Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2009, 10:57   #22
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dzień trzeci, parę godzin przed świtem

W zasadzie mógł się czegoś takiego spodziewać.
Midia, zamiast spać jak na porządnego Strażnika (czy też Strażniczkę) przystało siedziała na koi z ciężką na oko księgą w rękach.

Słysząc, jak sie poruszył, poderwala glowe znad stronnic ksiegi.

~ Moge przeniesc sie do czytelni. Szelest kart czasami utrudnia zasypianie... Czasami usypia.. Nie chcialabym pozbawiac cie snu - powiedziala zdejmujac nogi z lozka i stawiajac je na podlodze. ubrana byla w tunike w kolorze bladego złota, ktora harmonizowala z jej dlugimi i rozpuszczonymi wlosami.

- Bez żartów - powiedział Gandasz. - Nie po to przyjmuje się kogoś pod wspólny dach, by się go pozbywać przy pierwszej z brzegu okazji. Nawet gdybyś puszczała muzykę na pełen regulator, to i tak bym cię nie wyrzucił.
- Prawdę mówiąc jesteś ideałem współlokatora. Współlokatorki, by trzymać się faktów.

~ Dziekuje.

Bose stopy powrocily na swoje poprzednie miejsce.

~ Wlasciwie to nie lubie sluchac muzyki zbyt glosno.

- Może i lepiej - uśmiechnął się. - Prawdę mówiąc nie byłbym szczęśliwy, słysząc na przykład jakieś głośne bębnienie.

Rozesmiala sie.

~ Nie, tego tez nie lubie... Wole spokojna muzyke. Kiedys...

Nagle pochylila sie nad ksiega jakby chciala lepiej widziec nieistniejace litery wydrukowane na jej kartach.

~ To bylo dawno ..

- Grałaś na czymś? Czy tylko słuchałaś? Znamy to w tym świecie?

~ Spiewalam...

Gandasz patrzył na Midię przez chwilę.
To była odpowiedź, której raczej się nie spodziewał.

Milczenie trwało przez chwilę. Nieco zbyt długą, jak na swobodną rozmowę.

- Ciężko ci, prawda?

~ Czasami... Czasami ciezko jest opanowac chec by otworzyc usta i zaspiewac. Wyrzuc z siebie emocje. Pokazac, ze sie istnieje.

- To element twojej kary? - spytał Gandasz.

~ Nie. To... Inna kara. Kara za ufnosc i wiare oraz zemsta na takich jak ja.

Podniosla glowe wbijajac niewidzace oczy mniej wiecej w twarz Gandasza.

~ Proba oslabienia oporu i chec zadania bolu wiekszego niz fizyczny.

- Kto? - spytał. - Kto mógł zrobić coś tak strasznego? Karać za dobre serce?

Usmiech jaki zagoscil na jej ustach nie mial nic wspolnego z radoscia.

~ Otchlan. Jej mieszkancy. Jej wladca. Trwa woja, a na wojnie... Nie popelnia sie bledow, ktore popelnilam.

- Znalazłaś się w złym miejscu, w złym czasie... Z własnej woli?

Bez względu na intencje nie był to uczynek najmądrzejszy, nawet jeśli płynął z głebi serca.

~ Nie.. To niedokladnie tak..

Westchnela.

~ Pomoglam uciec wiezniowi. Zaprowadzilam go do bramy, lecz byl zbyt slaby by przez nia przejsc. Pomoglam mu i w tym. Po drugiej stronie.. Okazalo sie, ze brama byla strzezona lepiej niz ktokolwiek z naszych zwiadowcow przypuszczal. Zlapali mnie i uwiezili. Gdy doszli do wniosku ze tortury nic nie dadza.. Odebrali mi glos. Gdy i to nie pomoglo... Doszli do wniosku, ze odbiora mi rowniez mozliwosc widzenia.
~ Wiem. Jednak dzis postopilabym tak samo. Moze nie dokladnie tak, ale..

- Podziwiam cię, ale... Chyba bym próbował cię powstrzymać.

~ Zapewne.. Zabawne.. On rowniez probowal mnie powstrzymac..

- Byłaś silniejsza, więc mu się nie udało.

~ Tak, jednak powinnam byc rowniez madrzejsza. Powinnam to przewidziec. Widac juz wtedy bylam niewidoma..

- Gdy serce góruje nad rozumem... Różne mogą być skutki - Gandasz pokręcił głową, czego Midia raczej nie dostrzegła. - Nikt nie powinien zostać ukarany za dobre serce.

~ Tak... - odpowiedziala cicho.

~ Nie.

Tym razem odpowiedz byla stanowcza i towarzyszyl jej gwaltowny ruch glowa.

~ Zlamalam prawo, a za to zawsze powinna byc kara. Nie dosc, ze je zlamalam, to zdradzilam zaufanie rodziny i wszystkich, ktorzy je we mnie pokladali. Moja kara miala stanowic przestroge. Zasluzylam na nia.

- Nie do końca mogę się z tobą zgodzić. Nikt nie powinien tak cierpieć,bez względu na winę

Nim odpowiedziala zatrzasnela glosno ksiege.

~ To wkrotce sie skonczy. Czy.. Czy mozemy zmienic temat?

Skończy się... Nie zabrzmiało to zbyt obiecująco. Przypomniał sobie niedawną rozmowę z Midią. O warunkach powrotu do domu.

