Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2009, 19:02   #38
john.keats
 
john.keats's Avatar
 
Reputacja: 1 john.keats nie jest za bardzo znany
Stefan obudził się z porządnym bólem głowy... Tej nocy fatalnie spał - nie dość że nie mógł zasnąć i dopiero pół butelki Jasia Wędrowniczka pomogło, to miał wyjątkowo parszywe sny. Nie pamiętał już szczegółów, ale były w nich krzyki, bieg i słowa w języku, który brzmiał jak bełkot sprzedawcy kebabów. Z głosników wieży dobiegało nieco potępieńcze wycie Ozzy'ego:

All day long I think of things
But nothing seems to satisfy
Think I'll lose my mind
If I don't find something to pacify
Can you help me occupy my brain?
Oh yeah!


No tak - pomyślał Stefan zbierając filtry po wypalonych paierosach ze stołu - nie dość, że znów cholera piję i palę za dużo to jeszcze nie wyłączam przed snem muzyki. A potem się dziwię że ludzie się krzywo na mnie patrzą. Ech.
W małej kuchni coś śmierdziało. Pewnie Mefisto znów się wkurzył że nikt go nie wypuszcza i nasikał pod zlewem. Kota nigdzie nie było, pewnie znów się ukrył w jakiś znanych tylko sobie zakamarkach. Koty są cholernie dziwne. Ot, piękny początek dnia. Stefan włączył telefon i zobaczył że jest kilka smsów od Metal Mindu z prośbą o przesłanie demówki. Kilka
starych i nowych kawałków Chthulhu Spawns czekało na zmiksowanie w komputerze a Stefan od dawna obiecywał sobie, że się
za nie weźmie. A właściwie od kilku miesięcy albo może nawet pół roku. Ale jakoś nie było weny albo trzeba było odwalić
chałturę. Na przykład ustawić ścieżki dla kolejnego pieprzonego klona Edyty Górniak. Ozzy zawył z głośników:

Big black shape with eyes of fire
Telling people their desire
Satans sitting there, he's smiling
Watches those flames get higher and higher


Stefan zalał rozpuszczalną kawę wrzątkiem i odpalił pierwszego Lucky Strike'a. Trzeba się przejść do parafii - pomyśłał - i tak nie mam dziś nastroju słuchać wokali jakiejś zdychającej foki z Sopotu. A ksiądz Antoni to w sumie w porządku gość, zaprosił nawet moją kapelę na festyn, który organizował przy parafii. I nie żegnał się na nasz widok krzyżem. A
teraz taki paskudny wypadek, szkoda człowieka, może potrzebują pomocy.

Mefi, ty diabelski pomiocie, wychodzę! Więc lepiej rusz zapchlony tyłek i się przewietrz. - krzyknął Stefan w kierunku swojego pokoju. Spod kanapy wyszedł zaspany, szaro-bury dachowiec, ze zwyczajowym wyrazem kompletnej dezaprobaty na pyszczku. Otarł się o nogę Stefana, mruknął cicho i błyskawicznie zniknął za otwartymi drzwiami. Pewnie znów wróci po
nocy po tym jak zleje kilka młodych okolicznych kociaków do krwi. Prawdziwy koci punk z Mefista. Za oknem zaczął padać śnieg. Stefan wciąż zaspany wrzucił na siebie wysłużoną kurtkę, wziął ze stołu papierosy oraz zapalniczkę i ruszył na spacer do kościoła.
 
john.keats jest offline