Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2009, 11:42   #11
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Tomasz Dunin

Dunin podszedł do recepcjonisty i z uśmiechem zapytał:
- Czy udało się coś ustalić? Czy może mi pan rozmienić? - położył na blacie papier dwudziestozłotowy. Musiał mieć trochę drobnych na "wyrazy wdzięczności"...
- Tak proszę pana - mężczyzna schylił się i spod lady wyciągnął małe karteczkę - Proszę bardzo o to adres i telefon do redakcji.

Kurier Mistyczny; siedziba redakcji
ul. Krzywe Koło 2/4
tel. 21-10-10

- Dziękuję panu bardzo - powiedział Dunin i zostawił na blacie kolejną złotówkę dla recepcjonisty.
Zastanawiał się przez chwilę czy aby nie za bardzo rozpieszcza tego człowieka, ale zdawał sobie sprawę że w ten sposób kupuje sobie jego lojalność.
Wychodząc z hotelu rozważał czy lepiej zadzwonić czy może udać się osobiście do siedziby Kuriera i rozmówić się z Mostowiczem. Być może gdyby nie wiedział gdzie znajduje się ulica Krzywe Koło nie zdecydował by się odwiedzić dziennikarza w miejscu jego pracy. Znał ją i dobrze mu się kojarzyła. Jeszcze w czasach studenckich często tam bywał. Mieściła się tam mała i przytulna artystyczna knajpka, można nawet powiedzieć że był jej stałym bywalcem.
- Najpierw dworzec, a potem na Starówkę. - pomyślał Dunin.
Wyszedł z hotelu i zszedł w dół ulica Karową, gdzie zostawił samochód.
Właśnie otwierał drzwi, gdy tuż przy nim stanęła cyganka. Ubrana w kolorową, błyszcząca suknię zdobioną w cekiny i bogate hafty.

Dunin spojrzał na nią. Kobieta stał w milczeniu i wpatrywała się w niego.
- Strzeż się pane... - szepnęła - Diabeł i śmierć kroczą za tobą.
- Słucham - spytał zdziwiony.
- Strzeż się - dodała znowu i nagle się odwróciła. Chodnikiem szedł policjant. Cyganka spojrzała jeszcze raz na Dunina, po czym podwinęła suknię i zaczęła biec. Policjant jakby tylko na to czekał. Podbiegł do samochodu i zapytał szybko:
- Ukradła coś panu? - spytał.
Dunin obmacał kieszenie. Oprócz portfela, dokumentów i papierośnicy w kieszeni marynarki miał coś jeszcze czego sam na pewno nie włożył.
- Nie, na szczęście nie - odpowiedział.
- Pan chyba przyjezdny, co? Musi pan uważać, te gadziny tylko czyhają na takich jak pan. Ma pan szczęście, że byłem w pobliżu.
- Dziękuję panu, ale śpieszę się - Dunin wsiadł do samochodu i zapalił silnik.
Odjechał kawałek i gdy upewnił się że policjant już go nie widzi sięgnął do kieszeni.
Wyjął z niej coś co wprawiło go zdumienie. Najwyraźniej cyganka poza ostrzeżeniem, włożyła mu do kieszeni jakiś rodzaj amuletu. Były to dwie niewielkie kości, najprawdopodobniej jakiegoś ptaka, przewiązane końskim włosiem na końcach którego wisiały kolorowe paciorki.
- Co to wszystko znaczy? - pomyślał Dunin - Mam zacząć się bać?


Dalsza droga na dworzec minęła już bez przeszkód. Na dworcu sprawy załatwił szybko i co najważniejsze pomyślnie. List dla Cywińskiego zostawił u dyżurnego ruchu i poinformował go co ma z nim zrobić. By mieć pewność, że pracownik kolei nie zapomni o liście wcisnął mu w dłoń monetę pięciozłotową.
Dostał też bilety o które tak zabiegał. Miał teraz cztery bilety i zarezerwoany przedział w I klasie. Ucieszył się że duże napiwki i łapówki nie poszły na marne.
Wrócił do samochodu i skierował się na Starówkę.

