Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2009, 01:41   #19
Julian
 
Julian's Avatar
 
Reputacja: 1 Julian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie coś
Podróż niezmiernie męczyła i nudziła Teka. Zwiedził cały statek już pierwszego dnia i nie znalazł nic co mogłoby go specjalnie zaciekawić. Sale treningowe? Ciągle trenował na Center. Biblioteka? Wziął stamtąd palmtopa żeby moc na spokojnie wszędzie przeglądać zbiory ale jak dotąd prawie w ogóle go nie używał. Większość czasu siedział w swojej jednoosobowej kabinie i przeglądał pierdoły na komputerze. Przez chwilę nawet czytał poezję. Poezję! Jak znudzonym trzeba być żeby czytać takie smuty? Teraz leżał na swojej koi i rozmyślał.
Cała sytuacja na statku mu się nie podobała. Przed wejściem na pokład wydawało mu się, że stało stało się coś poważnego, ale on sam niewiele poczuł. Najbardziej w tym wszystkim denerwowała go niewiedza. Nikt chyba nie lubił być najgorzej poinformowaną osobą. W dodatku większość tej ekipy z którą go wysłali wyglądała albo na dziwaków, albo jakieś cioty. Zdawał sobie sprawę z tego, że sam raczej jest zaliczany przez większość ludzi do dziwaków, ale niewiele go to obchodziło. On to po prostu on.

- Komputer! - zawołał

- System gotowy do przyjmowania poleceń. - usłyszał w odpowiedzi

- Trzy piwa. W butelkach.

- Polecenie przyjęte.

Trzeba było w końcu ruszyć dupe i wyjść z pokoju. Dlatego też postanowił wziąć sobie mały zapas napojów. Nie mógł siedzieć zamknięty tam jak łajza. Musiał zrobić coś z tym co go irytowało, a przy okazji zabić trochę czasu. Nie chciało mu się nawet zasłaniać lewej ręki, z której palców zamiast paznokci wyrastały pokaźne pazury, chociaż zawsze to robił. I tak reszta ekipy się na nią przedzej czy później napatrzy. Poczekał aż podajnik wyda mu butelki zawierające złocistą radość w płynie po czym wyszedł poszukać kogoś kto mógłby udzielić mu kilku odpowiedzi. Kogoś innego niż Midia. Nie musiał szukać daleko.

Yachi siedziała sobie w dużym salonie na jednym z kanap. Ręce założyła krzyżem na piersi, dmuchnęła w niesforną grzywkę przykrywającą jej czoło i przymknęła oczy. Westchnęła bezgłośnie a jej piersi uniosły się wraz z tym westchnięciem. O czym myślała? Co robiła w tym, publicznym miejscu? Trudno sie dowiedzieć, gdyz nie emanowały od niej żadne uczucia. Była jak pusta, porcelanowa lalka, jedyne co dało się dostrzec, jakąś małą zmianę w niej to strój, który zdecydowanie różnił się od pierwotnego.
Tek wyszedł ze swojego pokoju spokojnym krokiem. Trzy butelki piwa które niósł w ręce zderzały się ze sobą zakłócając ciszę. Siadł koło Yachi i otworzył jedną z butelek sporym pazurem lewej reki.
Powieka Yachi momentalnie zadrżała na sam dźwięk szkła obijającego się o siebie. Dało się to zauważyć podobnie jak narost lekkiej irytacji wokół samej dziewczyny, która otworzyła oczy gdy tylko mężczyzna usiadł obok niej.

- Napijesz sie? - spytał Tek beznamiętnym głosem.

Jej usta wykrzywiły się początkowo w grymasie niezadowolenia zupełnie jakby chciałą kogoś zabić, potem mechanicznie przekręciła głowę w bok, spojrzała dzikimi, żółtymi oczami na Strażnika i uśmiechnęła się tak słodko i sztucznie, że dało się w samej jej mimice wyczytac sarkazm.

