Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2009, 20:48   #38
BoYos
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Otchłań.
Gdy Tezze przekroczył barierę teleportu został pociągnięty nieznaną dotąd mu siłą. Pędził wsród kolorowych pasm tuneli. To co widział zachwyciło jego oczy. Na podłodze owego tunelu były wszystkie jego wspomnienia przewijane niczym klisza filmu. Trwało to wieczność. Zapatrzył się na przewijane wspomnienia. Nie potrafił ocenym jak długo już leci. Wiedział jedno. Na wspomnieniach miał już 19 lat.
Widzi ojca. Ojciec przywiązuje 5 skazańców. Koło alchemii. Sam Tezze zapisuje runiczne znaki wokół koła. Oznaczające jednoczenie wszechświata , sens materii , rozkład i złożenie. Skazańcy próbują się wyrwać lecz jest dla nich za późno. Nagle starszy mężczyzna który przywiązywał złoczyńców odsunął się od koła. Tezze podszedł do ...
Nagle koniec kliszy. Światło na końcu tunelu. 3...2...1...
BUM!.
Siła rozpędowa wyrzuciła go z taką siłą że roztrzaskał mebel stojący mu na drodze. Niesamowity huk.
- Oł... o kur...
Powiedział jedynie w trakcie lotu jaki pokonał z tajemniczego portalu do szafy. Teraz dopiero miał czas zorientować się w sytuacji. Leżał w połamanej szafie w bardzo ładnie ozdobionym pokoju. Nie czuł żadnych złamań. Pomału wygramolił się z zdemolowanej szafy. Pokój na oko 15 metrów kwadratowych.
- Dosyć spory jak na...
Stwierdził lecz zadumał się na chwilę. Gdzie właściwie się znajduje? Zrobił pare kroków i dopiero się zorientował , że w pokoju stoi wielkie złote łoże. Na szczęście (lub nieszczęście) nikogo w nim nie było. Same łoże było owiane prześcieradłami tak jak zdobiło się łoża monarch w średniowieczu. Sam stąpał do czerwonym dywanie. Kucnął i dotknął dywanu. Był niesamowicie miękki. I puszysty. Wstał i spojrzał z powrotem w kierunku szafy. Teraz dopiero dojrzał rozwalone obok ubrania. Były to kobiece szaty , leżały też obok szpilki i buty ogólnie eleganckie.
- Nie jest to dywan taki jaki był ...
Zatrzymał się z wypowiadaniem słów gdy nagle ogarnął go paniczny lęk. Stracił pamięć. Częściowo. Pamiętał jedynie końcówkę lotu w owym tunelu i koniec kliszy. Jakiej znów kliszy?
Złapał się za głowę . Przeszył go piekielny ból. Złapał się obiema rękami za głowę i kucnął. Po chwili ból minął. Musiał stracić tą pamięć którą obejrzał. Nie zna teraz powodu po jaki przybył. Nurtuje go najbardziej jedno pytanie.
- Gdzie ja jestem do ciężkiej cholery!
Spojrzał na swoje ręce. Na wewnętrznych stronach dłoni były wytatuowane kręgi. Były to kręgi alchemiczne. To pamiętał. Na szczęście nie zapomniał jego największej zdolności jaką posiadał. Usłyszał kroki. Bieg i dźwięk obijanego metalu. Pewnie zbroi. Szybko podszedł do okna i wyjrzał. Na zewnątrz było widać dziedziniec . Mały pałacyk. Ogród. Znajdował się pewnie na dworze jakiegoś rodu arystokrackiego. W takim razie w trafił do pokoju...

Drzwi z hukiem uderzyły o ścianę, a w przejściu pojawiła się kobieta w białej sukni. Tuż za nią stało jeszcze kilku mężczyzn. Wszyscy mieli skrzydła, lecz uwagę człowieka skupiała piękna, jasnowłosa kobieta o śnieżnobiałych skrzydłach. Ze zdumieniem spojrzała na człowieka, a potem na zniszczony mebel. Wyciągnęła szybko przed siebie rękę przywołując leżący na stole zaraz obok zbroi długi miecz. Takiego orężna Tezze jeszcze nie widział...
- Nie ruszaj się! - krzyknęła surowym tonem wchodząc do pomieszczenia.
- Kim jesteś i co tu robisz? - zapytała.


Tezze spojrzał na skrzydła. To najbardziej go zaskoczyło.
Więc jestem w niebie.
Pomyślał. Następną rzeczą na którą spojrzał było to , że kobieta przywołała miecz do siebie. Napewno nie wzięła go po to by
sobie nim pomachać. Miała ze sobą też mężczyzn o wiele masywniejszych od niego. Lochy w niebie. Jest coś takiego?
Zastanawiał się sekundę.
- Nie ruszajcie się.
Powiedział cofając się i lekko kucając. Był przogotwany.
- Jestem w niebie?
spytał.

Kobieta zaśmiała się.
- To miejsce jest daleko od nieba... człowieku.
Tezze poczuł zimny dotyk ostrza na gardle. Jej ruchy miały szybkość... błyskawicy.
- Kim do cholery jesteś i jak się znalazłes w moim domu? - zapytała ponownie.

Chłopak pomału złożył ręce w gest modlitwy i powiedział
- Sam chciałbym to wiedzieć. A teraz moge iść ?
Pomału zliżył dłoń do ostrza który miał na gardle i objął go dłonią.

To był błąd! Gdy tylko dotknął zimnej stali i pomyślał o jej zdezintegrowaniu, przez jego dłoń przeszedł obezwładniający prąd. Nigdy przed tem nie miał do czynienia z podobnym zachowaniem. To było zupełnie jakby... broń miała własną duszę, niemożliwą do unicestwienia!
- Nie będę się wiecznie powstarzała, chłopcze. - podeszła do wijącego się na podłodze człowieka.
Dotknęła czubkiem miecza jego piersi.
- Wybacz, ale nie możemy pozwolić na ryzyko, że ktoś dowie się o nas...

- Jestem z miasta... Nie wiem skad jestem.
Powiedział. Taka była rzeczywiście prawda. Nie mógł skojarzyć faktów. Przy tym bał się o życie. Kobieta miała miecz który był
odporny na dezintegrację. Nowa magia zapewne. Nie miał innej opcji jak współpracować.
- Przybyłem tu teleportem. Odkryłem go sam. Czego ode mnie chcesz?
Zapytał patrząc jej w twarz.

Surowe oblicze kobiety złagodniało trochę. Ale wciąż nie cofnęła broni.
- Jak ci na imię, chłopcze? - zapytała. Wyczuwam w tobie dziwną magię... czym jesteś - zapytała, lekko marszcząc czoło.

- Tezze. Człowiekiem jestem.
Wciąż pod naciskiem miecza. Pomału podparł się rękoma i lekko uniósł. Chciał wstać. Czekał na pozwolenie kobiety.

Poczuła iż mówi prawdę. Cofnęła wycofała miecz i pozwoliła, aby Tezze wstał.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, iż wkroczyłeś na prywatną posesję? To poważne wykroczenie, tu w Neverendaarze. Mogę zrobić z tobą, cokolwiek mi się podoba... A bynajmniej, nikt nie będzie mi miał tego za złe. - powiedziała z ironią w głosie.
Spojrzała w oczy chłopca. Był bardzo młody jak na człowieka. Ale bardziej zainteresowały ko magiczne kręgi na jego dłoniach.
- Co to za symbole na twych dłoniach? - wskazała na ręce chłopaka.

Spojrzał na całe pomieszczenie. Właśnie przeżywał coś co irytowało go najbardziej ze wszystkiego. Rozkazywała mu kobieta.
Coś co nie powinno się nigdy przydarzyć.
- Jeszcze mówi mi co mam robić , co może mi zrobić i że może mnie zabić. - pomyślał.
Nie tego się spodziewał w niebie. Jednakże , ona nie stwierdziła , że jest to niebo. Mowiła coś o Never...
- Spokojnie , teraz ja się chcę czegoś dowiedzieć. Powiedz mi co to za miejsce. Gdzie trafiłem? Kim jesteście. I czemu Twój miecz ma duszę?
Zapytał otrzepując się powoli

- w jakiś sposób znalazłeś się w Neverendaarze. Nigdu o nim nie słyszałeś? - zapytała zdziwiona. Każdy kto się tutaj wybrał, musiał znać cel swojej podróży. Neverendaar to wymiar łączący wszystkie inne wymiary, a zamieszkują go Nieskończeni, inaczej zwani skrzydlatymi. Na pewno nic o tym nie wiesz? - zapytała jeszcze raz, wyraźnie się dziwiąc. Tak czy siak wylądowałeś w moim domu.

- Otworzyłem portal używając do tego ...
zatrzymał się na chwilę. Spojrzał w dół.
- Używając do tego kamieni , które ciężko zdobyć. Nie mogę sobie przypomnieć jaki miałem cel. Wiem jedno. Jesteście
aniołami czy tam nieskończonymi aniołami i wszystko tutaj ma duszę. Nawet Twój miecz. Wiedziałaś o tym?
zapytał patrząc na nią

- To naturalne. - stwierdziła. Wszystko co istnieje, ma w sobie cząstki dusz...
Podeszła do zniszczonego mebla. Uniosła dłoń i zamknąła oczy. Kawałki drewna rozjarzyły się bladoniebieską poświatą i natychmiast złożyły się w całość. Przed kobietą stała szafa, dokładnie taka sama jak ta zniszczona przez Tezze'go. Z tą różnicą, że nie było widać żadnych śladów uszkodzenia.

Spojrzał na całe zajście.
- Potrafisz używać alchemii.
Stwierdził. Z tą różnicą , że wykonuje ją wolniej ale bez kręgów. Jak to możliwe?
- W takim wypadku chyba będe musiał opuścić lokal...
czekał na reakcje kobiety

- Stój! - krzyknęła za nim. Jak nazwałeś to co uczyniłam? Alchemia? Potrafisz zrobić coś podobnego? - uniosła brwi.

