Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2009, 20:32   #16
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Okropnie wczesny ranek dnia drugiego

- Ja rozumiem, że ktoś nie sypia po nocach, ale czy nie mogłabyś niespać we własnej kajucie, zamiast włóczyć się po statku? - zapytał z zaciekawieniem.

Nie obudziło go to, że Midia strąciła kubek.
Sam fakt jej obecności dotarł do jego umysłu zanim weszła do jego, do ich kajuty.

~ Przepraszam... Nie zauważyłam. Nie chciałam cię obudzić.

- Nic się nie stało - powiedział. W jego głosie nie było nawet odrobiny senności. I cienia pretensji. - Mam nadzieję, że miło spędziłaś czas. Chociaż - zawahał się - mam wrażenie, że jesteś nieco zmęczona.

- Światło! - powiedział niezbyt głośno.

Oświetlenie dostosowane do tonu polecenia zapaliło sie od razu.
Na pokrywającym podłogę sztucznym drewnie leżał plastikowy kubek. Niewielka kałuża świadczyła o tym, że przed chwilą jeszcze nie był pusty.

- Zaraz to sprzątnę - powiedział.

~ Naprawdę... Powinnam go zauważyć - wyszeptała lekko różowiejąc na twarzy. W blasku lampy można było dostrzec nieco zaróżowione obwódki oczu jak i ciemniejsze plamy pod oczami. Jednak największa zmiana zaszła w samej postawie. Midia sprawiała wrażenie starszej o dobrych kilka lat.

Gandasz westchnął, zaniepokojony.

- Cóżeś ty ze sobą zrobiła, dziewczyno?

Podszedł do niej szybko i chwycił za ramiona.

- Siadaj natychmiast. Jeszcze troszkę i gotowa jesteś zemdleć.

~ Nic mi nie jest. To przejdzie. Może trochę przesadziłam, ale... To minie... - odpowiedziała zmęczonym głosem. Usiadła. ~ Próbowałam przekroczyć kilka granic.. Niektóre mi na to pozwoliły, inne..

- Może coś zjesz albo wypijesz, zanim przyleci tu Traveller i zrobi nam awanturę? A może wystarczy, że posiedzę przy tobie i potrzymam za rękę? Albo masaż skroni?

~ Nie, naprawdę. Przeszkodziłam ci. Nie brałam pod uwagę godziny i ... Traveller.. Wydaje mi się, ze przez jakiś czas może go nie być. Ja ... Nieważne. Zaraz dojdę do siebie - odpowiedziała niemal z lekkim uśmiechem na końcu. ~ Naprawdę nie musisz się mną przejmować.

Gandasz spojrzał na nią z pewnym powątpiewaniem.

- Po pierwsze nie mam nic przeciwko przejmowaniu się tobą - stwierdził. - Po drugie, z przyjemnością przy tobie posiedzę i poczekam, aż odzyskasz siły.

Poklepał ją po ręce.

- Jeśli myślisz, że sprawiasz jakiś kłopot nagłą pobudką, to powinnaś zobaczyć parę co ciekawszych nocy w Akademii.

Dziewczyna roześmiała się wesoło. Do jej oczu powrócił blask wyganiając z nich ślady zmęczenia.

~ Dziękuję. Może masz ochotę na podroż? Opowiesz mi o tych nocach, a ja.. Mi będzie łatwiej zregenerować siły.

Godzina czwarta nad ranem (czasu dowolnej planety) była zwykle idealna na spanie. I mało kto lubił, by go budzono o tej porze. Ale przedstawicielce płci pięknej można było to wybaczyć.

- Jasne - powiedział. - Jeśli tylko podróż cię nie zmęczy. jakieś zapasy na drogę? Rurkę może?

~ Wystarczy towarzystwo - roześmiała się wesoło. Świat zawirował, a gdy na nowo przybrał formę stałą stali u podnóża schodów prowadzących ku.. niebu. Liczne kwiaty odurzały zapachem. Wokoło soczysta zieleń mieszała się ze zlotem piasku i błękitem morza poniżej. Słońce lekko przyświecało zza chmur. Lekki wietrzyk rozwiewał lśniące włosy elfki oraz jej śnieżną, długą suknię, której z całą pewnością nie miała jeszcze chwilę temu. Była tez, jak Gandasz mógł zauważyć, bosa.

~ Chodźmy - zawołała, ciągnąc go lekko za rękę w stronę plaży.



- Jak na takie otocznie, to powinnaś mieć strój kąpielowy - zażartował Gandasz.
- Ależ tu jest pięknie - dodał poważniejszym tonem. - Ruszamy po schodach, czy idziemy sprawdzić, jaka jest woda?

