Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2009, 00:45   #88
behemot
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu

Mieszkanie Katie było niewielkie, mieściło się w powojennej kamienicy koło parku Pearsona, panował w nim lekki rozgardiasz. Mieli wejść tylko na chwilę, kobieta wzięła prysznic, a potem zaczęli robić kolacje.
- Śniłaś mi się. - powiedział w którymś momencie Sean -We śnie byliśmy właśnie tutaj. Robiliśmy śniadania, gdy zadzwonił domofon. Na ulicy stał tylko jeden samochód, czarny Phantom. - mężczyzna szczegółowo opisał model auta - Wysiedli z niego czterej mężczyźni, w czarnych garniturach, podeszli do bramy... - gdy opowiadał poczuł rozpływającą się falę lęku, tylko przez chwilę, jak nagłe ukłucie szpilki, lub oparzenie. Katie nieco pobladła, słuchała uważnie, wyglądała na dziwnie przejętą.
- Potem uciekaliśmy przez tylne wyjście, jak na filmach z James Bondem. - uśmiechnął się, jakby chcąc zapewnić, że to tylko sen.
- Mi się nic nie śni. Prócz matury. - słuchał i bardzo chciał powiedzieć, że zazdrości spokojnej nocy - Coś jeszcze ci się śni?
- Tak, Drzewo i rzymianie.


Drwale uwijali się wokół pnia, wokół nich na ziemi leżały złamane trzonki siekier, krzyczeli do siebie w mieszańce łaciny i tutejszej mowy. Pień drzewa był gruby i twardy. Konary wznosiły się wysoko przesłaniając niebo, korzenie sięgały zapewne głęboko, głębiej niż ktokolwiek przypuszczał. Legionista w czerwonym płaszczu patrzył na ich pracę i martwił się, że idą tak wolno. Cokolwiek robili było zbyt mało, każde trudne zwycięstwo odkrywało tylko kolejnego przeciwnika, jakby wspinali się po nieskończonej drabinie.

Do centuriona zbliżał się orszak prowadząc jeńca, jednego z dzikich szamanów, odzianego w grube futro jak zwierzę. Rzucili go u stóp rzymianina tak by upadł na kolana. Był brudny, śmierdzący, poraniony... a mimo to gdy patrzył na dowódcę jego oczy były przepełnione nienawiścią i pełne siły, jakby gotów był rzucić się i gołymi rękoma udusić najeźdźcę. Jego usta poruszały się, lecz zamiast słów słychać było tylko: Bar - Abr - Rab - Bra - Arb - Rba - Bar.
- Tłumacz. - rozkazał mężczyzna w czerwonym płaszczu.
- Panie to nic godnego uwagi... - był jednak stanowczy.
- Jak zechcesz Panie. - chrząknął - ...I zginie ojciec z rąk syna, a matka w dłoniach córki... to co stworzyli zostanie spalone, przez owoc ich miłości... po kres czasu nie będzie między nimi zgody... a dzieci ich tak jak i oni wystąpią przeciw tym którzy dali im życie...
- Klątwę rzuca?
- tłumacz milczał speszony, rzymianin nie okazał lęku
- Mój Bóg mnie ochroni, zabierzcie go, później się nim zajmę. Najpierw niech runie konar. - spojrzał na niewzruszony pień, który trwał od wieków, a teraz opierał się drwalom, jakby dawna wiara trzymała go na swym miejscu.


- Niezwykłe. - powiedziała Katie -Skąd ty bierzesz te sny? Wiesz mam wrażenie, że cały czas coś ukrywasz, gdy tylko coś mi zdradzasz, to jest jak jeden stopień i tylko jeden, a ciągle ich tyle zostało. - uśmiechnęła się, a zbliżyła , dotknęła, przesłoniła świat. Pozwolił na to, poddał, zapomniał, zamknął oczy by nie widzieć czarnego kota obserwującego ich spoza krawędzi lustra.

[ukryj=Khemi]
1. Nie szkodzi, jestem dość samodzielnym Graczem. Poza tym mam kilka zagubionych scen.
1.1 Czy ty masz dostęp do moich notatek w panelu gracza?
2. Klub Pozitron mnie nie grzeje, najbardziej mi zależy by przykleić się do Ludmiły lub Sarah (znaczy fabularnie), bo samemu grać niby można ale to nie to.
2.1 Ewentualnie można podciągnąć Adama, choć on zdaje się mieć więcej rzeczy na głowie.
2.2 Choć oczywiście nadal mogą pójść do Pozitron jak to będzie wygodne, odświeżą się i wyjdą na miasto.
3. Grób oczywiście należy do Alicji - niewiasty, która popełniła samobójstwa przez Seana. Taki sentyment ma. Potrzebował tego by upewnić się, że tym razem będzie inaczej. Poziom rzeczywistości obojętny.
4. Mam pewien pomysł żeby kloszard był jednak bardziej realny, mam pewien koncept starego Basteta "opiekującego" się miastem, który chce wychować Seana jako swego następce... ale na razie się nie upieram, przez pewien czas nawet nie zamierzam tego ciągnąć.
4.1 To nie jest tylko moje widzimisie, tylko chęć pociągnięcia tematu "Moc i odpowiedzialność" oraz konieczność zdefiniowania "kim jestem". Które generalnie dobrze mi pasują do Kinfolka.
5. Sprawa narracji, proszę oszczędzić mi scen erotycznych z Sean i Katie/nadmiaru słodyczy, nie lubię tego, przeważnie nie jest to potrzebne.
6. W weekend wybywam, i potem będę potrzebował czasu by się zorientować.
7. W kolejnych postach poziom symbolizmu i oniryczności powinnien spaść do rozsądnego poziomu. Też nie do końca miałem pomysł jak to opisać wszystko.
8. Scena z drzewem - Sean opowiada po prostu sen. Symbole: Drzewo życia, Centurion = symbol porządku (statyka), pojmany druid = "natura albionu" dawna wiara, duchy itp; klątwa - sinusoida krzyżanowskiego , konflikt pokoleń; W pierwotnym koncepcie to Centurion miał być przodkiem (awatarowym) Seana. Ale można to też inaczej zintepretować.

[/ukryj]
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra

Ostatnio edytowane przez behemot : 14-10-2009 o 23:07.
behemot jest offline