- Nie. - odpowiedziała lodowato, a jej głos lekko zadrżał, jakby pogardą, czy też zdenerwowaniem. Mimo iż odpowiedziała na jego krótkie pytanie, dalej się patrzyła, był to dość przeszywajacy wzrok, który potrafił krępować bądź... wkurzać. Czasem przerażał, bo faktycznie żółte oczy wyglądały dziwnie, ale cóż...
Nie zaskoczony, jednak lekko zbity z tropu Tek szybko odwrócił wzrok. Najwyraźniej osławione, dzikie oczy Yachi wywarły na nim duże wrażenie. Skrzywił się delikatnie, jego wyraz twarzy przedstawiał mieszankę zmieszania i zirytowania. Z przewagą zirytowania.

- Ładne oczy - powiedział z przekąsem - wszystkich co chcą z tobą pogadać tak witasz? - pociągnął duży łyk z butelki i odstawił ją na ziemię obok dwóch pozostałych.

- A co, masz z tym jakiś problem? Mini kompleksy? - prychnęła lekko oburzona na zmiankę o jej oczach. Ona sama niezbyt za nimi przepadała, bo wiedziała, jakie wrażenie wywołują na innych. Strach, śmiech, irytacja, zachwyt... Zależy od psychola.
Yachi gwałtownie uiniosła się z kanapy, by usiaść na niej z powrotem, jednak tym razem już prostu. Bez potrzeby gapienia się na Strażnika. Postanowiła, że popatrzy nieco przed siebie. Jej czerwone włosy prosto spływały w dół, po jej ramionach i piersiak, zasłaniajac część profilu twarzy. Zapewne gdyby je zgarnęła wyglądałaby znacznie łądniej, jednak chyba jej nie zależało na takim pięknym wizerunku.

- Tak, cały jestem zakompleksiony - odparł.

Zaczynał załować podchodzenia do Yachi, plotki na jej temat które słyszał nie oddawaly jej prawdziwego charakteru w najmniejszym stopniu. Wyciągnął z kieszeni i włączył palmtopa, aby mieć pretekst żeby nie patrzyć na dziewczynę.

- Nie masz zamiaru ze mną gadać, co? To pech, bo ja wręcz przeciwnie. - kontynuował stukając pazurem w ekran palmtopa trzymanego w "zdrowej" prawej ręce.

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

- Więc rozmawiaj, jeśli jeszcze się nie zniechęciłeś. Znając szybkość plotek powinieneś omijać mnie z daleka, a nie siadać obok i udawać, że mnie nie znasz. Każdy mnie zna. - odpowiedziała, a ta odpowiedź wydawała się być bardziej arogancka niż obraźliwa. Nowa metoda? Kto wie...

- Nie rozmawiam z tobą bo Cię lubie, ani po to żeby pochwalić się koleżankom na center że z tobą rozmawiałem. -Zrobił krótką pauze aby napic się piwa. - Chce sie po prostu dowiedziec co sie tu do cholery dzieje, a z tą małą nie będę gadał, bo nie lubie jak ktoś mi się wpierdala do mojej głowy.

- Jakbyś uważniej sluchał wykładów starucha i oglądał żenujęce obrazki Ziemi oraz lustra lecące z projektora, to byś to ogarnął. - odpowiedziała krótko i tresciwie, bo niby co miała mu powiedzieć? Streszczać cel misji od początku?
- Jakbym wiedziała, że jesteś tak mało rozgarnięty, to bym Ci nagrała na taśmę cały wykład i potem odtworzyła... Ale nie smuć się, następnym razem o tym nie zapomnę. - dodała kąśliwie dalej siedząc w bezruchu.

Tek ponownie się skrzywił, tym razem wyraźnie zirytowany. Odetchnął głęboko aby się uspokoić.
- Chodzi mi o ten zasrany statek. Czemu nasz rycerz wyglądał jakby ktoś mu przywalił młotem w ten jego hełm? Zresztą nie tylko on. A ty pewnie gadałaś do siebie przed wejściem na pokład bo masz takie hobby, co? - Znowu napił się piwa i odetchnął. - Nie podoba mi się to wszystko kurwa, i chciałbym żeby ktoś mnie oświecił.

