Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2009, 10:19   #82
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Dziesięć osób.

Tylko dziesięć osób dzieli każdego człowieka od dowolnej osoby na świecie.

Tylko dziesięć osób, dziesięć nazwisk, numerów telefonów, dziesięć rozmów, by odnaleźć to, co zagubione.

Ludmiła czuła się jak pająk na obcej pajęczynie znajomości. Nocami śniła męczące sny, w których płynęła w morzu rozmiękających papierów, pismo rozmywało się, rozpływało w ciemnej wodzie. Nazwiska i numery telefonów rozplatały się i zmieniały w wodorosty, które zalepiały oczy, oplątywały nogi, wciskały się do ust i Ludmiła tonęła. Na odległym brzegu brat machał do niej ręką.


Ludmiła płynęła tak od trzech lat, i była już naprawdę zmęczona. A w takich miejscach jak to, wypełnionych ludźmi jak puszka sardynkami, musiała przyznać sama przed samą, że płynęła na próżno, może nawet w niewłaściwym kierunku.
Musiała przyznać, że nie miała nic, a własna bezradność była tym, co Ludmile nie miało wszak prawa się przydarzyć.

Oto się przydarzyło.

Męczyło ją przeczucie, że na nic mozolne szukanie, logiczne łączenie faktów, na nic drobiazgowe śledztwo Ethana, jeśli nie trafi im się uśmiech losu - ta pierwsza osoba. I Ludmiła zaczęła szukać na chybił trafił, prześlizgując się jak dłoń pływaka po myślach przypadkowych osób. W swojej pogodzie ducha miała mimo wszystko nadzieję, że zdarzy się jej ten łut szczęścia - i w morzu ludzkich myśli jej dłoń spotka tę jedną, która odmieni wszystko, i wyłowi ją spośród innych.



***

Właśnie szukała, próbując ignorować zagadującego ją mężczyznę. Niezrażony mizernym zainteresowaniem Polki Anglik właśnie się chwalił, że ma zamek w Szkocji.
- My mamy gospodarstwo - odparła Ludmiła uprzejmie i machinalnie.
Myśli pana na szkockich włościach krążyły wokół jednego - bujnego biustu Ludmiły, opiętego szydełkowaną bluzką w kolorze głębokiego fioletu.
Nie był zresztą odosobniony w swoich pragnieniach spędzenia nocy w towarzystwie. Umysł Polki dotykał delikatnie myśli tańczących i Ludmiła miała wrażenie, że coś się do niej przykleja, że oblepia ją jak ślina to wszechobecne pragnienie miętoszenia, ocierania i rozbierania.
- A z pochodzenia jesteśmy uszlachconymi Tatarami - Lena pochwaliła się wynikami genealogicznych poszukiwań, bezbłędnie wyczuwając możliwość zostania gwiazdą wieczoru. Szkocki książę z bajki momentalnie zmienił front, wycelowując armaty swego wątpliwego wdzięku w drugą siostrę. Ludmiła spojrzała na Lenę ze zdziwieniem. Czy to możliwe, żeby ta inteligentna, wykształcona i o wiele bardziej doświadczona w stosunkach damsko-męskich dziewczyna poleciała na taki tani bajer? Ludmiła, znając dobrze swoją siostrzyczkę, miała na to tylko jedno wytłumaczenie - chwila, w której Lena osiągnie stan uchlania, w którym będzie należało odizolować ją od społeczeństwa, była już bliska.

Tymczasem Ludmiła pozwalała siostrze się bawić. W odróżnieniu od ostatniego łupu Leny - ciemnoskórego chirurga o aparycji King Konga - pseudo-Szkot wydał się jej nieszkodliwy. Z Kenijczykiem sprawa była ciężka - nie dość, że puszczony w trąbę po tygodniu nie chciał przyjąć tego do wiadomości i prześladował Lenę w sposób niezwykle pomysłowy, to jeszcze siostra bezrozumnie zdążyła się pochwalić nim rodzicom. W wyniku czego Ludmiła do tej pory musiała tłumaczyć matce, że Lena nie puszcza się na prawo i lewo (półprawda), że z chirurgiem to była tylko przyjaźń (gówno prawda), a Mugatma to nie jest cygańskie imię (jak raz nie musiała kłamać).

Lena po prostu czuła się jak ryba w wodzie w atmosferze nieustającego podrywu, od którego Ludmiła, oblepiona cudzym pożądaniem, właśnie odcięła się grubą ścianą swoich myśli.

