Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2009, 09:13   #12
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Tomasz odjechał kilka przecznic i zatrzymał się na Świętokrzyskiej; musiał się przez chwilę zastanowić nad tym co wydarzyło się przez kilka ostatnich godzin.


"A z kim się właśnie spotkałem?" - pytanie Dunina skierowane do inspektora było trochę aroganckie i teraz, po czasie... Trochę żałował, że w taki, a nie inny sposób rozmawiał z Hryniewiczem. Zdecydowanie lepiej było mieć go po neutralnej stronie niż przeciwko sobie, ale... stało się. Był zbyt zszokowany tym wszystkim co zaszło w gabinecie redaktora, aby wtedy zareagować lepiej... Hryniewicz zdawał się wiedzieć dużo, jeżeli nie "za dużo"... Na pewno był ważną figurą na szachownicy; tylko po której stronie planszy?

Opowieść Mostowicza wydawała się składna i miała znamiona prawdziwej... Był skłonny uwierzyć w historię o biednym chłopcu z prowincji i wywiadzie, dalej było znacznie gorzej... Pogardzająca większością niższej arystokracji i, tym mocniej, całym plebsem; żyjąca w przeświadczeniu własnego czystego ducha, a jednocześnie romansująca z... co za mezalians! Chociaż... "Weroniko, jeżeli to gra..." - pomyślał po raz drugi w ciągu tych kilku godzin i wysiadł z samochodu. Zapalając papierosa rozejrzał się - sam nie wiedział co chce zobaczyć - kolejną nawiedzoną cygankę? podkomendnego Hryniewicza? Hryniewicz... ten też pojawiał się kiedy był najmniej potrzebny. Niech to! Spotkali się pod redakcją "Kuriera"... To znaczyło, że Hryniewicz przyszedł porozmawiać z Mostowiczem i spotkanie było czysto przypadkowe, acz bardzo niefortunne... Albo, Dunina ktoś śledził - siedział w końcu w redakcji dość długo i inspektor miał dostatecznie dużo czasu, aby przyjechać na miejsce...



- Gazeta! - zakrzyknął i natychmiast jeden z małych gazeciarzy pojawił się przy nim.
- Szanowny pan życzy...
- Pokaż Warszawską - rzucił okiem na pierwszy tytuł i po chwili zaczął wertować strony niby czegoś szukając - Chcesz zarobić złotówkę? Słuchaj więc - kontynuował kiedy zauważył, że oczy chłopaczka zrobiły się okrągłe. - Wiesz gdzie jest ulica Krzywe Koło?
- Oczywiście proszę pana.
- Dobrze. Jest tam redakcja "Kuriera Mistycznego". Znajdziesz redaktora Mostowicza i dasz mu osobiście tą gazetę. - Na gazecie skreślił: "Bracie, hotel Jantar" wyjął jeden z biletów - Dasz tą gazetę i to. Do rąk własnych Mostowicza. Rozumiesz?
- Oczywiście, proszę szanownego pana...
- To co masz zrobić?
- Dać redaktorowi Mostowiczowi w redakcji "Kuriera Mistycznego" ma Krzywym Kole gazetę i kartkę. Nie dawać nikomu innemu.
- Dobrze - wyjął złotówkę i kilkanaście groszy i zapłacił małemu - ale tak na jednaj nodze.

Chłopak schował pieniądze do kieszeni i zgasił papierosa, zostawiając niedopaloną końcówkę "na potem". Ukłonił się jeszcze i po chwili już go nie było...
Tomasz jeszcze raz się rozejrzał, nie miał doświadczenia w wypatrywaniu obserwatorów, ale liczył na to, że stojąc kilka minut w jednym miejscu zauważy osoby, które również czekają...

Mostowicz miał czekać na telefon od Tomasza. Jeżeli faktycznie tak było, to nie powinien opuszczać redakcji... W takim wypadku dostanie wiadomość. Jeżeli go nie będzie to chłopak, albo będzie czekał, albo... Dunina naprawdę średnio obchodziło, czy "Brat M." pojedzie do Gdańska czy nie. Dziennikarz w ogóle nie wzbudził zaufania w Tomaszu. Wręcz przeciwnie. Tak jakby za wszelką cenę chciał się wspiąć na szczyt i wygrzebać ze swojego zaściankowego grajdołka. Było w nim coś... Coś trudnego do zdefiniowania i jednocześnie niepokojącego. W umyśle Tomasza pojawiła się myśl, że być może znaczna część tego co powiedział redaktor była kłamstwem mającym zaskarbić sobie jego przychylność? Owszem, powiedział o śmierci Jasińskiego i zagrożeniu. Jednak pierwsze było wiadome, drugie logiczne. Reszta... niesprawdzalna.