Siedzibę Kuriera Mistycznego odnalazł bez trudu. Redakcja wynajmowała mieszkanie na parterze, które zostało zaadoptowane na ich potrzeby. Gdy Dunin wszedł do środka, zdziwiło go jak wielu pracuje tutaj ludzi. Myślał, że jest to raczej pismo redagowane przez niewielką grupę fanatyków, a tutaj takie zaskoczenie. W dużym pokoju kręciło się trzech fotografów, kilkunastu dziennikarzy, kilka sekretarek i kilku gońców.
Dunin podszedł do najbliższego biurka i zapytał:
- Przepraszam pana szukam redaktora Mostowicza?
- W tej chwili go nie ma, ale zaraz powinien wrócić. Może pan zaczekać w jego gabinecie. - mężczyzna wskazał pokój z tabliczką "Z-ca red. nacz. Daniel Mostowicz"
Dunin postanowił skorzystać z propozycji. Wszedł do pokoju i rozejrzał się. Nie było w nim nic szczególnego, nic co mogłoby mu coś powiedzieć o tym kim jest Mostowicz. Usiadł i cierpliwie czekał.

Mostowicz zjawił się po około piętnastu minutach. Wszedł do swojego gabinetu i widząc siedzącego w nim Dunina szybko ukrył zdziwienie.
Tomasz zauważył też przez chwilę grymas strachu na twarzy dziennikarza.
- Witam pana - rzekł Mostowicz i podał rękę Tomaszowi.
Przy powitalnym uściśnięciu dłoni zrobił coś co zwróciło uwagę Dunina. W delikatny sposób dotknął palcami dłoń Tomasza. Wyglądało to jakby wybijał tajemny kod. Dunin postanowił wejść w tą grę i także spróbował wybić ten rytm na dłoni dziennikarza. Najwyraźniej mu się to udało, gdyż Mostowicz ukłonił się nisko, prawie jak przed papieżem i szepnął:
- Ociosany kamień czeka na światło ze wschodu.
- Usiądźmy - Dunin nie za bardzo wiedział co ma na to odpowiedzieć, więc postanowił grać oburzonego, że Mostowicz ujawnia się w tym miejscu - Za dużo tu obcych byśmy mogli swobodnie rozmawiać.
- Zgadzam się mistrzu... hrr... przepraszam panie Dunin - poprawił się.
- Ciekawe - pomyślał Dunin - On uważa nie tylko że należę do masonerii, ale także, że mam w niej tytuł mistrza. Intrygujące.
- Chciał pan się ze mną widzieć. Przyspieszyłem spotkanie, gdyż nie mam czasu na wieczorne eskapady po nocnych lokalach.
- Pan wybaczy, ale chciałem by spotkanie odbyło się w miejscu gdzie nie będziemy wzbudzać podejrzeń.
- Rozumiem. Przejdźmy jednak do sedna. Chciał mi pan przekazać jakieś informacje.
- Tak... chodzi oczywiście o Weronikę. Pan oczywiście, rozumie że to co teraz powiem musi pozostać między nami. Nie chciałbym nawet by ktokolwiek z dzieci wdowy dowiedział się o tym co pan ode mnie usłyszy.
- Oczywiście panie Mostowicz. To zrozumiałe.
- Przypuszczam, że Weronika Dyjamentowska żyje... - Mostowicz zawiesił głos i czekał na reakcję Dunina.
Ten co prawda zdziwił się, ale fakt ten nie wpłynął w żaden sposób na jego mimikę czy zachowanie. Widząc, że jego słowa nie wywołały pożądanego efektu, Mostowicz mówił dalej:
- Nie mam co do tego pewności, ale jestem przekonany w dziewięćdziesięciu procentach. Wszystkie fakty na to wskazują.
- Być może i tak jest, ale nie rozumiem dlaczego mi pan o tym mówi? - spytał obojętnie Dunin.
- Wiem, że został wyznaczony pan do spełnienia ostatnie woli Weroniki. Ma pan jechać gdzieś po coś co należało do niej. Myślę, że grozi panu śmiertelne niebezpieczeństwo. Zginie pan gdy tylko przestanie być pan potrzebny. Tak jak mecenas Jasiński. Zrobił co do niego należało i... - Mostowicz przeciągnął dłonią po szyi.
- Bardzo mi miło, że się pan martwi o moje zdrowie i życie. Zapewniam jednak pana, że potrafię o siebie zadbać.
- Tak panie Dunin. Ja w to nie wątpię, ale po pierwsze moim obowiązkiem wobec loży było poinformowanie pana o tym po drugie myślę, że sprawa ma drugie dno. Przypuszczam, że Weronika chce pana zabić także z innego powodu. On chce przejąć władzę nad wszystkim dziećmi wdowy w Polsce. Pan ją zna tak samo dobrze jak ja i wie co by to oznaczało. Koniec niezależności naszego bractwa.