- Coś ciekawego czytałaś? - spytał, zmieniając temat zgodnie z prośbą Midii.

~ To...

Usmiech rozjasnil jej twarz.

~ Historia Edenu, jaka znano na Ziemi.

- Coś w stylu bajek i baśni?

~ Tak, chyba tak. Jednak na Ziemi.. Te basnie stanowily podstawe glownej religii.

- Religii? Nie mam zbyt wielu informacji o Ziemi. Ale skoro tak mówisz...

~ Jednak pod koniec te wierzenia zanikly. Pamietam zlosc jaka wiesc o tym wywolala w palacu.

Zamilkla po czym niespodziewanie zapytala.

~ Masz moze ochote na rurki z kremem?

- Z sokiem? - spytał z uśmiechem Gandasz.

Odpowiedziala w podobny sposob, jednak jej usmiech byl jakby lekko wymuszony.

~ Z sokiem.

Wstala odkladajac ksiege na lozko. Nieco niepewnie podeszla do panelu robota kuchennego i marszczac czolo zaczela wodzic po nim opuszkami palcow by nastepnie, nieco juz pewniej wybrac... Dosc mocny napoj zwany Ognistym smokiem i rybki meronskie w sosie z owocow balsamicznych.

Gandasz z pewnym niepokojem spoglądał na Midię. Ale musiałby tępy jak pień by nie zorientować się, że Midia straciła humor.
Zdecydowanie wybrał nieodpowiedni kierunek w dyskusji.
Jej wybór był też dość... ciekawy...

- Ognisty Smok? Ciekawie brzmi - powiedział. - Czy tak samo działa?

Odwrocila sie zdziwiona.

~ Ognisty smok?

- To właśnie zamówiłaś. Myślałem, że chcesz sok. I rurki z kremem, a nie rybki... Chociaż te ostatnie są w sosie balsamicznym.

Powoli jej mina z zaskoczonej przeradzala sie w przerazona.

~ Rybki? Zamowilam tego smoka i.. rybki? Ale... To powinno poprawiac humor.. Znaczy.. Rurki poprawiają wiec myslalam, ze...

Odwrocila sie w strone maszyny.

~ Gdzies tu... Nie moge wylapac twoich fal energii.. Myslalam, ze skoro tamtej osobie te rzeczy..

Probujac naprawic swoj blad zaczela wstukiwac kolejne kody, ktore bynajmniej nie wrozyly lepszego zakonczenia eksperymentu niz pierwsza proba.

- Poczekaj... - powiedział Gandasz. - Pomogę ci, zanim nas zaleją efekty cudzych upodobań kulinarnych.
Najwyraźniej Midia zapomniała, że nie używał klawiatury do komunikacji z automatem kuchenym.
- Daj rękę, to tobą pokieruję.

Przez chwile wygladala jakby miala ochote cofnac sie i wrecz ukryc dlon za soba. Po chwili jednak kiwnela glowa podajac dlon Gandaszowi.

- Sok i rurki, prawda? - upewnił się. Palcami Midii dotknął odpowiednich przycisków. - Zaraz będą - powiedział.
- Zwykle nie używam konsoli - wyjaśnił. - A nie pomyślałem...

~ Wlasciwie to ja rowniez nie.. Nie takich.. Jednak zdazyles sie juz chyba o tym przekonac...

Odpowiedziala spogladajac w miejsce, w ktorym znajdowaly sie ich zlaczone dlonie.

~ Moge cie zobaczyc?

Zobaczyć... Pewnie nie chodziło o jakiś wewnętrzny wzrok. A jedynym sposobem czytania, dostępnym Midii był dotyk.

- Oczywiście - powiedział.

Wyswobodzila dlon z jego uscisku po czym ostroznie uniosla ja wyzej.

~ Twoja aura lsni tak intensywnie.

Wyszeptala.

~ To jak zanurzyc dlon w zlocistej rzece... Nie zawsze taka jest.. Lubi sie zmieniac, mieszac swoje barwy. Czasami przygasa... Czasami... Jest jak slonce...

Mowila coraz ciszej jednoczesnie gladzac powietrze przed twarza mezczyzny. Jednak w pewnym momencie przysunela ja blizej laczac skore na opuszkach palcow z policzkiem Straznika. To nastapilo natychmiast. W jednej chwili mogl widziec jej postac taka jaka widzieli wszyscy, a w nastepnej otoczyla ja kremowa poswiata. Byla niczym plynna substancja w ktorej zanurzono postac elfki. Na brzegach mienila sie lekko kolorami wsrod ktorych dominowal blekit i zloto.
Palce Midii powoli sunely wyzej. Badala uwaznie kazdy szczegol twarzy, kazde zaglebienie. Gdy dotarla do ust zatrzymala sie na chwile. Jej aura rozblysla mocniej laczac sie z poswiata zlota wydobywajaca sie z niego samego. Nagle mogl czuc to co ona. Smutek, zal, ciekawosc, przyjemnosc, radosc, bol, tesknote, milosc...

Aury zlewaly sie z soba coraz mocniej. Jej palce powrocily do badania jego ust, zeszly nizej. On zas w tym czasie zobaczyl cos, co wyplynelo z jej umyslu. Obraz byl dosc niewyrazny jednak juz po chwili przeslonil wszystko inne.