- Statek jak statek, zawsze wyglądał chujowo, choć ten może faktycznie przeszedł samego siebie. - odparła dość obejętnie niewzruszona tym wszystkim. Odchyliła głowę do tyłu odsłaniajac przy tym szyję, jednak nie zamknęła oczu. Przechyliła odchyloną w tył głowę na bok, by wbić spojrzenie żółtych tęczowek w Strażnika.
- Taaak, uwielbiam gadać do samej siebie. Jestem psychopatką. - potwierdziła jego słowa uśmiechając się kącikiem ust, co sprawiło, że wyglądała nieco dziwniej niż zawsze. Może mówiła rację? A może kłamała? A może zabijała nudę? Dziwna.

Na komentarz Yachi o statku, Tek mimowolnie uśmiechnął się delikatnie. Uśmiech zszedł mu z ust kiedy na niego spojrzała, ale wytrzymał jej spojrzenie. Zupełnie jakby rzucał jej wyzwanie.
- To pewnie świetna zabawa, muszę kiedyś sam spróbować. - Odparł z nienaturalną, wyraźnie wymuszoną obojętnością. - Ale na razie może Ty mi wreszcie powiesz coś konkretnego?

- Konkretnie rzecz mówiąc, to lecimy na Ziemie chujowym statkiem. Naszym celem jest jakieś pierdolone lusterko dla narcyzów, Midia ma niewidzialnego opiekuna ducha, jest ślepa jednak jakimś cudem leci z nami, co oznacza, że ktoś będzie ją prowadził za rączkę. Stawiam na Pana Rycerza z kolcami, bo badajac statek i podsłuchując tu i ówdzie słyszałam w chuj interesujące mnie stękania i jęki, i mogę zapewnić, że nie wynikały one z bólu. - mówiąc to wszystko wciąż na niego patrzyła. Jakoś jego spojrzenie jej nie przeszkadzało, sądziła raczej, że jego powinno krępować jej, ale ponieważ w pewien sposób starał się udowodnić, ze tak nie jest, uśmiechnęła się lekko, choć jakby wrednie.
- Jeszcze czegoś królewicz nie wie, czy może resztę informacji sam zdołał... Ogarnąć? - spytała z wyraźną złośliwością w głosie nie odrywajac od niego spojrzenia.

- Ależ dziękuję, teraz już wszystko jasne. - odparł tak sarkastycznie jak tylko potrafił - Jednak nie jesteś taka wredna jak mówią.
Nie odrywał od niej wzroku, przekręcił tylko trochę głowę.

- Ja? wredna? No coś Ty, nigdy w życiu... - mruknęła zupelnie od niechcenia.

- A tak na marginesie, to niegrzecznie podsłuchiwać. - Dodał, chociaż tak na prawdę cieszył się, że dzieki jej wścibskości dowiedział się tak... ciekawych rzeczy.

Na te słowa Yachi jedynie wzruszyła ramionami.
- Jakby mnie to obchodziło. - odparła nie chcąc się tłumaczyc, bo tłumaczą się jedynie winni, a ona po prostu badała statek chcąc znaleźć w nim jakiś haczyk, a że *ktoś* tak głosno krzyczał, to już nie jej problem, prawda?

Oderwał od niej wzrok i oparł sie wygodniej na sofie. Nie widział jeszcze nikogo na kogo tak ciężko było patrzeć. Sięgnął po piwo i napił się spokojnie. Nie wiedział, czy to atmosfera się trochę rozładowała, czy po prostu przyzwyczajał się Yachi. Już wiedział wszystko co chciał, a nawet więcej, ale nie wiedzieć czemu miał ochotę podtrzymać rozmowę.
- W ogóle nie wiele Cię obchodzi, co? Masz jakiś powód że jesteś taka aspołeczna? - Powiedział stukając znowu pazurem po palmtopie.

- A Ty masz jakiś powód by ze mną gadać czy założyłeś się z kumplami, że uda Ci się ze mną dogadać? - parsknęła w odpowiedzi a mimo to dalej na niego się patrzyła. Dopiero po chwili przekręciłą głowę z powrotem tak, że nie patrzyła na chłopaka, a na sufit. Jeszcze nie widziała większej potrzeby by go obrażać, zdawało jej się że jako tako trzyma on dystans więc nic nie dodała.

- Dogadać się z Tobą? Masz mnie za debila? Taki zakład to możnaby z miejsca rozstrzygnąć. - odpowiedział rzucając jej beznamiętne spojrzenie - Po prostu cholernie mi się nudzi. Na tym zasranym statku zupełnie nie ma co robić.

- Idź się pieprzyć ze ślepecką, już cała obsługa statku pewnie próbowała. - burknęła ot tak sobie, sama nie wiedziała po co, bo niby dziewczyna nic jej nie zrobiła, jednak... Yachi jej nie ufała, jednak martwiła się o Trava... Czy Tek w ogóle wiedział co siedzi w głowie czerwonowłosej? Pewnie nie, może to i dobrze.
- Ewentualnie możesz wsiąść na mopa, kiedyś się nimi podłogi czyściło - dodała dumna ze swojej odpowiedzi i przeciągnęła się, rozciągając swoje smukłe ciało.

- Żeby się z nią pieprzyć musiałbym jeszcze dużo wypić - odparł beznamiętnie i dokończył piwo.
- Ciekawe zresztą czemu nie mówi, skoro twierdzisz że jęczenie wychodzi jej całkiem nieźle. - dodał chociaż tak na prawdę wcale nie wydawało mu się to ciekawe.

- Nie wiem, co mnie to obchodzi? Może puściła to z taśmy, może się przesłyszałam, a może lubię zmyślać? A może po prostu zdematerializowałam się, przeszlam przez ścianę, zobaczyłam co widziałam, a potem wyszłam znowu przenikając ścianę i sobie dopowiedziałam? - odpowiedziała wdrążajac w swoją opowieść neico ruchu, gestykulując przy tym rękami. Niedowierzająca historyjka? Ano cóż, bywa.

- Przeszłaś przez ścianę, mówisz? I nie zaprosili Cię do trójkąta? Nie wierzę. - powiedział otwierając sobie kolejne piwo.

- To idź do nich i przejdź przez ścianę, if you want. Ja mam na to z lekka wyjebane. - mruknęła ot tak sobie i odwróćiła głowę w drugą stronę by spojrzeć przez okienko statku. Super, to już prawie że drugi, a może drugi? dzień podróży...
- ...a my dalej w ciemnej dupie. - dokończyła sobie na głos jakby sama do siebie i westchnęła cicho.

Spojrzał na nią nieco zaskoczony. Nie dosłyszał, czy ona nie dopowiedziała? Nieważne, w sumie to zupełnie go to nie obchodziło.
- Całe to konsorcjum to jedna wielka ciemna dupa, tak że prędko z niej raczej nie wyjdziemy. - odpowiedział.

- Jest na to prosty sposób, którym mogę Cię poczęstować z miejsca. - mruknęła niedbale dalej gapiąc sie w okienko.


- Spokojnie, jak chcesz to moge sobie pójść już w cholerę. - odpowiedział tylko Tek, gdyż nie był do końca pewien czy żartowała czy jednak mówiła poważnie.

Nie żartowała, jednak też nie chciała mieć potem złej reputacji przez swoją poorywczosć. Odwróciła głowę w stronę mężczyzny znów na niego patrząc.
- Myślisz, że jesteś kimś super wspaniałym, że Twoja obecność może mnie zaszczycać lub zniechęcać? Daj spokój, siedź sobie. Nie mam zamiaru ingerować w to gdzie, z kim i co robisz. - odpowiedziała oschle, prawie że fuknęła na niego.