- Panie Mostowicz, pan pozwoli że panu przerwę. Może mi pan wyjaśnić skąd ma pan takie informacje?
- Cóż mogę, ale musi pan przysiąc, że zachowa pan to dla siebie.
- Pan mnie obraża panie Mostowicz - Dunin zaczął się podnosić z krzesła.
- Ja bardzo przepraszam... - zaczął łagodzić sytuację dziennikarz -Ja nie chciałem pana obrazić. Niech pan usiądzie ja wszystko już wyjaśniam.
Dunin wrócił na miejsce w zadowoleniu i spokoju wsłuchał się w wyznanie Mostowicza:
- Poznałem Weronikę jeszcze na studiach, gdy jako chłopak z prowincji próbowałem wejść do warszawskiej śmietanki. Postanowiłem zaryzykować i poprosiłem pannę Dyjamentowską o udzielenie wywiadu dla gazetki studenckiej. Ku mojemu zaskoczeniu zgodziła się. Myślałem, że to ja założyłem na nią pułapkę i że dzięki niej wejdę do towarzystwa. Okazało się że to ona mną manipulowała i wywiad był tylko pretestem by mnie uwieść. Wie pan, że to była kobieta której nie sposób się oprzeć. Spędziliśmy razem upojną noc. Nad ranem powiedziała mi że od teraz pracuję dla niej. Będę pisał to co ona mi powie. Gdy spytałem naiwnie dlaczego mam to zrobić odpowiedziała, że nie mam wyjścia. Jeżeli się nie zgodzę to ona oskarży mnie o gwałt. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że nikt by mi nie uwierzył gdyby doszło do tego. Ona była znana, bogata i miała wielu wysoko postawionych znajomych. A ja? Parweniusz z prowincji, dopiero wchodzący w to towarzystwo. Nie miałem wyjścia, musiałem się zgodzić. Od tego momentu pisałem to co mi kazała. Raz oczerniałem wskazane mi osoby, innym razem chwaliłem kogoś kto niczego nie dokonał. To ona poprzez moje pióro kreowała warszawską śmietanką. Wynosiła na szczyty, by potem zrzucać gdy ją naszła taka ochota. Nasz romans trwał dalej, ale cały czas na jej warunkach. Wzywała mnie tylko wtedy gdy byłem jej potrzebny by spełniać jej zachcianki. Godziłem się na to bo z jednej strony nie miałem wyjścia, a z drugiej znajmość z nia dawała mi wiele korzyści. To ona załatwiła mi pracę w Kurierze Porannym i to ona wyłożyła pieniądze na założenie Kuriera Mistycznego. Łudziłem się, że to mi powierzy kierowanie gazetą, ale nie wygrał jej inny kochanek. Przemilczmy to jednak. Ważne jest to że od pewnego momentu zacząłem zapisywać wszystko co mówiła mi w czasie naszych zbliżeń, a dokładnie po nich. Wtedy to opowiadała mi o swoich planach i zamierzeniach. W noc przed jej zniknięciem też z nią byłem. Nie wiem czy zrobiła to specjalnie czy myślała że zapomnę o tym. W każdym bądź razie tej nocy powiedziała mi że wyjeżdża z Warszawy. Wymagają tego jej plany. Powiedziała tak "Być może niedługo usłyszysz o mojej śmierci. Nie wierz w to. Ja jestem wieczna jak Eset. Wrócę w glorii i chwale by objąć władzę nad wszystkimi dziećmi wdowy. Wtedy byłem dopiero nowicjuszem w bractwie, ale teraz gdy wspomnę jej słowa wiem co miała na myśli.
To wszystko panie Dunin. Mam nadzieję, że mi pan teraz wierzy. Pan rozumie, że nie możemy dopuścić do tego by ona przejęła władzę. To by była tragedia.
- Dziękuję panu za ostrzeżenie, panie Mostowicz. Teraz muszę już pana opuścić mam jeszcze parę spraw do załatwienia.
- Mam jeszcze jedno pytanie, panie Dunin.
- Słucham?
- Czy mógłbym panu towarzyszyć w pana wyprawie? Gdyż domyślam się, że jedzie pan w miejsce do którego wysłała pana Weronika.
- Zastanowię się. I zadzwonię do pana tutaj do redakcji.
- Bardzo proszę, będę czekał. Proszę pamiętać, że mogę się panu przydać.
- Jeszcze raz dziękuję i do widzenia panu.
- Do widzenia panie Dunin.