~ Na górę nie mogę, jednak w dół... Woda jest idealnie ciepła, piasek miękki i sypki. Dość często odwiedzam to miejsce nocą, gdy wszyscy śpią.

- Czemu? - spytał Gandasz.

~ Czemu? Chodzi ci o schody? Jeszcze nie pora bym na nie wstąpiła. Jeżeli zaś chodziło ci o moje odwiedziny tego miejsca.. Uspokaja mnie, pozwala odpocząć, nabrać sił i chęci do życia. Wzmacnia moja energię.. Nie czujesz tego? Moc pulsuje tu w rytmie fal, w powiewach wiatru, w zapachu trawy i kwiatów, a nawet w promieniach słońca.

- Dlaczego gdy inni śpią - wyjaśnił Liadon. - Bo to, że możesz tu odzyskać energię to się czuje.

~ Możesz uznać, że to mój rodzaj.. snu. To nawyk wyrobiony przez lata pobytu w Konsorcjum. Dni zazwyczaj miałam zbyt zajęte, by oddawać się tego rodzaju przyjemnościom.

- W dzień praca, w nocy spacery po dalekich światach. Od dawna to tak?

Uśmiechnęła się do własnych wspomnień.

~ Dość. Właściwie to od samego początku mojego pobytu w tej galaktyce.

- Usiądźmy na tamtym głazie - zaproponował Liadon.

Solidny kawałek skały zdawał się być nagrzany od słońca, był zaś na tyle niski, że można było usiąść na nim i spokojnie zanurzyć nogi w wodzie.
Podał Midii rękę i skierował w stronę głazu.

- Może powiesz parę słów więcej o sobie?

Midia usiadła na głazie zanurzając stopy w cieplej wodze. Przez chwile zastanawiała się nad pytaniem Gandasza.

~ Właściwie chyba nie ma wiele do opowiadania. Pochodzę z daleka, a może z dość bliska. Moja planeta nosi nazwę Eden i jest jedna z trzech znajdujących się na jednej płaszczyźnie ale w rożnych wymiarach. Drugą jest Ziemia, trzecią zaś zwiemy Otchłanią.
~ Eden.. To cudowne miejsce. Trochę podobne do tego, trochę do lasu, w którym byliśmy poprzednio, a trochę.. Do wszystkiego co ma w sobie łagodność i spokój. Żyję już długo, Gandaszu. Widziałam rzeczy i miejsca...


Na chwilę jej twarz przysłonił cień smutku.

~ Nic jednak nie może mi zastąpić domu. Gdy tam powrócę.. Kiedy tam powrócę... Niestety to nie nastąpi szybko. Muszę podróżować, poznawać, pomagać. Musze dać z siebie wszystko, nie biorąc nic w zamian. Na koniec muszę oddać życie za kogoś, lub coś. Muszę to zrobić bezinteresownie, a wtedy... Wtedy będę mogla wstąpić na te schody i wrócić.

Jej postać zalśniła złotym blaskiem, a wyostrzone zmysły mężczyzny zostały zalane szczęściem, nadzieją, spokojem, miłością i całą gamą pozostałych emocji i uczuć uznawanych za należące do dziedziny dobra. Po nich zaś nastąpił spokój. Całkowity, wszechogarniający spokój. Jego własne oraz te pochodzące od niej fale zmiękły, osłabły. Pozostał jedynie ten spokój, szum fal, powiew wiatru i zapach. Nic więcej nie istniało, nic więcej się nie liczyło. Tylko to. Tylko teraz. Tylko oni.

Stan upojenia przerwał jej głos.

~ Widzisz, mówiłam, ze to minie.

Uśmiechnęła się taka jak wcześniej. Młoda, radosna, niewinna i delikatna. Po zmęczeniu i troskach nie pozostał nawet najmniejszy ślad. Niezwykłym było jednak to, że nie tylko ona odzyskała siły.
Również Gandasz czul się jakby nigdy nie zaznał trudów życia. Zupełnie jak gdyby obudził się z długiego snu i stwierdził nagle, że żyje...

Wrażenie było niesamowite...
Dopiero po chwili Gandasz powiedział:

- Niczym urodzić się na nowo... Czy wszyscy na Edenie potrafią coś takiego?

Wolał nie wypowiadać się na temat sposobu, w jaki Midia miała powrócić do domu. Przypominało mu to niektóre religie, o których słyszał tu i tam. Wolał wracać do domu w prostszy, bardziej tradycyjny sposób.

Uśmiechnęła się.

~ To nic wielkiego ale, zazwyczaj nie dzielimy się tym. Cieszę się, że mogłam się tym z tobą podzielić. Efekt nie będzie jednak trwał długo. Dzień, może dwa.

Przeniosła spojrzenie na schody.

~ Gdybyśmy mogli po nich wejść.. Trwałby już zawsze.