Nagle.. Wszystko zniklo. Nie czul juz dotyku. Midia stala w tym samym miejscu co wczesniej jednak jej dlon nie dotykala juz jego ciala.

- Dziękuję - powiedział Gandasz po dłuższej chwili milczenia.

Nie bardzo wiedział, jakimi słowami określić te wszystkie odczucia. Nigdy nie przeżył czegoś takiego.

~ Dziekujesz?

Zapytala zdziwiona.

~ To raczej ja powinnam ci podziekowac. Nie kazdy zgadza sie by obca osoba dotykala jego twarzy.

Wzruszyla ramionami.

~ Widac ma to cos wspolnego z pragnieniem zachowania prywatnosci.

Rozesmiala sie troche niepewnie.

~ Podoba mi sie twoja twarz. Jest tak... Przyjazna.

- W takim razie podziękujmy sobie wzajemnie - uśmiechnął się Gandasz.
- A jeśli chodzi o taki dotyk... Wiele osób boi się... o swoje wnętrze. Ukryte myśli i inne takie...

~ Tak.. Czasami mozna przeslizgnac sie miedzy murami.. Jednak niewiele jest osob ktore to potrafia.

- Mało kto w to wierzy. W to, że mówiący w myślach nie potrafią bez problemów odczytywać cudzych myśli. Potrzeba też trochę wiary w dobre chęci drugiej strony. I w poszanowanie prywatności.

~ Nie potrafie odczytywac mysli. Czasami.. Widze je w aurach. Moge okreslic nastroj, uczucia. Mysli jednak... Sa ulotne, ciezkie do odczytania. Mowa jest latwiejsza. Przekazywanie wlasnych slow.. Czasem odbior, jednak czytanie...

Pokrecila glowa w gescie przeczenia.

~ Mysli sa jak sanktuaria. Nalezy je szanowac tak jak osoby, ktorych sa wlasnoscia. Jak ich ciala czy dobytek. Wdarcie sie do cudzego umyslu bez pozwolenia i wydarcie mu jego sekretow...

Zasmucila sie.

~ To jedna z najgorszych rzeczy jaka mozna zrobic drugiej osobie.

- - Wiem. Na mojej planecie uważa się dokładnie tak samo. Każdy, kto dopuściłby się takiego przestępstwa, zostałby surowo ukarany. Chociaż, teoretycznie, przewiduje się coś takiego... Nie wszyscy są w stanie mówić, czy pisać... Ale wtedy też trzeba mieć zgodę.

~ Zatem..

Zawachala sie.

~ Ten nakaz obowizuje jedynie czytanie czy rowniez sama rozmowe? Nie chcialabym..

Umilkla i zamiast dokonczyc wysylajac glos poprzez mysli wykonala pytajacy ruch dlonia, a nastepnie serie kolejny, wyrazajacy prosbe o zgode.

- Gdyby tak było, już dawno bym ci powiedział, że twój sposób mówienia nie sprawia mi przyjemności. Nie mam nic przeciwko mowie myśli.

~ To dobrze. Nie najlepiej wychodzi mi mowa gestow. Za duzo w niej ograniczen..

- Telepatia ma wiele zalet i jej przewaga nad mową znaków jest oczywista. A ty 'mówisz' bardzo wyraźnie.

- Poczęstuj się rurką - zaproponował. - Są z prawej. - Podsunął Midii tacę.

~ Dziekuje.

Odpowiedziala siegajac po przysmak i ruszajac w strone lozka, na ktorym usiadla.

- Mogę jeszcze coś zrobić dla ciebie? - spytał Gandasz, siadając obok niej. - Może dla odmiany ja ci coś poczytam? - spytał. - Albo porozmawiamy na temat celu nazej wyprawy...

Rozesmiala sie.

~ Z tej ksiegi niewiele wyczytasz, a chyba nie masz tu innych.

Na wzmianke o celu podrozy jej wesolosc minela.

~ Tak.. Powinnismy sie przygotowac zamiast tracic czas na glupstwa.

Co mowiac wyjela rurke z ust i odlozyla ja na lozko.

"Okruszki... Ciekawe, jak się jej będzie spać..."

- Dla mnie brak książki to żaden problem. Dopóki istnieją komputery, mam wszak dostęp do każdego dzieła, jakie kiedykolwiek stworzono. A raczej zapisano w pamięci komputerów.
- Jeśli zaś chodzi o przygotowanie się do wizyty na Ziemi... Wiesz coś więcej o tej planecie? Aż nie chce mi się wierzyć, że nie wysłano najpierw jakichś sond... To wprost irracjonalne.

~ Nikt sie nia nie interesowal.

Odwrocila glowe by nie mogl dojrzec jej twarzy. Cale pomieszczenie az zaplonelo poczuciem winy i czyms na ksztalt wstydu, jakie od niej bily.

~ Z tego co wiem, ta planeta jest smiertelnie niebezpieczna. Nie tylko dla zycia jako takiego. Najwidoczniej uznano, ze skoro nie da sie jej eksploatowac ani na niej zyc to.. Poza tym.. Nie znajduje sie w poblizu zadnego z szlakow handlowych czy turystycznych. Gdyby nie lustro.. Zapewne nikt by o niej nie wspomnial przez wiele lat.. Moze setek.. Moze tysiecy..

- To rozumiem... I nie o tym myślę.
- Dlaczego, skoro zdecydowano o tej wyprawie, nie poprzedzono jej wysłaniem kilkunastu sond. Wszak to standardowa procedura. Nikt nie powinien nawet pomyśleć o wysłaniu wyprawy bez tego podstawowego środka ostrożności.

Zadziwiająca fala ulgi napłynęła od strony Midii.

~ Decyzje podjeto niespodziewanie. Wlasciwie to dowiedzialam sie o wszystkim w chwile po otrzymaniu przez Trewora wiadomosci o proroctwie. Zdazylam tylko odbyc z nim rozmowe i wyslac na statek kilka swoich rzeczy gdy nadeszlo wezwanie. Co bylo pozniej, sam wiesz.

- Mimo wszystko... Dziwne.
- Czy widziałaś... Nie, nie tak...
- Czy w jakiś sposób możesz zobaczyć coś, co widzą inni? - spytał Gandasz.

~ Nie. Moje moce nie siegaja tak daleko. Dlaczego pytasz?

- Bo powinnaś zobaczyć stwory, które kiedyś mieszkały na tej planecie.

Midia przez chwile bawila sie skrawkiem swojej bladozlotej tuniki.

~ Widzialam. Jezeli sie nie myle.. Jezeli sa tymi, o ktorych mysle... Opisz mi je...

- Jeden to coś podobnego do wilka. Z dwa razy większy ode mnie. Pakudne kły, czerwone oczka. I parę kolców wyrastających na grzbiecie.. Oraz cos jakby dodatkowa paszcza. W sumie sprawia wrażenie, że mógłby połknąć taka drobinkę jak ty na jeden chaps.
- Drugi to cos na kształt szczura. No oko wielkości dużego psa.
- Ale tak sobie pomyslałem, że gdybyś chciała sprawdzić manualnie, to pewnie dałoby sie coś takiego zorganizować.

Pokrecila przeczaco glowa.

~ Nie, nie ma potrzeby. Te male sa jadowite. Dosc latwo je zabic o ile zdazy sie je zauwazyc. Ich jad jest jednak dosc silny. Powoduje halucynacje, a w efekcie szalenstwo i nieraz smierc. Te podobne do wilka sa gorsze, lecz maja jednak slaba strone. Nienawidza wysokich dzwiekow. Najlepiej celowac w ssawke utrzymujaca druga paszcze. Bez niej nie oddychaja. Niebezpieczny jest ich ogon. Ostry i dosc szybki, moze odciac stopy nim sie zauwazy, ze probuje.

- Skąd wiesz? - spytał. - Mają jakieś nazwy? A w ogóle to brzmi to dość... interesująco. Jest... była jakaś szczepionka przeciw temu jadowi?

Ponownie wykonala przeczacy ruch glowa.

~ Nie, nie ma szczepionki, a przynajmniej ja nic o takiej nie slyszalam. Jednak dosc latwo pozbyc sie tej trucizny przez wyssanie jej z rany. Problem polega jedynie na zauwazeniu momentu ukaszenia. Nie znam tez ich nazw. Przykro mi, ze tak niewiele moge pomoc.

- Nazwy nie są tak ważne. Tamte wiadomości są bezcenne i przynajmniej wiemy, jak reagować. Jeśli, oczywiście, cokolwiek z tych stworzeń zostało. Po tylu latach... Tam się mogło wszystko pozmieniać.

~ Tak. Mam nadzieje, ze na lepsze. Nie wierze, ze Edenczycy tak poprostu oddali Ziemie. Nie wiem dlaczego w ogole to zrobili. Nic nie wiem..

- Oddali? - w głosie i spojrzeniu brzmiało zaskoczenie. - Co przez to rozumiesz? Czyżby Ziemia była miejscem... walki? rywalizacji? Z kim? Z tymi z Otchłani?

Uniosla glowe spogladajac na niego z zaskoczona mina.

~ Tak.. Nie wiedziales?

- Tak prawdę mówiąc to nie miałem skąd się dowiedzieć. Nigdy nie interesowałem się zbytnio Ziemią.

~ Ta walka trwa od wiekow. Raz zwyciezamy my, raz oni. Dzieje tej planety pelne sa nieszczesc, smierci, cierpienia. Znajduje sie pomiedzy naszym swiatem, a Otchlania. Dokladnie posrodku, chociaz wedlug map jest w tym samym miejscu co Eden i Otchlan. Zyjemy na roznych plaszczyznach. Jestesmy jednak zwiazani na zawsze.

Przerwala na chwile po czym ciagnela dalej.

~ Nigdy nie bylam na Ziemi. Mowiono jednak, ze zostala stworzona na podobienstwo Edenu, zas swiat pod jej powierzchnia na podobienstwo Otchlani. Nie wiem czy to jedynie kolejna basn czy prawda...

Okropna sytuacja.
Gandasz z pewnością nie chciałby się znaleźć na miejscu Ziemian.

- Czy mieszkańcy Ziemi wiedzieli o tej walce? Czy jej odbicie widnieje w tych... legendach, które czytałaś?

~ Tak. I... nie. Ich wiedza byla szczatkowa. Nie wiedzieli o planetach. Uwazali, ze istnieje Niebo, do ktorego trafiaja dusze zmarlych, ktorzy zyli dobrze. Oraz mieli swoje wyobrazenie otchlani, ktora nazywano Pieklem. Wiedzieli rowniez, ze pomiedzy nimi toczy sie woja o ich dusze.

- A czy istnieje jakaś szansa, że my, po wylądowaniu tam, staniemy się obiektem zainteresowanie jednej ze stron konfliktu?

~ Szansa... Nie, raczej nie. Bardziej pewnosc. Tego sie wlasnie obawiam. Boje sie, ze znajdziemy sie w samym centrum chaosu i nasza misja.. Jednak ona musi sie udac. Nie wiem dlaczego, ale czuje.. Wiem, ze musi...

- Teoretycznie, skoro Ziemia została zniszczona, to nie powinna być źródłem ni terenem konfliktów. Ale skoro tak mówisz.... Boję się, że masz rację.
- Dlaczego to zwierciadło jest takie ważne? - spytał.

~ Nie wiem.. To ma cos wspolnego z przyszloscia. Nie widze zbyt dokladnie... Wiem jednak, ze nie bedzie to jedyna misja z nim zwiazana. Bedzie ich wiele.. Wiele smierci.. Zniszczenia.. Jednak.. W jakis sposob wszystko to bedzie mialo i dobre skutki. Wazne. Dlatego nie mozemy przegrac.

Z tonu Midii wynikało, ze misja ma ogromne znaczenie i jej niepowodzenie będzie miało tragiczne skutki. Ciekawe tylko, czemu w takim przypadku wysłano jedynie kilku, w dodatku na takim raczej wycieczkowym stateczku.

- W takim razie trzeba będzie się przyłożyć...
- Może zjesz tę rurkę, zanim zostaną z niej okruszki? - zaproponował. Sam chwycił kolejną.

~ Rurke? - Wydawala sie nie wiedziec o co chodzi, lecz po chwili wyciagnela dlon w poszukiwaniu zguby. ~ Zapomnialam o niej.

Najwyraźniej Midia nie do końca pamiętała, gdzie leży rurka. Jej palce tylko musnęły ciastko, które zgodnie ze złośliwą naturą wszystkich plujacych kremem rurek skorzystało z okazji i wybrało się w podróż w stronę podłogi.
Gandasz chwycił je w ostatniej chwili, zanim zdążyło się z plasnięciem zamienić w rozbryzgniętą na podłodze mieszaninę kremu i okruszków.

- Proszę - podał Midii odrobinę zgniecioną rurkę.

~ Dziekuje.

Wyciagnela dlon i delikatnie odebrala od niego rurke po czym wlozyla cala do ust oblizujac po chwili palce.

~ Nie wiem.. Probowalam juz tylu slodyczy, a jednak od tych nie moge sie uwolnic.

Gdy caly krem zniknal juz z jej dloni wyciagnela sie wygodnie na lozku.

~ To wkrotce sie skonczy. Powinnismy korzystac z wolnych chwil...

Gandasz podniósł się z koi.

- Prawdę mówiąc nie wyglądasz na taką, która ma dużo wolnych chwil. Może się jednak troszkę prześpisz, zamiast rozmawiać przez pół nocy?

Odwrocila glowe w jego strone.

~ Z toba..?

- Ze mną chyba też. W ogóle powinnaś odpocząć. Przecież nie tylko widzę, ale i czuję, jaka jesteś zmęczona. Ale to nie znaczy, że nie posiedzę z tobą, jeśli to ci sprawi przyjemność.

~ Moze faktycznie. Na chwile.

Mowiac to ulozyla sie nieco wygodniej na boku.

~ Nie wiem dlaczego jestem zmeczona. To nigdy sie nie zdazalo tak czesto, jednak.. Tyle informacji, pytan.. Tyle.. Podrozy.. Tyle potrzeb. Staram sie.. Naprawde sie staram, jednak...

Nagle zmienila nieco smutny ton na taki, w ktorym pobrzmiewala prosba.

~ Przytulisz mnie? Tak... Po prostu?

Gandasz popatrzył na Midię i lekko się zawahał.
Prośba była nieco nietypowa i, musiał przyznać, nie bardzo miał dowiadczenie w takich akurat sprawach. Nikt go jeszcze nigdy nie prosił, by służył jako przytulanka.

Wyczuwajac jego wahanie lekko skulila sie na lozku.

~ Nie chcesz... Przepraszam - powiedziała, po czym zamknela oczy, a jej oddech niemal natychmiast sie wyrownal.

Gandasz przysiadł obok niej. Chwycił ją za rękę.

- Nie o to wszak chodzi - powiedział. - Po prostu... troszkę mnie zaskoczyłaś...

Nim zdazyly przebrzmiec jego slowa swait zawirowal, a gdy ponownie mogl widziec wyraznie byl juz w innym miejscu. Znal je. Szum lisci poruszanych lekkimi podmuchami wiatru brzmial niczym kolysanka dla osoby przy ktorej siedzial. Zapach mchu, slonca, ktore przedzieralo sie miedzy konarami, dziekich kwiatow.. Odurzal. Dziewczyna wygladala jak pograzona w glebokim snie. Jej piers unosila sie i opadala w rownych odstepach czasu. Jednak ..

~ Przepraszam - dotarło do Gandasza.

- Bez względu na to, za co chcesz przepraszać, to zapeniam cię, że nie masz za co.

Rozciągnął się wygodnie obok niej, nie wypuszczając jej dłoni z ręki.

- Kolorowych snów - powiedział.

Przysunela sie blizej kladac wolna dlon na piersi mezczyzny, a w chwile pozniej ukladajac obok niej swa glowe.

~ Slodziutkich..

Nie zamierzał zasnąć.
Nawet jeśli obudził się nieco wcześniej, niż początkowo planował, to pod wpływem rozmowy z Midią resztki myśli o śnie pierzchły w siną dal.
Objął ją ramieniem i przytulił lekko, a potem leżał bez ruchu, wsłuchując się w jej spokojny oddech.

Chwila ta trwala dosc dlugo aczkolwiek nie bylo niczego co mogloby wskazywac na uplywajacy czas. Slonce wciaz pozostawalo w jednym miejscu. Wiatr ani nie przybral na sile ani nie oslabl. Liscie szumialy wciaz w ten sam sposob. W pewnym jednak momencie jej oddech lekko przyspieszyl. Skulila sie i przywarla mocniej do cieplego ciala mezczyzny.

Gandasz poczuł płynące od dziewczyny uczucie strachu, smutku, bólu... nienawiści.
Przytulił mocniej Midię i zaczął gładzić ją po głowie, szepcąc równocześnie uspokajające słowa.

- Cicho... Spokojnie... Jesteś bezpieczna....

Nagle sceneria zaczela sie zmieniac. Drzewa stanely w plomieniach. Slonce nabralo krwistej barwy. Trawa zamienila sie w czarna skale, a wiatr przybral forme oparow dymu. Doszly tez dzwieki. Wycie, jeki cierpiacych, szalenczy smiech. Przemiana postepowala.Drzewa zamienialy sie w w skalne sciany. Krwiste slonce zgaslo. Ogien pozostal lecz przybral forme wulkanicznej lawy tworzacej rzeki. Zmienila sie rowniez Midia. Nie miala juz na sobie tuniki. Jej zlote wlosy byly splatane i pokryte zakrzepla krwia. Byla naga.. Prawie gdyz okrywaly ja wyszczerbione resztki bialych niegdys dkrzydel. Teraz byly poplamione, zakrwawione, zalosnie zwisalace. Z calego miejsca emanowala aura smutku, bolu i nieszczescia.

Gandasz przestał się bawić w uspokajające słówka. Chwycił Midię za ramię i potrząsnął.

- Obudź się - powiedział.

Otworzyla oczy. Obraz sie rozmazal. Znow byli w kajucie.

~ Co..? Co sie stalo? - zapytala zdezorientowana.

- Śnił ci się jakiś koszmar - wyjaśnił. - Chyba.

Zawahał się. Zastanawiał się, czy wdawać się w szczegóły. W zasadzie mogło to być wspomnienie... Jeśli Midia odwiedzała znane sobie światy, to tym razem mogła trafić nie tam, gdzie chciała.

- Nie dziwię się, że nie lubisz spać - dodał. - Przy takich snach...

Wydawala sie nie do konca wiedziec o co chodzi.

~ Snach? Chodzi ci o las?

- Nie pamiętasz? - spytał Gandasz. - Las zniknął, wszystko zamieniło się w skały, potoki lawy, a Ty... - nie dokończył.

Midia wygladała na zaskoczona i.. Przerazona.

~ Byles tam? Nie mogles.. Nie powinienes tam byc... - Dla dodania wagi wlasnym slowom pokrecila przeczaco glowa. ~ Nikt nie moze... Nikt nie powinien. Przepraszam. Nie wiem jak to sie moglo stac. Nic ci sie nie stalo?

W ostatnim pytaniu pobrzmiewala szczera troska i niepokoj. Wyciagnela dlon zatrzymujac ja o milimetry od twarzy Gandasza.

- Nie... nie sądzę - odpowiedział Gandasz. - Wrażenie było przerażające, ale... Nie, nie sądzę, bym poniósł jakieś szkody...

~ Tak... - Jeszcze przez chwile trzymala wyciagnieta dlon po czym wolno opuscila ja na posciel. ~ Nie wiem jak moglo do tego dojsc.

Poczucie winy emanowala z niej niczym swiatlo z neonowej lampki. ~ Te podroze sa bezpieczne tylko przy zachowaniu nad nimi kontroli. Narazilam cie na niebezpieczenstwo... Twoj umysl, pamiec... Przepraszam.

Gandasz był ciekaw, co by się stało, gdyby nie zdołał obudzić Midii, ale ciekawość nie sięgała tak daleko, by zechciał sprawdzać to osobiście.

- Nic się nie stało. A następnym razem będę wiedzieć, żeby od razu cię obudzić. - Delikatnym ruchem dotknął jej ramienia. - Pozbądź się już tego uczucia - dodał.

~ Ktorego? Usprawiedliwionego poczucia winy czy strachu? Nienawisci? Izolacji? Troski? Niepokoju o kazdego z kim mam stycznosc? - Nagle pokrecila glowa. ~ Nie.. Przepraszam.. To nie twoja wina i nie powinnam wylewac na ciebie swoich zali. Najwyrazniej jeszcze sie nie obudzilam...

Potarla nerwowo skronie. Widac bylo, ze ten wypadek niezbyt korzystnie na nia wplynal. Ciemniejsze plamy pod oczami. Bladosc. Nerwowosc. Zdawala sie byc wciaz pograzona w swoim swiecie. Zupelnie jakby wcale z niego nie wyszla.

