Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-10-2009, 19:43   #91
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Imil, południe - rozmowa w obozie.

Dziwne i sprzeczne uczucia targały duszą Seleny. Gdy Liliel zaczęła swój taniec i śpiew na szczątkach poległych, patrzyła na nią ze smutkiem. Była już pewna, że kobieta postradała zmysły, nie było co do tego wątpliwości. Żal rozlał się po sercu tei'nerki, żal i współczucie dla swej szalonej siostry. Czy to jednak możliwe, żeby była tu uwięziona od czasu wielkiej bitwy? Nie, to nie mogła być prawda. Najwyraźniej i ona musiała doświadczyć tych samych wizji, które nawiedziły Selenę w Miee'sitil, które omal nie doprowadziły do śmierci Fosth'ki.


Obrończyni była w stanie współczuć szalonej siostrze, choć wciąż obawiała się, że jest ona pod nieustannym wpływem thana i może doprowadzić do zguby zarówno przyjaciół czarodziejki, jak i narazić na szwank misję Latiena i jej. Być może byłaby w stanie zaufać jej na tyle, by zabrać ją do świątyni Matki i spróbować poddać oczyszczającym rytuałom. Myślała już nad tym, jak pomóc tei'nerskiej kobiecie, gdy nagle wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Demon! Demon w obozie drowów, demon rzucający się na Latiena! Przez chwilę Selena była tak zaskoczona, że jej instynkty wojowniczki (znacznie przytępione w tym ciele) nie zareagowały prawidłowo. Zdziwiła się jeszcze bardziej, gdy Liliel zaczęła uspokajać splugawione stworzenie i jak gdyby nigdy nic oznajmiła, że to jej towarzysz. Poddany thana. I to właśnie ten fakt przeważył na jej całkowitą niekorzyść. Tego nie można było tolerować! Selena słuchała z wyraźnym wahaniem słów Phaere i szybkich wyjaśnień Anzelma. Tylko ostatni z nich, drow Nathiel zachował wyraźną wstrzemięźliwość w tłumaczeniach i słownych grach. Tego było już zbyt wiele, nadeszła pora prawdy!


Gdy Latien dobył miecza, Selena nie wahała się już więcej. Dopiero teraz odsłoniła poły długiego płaszcza, a zebrani zobaczyli, że zamiast swojego zwykłego ubrania, Fosth'ka ma na sobie misternie wykonaną zbroję.





Sięgnęła natychmiast do swojego pasa i w ślad za lilendem dobyła lśniący błękitnym blaskiem miecz.





Swój oręż skierowała w stronę demona i przyjęła pozycję bojową, lecz nie miała zamiaru atakować pierwsza. Spojrzała na towarzyszy, zwłaszcza na kapłana. Było jej na rękę, że Phaere jest poważnie ranna, gdyby okazało się najgorsze - iż są oni w mocy thana - i miałaby wywiązać się walka, nie będzie stanowić wielkiego zagrożenia. Selena miała ogromną nadzieję, że nie dojdzie do ostateczności, że wszystko to jakoś się wyjaśni i okaże się, że ich cele są zbieżne. Na razie jednak nic na to nie wskazywało.


Anzelm wydawał się najbardziej przychylny Fosth'ce, dlatego też to w niego wbiła wzrok, oczekując współpracy.


- Nadszedł chyba czas, by wyjaśnić sobie najważniejsze sprawy – odezwała się spokojnie. - Widzę, że obecność demona i sługi thana... – Tu wskazała mieczem na LilielNie jest dla was ani nieznośna, ani specjalnie krępująca, a to z kolei bardzo nas niepokoi i zmusza do podejrzeń. Mam nadzieję, że nie oznacza to, iż stanęliście po niewłaściwej stronie. Muszę was ostrzec, bo być może jeszcze tego nie wiecie, że wasze przybycie tutaj nie mogło być przypadkiem. Than ściąga do siebie potencjalnych sprzymierzeńców i myślę, że jest wami zainteresowany. Świadczy też o tym jej obecność. Żaden tei'ner nigdy z własnej woli nie został ani nie zostanie sługą thana, nigdy nie pozwoli sobie na kontakty z demonami, a z kolei than nigdy nie pozwoliłby sobie na stratę sługi w tak prosty sposób, jak to mówicie. Przypuszczam, Liliel, że jesteś szpiegiem przysłanym przez thana, by zbałamucić i przyprowadzić do swego pana nowe ofiary. Mam nadzieję, że nie daliście się nabrać na jej sztuczki i że wciąż pragniecie się stąd wydostać, a nie służyć potędze zła. Musicie zdawać sobie sprawę, że jeśli staniecie po jego stronie, już nigdy go nie opuścicie, staniecie się jego bezwolnymi sługami, a zważywszy na to, że za chwilę rozegra się tu kolejna wojna, najprawdopodobniej poniesiecie śmierć. Jedyna droga do naszych domów prowadzi nie u boku thana, lecz poprzez śmierć thana, sprawcy całego tego zamieszania. To właśnie odkryłam i po to tu przybyłam. Nic, co do tej pory się wydarzyło, nie było przypadkiem, zwłaszcza nasze przybycie do tego świata.


Selena zrobiła pauzę po przemowie pełnej pasji i emocji. Teraz wszystko się okaże. Jeśli przeszli już na stronę zła, zaatakują, nie będą czekać na nic. Jeśli zaś zdążyła ich w porę ostrzec, powinni być na tyle rozsądni, by przemyśleć jej słowa i dopasować do siebie fakty. Na wszelki wypadek szukała w umyśle zaklęć, które mogły się przydać w razie niepomyślnego rozwiązania sytuacji. Nie mogła teraz polegać tylko na mieczu.


- Liliel, – odezwała się jeszcze, poniesiona nastrojem chwili – jeśli zaprzeczysz moim oskarżeniom, czy zechcesz udać się z Latienem do świątyni Zivilyn, twojej Matki i poddać się oczyszczającemu rytuałowi? Jeśli zaś nie i nie chcesz tu rozlewu krwi, Liliel, lepiej zabierz stąd swojego demona i wracaj do swojego pana. Powiedz mu, że przybył ktoś, kto stanie z nim twarzą w twarz i zmierzy się światłością z jego mrokiem!
 
Milly jest offline  
Stary 08-10-2009, 18:25   #92
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Xerrtixellsen, panienko, musi nas opuścić.- rzekł machający dużym mieczem lilend, a jego słowa wywołały grymas pogardy na ustach Liliel. Stanęła wyprostowana i spojrzała pogardliwym wzrokiem na Latiena mówiąc twardo.- Odłóż ten mieczyk, zanim się pokaleczysz.
Widocznie spodziewała się, że posłucha, bo jej oczy spojrzały z gniewem na Latiena, gdy nie zrobił tego czego żądała.
Nienawiść wprost biła z tei’nerskiej kobiety. Spojrzała w kierunku szykującej się do boju Fosth'ki. Jeśli miecz i zbroja miały czymś zaimponować kobiecie i demonowi to efekt był nader mizerny. Liliel zachichotała, a demon ryknął głośno również szykując się do boju.
Niemniej Fosth'ka zaczęła od przemówienia.
Liliel słuchała go cierpliwie, po czym wybuchła śmiechem. Śmiała się dość długo i głośno. A gdy przestała, spojrzała pogardą na Fosth'kę i zaczęła swą przemowę.- Ty...zadufana w sobie kobietko! W swoim długim życiu nie spotkałam równie wielkiej ignorantki. Naprawdę wierzysz, w to co mówisz? Myślisz, że Than, który zgładził setki, podobnych jemu upierzonych jaszczurek...-tu wskazała na Latiena, i kontynuowała.- Myślisz że Than, który wybił prawie do nogi lud Tei’ner. Myślisz że tak potężny licz, boi się ciebie? Albo jego?- podparła się rękami pod boki. I obrzuciła kolejnym spojrzeniem kapłana i drowy.- Myślisz że potrzebuje ich? Przecież są żałośni. Drobne szczurki bojące się własnego cienia.-na twarzy Liliel wykwitł uśmiech.- Ale przynajmniej wiedzą gdzie jest ich miejsce. Wiedzą, że nie mogą uderzyć na licza bezpośrednio.- spojrzenie Liliel znów przeniosło się na Fosth'kę.- Ale ty...ty się uważasz za jakąś wysłanniczkę dobra. Rozczaruję cię. Widziałam wysłanników dobra. I tobie i temu tam...daleko do nich. I to pod względem potęgi jak i mądrości.-splunęła z pogardą dodając.- Nazywać mnie szpiegiem Thana. Mnie?! Powinnam ci wyrwać język za taką zniewagę.
Spojrzała z wyższością na Fosth'kę dodając.-Ale znaj mą łaskawość, głupia kobieto. Oświecę cię w pewnych sprawach. Ty się nie liczysz, tamta banda pod wodzą kapłana też...Ja się nie liczę. Czy po wtargnięciu tutaj wyroiły się demony mające cię zgładzić. Nie! Than nie wysłał na ciebie nawet marnego zombi. O impie nie wspominając. Ten tu Anzelm łazi sobie grabiąc skarby, ożywiając trupy i co? Nic. Than nawet nie kiwnął palcem. Bo ani on ani ty, go nie obchodzicie. Nawet nie zwrócił na was uwagi. Wysyłać tu szpiega? Po co? Kogo interesuje taka banda pcheł na grzbiecie wielkiego psa? Bo tym właśnie jesteście. Pchłami...Stary licz ma ważniejsze sprawy, ważniejszych przeciwników do pokonania. Nie jesteście dla niego ani pomocą, ani zagrożeniem. Nie macie dla niego znaczenia. Tak jak i ja oraz mój pieszczoch. Jak myślisz zaślepiona dobrem idiotko, czemu nie interweniował, gdy Anzelm mnie uwalniał?- stukając stopą o ziemię rzekła z pogardą.- To proste! Nic go nie obchodzimy! Zapomniał o nas wieki temu! Jesteśmy jak zabawki rzucone w kąt! Ale tobie nie przyszło to głowy, prawda? Jesteś równie zaślepiona misją jak ci głupcy, których szczątki bieleją na polach Imil.
Splunęła na ziemię mówiąc.-Dzielny lud Tei’ner, dzielne lilendy...wierzyli w sprawę tak ślepo, że nie zauważyli iż giną na marne.
Wzrok jej skupił się na Latienie.- Widzę że ich potomkowie niczego się nauczyli przez stulecia. Ruszają na ślepo do boju, błędnie uważając, że szlachetność celu wystarczy na jego osiągnięcie.-syknęła wściekle.-Mam dla ciebie nowinę ogoniasty, szlachetność celu nie wystarczy! Szczątki twych przodków są tego dowodem.
Wskazała na Anzelma mówiąc.- On przynajmniej ma dość oleju w głowie, by zbierać sojuszników, planować osłabienie sił Thana, przed atakiem na niego.
Spojrzenie Liliel przeniosło się na Fosth'kę, a słowa przybrały ironiczny wydźwięk.- Ale ty masz błyszczącą zbroję i ostry mieczyk. Jestem pewien, że licz zatrzęsie swym kościstym tyłeczkiem, gdy się o tym dowie...bardziej jednak ze śmiechu, niż ze strachu, jak przypuszczam.
Liliel poprawiła włosy wypinając dumnie dekolt do przodu i mówiąc.- A choć zabawnie byłoby patrzeć jak Than robi z ciebie i twoich ideałów krwawą miazgę. To jednak zniszczenie Thana bardziej leży mi na sercu. I jestem gotowa sprzymierzyć nawet z tobą i twym...ogoniastym przyjacielem.
Liliel klepnęła lekko Xerrtixellsena i korzystając z tego że się pochylił, wdrapała się mu ramię. I siedząc dodała.- Nierozważnie jest odrzucać pomocną dłoń kogoś, kto zna wiele sekretów Imil i nie tylko.
Następnie dodała.-A co do Zivilyn...Gdzie była jej pomoc, gdy Than mnie niewolił? Gdzie była jej opieka, gdy byłam torturowana? Gdzie była jej otucha, gdy byłam przez stulecia uwięziona. Nie chcę mieć teraz z Zivilyn nic wspólnego. I z jej rytuałami też.
Siedząc na ramieniu demona rzekła.- Walka i zmasakrowanie ciebie i ogoniastego w tym miejscu, byłyby nawet zabawne. Ale...może innym razem. Nie chcę się rozczarować, jak okaże się, że kolejna niedojda o nadmiernej ambicji dołączyła do pozostałych.
Przesunęła ramieniem po zgromadzonych-Niech oni zdecydują kto ma odejść, kobieto. W końcu wierzysz w siły dobra. I każdy ma prawo do wypowiedzi swego zdania, prawda? Niech więc każdy się wypowie. A jeśli wyjdzie że zamierzacie mnie wypędzić to sobie pójdę wraz z pieszczochem. I poczekam, aż nabierzecie rozumu. Ale za mój powrót w wasze szeregi, będziecie musieli zapłacić.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 11-10-2009 o 15:24.
abishai jest offline  
Stary 08-10-2009, 23:43   #93
 
Mivnova's Avatar
 
Reputacja: 1 Mivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemu
Liliel, czego Eloren się spodziewał, zaczęła od ociekających jadem i zawiścią obelg i przechwałek. Jej śmiech, śmiech opętańczy, był już ostatnim wersem kończącym inwokację rodem z epopei do właściwego dzieła- do nieuniknionego, jak wierzył Latien starcia.
A później niepoczytalna tei’ner, czy czymkolwiek była ta istota, zaczęła mówić składnie, rzeczowo i, co bolało najbardziej, szczerze. I miała rację. Latien nie mógł się powstrzymać od nerwowego trzepotania skrzydłami.
Miecz, który byłby w innych okolicznościach przedłużeniem ręki lillenda, budzącym szacunek symbolem, został opuszczony przez bezwładne ramię jeszcze nim Liliel zamilkła. Zwisał ku ziemi jak kukiełka lalkarza, któremu odeszła chęć na pociąganie za sznurki. Stał się zwykłym brzeszczotem, bez mocy właściciela, w dodatku całkowicie zbędnym, jakby wstydliwym elementem.

„ A jeśli wyjdzie że zamierzacie mnie wypędzić to sobie pójdę wraz z pieszczochem. I poczekam, aż nabierzecie rozumu. Ale za mój powrót w wasze szeregi, będziecie musieli zapłacić.”


Słuchając tych słów, Latien przypomniał sobie pewną przypowieść. Nie kojarzył dokładnie, gdzie miała się rozegrać cała historia, lecz pamiętał dobrze jej przebieg i morał.
Był cesarz, butny, dumny, arogancki i wcale nie taki najgorszy. I była wieszczka, która zawitała przed jego tron. Wieszczka niosła ze sobą księgi, a konkretniej dziewięć ksiąg zawierających mądrości. Onymi mądrościami miały być przepowiednie dotyczące tak losów państwa, którym władał cesarz, jak i jego samego. Zażądała za nie iście cesarskiej zapłaty. Gdy cesarz nazwał ją szaloną, wieszczka wrzuciła trzy z dziewięciu ksiąg do ognia i zażądała tej samej zapłaty za pozostałe sześć. Gdy władca, teraz już rozgniewany, znów odmówił, wieszczka powtórzyła swój czyn. Pozostały jej tylko trzy księgi z przepowiedniami, za które wciąż uparcie żądała tej samej zapłaty. Dopiero wtedy, cesarz, poznawszy się na swej głupocie, zapłacił za księgi. O tym, co stało w spalonych sześciu nigdy się nie dowiedział, lecz trzy zakupione ponoć i tak były warte swej ceny.

Liliel była wieszczką. Szaloną, oferującą pomoc i jak ta z przepowiedni, świadomą ceny swej wiedzy. Z tym, że jako zapłatę Latien miał jedynie swój honor i swoją dumę, nie zaś worki złota.

- Zivilyn, zmiłuj się nad nami- szepnął, chowając miecz. Usiadł na swoim ogonie, jak ludzie siadają pod drzewem, nakrył ramiona skrzydłami i położył dłoń na czole. Przejechał palcami po głowie, rozczesując długie włosy z miną osoby, która właśnie pogodziła się z faktem, iż świat ma eksplodować za niespełna pół pacierza. Lillendy nigdy nie dzieliły się swoimi obawami na głos, właściwie rzadko kiedy je miewały. Jeśli coś je gryzło, milczały, bądź napędzały troskami wenę w muzyce, poezji…

Łatwo było opowiadać o wojnie mającej miejsce przed wiekami. Podziwiać oddanie sprawie i brak kompromisowości w walce przeciw złu. Lecz jego, Latiena Elorena, nie stać było na cesarską dumę. Miał tylko własną, małą, prywatną, którą lada chwila postanowił schować.

Odruchowo poszukał palcami strun lutni, które trącał, ilekroć chciał się uspokoić. Nie znalazł ich, instrument został… nawet nie wiedział, gdzie go zostawił w tej szaleńczej gonitwie za mirażem. Skrzyżował ręce na piersi. I dodał sprostowanie do słów Liliel, które dodać uznawał za stosowne.
Patrzył gdzieś w dal, jakby sprawa przestała go dotyczyć albo jako bajarz prawił morały o charakterze egzystencjalnym i ponadczasowym grupie filistrów.

- Than nie może się gotować do walki z groźniejszym przeciwnikiem, ponieważ na tym świecie takiego nie ma. Jeśli legendy o jego potędze były- poprawił się- są prawdziwe, a sama obecność tego, tego czegoś- zerknął na Xerrtixellsena- jest na to aż nazbyt namacalnym dowodem, to siły sojuszu tu zmierzające mogą go interesować równie niewiele, co i my. A nadchodząca bitwa zapewne nigdy sobie miana bitwy nawet nie zasłuży. Tak czy inaczej, than będzie miał swoich przeciwników, nawet, jeśli na ich widok odpadnie mu ze śmiechu żuchwa.

Zrobił pauzę, przeniósł wzrok na Liliel.
- Wiesz, dlaczego, panienko?- zapytał retorycznie siedzącą na demonie dziewczynę- Bo choć szlachetność celu może nie wystarczać, nie przeszkadza w doborze dużo mniej szlachetnych środków. I ja to rozumiem. Lepiej, niż reszta mych braci. ‘Szczątki mych przodków’ mi świadkiem. Niech Zivilyn mnie po tym wszystkim potępi, ale nie widzę sensu przelewać krwi między sobą, kiedy łączy nas wspólny wróg.

Westchnął, rozejrzał się po wszystkich z ponurą wesołością. Żądna zemsty oblubienica demona, dwójka drowów, z czego jeden ledwie dychał, a drugi chyba zatracił zdolność mowy. Dalej kapłan, który- jak się Latien przed chwilą dowiedział od Liliel- zajmował się praktykami nekromantów i tei’ner w ciele czarodziejki wieńcząca dzieło niczym dzwonki na kapeluszu błazna… w innych okolicznościach to byłaby piękna bajka. Kompania jak z wielkiego na całą ścianę arrasu w zamku hrabiny bądź baronówny bez gustu.

- Na miejscu thana mimo wszystko bym się bał- rzucił na zakończenie. Sam nie wiedział, czy żartował, czy słał groźby, kierując spojrzenie w kierunku wieżycy prastarego licza.
 

Ostatnio edytowane przez Mivnova : 08-10-2009 o 23:47.
Mivnova jest offline  
Stary 09-10-2009, 23:59   #94
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Anzlem

Awantura wisiała w powietrzu. Gdy Latien wyciągnął miecz, kapłan był niemal pewien, że sprawa dosłownie rozejdzie się po kościach. Teatrzyk nie mógł przecie trwać wiecznie, ktoś w końcu powiedział dość. Mężczyźnie nie uśmiechało się bynajmniej opowiadanie za którąkolwiek ze stron. Z Liliel był związany przymierzem, które jak mógł usłyszeć z jej ust, dziewczyna traktuje jako dozgonne. Jeśli demon zginie i jego głowa szybko się potoczy po ziemi.

Z drugiej strony pomoc demonowi, oznaczała wystąpienie przeciwko potężnemu lilendowi, lecz co istotniejsze również Fosth'ce. W przyjaciółce pokładał ostatnie nadzieję, toteż szczerze się zdziwił odegranym przez nią przedstawieniem. Obecna czarownica nie tylko nie usiłowała ratować sytuacji, lecz poparła Latiena. Gotowa była odwrócić się od drużyny, z którą niejedno przeżyli w imię obcych kapłanowi ideałów. Nie rozumiał jak tak wielka przemiana mogła zajść w pogodnej czarownicy która jeszcze nie tak dawno, gdyby zaszła taka potrzeba, nie miała nic przeciwko kradzieży koni z miasta. Dla której bardziej liczyła się ich drużyna niż historia obcego świata. Co mogło doprowadzić do tak nagłej zmiany?

Także miecz i zbroja nie pasowały do wizerunku czarodziejki. Dzierżyła oręż pewnie, jakby jej drobne ciało wprawione było w wojennej sztuce. Kruk na ramieniu wydawał się zdumiony, jak gdyby zamierzał delikatnie zapytać: Nie lepiej firebalem szefowo?

Nie minęło dużo czasu, gdy wniosek nasunął się sam. Coś wpłynęło na czarodziejkę, lecz nie wspomniana przez nią szansa powrotu, dla niej nie poświęciłaby przyjaciół. Dlaczego więc? Czy ukrywała coś jeszcze, co mógł jej powiedzieć Latien, że mu bezgranicznie zaufała. Czy zadziałała siła argumentu, czy też magia? Istniały stworzenia zdolne zawładnąć istoą. Pieśni myrmid potrafiły zauroczyć człowieka, czy w taki sposób Latien zdobył zaufanie? O lilendach wiedział niewiele, ale potęga międzysferowych podróży obrazowała jak potężną mocą mógł władać.

Kapłan zamierzał zapytać się wprost lilenda, wypowiedzieć swoje obawy, może tym bardziej przyłączyć się do Liliel i wymusić na mężczyźnie zdjęcie podejrzewanego uroku. Zanim się jednak odezwał wiele się wydarzyło. Liliel wypowiedziała swą obronną mowę, bard opuścił broń. Wszystko zaczynało się uspokajać, więc ponowne wzniecanie sporu w tym momencie przestało mieć sens. Postanowił jednak mieć baczenie na Fosth'kę. W końcu żaden czar nie mógł trwać wiecznie, bez wznowienia po jakimś czasie inkantacji.

-Zgadzam się Latienie. Każde z nas jest tu z powodu Thana, z woli własnej, albo losu, a wspólny wróg czyni nasze stosunki co najmniej neutralnymi. Nie wzbudzimy między sobą zaufania, ale spróbujmy współpracować. Nie szukamw Tobie wroga, więc niech pierwszy podzielę się znalezioną w księgach wskazówką. Tworząc niegdyś nieumarłą armię, Than korzystał z energii czerwonych kryształów, wydobywanych w tutejszych kopalniach. Potrzebował dużo tego surowca, a przemiana zajmowała wiele czasu i dokonywała się na żywym organizmie. Mie'stil zostało opuszczone niedawno, jeśli zebrano jeńców, przypuszczam iż mogli zostać zmuszeni do wznowienia wydobycia, a potem stać się obiektem tej makabrycznej przemiany. Ufam jednak, że rytuał jeszcze się nie skończył i udałoby się uratować te istoty, lub w ostateczności pozwolić im umrzeć prawdziwie i pokrzyżować plany licza. Jeśli oczywiście te dywagacje okażą się prawdziwe. Powiedzcie teraz proszę w ramach dobrej woli co chcieliście znaleźć w świątyni i co robić po przybyciu tutaj?
 
Glyph jest offline  
Stary 12-10-2009, 16:08   #95
 
Lyssea's Avatar
 
Reputacja: 1 Lyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skał
Phaere

Uśmieszki Nathiela nie robiły na niej większego wrażenia. W końcu to jedyne, co mu pozostało jeśli nie ma żadnych logicznych argumentów.

Zupełnie inne emocje wzbudzili w niej sprzeciwiający się bratania z demonami Fosht’ka i Latien. Otóż oboje byli gotowi stanąć do walki. Nie to co ten tchórzliwy drow obok niej. Oczy Phaere rozbłysły na myśl o pozbyciu się nieproszonych gości. Co więcej nie będzie musiała przy tym nawet kiwnąć palcem. Co prawda szkoda było jej chwili, w której Liliel będzie ją błagała o litość i o śmierć, ale w ostateczności mogła się z tym jakoś pogodzić. Poza tym liled i kobieta tym samym czynem pomściliby upokorzenie i rany jakich doznała drowka.
Jednym słowem nie mogło być lepiej.
Jednakże jak się zaraz okazało, Latien nie miał pretensji tylko do Lilie, ale także do niej o „nowe znajomości” :
- To przykre, że tak nisko mnie cenisz Latienie. Myślałam, iż oczywistym jest fakt, że nie uznaję tego towarzystwa za odpowiedniego dla siebie. Lepiej nie celuj we mnie swoim ostrzem, gdyż możesz tym samym urazić moją dumę, a wiedz, że jestem istotą mściwą. - powiedziała z obrażoną miną. Niepojętym dla dworki było jak, w ogóle ktoś mógłby pomyśleć, a co dopiero oskarżycielsko wysunąć w jej stronę takie podejrzenia. Ona jedyna chciała się od samego początku pozbyć succuba, a teraz musiała odpowiadać za głupotę mężczyzn z jakimi przyszło jej radzić sobie na tym cmentarzysku. Gdyby tylko podczas jej walki Nathiel wziął się do roboty, zamiast stać jak kołek, wszystko mogłoby się potoczyć inaczej! – pomstowała po raz kolejny w środku swojej głowy.

Dobry humor jednak szybko jej powrócił i zza obrażonej miny zaczął wychodzić mały promyczek uśmiechu kiedy liled stanowczo sprzeciwił się obecności Xar…ten…. Phaere zdała sobie sprawę, że chyba nigdy nie zapamięta jego imienia, ale w sumie chyba już jej nie będzie potrzebne. Gdyż nie wyobrażała sobie Latiena podróżującego i walczącego ramię w ramię z grubym, śmierdzącym demonem.
Pozbycie się Xarallexa znacznie ułatwiłoby wtedy pozbycie się samej Lilel, a jeśli nie to przynajmniej łatwiej byłoby jej pokazać miejsce w szeregu.

Phaere popatrzyła na Fosht’kę w całkiem nowej, świeżo wykradzionej z Miee'sitil zbroi i z mieczem tego samego pochodzenia. Cóż… Jak się okazało jedyną osobą, która stamtąd niczego nie wyniosła była drowka… A zawsze to mroczne elfki uchodzą za te najgorsze!
Co prawda nie spodziewała się, że czarodziejka tak chętnie wskoczy w zbroję.
W końcu wojownikiem może być każdy, a magiem tylko wybraniec. W sumie potencjał był, bo opatrywanie ran szło jej całkiem nieźle, ale co z tego jeśli wytrwałości i cierpliwości brak.
Tak czy inaczej niech potnie czym prędzej bez wahania oby dwie bestie !

Drowka odsunęła się nieco, aby przy okazji nie oberwać od jednej czy drugiej strony. Robiąc krok do tyłu postanowiła wcielić się w rolę obserwatora i cieszyć się przedstawieniem jakie na nią czekało.

„Bla, bla, bla…”- pomyślała słuchając przemówienia Lilie, dziwiąc się przy tym, że Latien ma na tyle cierpliwości, aby wytrzymać stek wyzwisk wypowiadanych pod jego adresem. Jednakże z drugiej strony jako dobra istota pozwala swojej ofierze na ostatnie słowo przed śmiercią.
Phaere sama nie odezwała się nawet na zniewagę pod jej adresem i zarzut, iż działa pod przywództwem Azelma. W końcu jaki miałoby sens zaprzeczanie i kłócenie się, jeśli succub za chwilę będzie tylko niemiłym wspomnieniem, które na szczęście, nie będzie miało głosu.
-Na Bogini, co za wzruszająca mowa. Chyba za chwile serce zacznie mi krwawić.- mruknęła ironicznie.
O, łaskawa Lilel dała nam prawo wyboru. Pozwolimy jej odejść, albo pójdzie z nami razem ze swoim demonem. Phaere chyba była za trzecią, pominiętą opcją : Zabić bez cienia litości!
Postanowiła jednak nie wtrącać się od razu. W końcu nie jest obecnie przygotowana na walkę, ani nawet zwykłą bójkę. „ Jesteś obserwatorem” – powtarzała sobie w duchu.

Mroczna elfka nie mogła wierzyć własnym oczom, kiedy dumny i odważny liled, dwa razy większy od succuba ulega jej i opuszcza broń. Jak mógł wystraszyć się Lilel pod postacią tei’ner. Co byłby gdyby Lilel ukazała swe prawdziwe oblicze ? Zacząłby uciekać ile sił w nogach ?

-Świetnie, to jest rozwiązanie. Udawaj kamień- bąknęła pod nosem. Cholerny liled. Chodząca porcelanowa laleczka. Piękna, ale w środku może odbić się tylko echo.
„Wstyd Latienie wstyd. Pozwoliłeś wejść sobie na głowę byle demonom. „

Po wysłuchaniu zdań na temat dalszej podróży u boku demonów, obu mężczyzn wiedziała, że i tym razem ich zdania diametralnie się różnią. Gdyż, według drowki wspólny wróg wcale nie czyni ich sojusznikami. Phaere posłała Lilel spojrzenie żmii. Dając jej do zrozumienia, że nigdy jej nie zaakceptuje.

Podniosła na ręce swojego kota głaszcząc go delikatnie po łepku i czekając na dalszy rzwój akcji.
 
__________________
Żeby ujrzeć coś wyraźnie, wystarczy często zmiana punktu widzenia.
Lyssea jest offline  
Stary 17-10-2009, 18:56   #96
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Imil - rozmowa w obozie.

Przemówienie Liliel sprawiło, że krew Seleny zawrzała. O ile znosiła z trudem obelgi kierowane w swoją stronę, o tyle trudno jej było zachować spokój, gdy kobieta mieszała z błotem pamięć ich wspólnych przodków, a zwłaszcza kalała imię Zivilyn. Miała się już odezwać, gdy nagle stało się coś nieoczekiwanego. Latien opuścił oręż i nie próbował nawet bronić racji ich wspólnych - przynajmniej do tej pory - przekonań. Niemalże przyznał opętanej tei'nerce rację.

Nagle miecz zaczął jej ciążyć i ostrze z brzękiem uderzyło o powierzchnię ziemi, gdy ręka Seleny opadła. Kobieta opuściła nisko głowę i przez dłuższą chwilę w tej pozycji przysłuchiwała się dalszej rozmowie.

- Chcecie ratować lud tei'ner przy pomocy kobiety, która właśnie zaprzeczyła wszystkiemu, w co ów lud wierzył i na czym się opierał? - powiedziała cicho i podniosła wzrok na Anzelma, a później na Latiena. - Jestem zaskoczona, że z taką łatwością trafiają do was jej kłamstwa. Nawet do ciebie, Latienie. Kto jak kto, ale chyba ty powinieneś wiedzieć najlepiej, słuchając jej słów, że tei'ner prędzej urwałby sobie język, niż znieważył wszystkie pokolenia swych przodków i Najwyższą Matkę. Nie widzicie, że jest opętana? Szalona? Tak trudno to zauważyć? Jestem doprawdy przerażona, widząc, jak szybko jej jad dotarł do twojego umysłu, Latienie.

Przerwała na chwilę i schowała swój lśniący oręż do pochwy przy pasie.

- Jest mi ciebie żal, Liliel- odezwała się znowu, tym razem kierując swoje słowa do opętanej kobiety. - Wierzę, że gdy to wszystko się skończy, a ty wciąż zostaniesz przy życiu, już bez tego bydlęcia, który sączy ci do serca te wszystkie chore rzeczy, Zivilyn przebaczy ci i pozwoli wrócić na swoje łono. Może wtedy zrozumiesz. Teraz nie mamy o czym rozmawiać, mnie i tak nie omamisz, ani nie sprowokujesz.

Podeszła do koni i zaczęła odwiązywać swój skromny bagaż.

- Niestety nie mogę z wami pozostać. Nie będę głosować i wybierać czy ktoś ma odejść, czy nie. Mam teraz na głowie ważniejsze rzeczy niż przekomarzanie się i udowadnianie swoich racji. Z pewnością jednak nie mogę pozwolić, by informacje, które posiadam, dotarły do uszu sług thana. Jeśli ktoś z was zechce ze mną porozmawiać bez obecności demonów, znajdziecie mnie w świątyni.

Z tymi słowami dopinała ostatnie rzemienie przy torbach i szykowała się do ruszenia w stronę świątyni Zivilyn.
 
Milly jest offline  
Stary 19-10-2009, 13:09   #97
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zwyciężyła...lilend skapitulował pod jej słowami, drowka mogła jedynie puszczać złowrogie spojrzenia, a Anzelm opowiedział się po jej stronie.
Fosht’ka to wiedziała i zrobiła obrażoną minę. Po czym postanowiła odejść. Triumfujący uśmieszek Liliel zmienił się w ponury grymas, gdy syknęła pogardliwie.- Kłamstwa? To ty okłamujesz samą siebie kobieto. O tak, pewnie pięknie opisali naszą przegraną w balladach. I nie przeczę, mój lud dzielnie walczył z wrogiem. Ale przegrał, taka jest prawda. Bielejące kości są tego dowodem.
Wskazała palcem na Fosht’kę mówiąc oskarżycielskim tonem.- Ale Ty! Ty uparcie odmawiasz otwarcia oczu! Czy zwycięski lud tei’ner, czyż po zwycięstwie lilendy pozostawiliby zwłoki swych martwych towarzyszy na zbezczeszczenie? Nie! Ale tu leżą! Kości przodków lilenda też nazwiesz kłamcami? A może fakt, że than nadal żyje i działa, też jest dla ciebie kłamstwem. Albo nasza tu obecność?
Po czym założyła splotła razem ramiona i z wyższością dodała.- I nie waż mi się mówić na temat wierzeń i przekonań mego ludu. Nie jesteś jedną z nas. Nie jesteś tei’ner. Wiesz tylko tyle, ile przeczytałaś z jakichś zakurzonych tomów.
Liliel zeskoczyła z barku demona, nie przejmując się tym, że podczas skoku biała suknia uniosła się do góry odsłaniając nie tylko zgrabne uda i pośladki, ale także więcej...z racji tego, że dziewczyna nie nosiła bielizny.
Podeszła do Anzelma dodając.- Ruszajmy do kopalni, już teraz !
Objęła jego ramię swym ramieniem dodając słodkim głosikiem.- Nie możemy przecież pozwolić tym biedakom w nieskończoność czekać na uwolnienie, prawda?
Świątynia póki co, przestała być interesującym miejscem dla Liliel. Przy lilendzie nie mogłaby nakłonić Anzelma do jej zbezczeszczenia. A poza tym, byłaby tam Fosht’ka i kto wie co jeszcze. Nieciekawe miejsce na kolejną konfrontację.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 19-10-2009 o 14:06. Powód: ważne poprawki
abishai jest offline  
Stary 21-10-2009, 16:36   #98
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Anzelm, Twoje mediacje zakończyły się zaledwie połowicznym sukcesem, a na pacyfikację Latiena największy wpływ miała - o ironio - Liliel. Najwyraźniej sukkub powoli awansował w Waszej grupie na pozycję lidera-tyrana. Jedynie Fosth'ka nie dała się przekonać dobitnym słowom fałszywej tei'ner, ale... Fosth'ka w zbroi i z mieczem w dłoni, Fosth'ka potępiająca wszystko, co złe, Foth'ka z której promieniowała żarliwa wiara w Zivilyn, Fosth'ka porzucająca drużynę, gdyż "miała na głowie ważniejsze sprawy", Fosth'ka ignorująca Nathiela nie była Fosth'ką którą znałeś. Calcifer siedział z otwartym dziobem, równie zaskoczony nagłą przemianą swej pani co Ty. A Ty nadal zastanawiałeś się o co w tym wszystkim chodzi. Zwłaszcza, że czarodziejka miała najwyraźniej zamiar opuścić i lilenda, którego do tej pory podejrzewałeś o jej zauroczenie. Zignorowała Twoje informacje na temat kopalni prawdopodobnie myśląc jedynie o tym, by uciec z tak przeklętej kompanii.

Drowy nie pomagały. Nathiel znów zaniemówił prezentując podobną postawę jak przy walce Phaere z demonami. Czyżby znów czekał na zwycięstwo silniejszego? Czy jedynie pozostawiał podjęcie decyzji innym? Phaere natomiast była nad wyraz spokojna, tylko czasami obrażając pod nosem rozmówców i najwyraźniej nie czując się na siłach do poważniejszych starć.

Seleno, widok tei'ner siedzącej na ramieniu demona roztoczył przed Tobą wizję tego, jak mogliby skończyć mieszkańcy Zuath no'ma, gdyby than zwyciężył tysiąc lat temu: obłąkani, bratający się z potworami, bluźniacy przeciw Matce... Miałaś świadomość, że nie zachowujesz się jak czarodziejka, że kapłan patrzy na Ciebie podejrzliwie, ale po prostu nie mogłaś z nimi zostać... nawet jeśli ich słowa zawierały ziarno prawdy, a informacje Anzelma (kolejnego nekromanty!) miały sens i mogły być użyteczne.
Najgorsze było to, że słowa Liliel były w pewnym sensie prawdziwie. Bitwa o Imil okupiona została niewyobrażanymi stratami. Ty jednak nie dopuszczałaś do siebie myśli, że ci wszyscy bezimienni bohaterowie zginęli na darmo - wywalczyli przecież wyspie milenium spokoju!

Stety albo niestety Liliel w jednym miała rację. Than przez wieki zapomniał o wielu sprawach i istotach, które sprowadził na Zuath no'ma. Powolna regeneracja poważnie nadszarpnęła nie tylko jego siły witalne, ale także i umysłowe. Choć przez te kilka miesięcy zdołał odzyskać ich lwią część, nadal czuł, że wiele rzeczy mu umyka.

Ale pamiętał o jednym. Dlatego teraz stał w swojej wieży przed wróżącym kryształem klnąc i parskając, próbując przebić się przez mgłę która okryła niewielki fragment doliny. A w tej mgle czuł coś... coś, co zabrano mu wieki temu; coś, co po prostu musiał zdobyć. Podszedł więc do drzwi prowadzących na dach i uderzył w nie kilkukrotnie laską. Przy wtórze głośnego skrzypienia, trzasków, oburzonych skrzeków i sypiącego się próchna drzwi rozwarły się. Minęło kilka chwil, po czym licz zawarł rozpadające się przejście i wrócił do swoich spraw.

Zajęci sporami nie zauważyliście małych, czarnych punktów, które pojawiły się hen daleko na słonecznym, popołudniowym niebie...
 
Sayane jest offline  
Stary 21-10-2009, 22:14   #99
 
Lyssea's Avatar
 
Reputacja: 1 Lyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skał
Widok Fosht'ki opuszczającej miecz pogrzebał doszczętnie wizję pięknej walki i końca nędznego życia succuba. Przez chwilę drowka myślała, że również i kobieta poddała się argumentom jak zarówno atakom słownym Liliel. Jednakże czarodziejka nie wykazała się brakiem konsekwencji swoich słów... Co więcej Fosht'ka nie wydawała się małą zagubioną dziewczynką, jaką była kiedy spotkali się po raz pierwszy. Widać nauczyła się, że trzeba być twardym i nie ulegać każdemu, kto stanie ci na drodze, aby odnieść zwycięstwo. Co więcej kobieta podzielała rozczarowanie Latienem, co również było jej plusem, gdyż Phaere mogła sobie wytłumaczyć swoją własną naiwność wobec niego.
Co prawda mroczną elfkę irytowała litość Foshtki w stosunku do Lilel. W pewnym momencie chciała wykrzyczeć : "Przecież to succub! Czego się po niej spodziewasz ?!". Może Phaere nie znała dokładnie szczegółów wiary w Zilvyn, ale nie sądziła, iż dobra bogini przyjmie pod swoje skrzydła śmiecia, jakim była niewątpliwie Lilel, w oczach Phaere. Tak właśnie widziała ją drowka, jako toksycznego śmiecia, który zatruwa życie, prowadząc ostatecznie do śmierci lub choroby. Należało się jej pozbyć, lecz niestety mężczyźni często ulegają na widok skrawka odsłoniętego ciała. Ach, głupota doprowadzi ich kiedyś do zguby.

Phaere nie zdradziła sekretu Lilel tylko ze względu Anzelma, któremu winna była przysługę w zamian za uratowanie życia. Drowy nie lubią mieć długów.

- Fosht'ko ! - zawołała w stronę kobiety. - Kobieta nie powinna podróżować sama. Przecież nie znasz w ogóle tych terenów. - machnęła ręką naokoło ziemi. - Nawet w przypadku zgubienia właściwej drogi raźniej ci będzie, jeśli będziesz miała kogoś przy sobie. - zrobiła chwiejny krok w jej stronę. -Poza tym, szczerze mówiąc, mnie również nie odpowiada to towarzystwo, więc pozwól mi sobie towarzyszyć. - wyciągnęła rękę w stronę dziewczyny, jak gdyby w geście zawarcia zgody, jak również, aby nie stracić równowagi, gdyż dalej odczuwała dyskomfort spowodowany obrażeniami.

Zarzuciłeś nam bratanie się z demonami, podczas gdy teraz robisz to samo. - zwróciła się do lileda spokojnym głosem, gdyż w pewnym sensie widok upadku takiej istoty budził w niej niespotykane u drowów odczucia.
-Nie mieszaj się z plewami, bo cię świnie zjedzą, Latienie Elorenie.- powiedziała na odchodne adresując te słowa zarówno do lileda, ale na tyle głośno, aby reszta również je słyszała.

Podniosła powoli swoje rzeczy i podała Fosht'ce, aby przymocowała do koni.
- Nie patrz tak. Przysługuje nam jeden koń. Przecież jechałyśmy na nim wcześniej. - zwróciła się do Fosht'ki odwiązującej nie wiadomo dlaczego swoje rzeczy od jednego ze zwierząt.
- Poza tym nie mogę przecież iść pieszo. Będziesz miała się kim zająć. - dodała cicho, mając na myśli zdolności lecznicze czarodziejki.

Tiloup nie protestował, ani w żaden inny sposób nie próbował zmienić decyzji swojej Pani. Wręcz przeciwny czuł się dumny, gdyż wybrała ona właściwą drogę. Poza tym sam nie czułby się najlepiej w towarzystwie demona. Nigdy nie wiadomo, czego można się po nich spodziewać.
Śmignął pomiędzy osobami z dawnej drużyny i po chwili stał już u boku swojej właścicielki.
 
__________________
Żeby ujrzeć coś wyraźnie, wystarczy często zmiana punktu widzenia.
Lyssea jest offline  
Stary 21-10-2009, 22:52   #100
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Trzeba było przyznać, że słowa Liliel były całkiem trafne i docierały, jeśli nie do ich serc to przynajmniej do głów. Idąc za Anzelmem sam mógłby dołożyć parę zdań o tym "posiadaniu wspólnego wroga" i o tym, że nie czyni ich to przyjaciółmi, ale też nie daje powodów do pozabijania. Nie mógł jednak wypowiedzieć tego na złość, bowiem była było, w jego mniemaniu, czysta hipokryzja i to nie wobec zebranych a wobec samego siebie. Przecież zaledwie chwilę wcześniej był zdania, że redukcja liczby głów o dwie sztuki jest jak najlepszym pomysłem.

Mimo wszystko rozumiał logikę, która skłoniła bojowo nastawionego lilenda do opuszczenia broni. Succubica ze swoim podopiecznym mogła, przy całej swojej nieobliczalności, być bardzo cennym sojusznikiem a tych nigdy za wiele gdy chce się nadepnąć na odcisk komuś takiemu jak than. Jaką istota była w rzeczywistości i z jakiego powodu występowała przeciwko nie mu miało trzeciorzędne znaczenie. Cel uświęcał środki i drow zdawał sobie z tego sprawę lepiej niż mający się za obrońcę dobra skrzydlaty wielkolud.

Ciągle jednak dręczyły go wątpliwości. Czy warto ryzykować i znosić trudności związane z towarzystwem Liliel? Czy można wykluczyć, że pewnego dnia, ot tak, zwróci się przeciwko nim? Może i nie była szpiegiem wroga (w końcu trzeba było przyznać, że szpiegowanie ich "żałosnej" grupy nie miało sensu) czy jednak jej chęć zemsty jest dostatecznie silna by nie zmieniła frontu w ostatniej chwili? Nie mógł tego wiedzieć. Jedno jednak pojmował z łatwością: problemem nie było to, że mają do czynienia z demonicą, istotą, którą należy uznać za z natury złą. Problem polegał na tym, ze ta istota miała nierówno pod sufitem. Nathiel nie zmienił bowiem zdania w tej kwestii pod wpływem jej kwiecistych słów. To prawda, że przemowa brzmiała bardzo racjonalnie i była zupełnie niepodobna do jej wcześniejszych, nieskładnych opowieści, jednak o niczym to nie świadczyło. Ładne słowa nie były niczym więcej jak ładnymi słowami.

Gdy zastanawiał się czy nie powinien wystąpić przeciwko niej, dopóki jest ku temu okazja, sprawy zaczęły przybierać dość nieoczekiwany obrót. Fosht'ka zadeklarowała odejście a Phaere podążyła za nią. Mówiąc o "nieodpowiadającym jej towarzystwie" miała zapewne na myśli nie tylko demony ale i jego. Takie zaszufladkowanie było dla niego krzywdzące, jednak teraz nie miał czasu o tym myśleć. Drużyna najwyraźniej znów się rozdzielała, Liliel zrobiła kolejny krok w kierunku podporządkowania ich sobie jako "istot niższych", z zachowaniem Fosht'ki coś było bardzo nie tak i jeszcze ten lilend...

Nathiel nie miał nic do powiedzenia w otwartej dyskusji. Biorąc udział w tej farsie, udając, że demonica nie jest demonicą i godząc się na jej dłuższa towarzystwo postąpiłby wbrew sobie. Wbrew rozsądkowi, bowiem ten wyrokował ostatecznie, że wędrówka u boku succuba niesie ze sobą więcej zagrożeń niż pożytku. Przyznanie się do tego otwarcie mogło być jednak bardzo brzemienne skutki. Na szczęście pojawiła się jeszcze inna możliwość działania.

Sam chciał zapytać Fosht'kę o możliwość krótkiej rozmowy sam na sam. Tym lepiej, skoro sama to zaproponowała. Drow zbliżył się do kobiet zajmujących się bagażami. Myślał o tym, że ma jeszcze kartę, którą może zagrać i pytania, na które ma nadzieję znaleźć odpowiedź.

- Jeśli to możliwe to chciałbym zamienić z tobą parę słów zanim udasz się do świątyni - zwrócił się do Fosht'ki -Jak wiesz ta bariera za mną nie przepada.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172