Wątek: Łaska wyboru
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2009, 21:50   #104
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Szurak ją poganiał. Uczyniła w ślad za nim dwa niespieszne kroki gdy... kątem oka dostrzegła kretyna. Wisiał nad przepaścią trzymając się kurczowo jedną ręką skalnego uskoku. Po jaką cholerę w ogóle skakał?
Zleci – pomyślała tylko i zaczęła biec na skraj platformy biorąc przy okazji zdrowy rozbieg.

Szurak zaklął w ślad za nią... Gdyby nie miała już o nim wyrobionego zdania pomyślałaby że się o nią troszczył. Ale ludzie tacy jak sztygar dbają przecież tylko o siebie samych. Bobby to wiedziała, bo sama kierowała się w życiu podobną zasadą. No, może jedynie jej piracka brać zagrzała sobie w jej ciepłym serduszku spory kawałek podłogi. Ale piraci to inna bajka. To rodzina, przyjaciele w doli i niedoli. A teraz los wrzucił ją w środek grupy całkiem obcych ludzi. Jeśli któryś z tej ferajny zginie to nawet nie zapłacze, bo z jakiej niby racji? No, może po Ves by łzę uroniła chociaż to kłamliwa zdzira. I po Calisto, chociaż obił jej mordę. Rycerz też wydawał się w porządku, choć groził, że ją wyda. Miła się też wydawała ta drobna dziewczyna, która podczas ostatniego płaczu znacznie się wzbogaciła, nie tylko duchowo. Brat jej sprawiał wrażenie konkretnego faceta, takiego z jakimi Bobby lubiła sobie w łóżku pofolgować. No i Szurak... Trochę jej przypominał Chrystiana. Miał ten sam urok skurwiela.

Aleam tracił siły. Widziała, że jego dłoń ześlizguje się i traci oparcie. Działała odruchowo, nie kalkulując zbytnio swoich szans. Na szczęście sił nie przeceniła. Dystans był pieprzonym wyzwaniem dla przeciętnego człowieka, ale przecież Bobby daleko było do przeciętności. Na schodach wylądowała miękko, z wdziękiem dworskiej tancerki. Złapała dłoń chłopaka w ostatnim dosłownie momencie. Spóźniłaby się sekundę i skręciłby kark, nieboga. Zmusiła mięśnie do morderczego wręcz wysiłku i podciągnęła bezwładne ciało chłystka w górę. Wygramolił się na kamienne schody dysząc jak zagoniona kobyła.
- Dziś jeszcze Morr nie będzie oglądał twojej brzydkiej gęby – uśmiechnęła się szeroko i pomogła chłopakowi wstać. - Jeśliś ciekaw komu życie zawdzięczasz to zwą mnie Bobby. Podziękowanie przyjmę później.

Reszta była nadal niżej, buszując w kamiennej altanie. Bobby zawróciła by do nich dołączyć. Gdy przekroczyła próg budowli mało jej oczy z orbit nie wylazły. Świecidełka... Cała masa klejnotów! Zatrzymała się tam dłużej mimo walącego się na łeb sufitu. Parę oszczędnych ruchów, złapana w locie biżuteria, teraz już upychana do kieszeni, które nagle wydały się zbyt małe. Jeszce dwa naszyjniki narzucone na szyję wprost przez głowę i silne ramię Szuraka, które zacisnęło się na jej przedramieniu i szarpnęło wściekle.
- Głupia, na co ci się to nada jak cię tamci ubiją?

Tamci? Z naiwnością wypisaną na twarzy obejrzała się za siebie i ujrzała pościg. Wzięła nogi za pas, ale kosztowności z rąk nie wypuściła, nakładając po drodze wysadzane pierścienie na palce i wciskając za gorset.

I już biegli dalej, bo oprawcy deptali im po piętach. Trzeba było odgruzować przejście...
Pomyślałaby nad tym może chwilę dłużej, ale zawiesiła wzrok na laurynie. W jego wnętrzu... Czy tam, na zakrwawione flaki potwora morskiego, czy tam pływała... meduza? Dziewczyna zamarła w miejscu podziwiając ten podwodny taniec, fascynujący hipnotyzujący ruch półprzezroczystego ciałka...

Wszystko ładnie, pięknie. A dokładniej do momentu kiedy nie zmiotła jej fala lodowatej wody. Ciężar przygniatał piersi i rozrywał płuca od środka. Zdawało jej się, że upada choć nadal stała w miejscu. Gdy wróciła do rzeczywistości rozkaszlała się jednak. Nie dlatego, że woda faktycznie wypełniała usta ale dlatego, że rozedrgany umysł tak jej podpowiadał. Zachwiała się by zaraz podtrzymać o kamienną ścianę. Czegokolwiek doświadczyła minęło bezpowrotnie.

Ha! Też się więc doczekała własnych omamów! To dobrze nawet, bo zaczynała sądzić, że jest jakaś nienormalna. Zdawało się wszyscy wokół dawali się z wolna wessać w wir szaleństwa a ona, Bobby, czuła się całkiem zwyczajnie i przeciętnie. No ale wtedy zobaczyła tą meduzę i wylądowała na dnie samego morza. No tak, głupota jakaś. Może to utęskniony umysł zafundował jej wizję wodnych odmętów, żeby jej humor poprawić? Więc dlaczego do cholery nie czuła wcale wesołości? Spaczeń tak na nią wpływał? Niewykluczone.

Wciąż przecierała oczy gdy korytarz wypełnił się zbrojnymi. Śliczna dziewczyna z mieczem proponowała by się poddać. To było jak mocny kop w sam środek dupy. Przed chwilą było morze i pląsająca meduza (morze nie do końca przyjazne bo chciało ją przygnieść swoim ciężarem, ale jednak morze, to o stokroć lepsze niż jakaś stęchła kopalnia) a teraz powrót do codzienności, czyli ubij albo zostań ubitym.
- Myślałam, że to meduza... – powiedziała Bobby, jak dla reszty pewnie całkiem bez ładu i składu. - A to tylko jakaś roznegliżowana dziwka.

Pierwsza linia zapełniła się tak ochoczo jakby co najmniej darmowy spirytus z tamtej strony rozdawali. Bobby nie miała zamiaru na ten stan rzeczy narzekać. Ramię wciąż piekło dotkliwie i nie chciało jej się szczególnie nadwyrężać.
- Którego obstawiacie, że pierwszy padnie? - zagadnęła stojących obok Callisto i Szuraka. - Stawiam mój kosztowny naszyjnik, że Albert się wycofa. Jeśli mu sił braknie to ty Szurak zajmij jego miejsce. Mnie rozleniwienie jakieś ogarnęło...

Aby podkreślić, że wcale nie żartuje znowu się zachwiała i przetarła twarz dłońmi. Zaraz jednak uśmiechnęła się do obu, trzymając zwyczajowy fason, i na tym żarty skończyła. Skoro się bitka szykuje to trzeba stać w pogotowiu. Chce jej się czy nie, w razie czego brzeszczotem sumiennie pomacha.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 14-10-2009 o 21:54.
liliel jest offline