Mocno przytuliła brata. Dużo śmielej niż ostatnim razem, bo wtedy w Murze, w dniu wybuchu wojny, nie znali się wcale.
- Nie powinieneś tego robić. Zabijać Giegera. Słyszałam waszą rozmowę. Nie wiemy braciszku, co wyłoniłoby się po katastrofie czasoprzestrzennej. Świat bez Giegera byłby lepszy, i gdyby we wszechświecie obowiązywał ciąg przyczynowy-skutkowy należałoby go zabić bez względu na koszty. – Zamilkła na krótką chwilę, odetchnęła głęboko i spokojnie, jakby nie docierała do niej groza sytuacji. - Ale przecież tak nie jest. Nie ma żadnego łańcucha wydarzeń. Między a i b jest rzut kośćmi. Możesz uruchomić każdą sekwencję zdarzeń, wszechświat bez galaktyk i gwiazd, bez ludzi. Z nieskończonej ilości prawdopodobieństw stworzyć piekło, niebo albo pustkę.
- Musimy teraz zamknąć portal.
Jeszcze na chwilę chwyciła go za rękę.
Uścisk trwał za krótko, nowe externańskie monstrum pchało się do ich świata.
- Dobrze, że cię mam. Że jesteś moim bratem.
Uśmiechnęła się do Agathy obejmując i ją tym wyznaniem.
Potem usłyszała Axela w słuchawkach.
- Wiem – odpowiedziała szybko, niewyraźnie, głos nie chciał się przebić przez ściśniętą krtań.
– Ja też.
Chyba pokochała go już wtedy, kiedy zszedł do nieznajomej uwięzionej w odciętym sektorze, zamiast uciekać, jak wszyscy. Tak łatwo przyszło jej to uczucie. Jakby czekało, w pełni ukształtowane, na niego właśnie.
- Idę do ciebie. – wyszeptana z trudem odpowiedź zapewne też nie dotarła do adresata.
Choć w tej chwili wydawało się to niewykonalne. Kolejka odjechała, portal wypluwał gigantycznego potwora, zza zasieków strzelali do nich ludzie Giegera a sama fizyczka nie stanowiła żadnej siły bojowej. Z jedną ręką niesprawną, nie dawała nawet rady utrzymać broni w górze dłużej niż kilkanaście sekund.
Usiłowała wypatrzeć nitkę czasu, na którą powinni wejść, cały czas traktując rzeczywistość, jako porządek zdolny do obrony.
__________________ "Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie |