Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2009, 21:53   #89
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Nie odpowiedział na kolejną uwagę drowki. To nie miało sensu. Próby wytłumaczenia jej czegokolwiek od samego początku były skazane na niepowodzenie. Podejrzewał, że tak będzie, był tego prawie pewien. Na co więc liczył? Czyżby myślał, że Phaere zrobi tym razem wyjątek i wykaże się odrobiną tego, czego tak od niego wymaga przez cały czas - rozsądkiem? Może jednak w jednym miała rację. Musiał być głupi, albo przynajmniej naiwny.

Gdy skończyła mówić popatrzył na nią zupełnie spokojnie i uśmiechnął się. Nie zamierzał się powtarzać ani dokładać choćby jednego słowa do tego co rzekł wcześniej. Wszystko wyrażał teraz ten uśmiech. Trochę beztroski a trochę, z pewnością w oczach drowki, bezczelny. "Twoje obelgi nie mogą mnie dotknąć tak samo jak nie mogą tego uczynić twoje czary. Nie obchodzi mnie ani to co myślisz ani to czy masz rację czy nie."

Głośny śpiew sprawił, że wojownik odwrócił wzrok od Phaere i obejrzał się. Śpiewała oczywiście Liliel jednak jej zachowanie natychmiast przestało go interesować gdy tylko zobaczył, że oprócz Anzelma towarzyszą jej dwie inne postacie. W pierwszej od razu rozpoznal Foshtk'ę. Trochę więcej czasu zajęło mu natomiast utożsamienie wysokiej postaci z lilendem, którego mieli "przyjemność" poznać przed kilkoma dniami. Choć okoliczności ich pojawienia się były więcej niż dziwne Nathiel musiał przyznać, że cieszy go widok ich towarzyszki. Zawsze to jedna normalna osoba więcej. Co innego ten jegomość, który pojawił się wraz z nią...

W międzyczasie Phaere stanęła na równe nogi wykorzystując go jako poręcz. Przeszła mu przez głowę myśl by ją odepchnąć i pozwolić zasmakować odrobiny upokorzenia (po raz kolejny z resztą). Powstrzymał się jednak i nawet nieco jej pomógł, choć nie prosiła o to i chyba nawet nie była zbyt zadowolona. Trudno. Niech sobie trzyma tę swoją głupią dumę. Na słowa o jego zapomnianych zasługach po raz kolejny odpowiedział drwiącym uśmiechem. Po prawdzie wcale nie zazdrościł kapłanowi tego całego "splendoru". W końcu Liliel nie tylko nazywała go wybawcę, lecz również... Adamem. Anzelm wiedział równie dobrze jak drow co to mogło oznaczać. Nie było czego zazdrościć. Naprawdę.

Wiedźma miała każdemu do powiedzenia parę słów i nie miał najmniejszego zamiaru jej w tym przeszkadzać. Z resztą i tak nie czuł się na tyle zorientowany w sytuacji by zabierać głos poza zdawkowym powitaniem Foshtk'i i jej nowego kompana. Później zaś utkwił wzrok w Anzelmie, którego mina nie wróżyła nic dobrego. Starał się z całych sił, jak zwykle z resztą, by utrzymać jako taki ład, jednak wiele wskazywało na to, że tym razem może mu się nie udać. Nathiel zaś zaczynał powoli porządkować pewne fakty.

Succubica wciąż tkwiła w przybranej niedawno formie. Teraz jednak nie tylko wyglądała jak tei'ner ale starała się uchodzić za jedną z ich ludu. Tylko po co ta maskarada przed nowo przybyłymi? Czarodziejka była przecież dość tolerancyjna. Wędrowanie z drowami jej jakoś nie przeszkadzało, więc i do demonicy by przywykła. Co innego ten lilend... Co ich jednak obchodziło jego zdanie? Nie, nie chodziło o niego. Chodziło o samą Liliel i jej zwierzaka. Dopóki to przedstawienie, strasznie słabe trzeba przyznać, trwa i czuje się ona bezpieczna jest szansa zachować względny spokój. Jeśli jednak wyjdzie na jaw, że to wszystko jest farsą, a musi wyjść na jaw jeśli wszyscy nie są idiotami, rozpęta im się tutaj małe piekło. Wojownik zastanawiał się czy byłoby to takie złe gdyby ta dwójka lilend i succub rzuciła się sobie do gardeł. Dopingowałby tego pierwszego. Czy jednak miał on szanse przeciwko tej wariatce i jej potworkowi? Ciężko było orzec. Chyba, żeby wszyscy mu pomogli...

Jeśli pamięć go nie myliła, Lilend w taki sam sposób przypatrywał im się wtedy w karczmie. Niby oceniający, ale tak naprawdę miał już doskonale wyrobioną opinię o nich wszystkich. Nie była to bynajmniej opinia pochlebna, jednak Nathiel nie uważał by należało się temu dziwić czy martwić. Niepokojące było natomiast to, że w podobny sposób patrzyła na nich Foshtk'a. Jakby widziała ich pierwszy raz na oczy. Czym miał to wytłumaczyć? Czy była tylko zdezorientowana naszym zniknięciem i tym, że się teraz odnaleźliśmy w tej dość nieciekawej scenerii? Czy aż tak przygnębiała ją atmosfera Imil? Nie... Był prawie pewien, że było coś więcej. Nie chciał jednak wysuwać przedwczesnych podejrzeń. Działo się tek dużo wymykających się rozumowi rzeczy, że nie mógł być pewien własnej oceny. Postanowił zachować czujność starając się jednocześnie nie popaść w paranoję.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline