Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2009, 10:07   #28
michau
 
michau's Avatar
 
Reputacja: 1 michau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłośćmichau ma wspaniałą przyszłość
Audiencja u króla. Kurwa, u króla audiencja. Wszystko, co, gdzie moje spodnie, cholera za pół godziny. Nie zdążę, spóźnię się. Znów wyjdę na idiotę. Tylko ja tak umiem. Miałem cały dzień, żeby się przygotować. Aghrrr !!- Arnthaniel potknął się o leżąca na środku pomieszczenia skrzynię i wyłożył jak długi na podłodze. Pozbierał się jednak szybko i zabrał za czyszczenie zbroi. Bądź co bądź, ale w wysmarowanym rynsztunku do króla nie pójdzie nawet kosztem spóźnienia wyczyści zbroję. Gdy wyskoczył z mieszkania i wzbił się w powietrze, skierował się prosto w stronę pałacu króla. Budynek był widoczny prawie z każdej części miasta, a jego majestat robił wrażenie z odległości kilku kilometrów. Jeśli jednak stawałeś u wrót pałacu, czułeś się tak mały, że zapominałeś o całej swojej pewności. Pałac króla... Arnthaniel przechodził ze stopnia na stopień. Tylko się nie denerwuj- uspokajał się w myślach.


***

Tylko raz miał okazję być w pałacu króla. Było to kilka lat temu, gdy zaprzysięgał się na obrońcę miasta. Król osobiście mianował nowych adeptów, którzy składali mu przysięgę. Ciekawe czy choć trochę się zmienił? Wtedy wyglądał dość młodo, a teraz??

Arnthaniel został wprowadzony do wielkiej sali z niebieskim dywanem. Sala tronowa, bez wątpienia. Byli tam już inni skrzydlaci, choć nie tylko. Mężczyzna dostrzegł również przedstawicieli innych ras, którzy stali jak on zaraz przy wejściu. Była też Valeria, która wkroczyła do komnaty z jakimś mężczyzną. Cóż, audiencja o króla. U króla audiencja.

***

Władca pojawił się i przedstawił powody wezwania. Arnthanielstarał się uważnie słuchać i już dowiedział się, dlaczego się tu znaleźli. Przy królewskim tronie stał Ryuuken, który puszczał co jakiś czas głupkowate spojrzenia w kierunku Arnhaniela. Nosz, pomimo powagi sytuacji, skrzydlaty nie mógł utrzymać jednolitego wyrazu twarzy. Arnth dostrzegł też jednego z arcymagów. To musi być poważna sprawa.
Gdy król skończył opowiadać historię, klęknął nagle przed nimi i zaczął prosić o pomoc. Zadziwiające. Władca, który potrafi się ukorzyć przed sługami? Arnth czuł do niego respekt. Jako jeden z pierwszych zarzucił do tyłu miecz, upadł na kolana i ułożył skrzydła w geście szacunku i pokłonu. Wykona zadanie, mimo wszystkich waśni i czasami sprzeczności jego interesów z interesami królestwa, wciąż był oficjalnym obrońcą miasta i był oddany królowi. Tak, wykona powierzoną mu misję.

***

Nie cierpiał teleportów. Rzadko ich używał. Uczucie było jeszcze gorsze niż przechodzenie przez portal, przynajmniej dla niego samego. Wszyscy znaleźli się w kwaterze Valerii. Arnth rozpoznał to pomieszczenie. Nie raz tu bywał. Wspomnienia wróciły...
Ciszę przerwała właśnie Valeria.

Sięgnęła do malej zdobnej skrzyneczki, która stała na jednej z półek. Wyjęła z stamtąd jakieś małe kamyczki, z wyrytymi magicznymi symbolami.
- Aktywując energię tej runy, zostaniecie przeniesieni do tego pomieszczenia, niezależnie od tego gdzie się znajdujecie. Proszę was, nie gubcie ich. – rozdała każdemu jeden kamień. Dzisiaj proponuję wam, abyście przenieśli tu wszelkie niezbędne wam rzeczy. Załatwcie też jakiekolwiek niedokończone sprawy, gdyż jutro czeka nas pracowity dzień. Kiedy skończyła, wspięła się po schodach i zniknęła.

Zaraz potem odezwał się jeden z obecnych w pomieszczeniu nie- Skrzydlatych.
- Nie wiem kurwa jak wy, ale ja tu jestem przypadkowo. Życzę powodzenia i do nierychłego zobaczenia. Odwrócił się na pięcie i jak najszybciej wyszedł z domu nieskończonej.

Arnth odprowadził go wzrokiem. Wstał i podszedł do niewielkiej szafki, którą otworzył. Ku zdumieniu części obecnych wyjął z niej buteleczkę brandy i rozlał sobie do kryształowego kieliszka. Widocznie Valeria postanowiła pamiętać o jego dawnych zwyczajach i zostawiła przygotowany barek z trunkami.
- Jak chcecie, to się częstujcie. Przednia brandy. Valeria wie, co dobre- powiedział do obecnych i dopił trunek do dna.- Ja muszę pozałatwiać parę spraw na mieście, skoro czeka nas robota. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracowało- powiedział Arnthaniel na odchodne i opuścił siedzibę Valerii.
 
__________________
Fortune is fickle.
"Do not follow the Dark Side"
michau jest offline