Powitał starego maga z dużą radością. Dawno tu nie wpadał, a Fidelus nie miał zwyczaju wychodzić ze swojej pracowni. Arnthaniel przystanął przy stoliku przy którym pracował mag i zerknął mu przez ramię. Musiał jakoś zabić czas, bo tworzenie zaklęć spontanicznych trochę trwało, a mag nie lubił się spieszyć.Arnth spojrzał na teksty zapisane w księdze.
Runy, stare pismo elfickie. Znowu runy. Stare pismo elfickie, które przeczytał teraz na głos. - Irr othe oias hiaei iiiaso meno ka do... do adme...- zaczął myląc się często.- Że niby co. Pchnął ją i objął w niebiańskim uścisku i wsunął w nią oddech rozkoszy, czyli ją wychędożył najprościej rzecz biorąc?.
Mag spojrzał na niego spod przyciemnianych okularów. - To nie moja lektura- powiedział mag cicho. - Jasne. A czyja? Twojej asystentki? Jakiej asystentki, jesteś tu zawsze sam. Ostatnia asystentka przeszła na emeryturę, gdy ty skończyłeś 110 lat. Czytasz te powiastki miłosne całymi dniami- Arnth zaniósł się śmiechem.
Mag odłożył szczypce i przez nieuwagę polał sobie palce magicznym płynem. Dłoń wytarł o brudny fartuch. - Mam ci przypomnieć jak spotkałeś się z autorką książki "Alisia w krainie pożądania i dzikiej przygody"?- mag spojrzał na niego z satysfakcją- Gdybym nie uświadomił ci, że autor to mężczyzna piszący pod kobiecym pseudonimem, to z pewnością skończyło by się to dla ciebie nieciekawie, gdy się do niego mizdrzyłeś w momencie, gdy podpisywał ci autograf. - Skąd mogłem wiedzieć, że ten fajfus to kobieta!? Tpfu.. tzn facet, a nie kobieta- wzburzył się Arnth- Przez ten makijaż każdy by się nabrał. - Taa, być może. Masz nadal te 20 tomów? Chętnie bym poczytał. W sumie przeczytałem już tyle książek, że nie mam już co czytać. Te 20 tomów przejrzę w jeden wieczór- mag spojrzał na niego z nadzieją w oczach. Arnthaniel uznał to za niemiły żart i puścił mimo uszu. Wyszedł z pracowni maga bez słowa. Gdy wrócił, czekało na niego 10 zwojów z zaklęciami spontanicznymi. Czekał na niego ten sam błagalny wzrok maga. Książki zostały dostarczone tego samego dnia do maga przez posłańca, który notabene był w niemałym szoku, gdy Skrzydlaty wręczał mu książki z niebanalnym tytułem. Cóż, taki facet i czyta taką literaturę? Może jest wrażliwy? Domysły posłańca były dość widoczne na jego twarzy i spowodowały, że Arnthaniel, z czułością godną pozazdroszczenia kochankom z najprzedniejszych romansów, kopnął go w dupę.
__________________ Fortune is fickle.
"Do not follow the Dark Side" |