Swój własny dom zauważył dopiero po zmroku kiedy skończył zwiedzanie miasta na nowo. Deszcz kuł go w twarz, wsiąkał w ubrania, uderzał w kałuże tworząc na niej kręgi, mnóstwo wodnych kręgów rozmazujących odbicia okien, w których ktoś jeszcze palił świece. Chwycił w dłoń zimną kłódke, *chrszt*. Drzwi otworzyły się wydając lekkie skrzypnięcie. Na tle światła wpadającego do wnętrza domu zobaczył sylwetke, swoją. Trzasnął lekko drzwiami, gestem dłoni zapalił w piecu ogień nie ruszając się nawet na krok od wejścia. Zdjął swój płaszcz po czym rzucił go na krzesło i zaczął grzebać w szufladach i komodach. Odgraniał rzeczy z półek wznosząc w góre ukryte pokłady kurzu. Spod łóżka wyciągnął niewielką torbe. Spakował do niej pare książek i niektóre bardziej podręczne narzędzia kowalskie, tak by mieć przy sobie swój mały warsztat. Ubrania na zmiane owinął w dużą szmate po czym wrzucił do reszty. Torbe zawiesił na ramieniu po czym zgasił piec i opuścił dom. Drzwi zamknął spowrotem na tę samą starą kłódkę. Z torbą na ramieniu i młotem u pasa ruszył w dół ciemną ulicą. Deszcz przygrywał mu smętną melodie, którą nucił pod nosem.
***
Czuł się jakby jedzenie miało mu ucieć gardłem. Nieskończony czy nie to i tak nienawidził tych sztuczek z teleportacją. Znalazł się spowrotem w domu Valerii. Ruszył po schodach i zgodnie ze wskazówkami odnalazł swój pokój. Torbę rzucił gdzieś koło łóżka na które opadł zmęczony. Po chwili tylko podniósł się aby zrzucić płaszcz i spowrotem dał się uwieść objęciom niezwykle wygodnej pościeli. Czuł się jakby nie spał latami, no i w końcu zasnął.