Stanął jak wryty. Szczerze mówiąc przestraszył się jej głosu. Nie ma wątpliwości , że jest kobietą władczą.
- Powiedzmy.
Odparł
- Próbowałem to zrobić z Twoim mieczem lecz mnie odrzuciło gdy próbowałem zrozumieć jego konstrukcję. Ujrzałem
cząstki materialne złączone są niematerialną energią duchową. Dlatego mnie odrzuciło. Inaczej miałabyś teraz wykałaczkę
w rękach niż ten miecz.
Uśmiechnął się drapiąc się po włosach

Rozejrzała się po pokoju. W przejście nadal zasłaniało dwóch mężczyzn.
- Tamten wazon. Potrafiłbyś go... zmienić? - spytała wskazując na naczynie stojące na ozdobnym kredensie.
Czekała na demonstracje...

- A puścisz mnie wtedy wolno?
zapytał podchodząc powoli do wazonu.

- Powiedzmy, że pozwolę ci odejść... - odparła.

-Co chcesz z niego mieć ?
zapytał patrząc na mężczyzn. Niewątpliwie też byli zainteresowani powodzeniem demonstracji.
- Widzę , że nie nosisz pochwy do miecza.
Spojrzał na wazon ponownie , klasnął w dłonie. Połączone kręgi na dłoniach lekko zaświeciły co dopiero teraz było widoczne.
Położył ręce na wazonie i niebieski blask okrążył przedmiot. Trwało to sekundę. Wazon pierw jakby się rozleciał a potem
złożł w pochwę do miecza. Dla normalnego oka wazon po prostu wydłużył się. Nie widać było rozpadu cząsteczek. Następnie ponownie klasnął
i położył ręce na stole na który zaświecił i wystrzeliła z niego drewniana ręka , która poszybowała w strone kobiety.
Prędkość była naprawdę groźna , lecz nie tak szybka jak wtedy gdy do niego podbiegła. Zatrzymała się metr przed kobietą
i wyglądała jak otwarta dłoń wręczająca pochwę. Ze stołu zostały tylko nogi trzymające całość w pionie.

Przez dłuższy czas stała, wpatrując się w człowieka.
- To niemożliwe... Ale jednak! To co zrobiłeś... Struktura energetyczna niesamowicie podobna do magii wymiarów! To fenomen... ale, twoja zdolność jest o wiele za prymitywna... - Zamknęła oczy pochwa zamieniła się z powrotem w wazon, a drewniana ręka rozpłynęła się w powietrzu, natomiast kredens powrócił do poprzedniej postaci.
- Słuchaj, obiecałam, że pozwolę ci odejść... Ale nalegam, abyś został moim gościem. Przynajmniej na parę dni... - podeszła do chłopca.
Młody człowiek był bardzo zmieszany nagłym zbliżeniem. Kobieta była niesamowicie piękna...

Dość zmieszany wreszcie został doceniony. Jego zdolność wzbudziła w kobiecie uciechę. Dość pięknej kobiecie by...
- Chyba nie mogę odmówić.
Szeroko się uśmiechnął.

Kobieta chyciła chłopaka za rękę i razem wyszli z pokoju. Znaleźli się na dosyć długim korytarzu. Nieco dalej biegl drugi korytarz, a pomiędzy oboma stały schody. Zaprowadzila człowieka do drugich drzwi w tym korytarzu. Szybkim spojrzeniem spostrzegł, iż w każdym korytarzu znajdowało się po 8 drzwi.
- Zajmiesz ten pokój. - powiedziała otwierając drzwi. Czuj się jak w domu, a gdy będziesz czegoś potrzebował, daj znać. Ah! Prawie zapomniałam, jestem Valeria Brightfeather. - przedstawiła się, wykonując prawie niezauważalny ukłon.
Uśmiechając się, ruszyła z powrotem do swojego pokoju...

- Ja już się przedstawiłem , miło mi. Przykro mi , że tak wyszło...z tym kredensem.
Powiedział i wyszła.
Rozejrzał się po pokoju. Było...pięknie. Znów ten miękki dywan. I wielkie łoże. Zrobił sobie podobne jak miał 17 lat. Zdjął buty i poczuł miekkość dywanu. Czuł się senny. Podszedł do drzwi i zamknął je na zasuwkę. Klasnął w ręce. Położył dłonie na drzwiach. Lekko się zaświeciły i zrobił dodatkową zasuwkę. Taką której nie da sie otworzył. Zakneblował drzwi.
- Przynajmniej mnie nie zabiją podczas snu. - pomyślał. - Z tego co widziałem , potrafi transmutować rzeczy ale gdy już widzi. Samą siłą umysłu. Nie rozczepia go na cząstki tak jak w moim przypadku tylko po prostu tworzy je lub usuwa. Interesujące. Ale tych drzwi nie otworzy tak. Nie zna struktury gdyż zamknięte są od mojej strony.
Upewnił się że nikogo nie ma w pokoju. Zasłonił zasłony i rzucił się na łóżko. Zmęczony podróżą usnął jak niemowlę...głośno przy tym chrapiąc.
 
BoYos jest offline