Gandasz spojrzał na nią z niepokojem, którego cień słyszeć można było i w jego głosie.

- Winy. Jeśli świadomie ściagasz na kogoś niebezpieczeństwo, to jedno, ale jeśli nie masz na to wpływu...
- Poza tym... zachowujesz sie tak, jakby cząstka ciebie ciągle jeszcze była w tym śnie. A to mi się nie podoba.

Pokrecila glowa.

~ Nie.. Wrocilam.. Chyba... - W miare wypowiadania slow jej pewnosc malala. ~ Musialam wrocic.. Jestem tu z toba.. Kajuta na Salvationie. Jestes Gandasze. Twoja aura jest.. Prawie taka jak zawsze. Kwiaty kwitna jak zawsze.. I ten wiatr.. Wszedzie go rozpoznam..

- Kajuta owszem... Ale... Na temat wiatru to mógłbym podyskutować...

Klimatyzacja w kajucie owszem, działała, ale o żadnym wietrze nie było mowy. A kwiatów nie było nawet w charakterze wzorków na tapecie.

~ Ale.. Czuje go. Pachnie tak upojnie, chociaz.. Nie.. Pachnie dymem. Jest goracy... Coraz bardziej.

Skulila sie na poslaniu. Zamknela oczy, z ktorych po chwili zaczely wyplywac lzy. Nagle.. Jedna po drugiej, pojawily sie rany. Ledwo widoczne, jednak z kazda chwila nabierajace realnosci. Krew zaczela plamic ubranie.

~ Nie moge wrocic... Nie moge tam wrocic i sie polaczyc... - Wyszeptala cicho.

Gandasz miał wrażenie, że zamiast wrócić do kajuty trafili do kolejnego świata-snu, który powoli zaczynał sie przradzać w kolejny koszmar. Zastanawiał się przez moment, którą z metod wybrać - dać po buzi, niczym rozhisteyzowanej panience, czy też spróbować przemówić do rozumu.
W końcu jednak postanowił spróbować perswazji, metody fizyczne zostawiając na sam koniec.

- Midio - złapał ją za ramiona, z pewnym trudem opanowując chęć potrząśniecia z całej siły. - Nie poddawaj się. Zwalcz to. Masz w sobie dość siły. Wróć do nas.

Otworzyla oczy.

~ Nie rozumiesz.. Nie moge sie przedrzec.. Cos mnie blokuje. Mozliwe, ze robie to ja sama, a przynajmniej to co tam zostalo. O ile.. - Uczucia od niej plynace zaczely slabnac, zanikac.. ~ Moja aura... - wyszeptala przerazona unoszac dlon na wysokosc oczu. ~ Zanika... Nie moze.. Nie moze zniknac!

- W takim razie musimy tam wrócić - powiedział Gandasz - i odzyskać tamtą część ciebie. Nie możesz pozostać taka rozerwana między światami.

~ Nie wiem jak.. Czuję strach, niepewnosc. Nie moge zebrac wystarczajacej ilosci sil. Najgorsze jednak, ze nie wiem jak to sie stalo. Ja nie spie, nie mam snow. Nie rozumiem tego.

Nagle na posciel upadlo pioro. Bylo biale, jednak z jednej strony dosc mocno nadpalone.

~ Pomoz mi. Prosze.

- Jak? - spytał Gandasz. - Wróć tam, a ja pójdę z tobą.

~ Potrzebuje .. Potrzebuje pozyczyc twoja aure. Jej moc.

Aura...
Nigdy nie czuł, że ją miał. Jeśli Midia uważałą, że przyda się jej coś takiego... Nawet gdyby nie oddała w całości, to pewnie by nie poczuł straty...

- Jasne - powiedział tonem wskazującym na to, że nie widzi nic dziwnego czy kłopotliwego w spełnieniu tej prośby.

Poczul natychmiast. Zueplnie jakby ktos wyssal wszelkie uczucia i pozostawil go samego, niczym pusta skorupe. Jednak Midia najwyrazniej to pomoglo gdyz lezala spokojnie na lozku, nie oddychajac. Rany zaczely sie zablizniac same z siebie. Krew zniknela. Jej twarz powoli nabierala normalnego koloru, a w pewnym momencie usta dziewczyny ulozyly sie w lagodny usmiech.

Otworzyla oczy. Wrocil oddech. Przez chwile zdawala sie badac swiat, w ktorym sie znalazla by w koncu usmiechnac sie z ulga.
~ Wrocilam. Dziekuje.

Moment oddania aury byl niemal identyczny z tym, gdy mu go zabierano. Z ta jednak roznica, ze teraz puste naczynie zostalo zalane porcja uczuc, emocji, wrazen. Nie byly to jednak tylko jego.. Tego mogl byc pewien, gdyz pomiedzy znajomymi emocjami znalazl sie tez bol, samotnosc, ropacz i rezygnacja, ktore zdecydowanie do niego nie nalezaly.

Teraz już wiedział... I rozumiał, co czuła przed chwilą Midia. Poczucie niewyobrażalnej wprost straty. I pustka.
Gdyby się nie udało... Czy kiedyś, w jakiś sposób, odzyskałby to, co stracił? Czy powoli puste naczynie wypełniłoby się samo z siebie?
Miał nadzieję.

- Cieszę się, że wróciłaś - powiedział.

Prawdę mówiąc miał mieszane uczucia. To, co odzyskał... To było nieco inne.
Stał się jakby bardziej doświadczony przez życie.

- Cieszę się - powtórzył.

Wziął do ręki nadpalone pióro. Fragment skrzydła.

- A to? - spytał. - Jak...

Podał pióro Midii.

~ Jak?

Dotknela piora.

~ To..? Nie wiem...

Gladzac lekko powierzchnie wygladala jakby wrocila wspomnieniami w miesjce, do ktorego Gandasz nie mial dostepu.

~ Nie wiem jak sie tu znalazlo. Naprawde.. Kiedys.. Moze ta wizja miala wiecej mocy niz poczatkowo sadzilam. - Polozyla pioro miedzy dlonmi pozwalajac mu odzyskac pelnie swojego piekna. ~ Prosze. Zatrzymaj je.

Podala mu z usmiechem.

~ To na pamiatke.

Gandasz nie miał zamiaru wypytywać o skrzydła. I przeżycia związane z miejscem, które przywodziło mu na myśl wspomnianą przez Midię Otchłań.

- Dziękuję! - Cmoknął lekko Midię w policzek. - Zachowam.

Nie miał zamiaru również wspominać o precentach od pożyczki, którą to nadwyżkę Midia mu przekazała - jak sądził - nieumyślnie. Ani dopytywać się, czy i kiedy zechce ten 'prezent' odebrać.

- Dobrze już się czujesz? - spytał.

~ Tak.. Nic mi nie jest. Dlaczego pytasz?

- Na wszelki wypadek - odparł. - Wyglądasz bardzo dobrze, ale wolę sie upewnić.

~ Nie.. Nic mi nie jest. Jednak.. Wciaz nie rozumiem jak to sie stalo. Nie powinnam az tak stracic kontroli nad wlasnym umyslem. Szczegolnie gdy nie bylam sama. Narazilam cie.. - Wyraznie czula sie winna wszystkiego co zaszlo. Powoli zaczela wstawac z lozka. ~ Lepiej pojde...

- Ani mi się waż - powiedział spokojnie. - Na razie nie mam zamiaru spuszcza cię z oka. Jeszcze tego by brakowało, żebyś zaszyła się w jakimś kącie.
- Może lepiej ci poczytam coś na poprawienie humoru? - spytał.

~ Ale... Nie zamierzalam zaszyc sie w kacie tylko... - Zmarszczyla czolo. ~ Chcialam pojsc poplywac.

Wypadlo to zdecydowanie nie przekonywujaco.

Gandasz litościwie zdecydował się nie mówić, co sądzi o tym oczywistym wykręcie.

- Popływać? To nawet dobry pomysł na rozpoczęcie dnia... Skoro nie chcesz siedzieć w dusznej kabinie.

~ Nie.. Tu wcale nie jest duszno.. Ja tylko...

Nagle rozesmiala sie.

~ No dobrze.. Chcialam sie zaczyc w bibliotece lub pokoju medytacyjnym i sprobowac tam wrocic by zrozumiec co sie stalo. Nie chcialam robic tego tutaj i przy tobie bo pewnie bys sie nie zgodzil abo probowal mnie powstrzymac.

Wzruszyla ramionami.

- Raczej sądziłem, że masz zamiar w samotności roztrząsać całą sprawę. Wolałbym jednak żebyś obiecała, że nie będzie próbować sama takich eksperymentów. To jednak nieco zbyt niebezpieczne, nawet dla ciebie,

~ Znam swoje limity Gandaszu. Ten wypadek... Nigdy nie powinien miec miejsca. Jednak skoro to cie uspokoi. Obiecuje, ze nie zrobie tego sama.

- Dobrze. - Gandasz skinął głową.
- A teraz idziemy popływać, czy poleżysz jeszcze troszkę, zanim wstanie prawdziwy dzień i trzeba będzie zabrać się do wykonywania różnych obowiązków?

~ Zdecyduj za mnie, Gandaszu.

W jej wypowiedzi nie trudno bylo wylapac lekko urazona i gniewna nute. Usiadla na lozku niczym grzeczne dziecko i zwrocila swoja ugrzeczniona twarzyczke w jego strone.

- Grzeczna dziewczynka. - W tonie Gandasza zabrzmiała lekka nuta ironii. - Widać, że wróciłaś do formy.
- Poza tym jesteś dorosła i nie do mnie należy kierowanie twoimi poczynaniami.

Podszedł do szafy i zaczął się przebierać w coś, co przypominało nieco lekki kombinezon bojowy.

- Do zobaczenia wieczorem - powiedział, kierując się w stronę drzwi.

Nim drzwi sie za nim zamknely zdazyl uslyszec gniewne prychniecie.

Gandasz cofnął się. Spojrzał na Midię i powiedział:

- I tak cię lubię,

Po czym przesłał jej całusa.
Czego dziewczyna widzieć nie mogła, ale słyszeć - tak.

Najwyrazniej Midia znala ten dzwiek gdyz niemal natychmiast odpowiedziala typowo dziecinnym wystawieniem jezyka.

~ Jeszcze tu jestes? - zapytala niewinnie.

- Już mnie tu nie ma - odparł Gandasz. Nieco niezgodnie z prawdą. - Ale gdybyś mnie potrzebowała... Zawsze do usług.

Zamknął drzwi.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 17-10-2009 o 12:19.
Kerm jest offline