Poszukiwania dały jednak jakiś skutek. W okolicach parkietu krążyły dwie osoby, które nie powinny myśleć. Nie powinny też chodzić, mówić... Nie powinny być. Bo były martwe.

Piękna, smukła kobieta zniknęła Ludmile w tłumie, ale mężczyznę miała jak na dłoni. Wyglądał jak stały bywalec tego przybytku, i ani wyglądem, ani zachowaniem nie wyróżniał się z tłumu. Jego myśli również wpisywały się w wszechobecne pragnienie bliskich kontaktów z drugą osobą. Właśnie zogniskowały się na ładniutkiej blondynce w sukience przypominającej skórę pstrąga, której Ludmiła nie założyłaby za żadne skarby świata - z prostej przyczyny - takie ciuszki najlepiej wyglądały na wieszakach. On się uśmiechnął, ona zatrzepotała rzęsami, i wszystko zmierzało najwyraźniej stronę najstarszej zabawy świata. Tylko jedna rzecz była nie tak - mężczyzna był martwy. Ludmiła upiła łyk piwa i wychwyciła jeszcze jedną myśl mężczyzny "żeby nikt nie zobaczył".

Poruszyła się niespokojnie. Czego nie zobaczył? Co niby niezwykłego jest w pospolitym obmacywaniu się w kiblu na imprezie? Ściany tutejszych toalet oglądają takie sceny codziennie. Przed oczami stanęło jej sterylne prosektorium i zwłoki przykryte białym prześcieradłem. Zwłoki, w których było zbyt mało krwi. Po plecach przebiegła jej strużka zimnego potu. Wstała gwałtownie, wywracając swoje piwo.
Muzyka zmieniła się w jednostajny jazgot. Ludmiła przeciskała się przez tłum na schodach, bezwzględnie pracując łokciami.

W połowie schodów przystanęła, przytrzymując dłonią krzyżyk na łańcuszku, żeby w tłumie nikt go jej nie zerwał. Martwy mężczyzna z pstrągową blondynką właśnie opuszczali okolice parkietu. Ludmiła oszacowała dzielące ją od nich kłębiące się ludzkie mrowie.

I zamarła. Olśniona i zachwycona. Smukła kobieta, która również była martwa, siedziała przy odległym stoliku, i patrzyła na Ludmiłę, albo tylko w jej kierunku. W wąskiej dłoni trzymała papieros, dym oplatał smukłe palce. Wydawała się zdystansowana wobec łomoczącej muzyki, wobec wrzasków i dzikiej zabawy, spokojna i delikatna.
I wydała się Ludmile tak bliska i znajoma w swoim skończonym pięknie i wdzięku, który promieniował z jej sylwetki, choć siedziała nieruchomo.

Ikona. Święta z ikony cioteczki Zoi. Te same idealne rysy, wpatrzone w nieskończoność oczy, to samo ułożenie dłoni. Ludmiła zapomniała o martwym mężczyźnie, a także o tym, że i ta kobieta nie miała w sobie życia. W tym dalekim kraju znalazła okruch domu - i uśmiechnęła się do własnych wspomnień, do świętej pamięci cioteczki Zoi, która tak kochała tę ikonę, i do kobiety na drugim końcu klubu - która była tej ikony może nie żywym, ale wiernym odbiciem. Szczęście rozjaśniło twarz Ludmiły.

Chwila minęła. W ciszy pomiędzy dwoma utworami Ludmiła usłyszała wyraźnie... ciszę. A konkretnie - brak wysokiego głosu jej siostry. A skoro Lena nie rozmawiała, musiała robić co innego. Ludmiła odwróciła się na pięcie i wpadła z powrotem na pięterko. Oczywiście - jej siostra już splotła się w uścisku z pseudo-Szkotem, który był najwyraźniej tak napalony, że nie zamierzał nawet fatygować się gdzieś na ubocze w celu realizacji swoich pragnień.

- Przepraszam - oznajmiła Anglikowi, wyszarpując mu siostrę z objęć.
- Idziemy - oznajmiła Lenie kategorycznie.
- No co jest? - zaprotestował pseudo-Szkot.
- No coooo? - zawtórowała mu Lena.
- Oczko ci poszło, ladacznico, idziemy do kibla - poinformowała Lenę po polsku.
- Książę pan niech sobie znajdzie bardziej trzeźwy obiekt - zajadowiciła do Anglika i pociągnęła siostrę ze sobą.

