastanawiał. Sugerowała to chociażby jego poważna mina. po chwili jednak ponownie się uśmiechną.
- Niezły burdel trzeba przyznać - zaśmiał się - ochrona bazy nieźle spieprzyła, w normalnej sytuacji postawiłbym ich przed sądem wojskowym.
Żołnierz spojrzał na swój wysłużony już zegarek.
- Masz sporo szczęścia, to ci muszę przyznać, no nic, robi się późno, rusz się, zaprowadzę cię do wolnej kwatery, będzie tam też trochę ubrań. Nie obraź się ale prysznic też by ci się przydał
Sięgną do kieszeni spodni i wyją paczkę papierosów, wziął z niej jednego i resztę oddał Kylowi. Sam zapalił.
- Może to trochę późno, jednak witam na pokładzie Aurory 2, życzę przyjemnej i udanej podróży - Roześmiał się głośno.
Po chwili ruszył w stronę drzwi. Zaprowadził Scruffego do pokoju który miał stać się jego nowym domem, przynajmniej na jakiś czas. Nie należał do dużych, jednak niczego w nim nie brakowało. Przestronne łóżko, kilka szafek na ubrania i drobiazgi, telewizor. W pokoiku znajdowały się też inne drzwi. Prowadziły bezpośrednio do łazienki. Była ona w pełni wyposażona.
- Mam nadzieję że się podoba - powiedział sierżant - przy okazji mam na imię Ben, jutro wpadnę i przyniosę ci tą obiecaną flaszkę.
W chwilę po jego wyjściu ktoś ogłosił alarm. Zbliżali się Sylioni.

Pokład Rosyjskiego okrętu, godzina: 23 18

- Kiedy wreszcie naprawią te silniki - warkną admirał Sasha
- Już są sprawne.
- Szykować się do odlotu, powiadomić amerykańskie statki o naszym odwrocie, w tej chwili nie jesteśmy gotowi by walczyć.
- Tak jest

Kilka osób nerwowo próbowało nawiązać łączność.
- Nic z tego nasze przekaźniki szlak wziął, nie uda nam się przekazać żadnej wiadomości.
- Niech to szlak, natychmiast przystąpić do ucieczki, później będziemy musieli to jakąś wytłumaczyć. Powiadomić pasażerów o zaistniałej sytuacji. Proszę natychmiast wezwać do mnie Komandora Kovalskyego i Prezydent Laurę.
- Tak jest


Joshua Beckett

Wszyscy czekali w napięciu w niewielkim pomieszczeniu nazwanym hucznie pokojem gościnnym. Mało kto miał ochotę się odzywać a jak już się na to decydował zazwyczaj nie było to nic ważnego. Joshua miał dość bezczynności. Postanowił wyjść i trochę się rozejrzeć. Jednak reszcie ekipy rozkazał zastać na miejscu. Przez jakieś dziesięć minut wałęsał się po statku, nikt nie zwracał na niego szczególnej uwagi. Nagle z głośników rozległ się czyjś głos:
"Uwaga, w związku z obecnością wrogiego statku szykujemy się do odwrotu. Proszę o zachowanie spokoju. Niedługo będzie już po wszystkim"
Korytarze były niemalże całkowicie wyludnione. Wszyscy albo pracowali albo siedzieli w swoich kwaterach Stanowiło to świetną okazję do rozejrzenia się po statku. Beckett nie wiedząc gdzie co się znajduje ruszył, pierwszym lepszym korytarzem przed siebie. Dotarł wreszcie do jakiegoś dziwnego warsztatu. Było tu sporo porozrzucanego sprzętu. Jednak najciekawszy przedmiot znajdował się na jednym ze stołów. Było to niewielkie kwadratowe urządzenie. Którego na pierwszy żut oka Joshua nie mógł rozpoznać. Wydawało się to coś całkowicie nowego. Nie miał pojęcia co to może być i do czego ma służyć. Jednak może gdyby przy tym trochę pogrzebał to by to rozgryzł.

Liao Jun

Wszyscy zebrali się przy wyjściu kolejno opuszczali ogromne pomieszczenie botaniczne. Tylko jedna osoba odstawała. Wciąż stojąc na uboczu. To był Kintao. Zdawał się nie przejmować zaistniałą sytuacją Miał nisko spuszczoną głowę. po chwili jednak podniósł wzrok i spojrzał na Liao. Przez chwilę zdawać by się mogło że walczy z samym sobą. W końcu ruszył w stronę mnicha.
- Więc pana też tutaj ściągnęli - powiedział bez większego entuzjazmu.
Zdecydowanie nie przypominał człowieka sprzed lat. Wtedy był żywiołowy, zawsze uśmiechnięty. Teraz wyglądał na osobę której czegoś brakuje. Zupełnie jakby coś stracił i już nigdy nie miał tego odzyskać.
- Ogród robi wrażenie czyż nie - ponownie zagadał, jednak w jego głosie wciąż nie było krztyny entuzjazmu - szczerze powiedziawszy nie chciałem lecieć. Wolałem zostać na ziemi, tam mógłbym umrzeć w spokoju.
Niemalże wszyscy opuścili już pomieszczenie botaniczne. Wtedy też ktoś podszedł do Liao i Kintao ponaglając ich by również poszli w ślady pozostałych.
- Może wpadnie pan do mnie, przydałoby mi się trochę towarzystwa - powiedział Manuk.
Razem ruszyli więc do Kwatery botanika. Była ona dość blisko więc nie szli zbyt długo. Kiedy tam dotarli, wspólnie usiedli na krzesłach. Kintao nalał im po szklance wody. Nic jednak nie mówił.