Tomasz wyszedł z redakcji Kuriera Mistycznego z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony to co mówił Mostowicz zgadzało się z jego odczuciami i doświadczeniami, a z drugiej ciężko mu było uwierzyć w taką intrygę. Tym bardziej, że dziennikarz nie wyglądał na kogoś wiarygodnego. Propozycja współpracy wydawała się kusząca, wszak Mostowicz był ponoć członkiem masonerii a to niewątpliwie dawało mu jakiś dodatkowy atut w grze do której wszedł. Z drugiej strony człowiek ten nie budził jego zaufania. Było w nim coś podejrzanego, jakiś taki szczurzy spryt, który odrzucał i zniechęcał. Poza tym jego motywacja wydawała się co najmniej nie dorzeczna. On musiał coś ukrywać.
Dunin zatrzymał się przy samochodzie. Tuż obok na chodniku stał inspektor Hryniewicz.
- Witam pana - przywitał się przymilnie.
- Witam - Dunin otwierał drzwi samochodu i zamierzał wsiąść.
- Pan pozwoli panie Dunin tylko jedno pytanie. Czy wie pan z kim się pan właśnie spotkał?
Dunin milczał.
- Według moich informacji pan Mostowicz także był z wizytą u mecenasa Jasińskiego. Nie ustaliłem jeszcze który z panów jako ostatni, ale to tylko kwestia czasu. Może mi pan jednak pomóc i oczyścić się z zarzutów.
- Przepraszam panie inspektorze, ale śpieszę się. Jeśli ma mi pan coś do zarzucenie to proszę o oficjalny nakaz lub wezwanie na przesłuchanie. Jeśli nie to żegnam - Tomasz wsiadł do samochodu.
- Do widzenia panie Dunin - odparł inspektor - Proszę tylko pamiętać, by nie opuszczać Warszawy. Mam pana na oku - Hryniewicz dotknął ronda kapelusza w geście pożegnania, a Dunin odjechał w stronę Bristolu.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.

Ostatnio edytowane przez brody : 12-10-2009 o 12:19. Powód: dopisek
brody jest offline