***

- Ludmiłaaaa, jesteś potworem - narzekała Lena z kabiny. - Jesteś psem ogrodnika. Sama nie skorzystasz i innym nie dasz.
- Jestem twoim mózgiem zewnętrznym. Ostatnim razem jak się przespałaś po pijaku z... nawet sama nie wiesz kim, miałaś moralniaka przez dwa tygodnie.
- Przynajmniej sypiam z kimś.
- A to ci dopiero zasługa...
- A ty zostaniesz strzygą, siostrzyczko
- wybełkotała Lena triumfalnie.
- Niby dlaczego?
- To prasłowiańskie wierzenie. Jeżeli kobieta umarła jako dziewica, wstawała z grobu jako strzyga. Dlatego zmarłe dziewczyny rozdziewiczali przy użyciu patyka.
- Niesamowite. Nie wiedziałam. Wiem za to, co spotykało w bajkach złe, złośliwe i puszczalskie siostry.
- Złe siostry były zawsze starsze
- mruknęła Lena przez drzwi. - Kocham cię Luda, ale mogłabyś dać sobie trochę luzu, wiesz? Zamierzasz tak żyć do usranej śmierci?
- Jak żyć?
- Sama.
- Teraz nie mam na to czasu
- ucięła ostro Ludmiła.
- A potem okaże się, że go zabraknie, zobaczysz. I że nie będzie już więcej szans.

Ludmiła nie skomentowała. Dopchała się wreszcie do lustra i zaczęła poprawiać makijaż. Tymczasem Lena w kabinie uznała, że to najlepszy moment na występ wokalny i przybliżenie Anglikom arcydzieł ckliwej ballady Cyganów rosyjskich. Jej wysoki głos zawibrował tęsknie w białokafelkowanym pomieszczeniu.

Dzień i noc,
o tobie ciągle myślę
Dzień i noc
twój obraz w oczach mam
serce me
do ciebie chce należeć
pozwól bym
nie został teraz sam


Ludmiła pociągnęła usta szminką i wyciągnęła telefon. Ethan nie odbierał, co wprawiło pogodną zazwyczaj Ludmiłę w zgryźliwy nastrój. Ethanowi nie zdarzały się spóźnienia. Nigdy. Miał tu być ponad kwadrans temu. Ludmiła, która straciła brata, nie cierpiała, kiedy bliscy jej ludzie znikali. Nawet na kwadrans.

Lena wydzierała się w kabinie.

Tylko raz
jest w życiu
taka chwila,
kiedy ktoś
swe serce
oddać chce


- Skończyłaś?
- Nieee...
- Idziemy na zewnątrz, musisz się przewietrzyć.
- Tu mi dobrze.

Tylko raz
w ten chłodny, zimny wieczór
pokochać zechciej mnie


- Luda?
- Jestem.
- Będę rzygać.
- Nie krępuj się.


Ludmiła oparła się plecami o drzwi kabiny, za którymi jej siostra oddawała hołd naturze. Zadzwoniła jeszcze raz, z tym samym skutkiem.
Lena pluła w muszlę i przysięgała na wszystkie świętości, że nigdy-przenigdy już się tak nie zrobi. Wyglądało na to, że spędzi tam dłuższą chwilę.

Ludmiła miała nadzieję, że jak tylko wyjdą, w zasięgu wzroku pojawi się sto kilo żywej wagi Ethana, zapakują wespół-zespół tę pijaczkę do taryfy, a Ethan udzieli jej odpowiedzi na kilka pytań. Tymczasem jednak postanowiła zaczerpnąć z żywej krynicy wiedzy o istotach nadnaturalnych, jaką była jej nieoceniona siostra. W dawnych wierzeniach tkwiło zdumiewająco wiele prawdy.

Zapukała do kabiny.

- Dobrze się czujesz?
- Nie. Właśnie wyrzygałam duszę.
- E tam. Wychodź, pójdziemy na kawę. Lena, słuchaj, jakie potwory są martwe i piją krew?

Z kabiny dobiegło soczyste smarknięcie.
- Różne. W jakim kręgu kulturowym?
- U nas.
- No to będą upiry i wąpierze.
- Wą... co?
- Wąpierze. Wampiry.


[ukryj=Khemi] Życie 1, Umysł 1 (tarcza), Umysł 2 (odczytanie powierzchownych myśli)[/ukryj]
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 12-10-2009 o 19:22.
Asenat jest offline