Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2009, 19:56   #36
Garzzakhz
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Po sytym posiłku, nadszedł czas na biznesy. Chodź do spotkania było jeszcze trochę czasu półwampir już ruszył do wyznaczonej karczmy. Wszedł do niej. W karczmie było dość przyjemnie i czysto. Agromannar siadł w samym rogu pomieszczenia przykrył głowę płaszczem i zamówił piwo. Mijały godziny. Zabójca czekał. W końcu do pomieszczenia weszły trzy krasnoludy. W lekkim cieniu nie zauważyły przyczajonego półwampira. Rozsiadły się przy jednym ze stolików i czekały. Agromannar przyjrzał się ich uzbrojeniu i wychylił się lekko przez uchylone karczemne okno by sprawdzić czy nie ustawili kogoś za gospodą. Gdy wszystko było już sprawdzone podszedł do trójki. Guhbak podskoczył i lekko zaklaskał w ręce gdy zobaczył pówampira.
- Brawo, świetna robota. Obserwuję sprawę twojego morderstwa, nikt nie domyślił się że może mieć to związek ze mną. Baaa, nawet nie mają pojęcia kto to zrobił. – wyszeptał zadowolony. Zachichotał i szybko podsunął mieszek z 1000 złotych monet Agromannarowi. Mężczyzna zwarzył w ręce po czym przypiął go sobie do pasa.
- Miło się z tobą współpracuję krasnoludzie. – powiedział. Ochroniarze cały czas przyglądali się uważnie zabójcy.
- He, He no pewnie, ja nie wydaję swoich. Dobra my lecim. Wiesz chętnie bym się z tobą czegoś napił ale lepiej by nikt nas razem nie widział. Rozumiesz. Uważaj na się bo może będę jeszcze ciebie potrzebował spryciarzu. – zwrócił się z pożegnaniem Guhbak. Krasnoludy wstały i wyszły z gospody. Po pewnym czasie pówłampir także zerwał się ze swego krzesła i wyszedł. Miał jeszcze coś do załatwienia jeżeli chodzi o krasnale. Wiedział że tym razem Guhbak, a tym bardziej jego ochroniarze nie dadzą się zajść od tyłu. Wiedział jednak gdzie mieszka rzemieślnik-oszust. Ruszył więc szybko okrężną drogą.
***
Rzeczywiście ochroniarze Guhbaka szli daleko za swoim hersztem. Obserwowali tyły. Gdy ten doszedł do swej pracowni-mieszkania jego ochrona była daleko za nim. Tego oczekiwał Agromannar. Gdy tylko krasnal wszedł do pomieszczenia przyczajony półwampir dobiegł do drzwi, wepchał przerażonego brodacza do środka i zamknął drzwi kopniakiem. Przystawił sztylet do gardła bezbronnego rzemieślnika -oszusta i wycedził przez zęby.
- Skąd miałeś królewską broszkę?!
- Jaką broszkę?! O czym ty mówisz?!
- O broszce którą mi dałeś !! W zamian za zabójstwo maga!!
Zdziwiony krasnolud kilkakrotnie zamrugał
- Nie wiem nic o żadnej broszce!- krzyczał.
Agromannar ze złością przycisnął sztylet do jego gardłą.

- GADAJ!
- Ale ja mówię prawdę! Nie wiem nic o żadnej broszce! I kim ty jesteś? Nie znam cię! - krasnal był śmiertelnie poważny, dosłownie.
- Guhbak kurwa, gadaj albo wyrwę ci tę długą brodę, razem z żuchwą.
- Nie, ja naprawdę nic nie wiem! - zaczął łkać.
Argromannar wyczuł zanikające ślady magii w umyśle karła.
- Kurwa !! Półwampir wyrżnął krasnalowi z główki łamiąc mu nos i posyłając go na ziemię.
Guhbak stracił przytomność, a z jego nosa płynęła obfita stróżka krwi.

Zabójca wybiegł z pomieszczenia i ruszył do karczmy, w której się zatrzymał.
Widział kontem oka nadchodzących strażników.
- Ty! Zatrzymaj się! - rzucił jeden z nich
Agromannar jednak rzucił się w tłum i wciąż dążył w stronę gospody.
Strażnicy natychmiast wzbili się w powietrze i kiedy odnaleźli w tłumie przepychającego się człowieka, natychmiast poszybowali w jego stronę z obnażonymi mieczami.
Zabójca sprawdził czy ma przy sobie malutką fiolkę ze zwojem. Wyjął ją za pasa i niewidocznie wrzucił sobie do buzi i połknął.
W tym czasie jeden ze strażników doleciał do półwampira i zamachnął się, aby ogłuszyć go rękojeścią broni.
Strażnik nie wiedział że ma do czynienia z półwampirem. Dzięki swej rasie Agromannar miał wyostrzone zmysły był, bardzo silny i zręczny. Jak najszybciej przykucnął by uniknąć ciosu.
Wszyscy obecni widząc co się dzieje, natychmiast odsunęli się od ściganego przybysza. Strażnicy krzyczęli, rozkazując wszystkim oddalić się z miejsca akcji.
- Zatrzymaj się! - znowu krzyknął ten sam strażnik.
Argromannar odwrócił się i ujrzał zapewne młodego jak na swoją rasę mężczyznę o kruczoczarnych włosach, czerwonych skrzydłach i palącym spojrzeniem w przeciwieństwie do pozostałych, nie miał na głowie hełmu, a jego ubiór dawał do zrozumienia, że nie jest żadnym żółtodziobem. Strażnik wyciągnął miecz i wskazał ostrzem na półwampira.
- Nie zmuszaj mnie do użycia brutalnych metod, przybyszu!