Bill Hugans

Bill przystąpił do pracy wraz z Rosjanką. Włożyli próbkę kryształu do niewielkiego szklanego pojemnika który umieścili w urządzeniu termicznym. podnosili stale temperaturę. Nagle kryształ zaświecił. po chwili jednak ponownie zgasł. Obniżyli więc ponownie temperaturę. Tym razem efekt był stały.
- To ciekawe - powiedziała Rosjanka - Temperatura w jakiej kryształ "ożywa" wynosi dokładnie dwadzieścia cztery i trzy dziesiąte stopnia Celsjusza. Wystarczy minimalny odchyl od tej normy i przestaje świecić. To dość niezwykłe.
Zaraz po ustaleniu w jakiej temperaturze kryształ się budzi, rozpoczęli szereg kolejnych testów. W między czasie ogłoszono ucieczkę statku, jednak to nie powstrzymywało obojga od dalszej pracy. Gdy wszystkie analizy zostały zakończone wystarczyło spokojnie poczekać na wyniki. Pierwsza przejrzała je Rosjanka. Gdy tylko skończyła czytać zakryła sobie usta ręką.
- To nie możliwe - powiedziała - To po prostu nie możliwe. Zdaje się ze ten kryształ naprawdę żyje. Gdy osiągnie właściwą temperaturę, zmienia się jego struktura. Przypomina to tkankę organiczną.
Wciąż wpatrywała się w wyniki analizy.
- Musimy jak najszybciej zbadać cały myśliwiec, ta próbka to za mało.

Albert "Al" Giordinio

Robotę udało się zakończyć wcześniej niż Albert przewidywał. Niemalże natychmiast gdy skończył został ogłoszony komunikat o uciecze. Ciężko się w sumie było dziwić. Ten statek był latającą pomyłką. Dziw bierze że jeszcze wszytko trzymało się kupy. Gdyby wplątał się w walkę mogłoby się to źle dla niego skończyć. Al przyjął więc zaproszenie Siergieja. Gdy zobaczył wybór trunków jakimi dysponuje załoga na statku w duchu musiał im pogratulować. Mieli tego naprawdę sporo. Z takim zapasem cała ekipa mechaników mogłaby pić przez rok i jeszcze trochę by zostało.
- To co skoro i tak chwilowo mamy trochę luzu to może chlapniemy sobie po szklaneczce - Zaproponował Siergiej.
- Czemu nie - Zgodził się Albert.
Trzeba było przyznać że Rosjanina ciężko przepić, jednak Al twardo się trzymał. dotrzymując tępa reszcie. Musiał przyznać że gdyby picie było konkurencją olimpijską Rosjanie zgarneli by złoto. Po chwili dwie flaszki były już puste.
- No chyba wystarczy, jednak mogą nas jeszcze potrzebować - zaśmiał się Siergiej.
Cała dziesiątka mechaników była wyraźnie zadowolona z chwili przerwy i możności napicia się. Albertowi nieco kręciło się w głowie ale ogólnie czuł się całkiem nieźle. Miał teraz wolną rękę. Mógł spokojnie pooglądać maszynownię.

Aurora 2, Mostek, godzina: 00:12

Robert Gale część 2

Robert odzyskał przytomność. Leżał na podłodze na mostku. Ktoś zabandażował mu głowę i ułożył ją na kurtce. Wyglądało jednak na to że nie było czasu żeby przenieść go do ambulatorium. Dowódca spojrzał na świeżo upieczonego pułkownika.
- Nieźle pan oberwał, jednak teraz chyba najwyższy czas wziąć się do roboty. Stało się to czego się spodziewaliśmy. Sylioni wdarli się na pokład. Aurora 1 toczy właśnie bitwę z wrogim statkiem matką. Rosjan już od dawna nie widzimy na radarach. zajął jak na razie hangary. Kieruje się w naszą stronę. Straciliśmy kontakt z częścią personelu wojskowego. W świetle zainstalować zdarzeń musimy spodziewać się najgorszego. Na szczęście cywilom narazie nic nie grozi. Rozkazałem obstawić wszystkie przejścia do sektorów mieszkalnych. Teraz pan przejmuje pałeczkę. Ja się zamę ochroną cywilów pana zadaniem jest wykończyć tych bydlaków. Udzielam też zgody na czynny udział w misji.

Wszyscy na Aurorze 2

Sprawdził się najczarniejszy scenariusz. Sylioni są na statku. Na szczęście nie atakują sektorów cywilnych. Jednak jeśli uda im się pokonać siły zbrojne z pewnością zainteresują się resztą statku.
 
__________________
It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared.

11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie.
Mizuichi jest offline