Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2009, 15:50   #86
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Cieszy mnie niezmiernie, że przystaliście na moją propozycję Carlos Nuterra uśmiechnął się ciepło i poszedł rozmówić się z karczmarzem. Wrócił po jakimś czasie niosąc stągiew piwa. Postawił ją na stole i przysiadł się. – Możecie zostać w Wojowniku, jednak są pewne warunki... Proszę Was abyście nie wygłaszali tutaj swoich poglądów na wiarę i herezję nidaryjską. Jeszcze ktoś usłyszy i doniesie do dioes ranna i wtedy kłopoty macie gwarantowane. A tego wolelibyście pewnie uniknąć, co? Nie rozpytujcie też więcej o barona Pirrę i jego córki. Po co sobie robić kłopoty? Jedźcie do Eferelto jśli te sprawy Was interesują i tam zaciągnijcie języka. W mieście każden chętnie Wam powie i to więcej niż tutaj. Miejscowi wiedzą wszystko najlepiej.

Posiedział jeszcze chwilę opowiadając o tym jak to ciężko jest teraz w Królestwie. Jak to Wysokie i Niskie rody walczą ze sobą o wpływy na dworze słabego króla. O wojenkach lokalnych władyków o byle, za przeproszeniem gówno wszczynanych. O tym, że Zagryjczycy coraz częściej przekraczają granicę i bezkarnie łupią pogranicze. I nikt nie ma siły się im przeciwstawić. Co gorsza, niektórzy sprzymierzają się z nimi i niemal na głos wychwalają Zagryjskiego Imperatora. O herezji zaczął coś mówić, jednak gdy zobaczył wrogi wzrok nidaryjczyka natychmiast zmienił temat, pożegnał się i poszedł do pokoju. Zresztą i tak zrobiło się późno i wszyscy udawali się na spoczynek.

Rankiem wstali wyspani i wypoczęci, zjedli śniadanie i wyruszyli w stronę Eferelto. Podróż aż do samego wieczora mijała bez przeszkód. Najwidoczniej ta okolica była wyjątkowo spokojna, wbrew temu co opowiadał Nuterra. Nie napotkali żadnego wojska, bandytów ani zagryjczyków. Jedynie paru kupców, konnych gońców i chłopskie zaprzęgi. Pod wieczór ich oczom ukazało się Eferelto, siedziba barona Anzelmo Pirry. Było to niewielkie drewniane miasteczko otoczone palisadą, z dużym i zaniedbanym podgrodziem. W samym centrum owalu wyznaczonego przez palisadę wznosił się sztuczny kopiec, na którym stał drewniany kasztel barona. Ze ścian zwieszały się czarne proporce z białą gwiazdą, najwidoczniej herbem barona. Zarówno brama do miasta, jak i wjazd do kasztelu były otwarte lecz pilnowane przez żołnierzy, w tunikach z taką samą jak na kasztelu gwiazdą.

- Witajcie podróżni – odezwał się jeden z trzech uzbrojonych w halabardy strażników, stojących w bramie miejskiej. – Należy uiścić myto w wysokości ćwierci septimii oraz zadeklarować czy macie coś do oclenia. Chciałbym również wiedzieć, w imieniu mego Pana, po cóż taka uzbrojona grupa odwiedza nasz gród?
 
xeper jest offline