- Zapewne droga bez powrotu - powiedział Gandasz w zadumie. - I z pewnością niezbyt łatwo dostać pozwolenie... Wysoka może być cena...
- A ty... Cóż sprawiło, że jesteś tu, a nie u siebie? Wszak tam byłoby ci lepiej.


Opuściła głowę, przyglądając się przez chwilę własnym dłoniom.

~ Złamałam prawo. Wygnanie jest moją karą. Gdy się dopełni, powrócę.

Gandasz milczał przez chwilę.
Przestępstwo musiało być znacznego kalibru, skoro karą było wygnanie i śmierć.
Albo też prawo mało wyważone.
Potem lekko dotknął ramienia Midii.

- Przykro mi... - powiedział.

~ Dlaczego?- Wydawała się zdziwiona. ~ Zasłużyłam na karę i przyjęłam ją ze spokojem. Wędruję po światach. Pomagam. Uczę się. Na swój sposób jestem nawet szczęśliwsza niż w domu. Jednak... To wciąż jest dom.

Nagle poderwała się z kamienia wskakując prosto w nadciągającą falę.

~ Chodź - Ponagliła zachęcając do porzucenia ponurych myśli i oddania się zabawie.

Nie wahając się długo zrzucił koszulę i w ślad za Midią pobiegł rozbryzgując nadciągające fale.
Zabawa trwała, a dziewczyna wydawała się w jej trakcie w pełni szczęśliwa. Gdy wreszcie wykończeni wodnym szaleństwem opadli na zloty piasek, zapytała.

~ A ty? Opowiedz mi coś o sobie..

Co prawda sądził, że Midia wie o nim wszystko, czego można się dowiedzieć z oficjalnych akt, nie miał nic przeciwko temu, by spełnić jej prośbę.

- Moja historia nie jest ani tak długa, jak twoja, ani tak skomplikowana.
- W mojej rodzinie, i nie tylko w niej, istnieje stara jak nasz świat tradycja, posyłania chłopców do Akademii. Uczono nas wszystkiego - od posługiwania się bronią, przez umiejętność dowodzenia i współdziałania po szeroko pojętą politykę.
- Parę drobnych wybryków by się znalazło... Jakieś sztuczki w sieci komputerowej, zbyt niskie loty w nieodpowiednich miejscach i inne takie tam...
- Zostanie Strażnikiem nigdy nie leżało na czele mojej listy priorytetów. Ale skoro można było zrobić coś dobrego dla mojej planety... Czyż nie po to żyjemy?


~ Tak... - uśmiechnęła się przyjaźnie. ~ Twoje życie wydaje się być ciekawsze od mojego. Wybryki.. Czasami mam wrażenie, ze wiecznie muszę się przed kimś tłumaczyć z mojego zachowania. Ze każda rzecz zrobiona nie tak jest mi zapisywana. Zazdroszczę ci wolności.

Wolność... Tak... Prawdę mówiąc nie sądził, że ktokolwiek z jego bliskich krewnych był prawdziwie wolny. Dużo prawdy tkwi w powiedzeniu, że dobry władca jest niewolnikiem swego ludu.
Ale trochę swobody miewał...

- Udaj choć raz, że masz naście latek i poszalej troszkę - powiedział. - Nie musisz zwracać uwagi na każdy swój gest czy słowo. - Uśmiechnął się. - Szkoda, że nie poznaliśmy się wcześniej. Zabrałbym cię na parę małych szaleństw. Malutkich, niegroźnych, przyjemnych szaleństewek.

~ Przyjemnych, niegroźnych... - powtórzyła nieco rozmarzonym głosem. ~ Szkoda. Może jednak nie jest za późno na szaleństwa... Takie przyjemne... Niegroźne..

O dziwo jej głos zamiast wesoło, brzmiał poważnie i nieco.. smutno.

~ Zawsze jednak mogę wybrać się na spacer po plaży lub kąpiel pod wodospadem.. - dodała, jakby dla złagodzenia poprzedniej powagi z figlarnym uśmiechem.

- Miło mi będzie, jeśli uwzględnisz moje towarzystwo.

~ Twoje towarzystwo zawsze będzie dla mnie przyjemnością, Gandaszu - odpowiedziała z powagą w głosie.. Obróciła się na plecy i zapatrzyła w niebo.

~ Czas wracać - powiedziała po chwili.


Obraz rozmył się.
Siedzieli w kabinie.

- Dziękuję. - Musnął ustami palce jej dłoni. - Możesz mnie budzić o dowolnej porze dnia czy nocy - dodał żartobliwie.

Roześmiała się wesoło.

~ Pewnie nie jeden raz pożałujesz swych slow.

- Nigdy w życiu - odpowiedział z uśmiechem.
 
Kerm jest offline