Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2009, 16:19   #77
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Woda. Życiodajna substancja, której zdawałoby się, iż nie powinno brakować na Błękitnej Planecie. W końcu jej powierzchnia w dwóch trzecich pokryta jest nią.
Woda. Tlenek wodoru. Substancja niebezpieczna dla życia, jeśli znaczne jej ilości dostaną się do układu oddechowego człowieka i innych ssaków.

Woda. Życie.

Prysznic był potrzebny Sarah. Nie tylko po to, by się odświeżyć. Ciepły, ale nie gorący strumień dawał odprężenie ciału. Pobudzał.
Sarah pochyliła mocniej głowę do przodu, tak by strumień wody delikatnie masował kark.
Po chwili podniosła głowę do góry i pozwoliła, by teraz spływała po twarzy.


Gdzieś w zakamarkach umysłu zaczynała kołatać się piosenka.

Come baby, come baby, rock my life
Come baby, you're maybe on my side
I want your sex and tonight
I hope you're never fadin' - right
Come baby ? no lady ? rock my life

Muzyka już była w jej głowie. Sarah już poruszała się w jej rytm, nucąc sobie w myślach.






Can you make me scream again tonight
I'll fulfill your dreams, my boy alright

Sarah wyszła spod prysznica. Wytarła się w miękki, puszysty ręcznik. Przyjrzała się krytycznie swojemu dobiciu w lustrze.. Prześlizgnęła wzrokiem po nagim ciele, swoim nagim ciele odbitym w lustrze. Uśmiechnęła się sama do siebie i puściła sobie oko. Dalej nucąc, wyszła tak jak ją Bóg stworzył z łazienki i tanecznym krokiem udała się do sypialni.

Better be my lover underneath my cover
Wanna see no other here in my bed
You are such a wild guy, absolutely not shy
You're the one 'cause I can't buy me love

And I say I want you to freshen up my mind
So I pray that you will be there to spend the time

Plecami oparła się o framugę drzwi, prawą nogę podkurczyła w kolanie i w takt tylko dla siebie słyszanej muzyki zaczęła się wyginać niczym tancerka przy rurze, uśmiechając się przy tym do mężczyzny leżącego w łóżku.

Ale on się nie zareagował. Sarah przestała. Muzyka ucichła. Słychać było tylko równomierny oddech Aleistera. Dziewczynie zdawało się, że śpi. Leżał tak spokojnie.
Zatrzymała wzrok na jego twarzy.

Związek ze starszym od siebie mężczyzną, sporo starszym, miał plusy, dużo plusów.
Wprawdzie większość potencjalnych kandydatów, w jej wieku, na partnera miało już pracę, więc pieniądze nie były problemem.

Zresztą ona ceniła sobie niezależność. Zwłaszcza finansową. Czasami, gdy chciała zrobić Crowleyowi na złość, zabierała po prostu rachunek kelnerowi i płaciła sama.

Ale większość mężczyzn w jej wieku, bardziej lub mniej, chciało być ojcami, Skąd taka dziwna moda? Nie to, żeby Sarah nie lubiła dzieci. Owszem, uważała, że są rozkoszne i słodkie. Ale tylko dzieci znajomych, które jak się rozpłakały, można było oddać rodzicom i kłopot z głowy.

Z Aleisterem nigdy nie rozmawiali o dzieciach.

~W jego wieku to chyba ma się już dorastające dzieci? ~

Oni nawet nie rozmawiali o związku. Sarah śmieszyło używanie tego słowa w stosunku do… No właściwie do czego? Bawiła się dobrze. Być może bawiła się nim.

Sarah nie chciała się wiązać z nikim na stałe. Nie chciała podejmować zobowiązań. Może to samolubne. Może niedojrzałe. Ale po co pakować się w… Sarah czasami czuła lekkie uczucie na widok obrączki na ręce którejś z koleżanek, ale zaraz po tym przypominała sobie, że owa koleżanka nie może już tak jak ona szaleć.
Oczywiście Sarah trzymała się pewnych zasad dotyczących „bycia z kimś”. Zdarzały się sytuacje, że chcąc się na nim odegrać wychodziła sama. On dobrze wiedział, gdzie może ją znaleźć. Ona też dobrze wiedziała, że on może ją znaleźć. Ale nie przeszkadzało jej to w zabawie. Często dwuznacznej. Często prowokującej.

Czasami zastanawiała się, czy on jej szukał w takich przypadkach? Czy stał gdzieś ukryty i przypatrywał się temu, co ona robi? Ale tylko czasami.

Od prawie dwóch lat prowadzili tę dziwną grę.
Z początku Sarah nie chciała się przyznać, że jednak jest jej potrzebne jakieś towarzystwo. Z początku zakładała, że sama szybko poradzi sobie z odnalezieniem Spencera.
Jednakże szybko musiała przyznać się sama przed sobą, że jednak to przerasta jej możliwości.

A Aleister Crowley tam był. Był.

Sarah westchnęła i odwróciła głowę.

~Był. I śpi!~ Powtórzyła sobie w myślach.

Zabrała wiszący na drzwiach sypialni przeźroczysty szlafroczek, który i tak niczego nie zasłaniał, i udała się do pokoju, w którym trzymała swojego laptopa.

~Faceci już tak mają. Muszą odespać pewne rzeczy.~

Odpaliła urządzenie. Zalogowała się do systemu. Sprawdziła pocztę. Był list od ojca.
Sarah trochę bała się go przeczytać. W końcu tak znienacka poprosiła go. Poprosiła go, żeby użył swoich znajomości i dostarczył jej pewnych informacji.
Sarah bała się, że ojciec będzie zadawał niewygodne pytania. W takim przypadku miała wyjście awaryjne. Zawsze mogła poprosić o pomoc brata. Starsi bracia charakteryzują się tym, że pomagają siostrą bez zbędnych pytań.

Otworzyła list. I odetchnęła z ulgą. Ojciec nie tylko nie zadawał zbędnych pytań, ale szybko zebrał potrzebne jej informacji. Sarah czytała. Co jakiś czas kiwając głową z uznaniem.

Na końcu mejla było:

„Trzymaj się ciepło córeczko.

Całujemy.
Mama i Tata.”

Sarah powzięła mocne postanowienie, że w przyszłym tygodniu zadzwoni do rodziców.

~No to co robimy??~ Zapytała się sama siebie. ~Wieczór się dopiero rozpoczął. ~

Kobieta zastanawiała się nad wyborem jakiegoś klubu. Znała ich w sumie sporo. Najlepiej oczywiście te zlokalizowane w pobliżu głównego kampusu Hull University.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline