Wątek: Łaska wyboru
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2009, 12:19   #93
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Dał z siebie zakpić. Znowu.

Gdy złapał Piskorza – niePiskorza i ten rozpłynął się w rękach mało nie otworzył ust ze zdziwienia. Kilka chwil zajęło mu, aż doszedł do siebie i zrozumiał, co się stało. Nerwowo rozglądał się, oczekując podstępnego ataku… nic takiego się nie stało. Piskorz nie wyskoczył na niego ze sztyletem w ręce zza żadnej kolumny, nawet zza posągu. Po chwili dotarło do niego, że po raz kolejny mu uciekł. Piskorz wymknął mu się i już był praktycznie poza jego zasięgiem. Gdzieś na obrzeżach jaskini dostrzegli słabe światło i przemykającą w ciszy sylwetkę. W ciszy przerywanej tylko spadającymi stalaktytami. Po raz kolejny zostanie bez odpowiedzi… z niczym.

Z niczym oprócz pierścienia. Żadna misterna robota. Ot masywny srebrny pierścień. Rycerz dostrzegł, iż młodzian zagląda mu przez ramię z dużym zainteresowaniem. Pokazał mu swoje odkrycie. Ten kilka razy obrócił go w palcach, potarł, zważył i już miał teorię. Aleam odniósł się do jego znaleziska, z zadziwiającą znajomością tematu pleveńskiej Gildii.

- Jak to zaproszenie? Ale, do jakiej gildii? Szukał potwierdzenia na temat przypuszczeń, jakie miał odnośnie towarzysza.

Aleam spojrzał się bacznie na Alberta - W każdym większym mieście działa gildia złodziei. Podobnie jak inne... Cechy, komunikują się umownymi znakami… Młodzieniec otworzył usta, aby kontynuować, ale po chwili wahania zamknął je z powrotem. Już i tak sporo powiedział.

- Do jasnej cholery, po co mieliby mnie zapraszać? Rycerza do gildii złodziei! Jedna sprawa jasna, ale po co ta szopka z pozostawieniem pierścienia, tego nie wiedział. Tymczasem nic innego nie pozostawało jak założyć go na palec, przynajmniej trudniej będzie go zgubić.

- A ja wiem? Dostałeś go od tego typka, którego ścigałeś. Jego się spytaj, do czego cię zaprasza.

Albert zamilkł. Jakby wyobrażał sobie taką możliwość. On chodzący po pleveńskich zaułkach i rozpytujący o Piskorza. A na dowód ich znajomości okazywałby pierścień. Rzeczywiście byłoby to wielce ekscytujące przedsięwzięcie. Pewno Bobby z Szurakiem obstawialiby, który zaułek będzie ostatnim odwiedzonym przez rycerza. Ciekawe czy któreś zaryzykowałoby postawić więcej niż trzy odwiedzone nim zimne żelazo zaprzyjaźniłoby się z jego wnętrznościami.

Z zamyślenia wyrwał go rówieśnik. Miał spore obawy, co do ich bezpieczeństwa. Skoro grupa pościgowa wyruszyła tak prędko, a dystans tak się zmniejsza. Widać to wszystko w niewesołych barwach. Oni, co chwila zmagają się z jakimiś przeciwnościami. Ranni, głodni, zmęczeni z kobietami… za nimi wypoczęci siepacze Bachmanna. Sama radość. Był ciekaw ile już trwa ich ucieczka, zupełnie zagubił się w czasie. Czy już nastał dzień?

Widział, jakie reakcje wywołała ta informacja na innych. Chyba tylko Kurt byłby zadowolony z takiego obrotu sprawy. No i może Bobby. Przyjrzał się jej dokładnie. Ostatnim razem widział ją jak szła omawiać jakieś prywatne tematy z Callisto… potem Piskorz przesłonił mu wszystko. Natomiast szybki rzut oka i już wiedział, jaką formę dialogu przyjęli. Estalijczyk mocno go zadziwił. Może będzie okazja na porozmawianie o tym, kiedy indziej. Ten jakby odczytując myśli rycerza opowiedział o swoim odkryciu na „tarasie”.

- Chyba możemy nie mieć czasu na odgruzowanie, a lepiej żeby strażnicy nas tam nie dopadli. Poza tym Piskorz zwiewa w innym kierunku, a coś mi podpowiada, że on dokładnie wie jak się stąd wydostać. Wskazał wszystkim wąskie schodki wiodące po przeciwległej stronie jaskini. Może to było to zaproszenie. – Proponuję iść za nim!

Nie miał czasu uargumentować dalej swojej propozycji, bo właśnie jeden ze spadając kamiennych sopli zasypał go ostrymi odłamkami skał. Uczucie bólu zdecydowanie ustępowało zaskoczeniu. Towarzyszące uderzeniu odgłos pękającej skały, a potem seria uderzeń i chmura pyłu ogarniająca go. Odczuwał bardzo nieprzyjemne pulsowanie w okolicach potylicy… Gdy chciał rozmasować to miejsce od razu wyczuł lepką maź na włosach. Westchnął cicho z grymasem na twarzy.

- To jak idziemy dalej? Wytarł krew z dłoni o spodnie.
 
baltazar jest offline