Po pierwsze to tytuł artykułu przypomniał mi najfajniejszą przygodę jaką prowadziłem (na podstawie tej z MiMa). Moja drużyna przez trzy godziny kombinowała jak dobrać się do smoka, a ja miałem ubaw po pachy.
Po drugie, nie znam się bardzo na D&D, ale jak grałem w Baldurs Gate II to bez czarodzieja lub czarownika, można było jedynie zaoszczędzić czasu smokowi i popełnić zbiorowe samobójstwo. Zazwyczaj przed walką należało rzucić sporo czarów ochronnych typu "kamienna skóra", "odbicie czaru" lub kapłańskie typu "odporność na strach", "odporność na ogień". W trakcie walki czarownik musiał rzucać mnóstwo czarów rozpraszających magię typu "przebicie magi" itp. Musiał też być wspierany przez kapłana i jego magię oraz wojowników odwracających uwagę smoka od czarodzieja. Muszę dodać że trzeba było wiele razy powtarzać walkę by z sześcioosobowej drużyny przy życiu pozostało więcej niż dwie postacie. To była gra komputerowa, a jeśli chodzi o właściwe rpg to pokonanie smoka z tzw. marszu jest praktycznie niemożliwe. Trzeba wielu tygodni przygotowań, zbierania informacji, kombinowania by ubić tak straszną bestię. |