Agromannar nie mógł uwierzyć że dał się złapać. Gdyby nie ta cholerna sprawa Valerii to siedział by teraz w tawernie i cieszyłby się z zarobionych pieniędzy.Ale przez Vlaerie i jej propozycję wyszarpał i pobił oszołomionego krasnoluda.

- Czego? Jestem w pracy rzucił do osobnika z czerwonymi skrzydłami.
- Stój nieruchomo! Ej ty tam - rzucił do strażnika, który wczesniej zaatakował Argromannara - przeszukaj go!
Półwampir poczuł promieniującą magię runy, którą dostał od Valerii. Przed nim stał dowódca patrolu, a z tyłu podchodził strażnik. Ziemska wyrwa była już blisko... Valeria zrobiła mu niezłą awanturę widząc naszyjnik królewski, niewiadomo co mogą zrobić strażnicy...
Mężczyzna szybkim ruchem chwycił do kieszeni. Gdy tylko dotknął runy i pomyślał o Valerii ta przeniosła go do jej domu.
Argromannar z głośnym łupnięciem spadł na ziemię. Znajdował się w ogrodzie przed domem Valerii. Na marmurowej ławie za nim siedziała Valeria, otoczona przez egzotyczne ptaki, które odleciały kiedy tylko w ogrodzie pojawił się mężczyzna.
- Oh, witam z powrotem. - uśmiechnęła się widząc zdezorientowaną minę mężczyzny.
- To była tylko pomyłka - szybko odpowiedział. Chciał dodać coś jeszcze ale zatkało go gdy tylko zobaczył że nieskończona nie jest już w zbroi, a w sukni i wygląda tak jeszcze piękniej niż poprzednio.
Jej policzki zaróżowiły się nieco. Po raz pierwszy Argromannar spojrzał na nią takim wzrokiem. Zdając sobie sprawę jak bardzo kobieco musi w tej chwili wyglądać, szybko stanęła na nogach.
- Uh... um... - zawahała się. Na górze czekają wolne pokoje, jeśli masz wszystko czego potrzebujesz, możesz wybrać jeden z nich. Ostatni w prawym korytarzu należy do mnie. - powiedziała.
Agromannar stał i wpatrywał się w nią głupkowato przez 5 sekund, które wydawały się wiecznością. W końcu oprzytomniał i powiedział

- Chyba się nie rozumiemy. Ja nie mam zamiaru brać w tym udziału paniusiu.
Valeria pokręciła głową.
- Już bierzesz w tym udział. - powiedziała. Twoje przeznaczenie zostało splecione z naszym. Nie jesteś Nieskończonym, ale to nie ma znaczenia. Od... od czasu kiedy cię ujrzałam z Guhbakiem, wiedziałam, że coś jest z tobą nie tak. Teraz widzę to wyraźnie... - przerwała na chwilę i spojrzała prosto w oczy półwampira. Boisz się. Boisz się tego, czym jesteś. Nie wierzysz w to, iż jesteś do czegoś potrzebny i walczysz z samym sobą. Nienawidzisz całej swej istoty. Ale ja widzę... że przed tobą stoi wybór. Twoje przeznaczenie kryje przed tobą coś naprawdę wielkiego. Pogódź się z tym, kim jesteś. Dopóki tego nie zrobisz... nie znajdziesz tego czego szukasz.
Podmuch silniejszego wiatru falował jej włosami, poruszał fałdy białej sukni, otoczył ją kolorowym wirem liści.
Agromannarowi miękły coraz bardziej nogi. Lecz nie dał się zwieść

- Nic o mnie nie wiesz. Zadowolony jestem ze swojego życia i naprawdę nie wielu rzeczy się boję.

- I co najważniejsze w moim świecie nie ma przeznaczenia.

- Nie jesteś już w swoim świecie...
Odwróciła się i powoli ruszyła w kierunku domu.
- Czekaj - krzyknął za nią.
odwróciła się w kierunku mężczyzny.
- Nie mogę tobie niczego nakazać. Oferowałam ci zapłatę, dostałeś zaliczkę. Jeśli nie chcesz podjąć się zadania, które spadło na nas, nie powiem ci, żebyś oddał mi pieniądze. Zrób z nimi użytek. Widocznie to monety to jedyni bogowie, którym ufasz.
Półwampir zacisnął pięści. Już słyszał te słowa od pewnego maga z jego świata.

Nie wiedział dlaczego to powiedział ale czuł wewnątrz że musi to wyznać.

- Nie znalazłem tej broszki.

- Mam ją od Guhbaka.
Kobieta nie była zdziwiona.
- Domyślałam się. Mam ostatnie pytanie - czy mówił ci skąd ją miał?
- Nie. Dziś byłem z nim w karczmie. Przyszedł z ochroną. Potem wrócił do domu i tam go dopadłem. Wtedy był już bez ochrony. Zacząłem go wypytywać lecz on nic nie pamiętał. Co gorsza wyczułem w na nim resztki zaklęcia.
- To interesujące. Dziękuję za pomoc.
Odwróciła się, ale przez chwilę stała nieruchomo.
- Potrzebujemy cię. Stoisz przed wyborem... - ruszyła do domu.
Półwapir patrzył na odchodzącą kobietę.
- Co się kurwa ze mną dzieje? – pomyślał. Siadł na ławce, na której siedziała poprzednio Valeria i zapatrzył się w niebo.
 

Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 11-10-2009 o 22:19.
Garzzakhz jest offline