- Valeria Brightfeather... jedna z najlepszych agentów króla, piąta córka szlachetnego rodu... - Lilianne zaczęła cicho.
Od czasu wizyty u króla, Moran nie zamienił z nią ani słowa. Odniosła wrażenie, że mogła go urazić, nie wyjawiając od początku prawdziwego celu jej misji. Wszyscy obecni odwrócili się w strone kapłanki.
- Ten dom... jej ród jest na tyle bogaty, żeby postawić każdemu członkowi rodziny własny pałac. Dowodem tego jest to miejsce. - wstała i zakręciła się w miejscu. Niecodziennie ma się okazję, aby gościć u księżniczki, racja? - uśmiechnęła się. Muszę wyjść po parę rzeczy, jeżeli mam tu zamieszkać. Wrócę niedługo.
Tanecznym krokiem wyszła z rezydencji Valerii.
***
Po półgodziny na dół zeszła Valeria. Wyglądała zupełnie inaczej niż przed chwilą. Ubrana była w białą, lekką suknię, a jasne włosy opadały jej na odsłonięte ramiona. Nie sprawiała już wrażenia surowej strażniczki sprawiedliwości, wyglądała na bardzo wrażliwą istotę. Rozejrzała się po obecnych. Zauważyła, że zniknął Arnthaniel i Argromannar.
- Gdzie się podział Argromannar? - spytała zmartwionym głosem.
- Poszedł sobie. Z resztą nie jest nam potrzebny. - usłyszała odpowiedź od mężczyzny, którego król nazwał wcześniej "Moranem".
Valeria szybko do niego podeszła.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz! - oburzyła się. Ten mężczyzna może być niezbędnym współpracownikiem. Dobrze wiecie, że Minas'Drill to nie tylko miasto Nieskończonych, ale i dom dla wielu istot z innych wymiarów. Wśród takich środowisk, Argromannar będzie w stanie zdobyć najlepsze informacje. Skrzydła nie zawsze są ułatwieniem!
Wszyscy patrzeli już na nią i jej zbulwersowaną twarz.
- Oh... - zmieszala się trochę, zdając sobie sprawę ze swojej reakcji.
Zauważyła butelkę brandy na stole. Podeszła do niej i nalała sobie do kieliszka.
- Pokoje na górze są dla was. Macie do nich swobodny dostęp. Ostatni pokój w prawym korytarzu należy do mnie. - rzekła, wychodząc z domu do ogrodu.
__________________ Come on Angel, come and cry; it's time for you to die.... |