Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2009, 11:56   #38
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Orbita Tethys

Dzięki natychmiastowej akcji ratunkowej Słonecznego Wiatru i Dłoni al-Malika, osmolone kapsuły po parunastu minutach znalazły się już bezpiecznie w hangarach obydwu statków. Dla wielu załogantów Flogistona pomoc przybyła niestety zbyt późno. Eksplozja krążownika dosłownie wypaliła wnętrza dwóch kapsuł i rozorała trzecią, wystrzelając jej pasażerów w ogarnięty ognistym piekłem kosmos. Ci, którzy przeżyli - a było ich zaledwie piętnastu - wydawali się przypadkową mieszaniną marynarzy, mechaników i żołnierzy, którzy w momencie ogłoszenia ewakuacji przypadkiem znaleźli się blisko kapsuł. Brakowało wśród nich jakichkolwiek wyższych rangą oficerów.

Stolica Hardanii

Miasto płonęło.


Gdzieś wśród buchających płomieniami budynków, pod niebem upstrzonym bombowcami, do dzielnicy pałacowej przebijały się dwie grupy żołnierzy.

Desant Pioruna już od pierwszych momentów nie miał łatwo. Miejscowi żołnierze dysponowali co prawda prymitywnym wyposażeniem ale żyli na świecie od stuleci opanowanym wojną i dobrze znali swoje rzemiosło. Ich formacje zręcznie kluczyły między budynkami, rozpływając się i zlewając niczym w świetnie zaplanowanym układzie choreograficznym. Ich kule rzadko przebijały nowoczesne, taktyczne zbroje żołnierzy ale nie można im było odmówić sporej celności. Kimkolwiek byli elitarni strzelcy Kardocjan - najwyraźniej dorównywali umiejętnościami wychowankom Cesarskiej Akademii Wojny. Nie mogło obyć się tu bez ofiar i rannych.

Wsparcie promu Thora i siejącego zniszczenie na niebie Pioruna w końcu przechyliło jednak szalę zwycięstwa na stronę desantu. Potężne, żelazne, gąsienicowe kolosy, zbliżające się do oddziałów, zniknęły w morzu zesłanego z nieba ognia.


Tymczasem, w innej dzielnicy miasta, pozbawieni wsparcia lotniczego, załoganci Thora, przebijali się do dzielnicy centralnej. Towarzyszył im potężny, kroczący pojazd bojowy. Termiczne czujniki machiny w tych warunkach niestety na niewiele się zdały. Wszechobecne pożary skutecznie zasłaniały cieplne sygnatury czających się za budynkami wrogów. Mimo rozproszonego zwiadu, oddział praktycznie wpadł w, postępującą zadymioną ulicą, kolumnę Kardocjan. Na szczęście thorowym zabijakom nie brakowało refleksu. Ciężkie karabiny ladnmate'a zagrzmiały, rozrywając na strzępy przewodzący kolumnie pojazd opancerzony. Po dwóch uderzeniach serca, cały oddział najemników pochowany był już za pobliskimi gruzami i odpowiadał ogniem. W przypadku pojazdu kroczącego nie było jednak tak łatwo. Nim ten znalazł się za zniszczoną ścianą pobliskiego budynku, gdzieś głębiej w dymie zagrzmiało działo czołgu. Pocisk z wizgiem przeleciał nad oddziałem, rozrywając wybuchem prawe ramie landmate'a. Machina z głośnym wizgiem serwomotorów upadła na bok, wierzgając bezsilnie metalowymi nogami. Nie zmusiło to jednak jej pilota do zaprzestania ostrzału wrogich jednostek.

Po paru godzinach walk, zarówno zabijacy z Thora, jak i żołnierze z Pioruna dotarli do placu rozpościerającego się przed pałacem marszałka wojny. Napotkani tu sojuszniczy żołnierze najwyraźniej już o nich wiedzieli. Zamiast otworzyć ogień, ruchem ręki nakazali zajęcie miejsc za ustawionymi już zawczasu barykadami. Po chwili wskazali białe od wrogich spadochronów niebo.

Batalia trwała zaledwie paręnaście minut ale pochłonęła ogromne ilości amunicji. Na barykady nieustannie nacierały następne fale Kardocjan, zasilając ciągle rosnące stosy powalonych już towarzyszy. Gdy zamilkł ostatni z karabinów, wokół was rozpościerało się imponujące pole śmierci.

Wydawało się, że bitwa została wygrana. W całym mieście ustały wystrzały, na niebie zaś, częściowo dzięki pomocy Pioruna, pozostały już tylko sojusznicze jednostki.

Schrony

- Wybacz, Ville Han-Laaaati, Ambasador Jego Cesarskiej Mości. - zaczął niepewnie skryba, zbliżając się w towarzystwie Marszałka do waszej delegacji.
- Musieliśmy wesprzeć bracia. Teraz mamy czas na rozmowa
- Nasze ludzie donoszą o wielkim zwycięstwie, dzięki wam Ojcom, o ogniu z gwiazd i zjawach na niebie. Dziękujemy wam.
Stojący za skrybą Marszałek skłonił się i zasalutował w miejscowy sposób, dotykając zaciśniętą pięścią czoła i serca.
- Pytacie o Kardocja, opowiem wam od początka. - Zamaszystym ruchem wskazał stary naścienny malunek.
- Ojcowie już przed Przybyciem walczyły wśród Gwiazd ze sobie. Na ten świat zesłali dwie Arka.
Rozwinął przed wami niewyraźną mapę obu Państw, znaną wam już mniej więcej ze zdjęć satelitarnych. Pokazał na niej dwa punkty. Jeden obok stolicy Kardocji, a drugi we wnętrzu Rozpadliny, blisko krawędzi Hardanii.
- Ojcowie powiedzieli, że to test, wola walki. Dzieci z Arka, które zwycięży, wrócą do Gwiazd w czasie Powrotu. Więc walczymy.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 12-10-2009 o 12:04.
Tadeus jest offline