Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2009, 23:43   #93
Mivnova
 
Mivnova's Avatar
 
Reputacja: 1 Mivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemu
Liliel, czego Eloren się spodziewał, zaczęła od ociekających jadem i zawiścią obelg i przechwałek. Jej śmiech, śmiech opętańczy, był już ostatnim wersem kończącym inwokację rodem z epopei do właściwego dzieła- do nieuniknionego, jak wierzył Latien starcia.
A później niepoczytalna tei’ner, czy czymkolwiek była ta istota, zaczęła mówić składnie, rzeczowo i, co bolało najbardziej, szczerze. I miała rację. Latien nie mógł się powstrzymać od nerwowego trzepotania skrzydłami.
Miecz, który byłby w innych okolicznościach przedłużeniem ręki lillenda, budzącym szacunek symbolem, został opuszczony przez bezwładne ramię jeszcze nim Liliel zamilkła. Zwisał ku ziemi jak kukiełka lalkarza, któremu odeszła chęć na pociąganie za sznurki. Stał się zwykłym brzeszczotem, bez mocy właściciela, w dodatku całkowicie zbędnym, jakby wstydliwym elementem.

„ A jeśli wyjdzie że zamierzacie mnie wypędzić to sobie pójdę wraz z pieszczochem. I poczekam, aż nabierzecie rozumu. Ale za mój powrót w wasze szeregi, będziecie musieli zapłacić.”


Słuchając tych słów, Latien przypomniał sobie pewną przypowieść. Nie kojarzył dokładnie, gdzie miała się rozegrać cała historia, lecz pamiętał dobrze jej przebieg i morał.
Był cesarz, butny, dumny, arogancki i wcale nie taki najgorszy. I była wieszczka, która zawitała przed jego tron. Wieszczka niosła ze sobą księgi, a konkretniej dziewięć ksiąg zawierających mądrości. Onymi mądrościami miały być przepowiednie dotyczące tak losów państwa, którym władał cesarz, jak i jego samego. Zażądała za nie iście cesarskiej zapłaty. Gdy cesarz nazwał ją szaloną, wieszczka wrzuciła trzy z dziewięciu ksiąg do ognia i zażądała tej samej zapłaty za pozostałe sześć. Gdy władca, teraz już rozgniewany, znów odmówił, wieszczka powtórzyła swój czyn. Pozostały jej tylko trzy księgi z przepowiedniami, za które wciąż uparcie żądała tej samej zapłaty. Dopiero wtedy, cesarz, poznawszy się na swej głupocie, zapłacił za księgi. O tym, co stało w spalonych sześciu nigdy się nie dowiedział, lecz trzy zakupione ponoć i tak były warte swej ceny.

Liliel była wieszczką. Szaloną, oferującą pomoc i jak ta z przepowiedni, świadomą ceny swej wiedzy. Z tym, że jako zapłatę Latien miał jedynie swój honor i swoją dumę, nie zaś worki złota.

- Zivilyn, zmiłuj się nad nami- szepnął, chowając miecz. Usiadł na swoim ogonie, jak ludzie siadają pod drzewem, nakrył ramiona skrzydłami i położył dłoń na czole. Przejechał palcami po głowie, rozczesując długie włosy z miną osoby, która właśnie pogodziła się z faktem, iż świat ma eksplodować za niespełna pół pacierza. Lillendy nigdy nie dzieliły się swoimi obawami na głos, właściwie rzadko kiedy je miewały. Jeśli coś je gryzło, milczały, bądź napędzały troskami wenę w muzyce, poezji…

Łatwo było opowiadać o wojnie mającej miejsce przed wiekami. Podziwiać oddanie sprawie i brak kompromisowości w walce przeciw złu. Lecz jego, Latiena Elorena, nie stać było na cesarską dumę. Miał tylko własną, małą, prywatną, którą lada chwila postanowił schować.

Odruchowo poszukał palcami strun lutni, które trącał, ilekroć chciał się uspokoić. Nie znalazł ich, instrument został… nawet nie wiedział, gdzie go zostawił w tej szaleńczej gonitwie za mirażem. Skrzyżował ręce na piersi. I dodał sprostowanie do słów Liliel, które dodać uznawał za stosowne.
Patrzył gdzieś w dal, jakby sprawa przestała go dotyczyć albo jako bajarz prawił morały o charakterze egzystencjalnym i ponadczasowym grupie filistrów.

- Than nie może się gotować do walki z groźniejszym przeciwnikiem, ponieważ na tym świecie takiego nie ma. Jeśli legendy o jego potędze były- poprawił się- są prawdziwe, a sama obecność tego, tego czegoś- zerknął na Xerrtixellsena- jest na to aż nazbyt namacalnym dowodem, to siły sojuszu tu zmierzające mogą go interesować równie niewiele, co i my. A nadchodząca bitwa zapewne nigdy sobie miana bitwy nawet nie zasłuży. Tak czy inaczej, than będzie miał swoich przeciwników, nawet, jeśli na ich widok odpadnie mu ze śmiechu żuchwa.

Zrobił pauzę, przeniósł wzrok na Liliel.
- Wiesz, dlaczego, panienko?- zapytał retorycznie siedzącą na demonie dziewczynę- Bo choć szlachetność celu może nie wystarczać, nie przeszkadza w doborze dużo mniej szlachetnych środków. I ja to rozumiem. Lepiej, niż reszta mych braci. ‘Szczątki mych przodków’ mi świadkiem. Niech Zivilyn mnie po tym wszystkim potępi, ale nie widzę sensu przelewać krwi między sobą, kiedy łączy nas wspólny wróg.

Westchnął, rozejrzał się po wszystkich z ponurą wesołością. Żądna zemsty oblubienica demona, dwójka drowów, z czego jeden ledwie dychał, a drugi chyba zatracił zdolność mowy. Dalej kapłan, który- jak się Latien przed chwilą dowiedział od Liliel- zajmował się praktykami nekromantów i tei’ner w ciele czarodziejki wieńcząca dzieło niczym dzwonki na kapeluszu błazna… w innych okolicznościach to byłaby piękna bajka. Kompania jak z wielkiego na całą ścianę arrasu w zamku hrabiny bądź baronówny bez gustu.

- Na miejscu thana mimo wszystko bym się bał- rzucił na zakończenie. Sam nie wiedział, czy żartował, czy słał groźby, kierując spojrzenie w kierunku wieżycy prastarego licza.
 

Ostatnio edytowane przez Mivnova : 08-10-2009 o 23:47.
Mivnova jest offline