Tomasz potrafił kierować ludźmi; w ten, czy inny sposób nakłaniać ich do tego, aby zrobili to czego on chce - przeważnie oznaczało to łapówkę... Zdawał sobie sprawę, że z Mostowiczem nie będzie tak łatwo - był szczwany i na pewno coś chciał ugrać na całej sytuacji... Tylko co? I jak go wykorzystać??? Dunin westchnął, jednak bynajmniej nie były to skrupuły czy rozpamiętywanie "ciężkiej doli ludu pracującego, gnębionego przez klasy burżuazyjne" - z tym potrafił żyć i nie przejmować się za mocno...

Zgasił papierosa i wsiadł do samochodu. Wrócił do "Bristolu". I znalazł się w swoim pokoju. Sytuacja była coraz bardziej zagmatwana. Po pierwsze nie wiedział, czy Cywiński zdobył bilety na pociąg. Po drugie - on sam na pewno na pociąg nie zdąży - zostało pół godziny do odjazdu i musiałby się mocno spieszyć. Po trzecie - Mostowicz może i nie zauważył (albo nie dał po sobie poznać) - ale - Dunin nie miał prawie żadnej wiedzy o zasadach panujących w masonerii... Raz udało mu się podać za mistrza, ale kolejne powitanie może już nie być takie udane. Z tym coś trzeba było zrobić... Może potrafiłby wybić taki tajemny kod ponownie, może nie... Jednak hasła o "ociosanym kamieniu czekającym na światło ze wschodu", były całkowicie poza jego zasięgiem...

Rozejrzał się po pokoju i podszedł do barku. Przez chwilę oglądał butelki i szkło. W końcu nalał trochę szkockiej do szklanki i wypił zostawiając trochę na dnie. Przeszedł do części sypialnej i uderzył naczyniem o szafkę nocną. Grube szkło szklanki nie wytrzymało i w kilku kawałkach znalazło się na podłodze delikatnie raniąc opuszek palca. Mężczyzna wziął jeden z, jak mu się wydawało, ostrzejszych kawałków i przejechał po nasadzie palców prawej ręki. Obejrzał ranę, nie była specjalnie głęboka, ale dość obficie krwawiła. Pozwolił kilku kroplom spaść na resztki szklanki i stolik nocny. Przewiązał rękę chustką i wyszedł z pokoju. Już po chwili był w recepcji, gdzie z właściwym sobie wdziękiem zajął połowę obsługi przynoszeniem wody, wzywaniem lekarza i przepraszaniem... Przybyły lekarz po obejrzeniu rany skłaniał się ku ranie ciętej pochodzącej od noża i wydawał się bardzo nieprzekonany tłumaczeniem Tomasza, że to tylko nieudolne odstawianie szklanki. Hotelowa obsługa jednak oczywiście usłyszała co chciała i zapewne za chwilę wszyscy będą wiedzieć, że ktoś chce zabić gościa z pokoju 325... Najpierw przeszukano jego pokój, a teraz nawet atakowano nożem... Tomasz wiedział, że nazwisko Dunin jest spalone w "Bristolu" na najbliższe kilka lat... jeżeli w ogóle będzie to miało znaczenie... Lekarz w końcu zatamował krwawienie i założył opatrunek. Opatrunek na tyle duży, że jakiekolwiek uściśnięcie ręki było conajmniej niewygodne, nie mówiąc już o wystukaniu kodu...

Kiedy już kolejne zamieszanie ucichło, Dunin zaczął zastanawiać się co dalej. Poinstruował recepcję hotelową, że jeżeli ktokolwiek by o niego pytał - mają go niezwłocznie zawiadomić... Wrócił do pokoju, w drzwiach mijając się z pokojówką; która niosła na ozdobnej szufelce resztki szklanki...
 
Aschaar jest offline