Zaskoczyła go trochę nagła reakcja dziewczyny, pozostał jednak spokojny, chociaż nigdy nie było to dla niego łatwe.
- Psycholog ze mnie żaden, ale jakby cię moja obecność nie ruszała to byś się chyba tak nie wściekała. - odparł i pociągnął łyk piwa.

- Chyba. - podkreśliła intensywnie gapiac się na niego tym razem umyślnie, celowo i... Złośliwie. Ciekawa reakcji? Czy może chciala go po prostu wkurzyć?

Znów postarał się wytrzymać jej spojrzenie, jednak tym razem było inne. Bardziej irytujące. Chwilę wytrzymał w ciszy, po czym prychnął odwracając wzrok spowrotem w stronę swojego palmtopa.
- Jak se tam chcesz. - mruknął pod nosem.

Yachi wstała z kanapy natychmiastowo. Widać było, że nie potrzebuję jakiegoś specjalnego zastanowienia. Podeszła do chłopaka, stanęła przed nim, a potem nachyliła się. Czerwone włosy natychmiastowo spłynęły prosto na dłonie i ręce Strażnika, zaś dziewczyna zamknęła szczupłą dłonią małą klapkę palmtopa zasłaniając go dłonią, którą na nim zatrzymała. Jej uniesiony ku górze wzrok patrzył prostu w jego oczy, umyślnie, wrednie.... Poza tym nic nie powiedziała. Chciała go zdenerwować tym, że ich czoła prawie się stykały, że z takiego bliska kazała patrzeć sobie w oczy? A może chodziło jej o coś innego?
Podniósł wzrok i spojrzał w jej żółte oczy. Z tak bliska wyglądały jeszcze bardziej dziko. Zacisnął zęby, teraz zaczynała przeginać. Nie miał najmniejszego zamiaru odrywać wzroku tym razem. Coś w nim rosło. Gniew? Frustracja? Tak, był wściekły, tym bardziej że wiedział że z Yachi niewiele może zrobić. Lekko zmarszczone czoło, zaciśnięte zęby, każdy mięsień w jego ciele był napięty. Wstał nagle, bez ostrzeżenia, odpychając ją swoim ciałem, jakby w ogóle jej tam nie było. Wziął tylko otwarte piwo z sofy i ruszył do swojego pokoju.

Odwrócił się od niej, więc nawet nie zauważył jej perfidnego usmiechu. Nie znał jej myśli, jej nastawienia czy też powodu. Nie mógł wiedzieć.
- Miłego dnia kochanie. - mruknęła i zaśmiała się perfidnie, a potem po prostu padła na sofę kłądąc się na całej jej rozciągłości i zakładajac ręce za głowę, no cóż...
-...jaki wrażliwy, ten nasz książę. - parsknęła pod nosem patrząc tylko jak sobie idzie.

Wszedł do pokoju wściekły. Nic go bardziej nie wkurwiało niż bezsilność, a przy Yachi niestety był bezsilny. Każdą inną osobę zdzieliłby w takiej sytuacji pierwszą rzeczą jaka nawinęłaby mu się pod rękę. Z drugiej strony nie był głupcem. Yachi nie była żywą legendą z powodu dużych cycków. Młody strażnik taki jak on miałby w starciu z nią raczej nikłe szanse na wygraną. Cholera, nikłe szanse miałby na przeżycie, co dopiero na wygranie z nią.
Wypił prawie pełną butelkę piwa na raz po czym cisnął nią o scianę. To musiało mu chwilowo wystarczyć na rozładowanie wściekłości. Położył się na łóżku. Po spotkaniu z Yachi wydawało się o wiele wygodniejsze. Wyciągnął palmtopa i stukając w ekran pazurem poszukał w jego zbiorach czegokolwiek ciekawego.
 
__________________
Watch your back,
shoot straight,
conserve ammo,
and never, ever, cut a deal with a dragon.
Julian jest offline